Obrady Okrągłego Stołu we wspomnieniach uczestników
Dziś mija 25 lat od rozpoczęcia obrad przy Okrągłym Stole. Do wspólnych negocjacji usiedli przedstawiciele władz PRL, strony solidarnościowej oraz kościelnej. Zapoczątkowały one zmianę ustroju Polski.
06.02.2014 04:57
W parlamencie są cztery osoby, które uczestniczyły w obradach Okrągłego Stołu. Są to: Jarosław Kaczyński i senator Mieczysław Gil, którzy reprezentowali ówczesną opozycję, oraz Marcin Święcicki i Leszek Miller, którzy byli przedstawicielami strony rządowej.
"Wydarzenie historyczne na skalę światową"
Marcin Święcicki mówi, że było to wydarzenie historyczne na skalę światową, ponieważ po raz pierwszy władza komunistyczna na świecie zgodziła się zmienić ustrój na tyle, że groziło to całkowitym odebraniem jej władzy i przejściem do demokracji, do wolności i to drogą zupełnie pokojową.
Porozumienie zawarte przy Okrągłym Stole umożliwiło wygranie przez opozycję związaną z NSZZ "Solidarność" częściowo wolnych wyborów z dnia 4 czerwca 1989 roku, oraz przejęcie przez nią władzy i utworzenie pierwszego powojennego niekomunistycznego rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego.
"Wasz prezydent, nasz premier"
Szef SLD Leszek Miller, ówczesny członek Biura Politycznego KC PZPR, wspomina w rozmowie swoją ogromną niepewność co do tego, jak sprawy się potoczą. - Wszyscy byli ciekawi wszystkich - mówi Leszek Miller i dodaje, że jego bardzo interesował Adam Michnik i Jacek Kuroń, których nigdy nie widział i zastanawiał się, czy są to postaci z piekła rodem, które "prychają siarką i mają rogi na głowach".
Leszek Miller dodaje, że początek obrad był burzliwy, a finał okazał się prawdziwym kompromisem. Najpierw się krzyczy, potem mówi szeptem aby przejść do normalnego tonu, który po kilku tygodniach kończy się kompromisem - tak też według Leszka Millera wyglądały rozmowy. - Wasz prezydent, nasz premier - jak twierdzi polityk SLD, było praktyczną realizacją próby porozumienia się.
"Osiągnięto maksimum"
Obecny szef KRRiT Jan Dworak, 25 lat temu uczestnik obrad okrągłostołowych po stronie solidarnościowej, mówi, że atmosfera była gorąca jeszcze przed rozpoczęciem rozmów, bo najpierw toczyły się tajne dyskusje, które miały przygotować samą ideę Okrągłego Stołu. Jan Dworak zaznacza, ze choć strona partyjno-rządowa złamała się i zgodziła na obecność Adama Michnika i Jacka Kuronia, to do końca nie było wiadomo, czy uda się usiąść przy jednym stole.
Jan Dworak dodaje, że po stronie opozycyjnej było głębokie uczucie nieufności do władzy, bo obawiano się tego, że aparat chce zastosować jakiś manewr i nie przystępuje do negocjacji z czystymi intencjami. Podejrzewano - jak wspomina Jan Dworak - że zmiany, które idą, będą pozorne, a na koniec władza obciąży opozycję za fatalny stan gospodarki, która się waliła.
Dworak nie zgadza się krytykami, którzy zawarty 25 lat temu kompromis nazywają "zgniłym", bo dziś - jak twierdzi - kiedy znamy efekt, łatwo mówić, że trzeba było poczekać, aż PZPR się zawali. - Osiągnięto maksimum na tamten czas - zapewnia Jan Dworak.
"Trudny i fascynujący czas"
Był to trudny i fascynujący czas, a powagę tych wydarzeń czuliśmy niemal od samego początku - tak obrady Okrągłego Stołu wspomina ich uczestnik po stronie rządowej i były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Jak mówi, już to, że do takich rozmów doszło, można uznać za duży sukces. - Spotkały się przy nim dwie zwaśnione strony, ludzie o różnych poglądach politycznych, często wrodzy wobec siebie. A mimo to udało nam się dogadać - tłumaczy.
Kwaśniewski dodaje, że po obydwu stronach panowało przekonanie, iż potrzebne jest porozumienie i radykalne zmiany w państwie. - Zwłaszcza dało się to odczuć w naszym obozie, byliśmy pewni, że nie wystarczy już tylko demokratyzacja, ale Polska musi przejść do prawdziwej, pełnej demokracji - podkreśla. Były prezydent przypomina, że polski Okrągły Stół stał się inspiracją dla pokojowego rozwiązywania konfliktów w innych państwach świata.
"Osiągnęliśmy więcej niż można było"
Trudno było doprowadzić do tych rozmów - mówi Henryk Wujec. Jak dodaje, gdy już do nich doszło, był to jasny sygnał, że w Polsce coś zaczyna się zmieniać. "Mieliśmy nadzieję, że w końcu uda się zrobić ten krok do przodu i poprzez porozumienie z władzami zatrzymać kraj przed upadkiem" - tłumaczy opozycjonista Henryk Wujec, obecnie doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw społecznych.
Jak przypomina, najważniejszym postulatem strony opozycyjno- związkowej było ponowne zalegalizowanie "Solidarności". I choć na początku wydawało się, że władze nie są przychylne temu pomysłowi, to ta kwestia została rozwiązana jako jedna z pierwszych i związek został wkrótce zalegalizowany.
Wujec podkreśla, że strona związkowa zgodziła się na zagwarantowanie w tak zwanym sejmie kontraktowym 65 procent miejsc dla kandydatów rządowych, bo wiedziała, że i tak ostatecznie wolę Polaków pokażą czerwcowe wybory. - Uważam, że przy Okrągłym Stole osiągnęliśmy więcej niż można było - podsumowuje Wujec.
W wyborach w czerwcu 1989 roku strona koalicyjno-rządowa otrzymała zagwarantowane 65 procent miejsc, a pozostałe 35 procent wywalczyła opozycja. Kandydaci strony związkowej zdobyli też 99 procent miejsc w senacie.