Nowy przyjaciel Putina. Ekspert: Kim wzoruje się na Korei Południowej
Władimir Putin i Kim Dzong Un. To nowa polityczna przyjaźń, czy tylko jednostronna relacja? Kto więcej zyskuje na tym związku? - z takimi pytaniami Agnieszka Kopacz-Domańska, prowadząca program "Newsroom", zwróciła się do swojego gościa, płka Andrzeja Derlatki, byłego szefa Agencji Wywiadu i byłego ambasadora RP w Korei Południowej. - Myślę, że to jest jakaś synergia, sytuacja, którą w biznesie można określić jako "win-win". Tu zresztą, odniesienie do biznesu jest uprawnione, ponieważ wysłanie żołnierzy do Rosji jest związane z pewnymi benefitami dla Korei Północnej, która w inny sposób by tych benefitów nie otrzymała. Jest niewiele towarów eksportowych z Korei Północnej, które trafiają na rynki międzynarodowe, Korea Północna od dziesięcioleci jest uzależniona całkowicie od Chin - odparł gość programu. - Otwarcie się na Rosję, jest dla nich nieprawdopodobnie korzystnym rozwiązaniem. I nie są w tej sprawie odkrywczy, ponieważ prezydent Korei Południowej w latach 60. ubiegłego wieku, na prośbę amerykańską, wysłał do Wietnamu około 50 tys. żołnierzy. Amerykanie płacili im żołd, taki sam, jak żołnierzom amerykańskim, ale rząd południowokoreański zwyczajnie ich okradał, ale nie w celu konsumowania tych pieniędzy przez jakąś plutokrację. Pieniądze te były przeznaczone przede wszystkim na rozwój Korei Południowej. Między innymi z pieniędzy z żołdu dla żołnierzy południowokoreańskich, wybudowano w Korei Południowej pierwszą autostradę - A1 - dodał. Jego zdaniem, ta historia mogła być wzorem dla Kim Dzong Una, ponieważ wysłanie żołnierzy południowokoreańskich do Wietnamu było potężnym impulsem dla rozwoju Korei Południowej. Według płka Derlatki, wysłanie północnokoreańskich żołnierzy do Rosji, może przynieść podobny, choć nie tak spektakularny efekt. - Oczywiście, gros tych pieniędzy pójdzie na rozwój technologii militarnych, zresztą Rosjanie prawdopodobnie już dostarczają rozwiązania w tym zakresie - dodał płk Andrzej Derlatka.