Oto tajemnica wyborcza PiS. Ile kosztował wydruk kart? Wciąż nikt nie chce się przyznać
O koszt wydruku kart wyborczych na 10 maja pytają dziennikarze, posłowie, senatorowie, obywatele. Jacek Sasin twierdzi, że nie wie, ale wiedzieć powinno PWPW. Spółka odpowiada nam, że nie ma obowiązku tej informacji udostępniać. Poczta Polska stwierdza, że przecież nie ona zlecała wydruk kart. I nie musi mówić, ile kosztowały przygotowania. Ministerstwo Aktywów Państwowych po prostu milczy.
Fakty są takie, że karty wyborcze zostały wydrukowane. I to zanim ustawa o głosowaniu korespondencyjnym została przegłosowana. Są na nich nazwiska kandydatów, na których mieliśmy głosować 10 maja. Ogłaszając nowy projekt ustawy Jadwiga Emilewicz stwierdziła, że teraz inni kandydaci też będą mogli wystartować. A wtedy trzeba będzie wydrukować nowe karty wyborcze.
Jacka Sasina o karty i pakiety wyborcze zapytał senator Krzysztof Brejza. Sasin, w odpowiedzi na interpelację, stwierdził, że Ministerstwo Aktywów Państwowych nie zlecało druku oraz pakowania pakietów wyborczych. Tłumaczy również, że jego resort nie dysponuje wzorem karty wyborczej ani "innymi dokumentami dotyczącymi druku i pakowania pakietów wyborczych". Mimo że to Jacek Sasin miał w rozporządzeniu określić wzór karty wyborczej.
Zatem ile kosztował druk kart na wybory, których nie było? Takie pytanie bezpośrednio Mateuszowi Morawieckiego zadał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Podkreśla, że obywatele "mają prawo wiedzieć, ile pieniędzy publicznych wydano dotychczas na wybory". Premier odpowiedzi jeszcze nie udzielił, choć osobiście zlecił PWPW druk, a Poczcie Polskiej przygotowanie dystrybucji pakietów do głosowania korespondencyjnego.
Wybory prezydenckie. Ile kosztował wydruk kart? Pytamy, ale każdy się odcina
Wniosek o udostępnienie informacji publicznej wysłaliśmy więc do Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Chcieliśmy dowiedzieć się, ile kart wyborczych wydrukowano, a także jaki był koszt ich wydruku i przygotowania pakietów wyborczych. Wymijająca odpowiedź przyszła jeszcze tego samego dnia, a PWPW "uprzejmie wskazało" na "następujące okoliczności".
Spółka zasłania się przepisami ustawy z 2 marca 2020 roku o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, czyli tarczą antykryzysową. Przywołuje przepis stanowiący, że w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii bieg terminów procesowych i sądowych "nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zwieszeniu na ten okres".
Dlatego, jak pisze nam PWPW, "nie rozpoczął się bieg terminu", o którym mowa w ustawie o dostępnie do informacji publicznej. "Obecnie nie jest możliwe podjęcie czynności zmierzających do rozpoznania wniosku" - stwierdza spółka. I na tym odpowiedź, którą nadesłała radca prawny Dorota Kaczmarek, się kończy.
Te same pytania zadaliśmy Poczcie Polskiej. Wniosek wysłaliśmy w piątek, a odpowiedź, podpisana przez dyrektora Biura Kontroli i Zarządzania Bezpieczeństwem Lecha Skowrona, przyszła we wtorek. Poczta na wstępie stwierdza, że nie zlecała druku kart wyborczych. Natomiast koszty związane z obsługą wyborów korespondencyjnych są "dopiero na etapie propozycji i trwających analiz", a prawo o dostępie do informacji publicznej obejmuje tylko informacje "o określonych faktach i stanach istniejących w chwili udzielenia informacji".
Ministerstwo Aktywów Państwowych, do którego również wysłaliśmy wniosek, wciąż milczy. Jednak Jacek Sasin twierdzi, że jego resort "nie miał nic wspólnego" z wydrukiem kart.
Jacek Sasin wiedział, a potem nie wiedział
Chociaż sam minister Jacek Sasin jest w swoich wypowiedziach niekonsekwentny. W poniedziałek stwierdził, że nie potrafi oszacować, ile kosztował wydruk kart wyborczych i przygotowanie pakietów. Zaledwie parę dni wcześniej, w czwartek, mówił jednak w RMF FM, że to wie, ale "nie może teraz powiedzieć". Zapewnił również wtedy, że "nie są to pieniądze zmarnowane", a karty "nie pójdą na przemiał".
W mediach pojawiały się doniesienia o milionach wydrukowanych kart, co mogło kosztować co najmniej 6 milionów złotych. Przygotowania w Poczcie Polskiej mogły kosztować kolejne 10 milionów. Opozycja chce rozliczyć za to rządzących. PO złożyła wniosek o odwołanie Sasina z funkcji wicepremiera i ministra oraz wezwała premiera do jego zdymisjonowania. Lewica złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z organizacją wyborów.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl