Piknik rodzinny w bastionie PiS. Polacy krytyczni wobec takich imprez
W niedzielę w Chełmie, w bastionie Prawa i Sprawiedliwości, organizowany jest kolejny piknik rodzinny. W najnowszym badaniu przeprowadzonym dla Wirtualnej Polski Polacy mówią, że nie jest to dobry sposób na wydawanie publicznych pieniędzy. Choć nie wszyscy są tego zdania.
Prawo i Sprawiedliwość nie oszczędza publicznych pieniędzy i co jakiś czas organizuje w całej Polsce imprezy promujące program "Rodzina 800+". Na tego typu imprezach rozdawane są darmowe materiałowe torby na zakupy, długopisy, a nawet wata cukrowa.
Tak było choćby w Zbąszyniu. Jak pisała dziennikarka WP Anna Kluwak - za darmo malowano buzie uśmiechniętych od ucha do ucha maluchów, wiązano warkoczyki, skręcano baloniki i rozdawano wiatraczki. Te ostatnie oczywiście z logo "800+".
Co ważne, było to dość dokładnie podkreślone: tablica z napisem "Skręcane baloniki" też była opatrzona nazwą programu, a do tego małą informacją, że to wszystko sponsoruje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz wojewoda wielkopolski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS znów rusza w trasę. Ogromna kwota na pikniki. "Niedopuszczalne"
W niedzielę, tuż przed ogłoszeniem terminu wyborów przez prezydenta Andrzeja Dudę, piknik w ramach "Z miłości do Polski" zawita do Chełma - będzie to ostatnie spotkanie w ramach tego wakacyjnego cyklu.
Odbędzie się ono w bastionie PiS - w ostatnich wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość zdobyło tu 59,5 proc. głosów (co przekłada się na 66,67 proc. mandatów). Liderem listy był Jacek Sasin, człowiek Jarosława Kaczyńskiego, który zdobył ponad 90 tys. głosów.
Na kolejnych imprezach z cyklu rodzinnych pikników pojawiali się politycy PiS, którzy nie tylko mówią o wsparciu dla polskich rodzin, ale również ochoczo nawiązują do swoich politycznych konkurentów.
Padają pytania: ile to kosztuje?
W związku z piknikami, politycy opozycji głośno mówią o jawnej promocji PiS za publiczne pieniądze. Posłowie Arkadiusz Marchewka i Aleksandra Gajewska wysłali w tej sprawie pytania do ministerstwa organizującego pikniki.
"Chcą ukryć prawdę o kosztach kampanijnych pikników PiS! Nie odpowiedzieli na żadne z 15 zadanych w ubiegłym tygodniu pytań. Dziś podczas kontroli poselskiej w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej uniemożliwiono nam dostęp do dokumentów i umów, choć jako parlamentarzyści mamy do tego pełne prawo" - pisze na Twitterze poseł KO Arkadiusz Marchewka.
Z nieoficjalnych ustaleń OKO.press wynika, że rząd PiS przeznaczył na ten cel z rezerwy budżetowej aż 12,5 mln zł.
Większość nie zgadza się na takie wydatkowanie publicznych pieniędzy
W najnowszym sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski zadaliśmy pytanie, czy ankietowani zgadzają się, że w roku wyborczym publiczne pieniądze z Kancelarii Premiera, ministerstw i innych instytucji publicznych mogą być wydawane, np. na pikniki z wyborcami.
W grupie ogólnej większość udzieliła odpowiedzi przeczącej. 42,7 proc. opowiedziało, że zdecydowanie się na to nie zgadza, a 12,3 proc., że "raczej" się nie zgadza. Przeciwnego zdania było 41,7 proc. - 22,8 proc. raczej się zgadza z takim wydatkowaniem publicznych pieniędzy, a 18,9 proc. zdecydowanie się na to zgadza. Nie miało zdania 3,3 proc.
Wyborcy Zjednoczonej Prawicy popierają takie wydawanie pieniędzy
Inaczej sprawa wygląda wśród grup wyborców Zjednoczonej Prawicy i opozycji. U tych pierwszych aż 67 proc. uważa, że wydatkowanie pieniędzy jest w porządku (48 proc. raczej się zgadza, 19 proc. zdecydowanie się zgadza). Odpowiedzi "raczej się nie zgadzam" udzieliło 15 proc. badanych z tej grupy, a 12 proc. z nich zdecydowanie się nie zgadza. 6 proc. badanych w tej grupie nie miało zdania.
Wśród wyborców opozycji aż 66 proc. badanych jest na "nie" w kwestii takiego wydatkowania publicznych pieniędzy (59 proc. zdecydowanie nie, 7 proc. raczej nie). Przeciwnego zdania jest 31 proc. badanych, a 3 proc. nie ma zdania.
W przypadku wyborców niezdecydowanych prawie tyle samo osób (odpowiednio 37 do 36 proc.) raczej się zgadza oraz zdecydowanie się nie zgadza. 18 proc. zdecydowanie uważa, że przeznaczanie pieniędzy na pikniki jest dopuszczalne, a 3 proc. odpowiedziało "raczej się nie zgadzam". 6 proc. badanych w tej grupie nie miało zdania.
"To kolejny odprysk walki plemion"
Krzysztof Izdebski, prawnik Open Spending EU Coalition i Fundacji Batorego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że to nie jest optymistyczne badanie. - I to nie tylko patrząc na elektorat PiS-owski, który wręcz entuzjastycznie podchodzi do tej kwestii - mówi.
- To pesymistycznie nastawiające nas wyniki, nastawiające nas do tego, jak sami wyborcy oceniają politykę i jak oczekują uczciwości w niej. Te wyniki podyktowane są tym, że po prostu chcemy, by nasi wygrali. Nie jest ważne, jakimi środkami. To kolejny odprysk walki plemion, co możemy widzieć w wynikach tego, jak postrzegają to zwolennicy konkretnych partii - wyjaśnia.
"Zgadzamy się, żeby pieniądze szły na tępą propagandę"
Jak podkreśla, gdyby teraz rządziła Lewica czy Koalicja Obywatelska, ten elektorat utożsamiałby się z użyciem wielu środków, by "zły PiS nie doszedł do władzy". - Z drugiej strony teraz PiS-owcy uważają, że wszystko jest okej i należy użyć wszystkich środków, żeby ta zła Koalicja Obywatelska nie doszła do władzy - dodaje rozmówca WP.
- Na tej walce plemion traci interes publiczny. Jeśli zgadzamy się na to, to znaczy, że zgadzamy się, żeby pieniądze szły na tępą propagandę, a nie sprawy związane z edukacją, ochroną zdrowia itd. Połowa respondentów uważa bowiem, że dobrze, że tak są pożytkowane te pieniądze - podkreśla Izdebski.
I dodaje, że sprawdzają się słowa Marksa, że "ideologia klasy panującej staje się ideologią mas". - Powszechne używanie majątku publicznego do robienia kampanii wyborczej sprawiło, że na to zobojętniliśmy, a nawet uważamy, że to całkiem dobry pomysł - ocenia ekspert.
Badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski, przeprowadzone metodą CAWI&CATI w dniach od 29 do 30 lipca na reprezentatywnej grupie 1000 dorosłych Polaków.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski