"Nie wtrącamy się". Ambasador Ukrainy zabrał głos ws. Wołodymyra Ż.

• Wołodymyr Ż. został zatrzymany w Pruszkowie na podstawie europejskiego nakazu aresztowania w związku z podejrzeniem sabotażu rurociągu Nord Stream 2.
• Ambasador Ukrainy Wasyl Bodnar zapewnia wsparcie dla Wołodymyra Ż., ale podkreśla, że Ukraina nie ingeruje w polski proces sądowy.
• Decyzja o ewentualnym wydaniu podejrzanego Niemcom będzie zależała od polskiego sądu, który ma 100 dni na zapoznanie się z dokumentacją.

Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar oświadczył, że Ukraina nie ingeruje w sprawę Wołodymyra Ż., który jest podejrzany o zniszczenie rurociągu Nord Stream 2. Jednocześnie ambasada Ukrainy zapewnia pełne wsparcie dla podejrzanego, pozostając w kontakcie z aresztowanym.

- Nie wtrącamy się, bo po prostu to jest sprawa sądowa - powiedział Wasyl Bodnar. Ambasador podkreślił, że Ukraina działa zgodnie z prawem polskim i nie zamierza ingerować w proces sądowy. - Strona ukraińska zachowuje się przyzwoicie, odpowiednio do prawa polskiego - zaznaczył.

Dodał natomiast: - W naszym interesie jest bronić interesów naszego obywatela i my ze swojej strony jako ambasada i konsulat zapewniamy mu całość wsparcia - ambasador wyjawił, że konsulowie doradzają Ż., jak "załatwić sprawę w odpowiedni sposób, zgodnie z ustawodawstwem".

- Wszystko zależy od praworządności - stwierdził w rozmowie z RMF FM ambasador Ukrainy w Polsce, pytany, czy sprawa Wołodymyra Ż. może wpłynąć na stosunki polsko-ukraińskie.

W poniedziałek sąd postanowił o 40-dniowym areszcie dla Wołodymyra Ż., który jest podejrzany o udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream. Prokuratura wnioskowała o 100 dni aresztu, aby umożliwić analizę Europejskiego Nakazu Aresztowania wystawionego przez Niemcy. Jednak sąd uznał, że nie ma podstaw do tak długiego aresztu.

Niemieckie służby domagają się wydania Wołodymyra Z., oskarżając go o sabotaż i zniszczenie infrastruktury energetycznej.

Ż. został przesłuchany jako świadek w polskim śledztwie dotyczącym uszkodzeń rurociągów. Premier Donald Tusk podkreślił, że "w interesie Polski" nie jest "oskarżanie albo wydawanie tego obywatela w ręce innego państwa". Decyzja o ewentualnym wydaniu Ż. Niemcom będzie zależała od polskiego sądu, który ma 100 dni na zapoznanie się z dokumentacją przesłaną przez stronę niemiecką.