"Nie wolno pozwolić, by ten kryzys się zmarnował". Polska musi wykorzystać dziejową szansę

Choć cyniczne, to słowa Winstona Churchilla można odnieść do sytuacji, w której znalazła się Polska. W obliczu napaści Rosji na Ukrainę, nasz kraj stanął przed ogromną szansą na rozwój i trwałą obecność w międzynarodowej ekstraklasie. Od naszych polityków zależy, czy z tej szansy skorzystamy.

Prezydent Andrzej Duda na spotkaniu Trójkąta Weimerskiego w Monachium
Prezydent Andrzej Duda na spotkaniu Trójkąta Weimerskiego w Monachium
Źródło zdjęć: © East News | ODD ANDERSEN
Michał Wróblewski

Dobitnym dowodem na to, jak zmieniła się pozycja naszego kraju w Europie i na świecie w sytuacji wojny w Ukrainie jest - druga w ciągu roku - wizyta w Polsce amerykańskiego prezydenta (wcześniej nasze służby pomagały zorganizować niezapowiedzianą, historyczną wizytę Joe Bidena w Kijowie).

Jest nią także ofensywa dyplomatyczna prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego, którzy w ostatnich dniach spotkali się z najważniejszymi europejskimi politykami.

Politycznego wymiaru przyjazdu prezydenta USA do Polski i Ukrainy nie sposób przecenić, ale do zrobienia pozostało nam dużo więcej. Wzmacnianie obronności naszego państwa, odbudowa relacji z zachodnimi partnerami z UE, nowy porządek energetyczny i wyjście z gospodarczego kryzysu.

Atutów mamy aż nadto. Szans na rozwój - równie dużo. Sztuka polega na tym, by ich nie zmarnować. I udowodnić, że Polska może być jednym z liderów Zachodu nie tylko w czasie wojny, ale na stałe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polska w gronie rozgrywających

To nie będzie łatwe. Wiemy, jak chłodne stosunki z administracją Joe Bidena miały polskie władze przed 24 lutego 2022 roku.

Dość wspomnieć, że Biden - jeszcze jako kandydat na głowę państwa i konkurent Donalda Trumpa - w 2020 roku wymieniał Polskę wśród krajów o zakusach autorytarnych.

Gdy kilka tygodni później okazał się wyborczym wygranym, Andrzej Duda wstrzymywał się miesiąc, by oficjalnie uznać jego zwycięstwo. W pierwszym okresie rządów Bidena politycy PiS i prorządowi publicyści określali go jako odklejonego od rzeczywistości "staruszka z demencją".

Dziś jednak sytuacja jest inna. Prezydent USA jest naszym najważniejszym sojusznikiem i jednym z najbardziej odpowiedzialnych liderów współczesnego świata. Nie dlatego jednak, że popiera politykę rządu PiS na krajowym podwórku, ale dlatego, że jesteśmy krajem frontowym. I że nasza administracja, wsparta przez polskie społeczeństwo, celująco zdała egzamin w obszarze pomocy dla Ukrainy i działań w ramach NATO.

- Polska reakcja na to, co wydarzyło się w Ukrainie i skala wsparcia, jakiego udzielamy temu krajowi, jest zauważalna przez cały świat i podnosi naszą pozycję międzynarodową - mówi Wirtualnej Polsce dr Marcin Zaborowski, dyrektor w organizacji GLOBSEC i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Dowodem są publikacje w zachodnich mediach, które zauważają, że na tle innych państw UE, Polska w obliczu wojny zachowała się wzorowo.

"Wojna Rosji z Ukrainą obnażyła bezsilność zachodnioeuropejskiego establishmentu. Kiedyś środek ciężkości Europy znajdował się na Zachód od Łaby. Obecnie przesuwa się na wschód, a Polska jest coraz mocniejszą przeciwwagą dla zachodniej dominacji w Unii Europejskiej. Wizyta Joe Bidena w Polsce jest postrzegana jako korekta nadmiernej dominacji zachodnich państw członkowskich w polityce UE" - pisze na łamach "The Spectator" publicysta John Keiger.

Zmianę spojrzenia Zachodu na Polskę dostrzegają eksperci. - Przed wojną byliśmy outsiderem w oczach społeczności zachodniej, a teraz jesteśmy uznawani za centralne państwo, którego absolutnie nie można pominąć przy wypracowywaniu zachodniej strategii wobec Ukrainy - podkreśla dr Zaborowski. Jak przyznaje: - Jesteśmy dziś w gronie rozgrywających.

Ten punkt widzenia podzielają nasi kolejni rozmówcy.

- Z państwa, które przez dłuższy czas było na arenie międzynarodowej izolowane, Polska stała się państwem, które zaczęło być dostrzegane i którego działania mają dużą wagę - zauważa prof. Artur Nowak-Far z SGH, specjalista od prawa Unii Europejskiej i były wiceszef MSZ.

Wpływ na to ma przede wszystkim położenie geopolityczne, z powodu którego Polska stała się automatycznie ważnym centrum przyfrontowej logistyki. Eksperci podkreślają również, że wielką zasługę w zmianie postrzegania naszego kraju mają zwykli Polacy, którzy okazali bezprzykładną solidarność wobec ukraińskich uchodźców, traktując ich jak bliskich sercu gości.

Brytyjski "The Times" kilka dni temu napisał, że "Polska jest w udzielaniu pomocy dla Ukrainy najbardziej zaangażowana i najsolidniejsza ze wszystkich członków NATO, a w obliczu eskalacji wojny jest przykładem, który inni powinni naśladować".

- Wojna przesunęła punkt ciężkości Sojuszu Atlantyckiego na Wschód. Znaczenie tego, co nazywaliśmy wschodnią flanką NATO, wyraźnie się zwiększyło. A tym samym zwiększyło się znaczenie Polski - mówi Wirtualnej Polsce dr Adam Eberhardt, dyrektor Centrum Studiów Strategicznych WEI.

Były szef Ośrodka Studiów Wschodnich uważa, że to dzięki Polsce wzrosła świadomość państw sojuszniczych wobec działań Rosji. Stąd m.in. akces do NATO Finlandii i Szwecji.

Dr Eberhardt zaznacza, że nie do przecenienia jest fakt, że to właśnie Polska "koordynuje wsparcie Zachodu dla Ukrainy". A dzieje się to w różnych wymiarach - zarówno w wojskowym, jak i gospodarczym, energetycznym czy wreszcie humanitarnym.

Pod tym ostatnim względem - jak piszą zachodnie media - Polska dziś jest przykładem dla całego świata. Ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski stwierdził nawet, że Polska jest dziś "humanitarnym supermocarstwem".

Choć - przypominają nasi rozmówcy - w przeszłości bywało z tym różnie.

"Gdyby nie Polska, to Ukrainy dziś by nie było"

- Byliśmy pierwszą bezpieczną przystanią dla uchodźców z Ukrainy. Przywitaliśmy ich w sposób szczodry i pokazaliśmy, że państwa środkowoeuropejskie są gościnne i otwarte. Wcześniej, gdy do Europy dotarł kryzys uchodźczy, takiej reputacji nie mieliśmy. Wręcz przeciwnie, zamykaliśmy swoje granice - przypomina dr Marcin Zaborowski, nawiązując do wydarzeń z 2015 roku.

Ekspert GLOBSEC uważa, że teraz przestaliśmy być odbierani jako kraj, który "jedynie chce brać, ale sam nie wykazuje się solidarnością". To bardzo ważny z punktu widzenia Polski kapitał. Dr Adam Eberhardt podkreśla, że m.in. z tego względu "Polska ma bardzo wysoki kapitał zaufania społecznego w Ukrainie".

- Ukraińska klasa polityczna, ale także tamtejsze społeczeństwo, wyraża przekonanie, że gdyby nie Polska, to Ukrainy dziś by nie było. Ten kapitał zaufania pozwala budować silne więzi na następne lata - podkreśla b. dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

Dr Zaborowski zauważa również, że Polska jest przy tym krajem, który "się nie skarży".

- Mamy największy od II wojny światowej kryzys uchodźczy, ale dajemy radę: społecznie i gospodarczo. Uchodźcy są u nas przyjmowani wręcz w modelowy sposób i żadne państwo nie pełniło w tym tak wielkiej roli, jak Polska - mówi dyrektor w organizacji GLOBSEC.

Dodaje też, że w tym kontekście nie można zapomnieć również o Słowacji czy Estonii.

Sondaż dla WP
Sondaż dla WP© WP | WP

Zignorowane czerwone linie

Państwa bałtyckie zresztą - nie tylko Estonia - wraz z Polską zainicjowały proces dostarczania broni Ukrainie przez państwa Europy (wcześniej Ukraina mogła liczyć na dozbrajanie od Stanów Zjednoczonych).

- Państwa środkowoeuropejskie nie posiadały wielkich zasobów militarnych, a jednak były pierwszymi, które zdecydowały się przekazywać broń Ukrainie. Prym wiodła tu Polska i państwa bałtyckie - podkreśla dr Marcin Zaborowski.

Obok wsparcia militarnego dla Ukrainy, rośnie polski potencjał obronny. Brytyjskie media - przy okazji wizyty Andrzeja Dudy w Londynie - pisały, że "podczas gdy francusko-niemiecka oś jest zmęczona, NATO coraz wyraźniej dokonuje zwrotu w stronę swojej wschodniej flanki, gdzie Polska wyrasta na militarnego lidera Europy".

Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską przypominają, że Polska od początku wykazała się odwagą i jako pierwsza zignorowała rosyjskie "czerwone linie", które Kreml starał się nakreślić w sprawie dozbrajania Kijowa.

- Polska wyznaczyła również hub transportowy w Rzeszowie, mieście, o którym mówi cały świat. No i zwiększała konsekwentnie i z uporem presję na państwa zachodnie w sprawie dostarczania broni oraz produktów naftowych Ukrainie i nakładania sankcji na Rosję - mówi dr Adam Eberhardt.

Analityk zauważa, że Polska zmieniła także perspektywę myślenia rządów kluczowych państw UE.

- Niemiecka klasa polityczna otwarcie przyznaje dziś, że to nasza perspektywa na Rosję była tą właściwą. I że upierając się przy budowie gazociągu NordStream2 oraz pogłębieniu zależności energetycznej, Europa Zachodnia popełniła błąd - mówi nam dyrektor CSS WEI.

Dziś jednak - głównie z powodu presji USA, ale nie bez roli Polski - również Niemcy bardzo silnie angażują się w pomoc Ukrainie, co otwiera także szersze możliwości współpracy z naszym krajem.

- Biorąc pod uwagę nasze zaangażowanie, a w szczególności wspomnianą już solidarność, szczególnie tę z początku wojny, wyglądaliśmy najlepiej na tle demokratycznych, sojuszniczych państw Europy. Dobrze jawiliśmy się zwłaszcza na tle Niemiec. Ale dziś to Niemcy są na drugim miejscu po USA, jeśli chodzi o wartość pomocy dla Ukrainy. Polska pomogła i pomaga tyle, ile może, zważywszy na naszą skomplikowaną sytuację budżetową - mówi prof. Artur Nowak-Far.

Bloki startowe do odbudowy Ukrainy

Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską zauważają, że Polska w sytuacji wojennej stała się również hubem gospodarczym w Europie Środkowo-Wschodniej, co - mimo obecnych trudności - może być wielką szansą na przyszłość.

- Znaczna część polskiej produkcji jest kierowana do Ukrainy, ale także do części państw NATO. Działa to jednak w dwie strony, ponieważ istotna część uchodźców znalazła zatrudnienie w Polsce i również przyczynia się do rozwoju naszej gospodarki zarówno jako pracownicy, jak i konsumenci - zauważa prof. Nowak-Far.

Nasi rozmówcy wskazują, że wymiana handlowa i szlaki handlowe przebiegające przez Polskę mają tu kluczowe znaczenie.

- Wobec częściowej blokady szlaku czarnomorskiego bardzo duża część eksportu i importu ukraińskiego przechodzi przez Polskę. To nasze porty stają się kluczowym oknem na świat dla ukraińskiego eksportu. Należy to potraktować jako bardzo ważną inwestycję w przyszłość, wzmacniającą naszą pozycję, nie tylko regionalną - przekonuje dr Adam Eberhardt.

Ale są tu także inne aspekty, na które trzeba zwrócić uwagę.

Dr Olgierd Annusewicz z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW zauważa, że tak, jak dziś pieniądze z państw UE są przeznaczane na wsparcie zbrojne Ukrainy, tak niebawem będą szły one na fundusz odbudowy tego kraju.

- Nie wyobrażam sobie, żeby polskie firmy w tym procesie nie uczestniczyły. A to byłoby gigantyczne wzmocnienie polskiej gospodarki, a co za tym idzie, pozycji Polski na świecie - mówi wykładowca UW.

Jak podkreśla, "jesteśmy w blokach startowych, by międzynarodowo bardzo mocno na tym zyskać". - I właśnie nasze firmy odegrają tu ogromnie ważną rolę - podkreśla Annusewicz.

Kluczowe będzie jednak to, żeby polskie władze nie zmarnowały tego potencjału i nie zrobiły czegoś, co wykluczyłoby nasze firmy z procesu odbudowy Ukrainy.

- Dzięki polskim firmom Polska będzie mogła pokazać przed światem swoją myśl techniczną oraz zdolność organizacyjną i wesprzeć przy tym zmianę cywilizacyjną w regionie - podkreśla dr Annusewicz, dodając, że "Polska dla Ukrainy może być takim krajem, jak dla nas Niemcy, Włochy czy Wielka Brytania w latach 90.".

Andrzej Duda w Monachium
Andrzej Duda w Monachium © KPRP | Jakub Szymczuk

Pytanie, czy oprócz potencjalnych korzyści dla naszych firm, Polska ma szansę dołączyć w przyszłości do najsilniejszych gospodarek świata. Polski rząd mówił o tym tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, przekonując, że powinniśmy zastąpić Rosję w gronie państw tworzących G20.

Okazało się jednak, że oprócz państw Zachodu, inne państwa (z Chinami na czele) nie podeszły do tej propozycji entuzjastycznie i nie zgodziły się wykluczyć z G20 putinowskiej Rosji. Ze strony naszych władz usłyszeliśmy nieoficjalnie, że to USA miały być najbardziej przychylne proponowanej przez nas koncepcji.

Ale czy ona jest realna, biorąc pod uwagę to, jaką mamy dziś pozycję w polityce Unii Europejskiej?

Polska musi zacieśniać relacje z Zachodem. "Wojna weryfikuje nietrafione sojusze"

Nasi rozmówcy nie są pod tym względem optymistami. Jak twierdzą, działania obozu władzy w Polsce nie dają większych nadziei na to, że jeszcze w tym roku uda się odbudować nadszarpnięte relacje z najważniejszymi państwami UE i unijnymi instytucjami. Ważna uwaga: nie dotyczy to wszakże wojny w Ukrainie, bo w tej sprawie Unia Europejska mówi jednym, silnym głosem. W ogromnej mierze dzięki Polsce i dyplomatycznym działaniom naszych władz.

"Stare" problemy jednak nie zniknęły. Rząd PiS wciąż nie potrafi porozumieć się z Komisją Europejską i doprowadzić do odblokowania funduszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy.

Eksperci, z którymi rozmawiała WP, nie widzą szans na zmianę tej perspektywy. Wskazują, że rząd przez to marnuje ogromną szansę stojącą przed Polską.

- Pieniądze z UE to nie jest kwestia "wizerunku". To jest sprawa namacalna, bo albo mamy te pieniądze, albo nie. Dziś ich nie mamy, a działania osób sprawujących władzę nie pozwalają stwierdzić, by miało się to w najbliższym czasie zmienić - mówi prof. Artur Nowak-Far z SGW.

Pytany o to, czy rację mieli ci politycy PiS, którzy tuż po wybuchu inwazji twierdzili, iż bezapelacyjna i wielka pomoc Ukrainie ze strony polskiego państwa i obywateli z automatu oznacza otwarcie furtki do miliardów z unijnych funduszy, były wiceszef MSZ zdecydowanie zaprzecza.

- Zawsze podkreślałem, że nie należy wiązać kwestii naszej pomocy dla Ukrainy z Krajowym Planem Odbudowy. Te dwie kwestie się nie wiążą. Środki z KPO nie służą pomocy Ukrainie, tylko miały być przeznaczone na popandemiczną odbudowę i unowocześnienie polskiej gospodarki - przypomina prof. Nowak-Far.

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC wskazuje z kolei na niestabilność polskiej polityki zagranicznej. - Jesteśmy w paradoksalnej sytuacji. Bo z jednej strony mamy świetne relacje z Amerykanami i wiele konkretów na stole: czterokrotnie większą obecność żołnierzy amerykańskich i kolejne planowane inwestycje realizowane z USA. To jest bardzo istotne z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa militarnego i energetycznego. Z drugiej zaś strony nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji, żeby naprawić nasze relacje choćby z Francją i Niemcami w kontekście polityki europejskiej - wyjaśnia rozmówca WP.

Dr Zaborowski, podobnie jak prof. Nowak-Far zauważa, że ogromna pomoc naszego państwa Ukrainie nie wpłynęła na wygaszenie konfliktów Polski z unijnymi instytucjami i nie zamazała krytycznych ocen stanu praworządności w naszym kraju.

- Przez to nie możemy się stać liderem w UE, a mieliśmy na to szansę - przekonuje dr Zaborowski.

Warto przy tym również wskazać, że wojna udowodniła, w jak słabe i nietrafione sojusze angażowała się Polska w ostatnich latach - stawiając na Grupę V4 i osłabiając format Trójkąta Weimerskiego, który współtworzą Polska, Niemcy i Francja (a który dziś stara się wskrzesić prezydent Andrzej Duda).

- Wojna ujawniła w Grupie Wyszehradzkiej fundamentalne różnice, i to nie tylko światopoglądowe. Ujawniła też ukryty sojusz putinowców rządzących Węgrami z Rosją - mówi prof. Artur Nowak-Far. - W dodatku w ostatnich latach, premier Orban chciał budować międzynarodówkę populistyczną, w której widział przecież również poczesne miejsce dla Polski. On też chciał "zrobić z Warszawy Budapeszt" - dodaje nasz rozmówca.

Profesor przekonuje, że jeszcze w przededniu napaści Rosji na Ukrainę, "w wielu płaszczyznach Węgry dyktowały politykę zagraniczną Polsce".

- Ostatecznie wojna zweryfikowała te nieprawidłowości. Przede wszystkim pokazała, że naszymi prawdziwymi przyjaciółmi nie są węgierscy putinowcy, ale demokratyczne i praworządne rządy USA oraz innych państw Zachodu. W tym właśnie kierunku powinna zmierzać Polska - konkluduje wykładowca SGH.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiejoe bidenwładimir putin
Wybrane dla Ciebie