NATO powiększy się o Ukrainę? Scholz postawił sprawę jasno

Niemcy mówią wprost: Ukraina w NATO to melodia odległej przyszłości. - To zaproszenie dla Rosji, żeby wojny nie kończyła - mówi w rozmowie z WP były ambasador Jerzy Marek Nowakowski. W ten sposób ocenia wystąpienie kanclerza Niemiec. Brak Ukrainy w Sojuszu to problem dla Polski.

Wołodymir Zełenski i Olaf Scholz
Wołodymir Zełenski i Olaf Scholz
Źródło zdjęć: © East News | JOHN MACDOUGALL

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Musimy patrzeć trzeźwo na obecną sytuację - mówił w czwartek kanclerz Olaf Scholz w Bundestagu. Wskazał, że nawet w Kijowie przyznają, iż Ukraina nie będzie w stanie wejść do Sojuszu Północnoatlantyckiego tak długo, jak długo trwa wojna. Bo wojna u nowego członka NATO, to wojna całego Sojuszu.

A skoro konflikt przekreśla możliwości akcesji Ukrainy, to na szczycie NATO należy "skupić się na priorytecie, jakim powinno być umocnienie siły bojowej" tego kraju.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kanclerz Scholz podkreślił także, że Niemcy wraz z innymi partnerami z grupy G7 (to także USA, Wielka Brytania, Kanada, Japonia, Włochy, Francja) oraz Unii Europejskiej pracują na takimi długoterminowymi gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy. Konkrety nie padły.

"Albo wojna światowa, albo koniec NATO"

Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii oraz prezes Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że wojna nie tylko blokuje Ukrainę w roli pełnowymiarowego członka NATO, ale zatrzymuje cały proces. - Nie może stać się też pełnowymiarowym kandydatem - mówi.

- To oznaczałoby bowiem, że NATO musi się włączyć do wojny. Gdybyśmy w tej chwili uchwalili w Wilnie (na szczycie NATO 11 i 12 lipca 2023 - red.), że przyjmujemy Ukrainę do struktur, to jest to albo wojna światowa, albo koniec NATO - komentuje wprost Nowakowski.

I zaznacza, że albo traktujemy to poważnie i musi wyruszyć Ukrainie na pomoc, albo okazuje się, że Artykuł 5. jest pustym dokumentem. - Wtedy oznacza to, że NATO nie ma sensu, jeśli nie idziemy na pomoc - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.

Artykuł 5. Paktu Północnoatlantyckiego mówi, że "strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, (...) udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego".

Jak podkreśla Nowakowski, jest rzeczą oczywistą, że Ukraina nie może otrzymać członkostwa, a i nie bardzo może otrzymać obietnice.

Jak słowa Scholza o tym, że Ukraina nie będzie w stanie wejść do Sojuszu Północnoatlantyckiego tak długo, jak długo na Ukrainie trwa wojna, może odbierać Władimir Putin? Nowakowski mówi wprost: jako zaproszenie dla Rosji, żeby wojny nie kończyła.

Bowiem im dłużej będzie trwać konflikt, tym dłużej Ukraina będzie poza strukturami NATO.

W ocenie naszego rozmówcy ważniejsze jest to, co powiedzieli Niemcy w swojej strategii bezpieczeństwa. - Czyli, że są za rozszerzeniem NATO - mówi. I dodaje: - Krzyczenie o członkostwie to wyłącznie sprawa propagandowa.

"Niemcy nie robią ani więcej, ani mniej niż USA"

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, mówi dla Wirtualnej Polski, że jeśli chodzi o ewentualne członkostwo Ukrainy w NATO, "Niemcy nie robią ani więcej, ani mniej niż USA".

- Agentem zmiany i stosunku do rozszerzenia NATO o Ukrainę oraz najważniejszym tego elementem są Stany Zjednoczone. Jeżeli Amerykanie jednoznacznie by się za tym opowiedzieli, Niemcy by do tego również dołączyły - ocenia.

Presja przyjaciół Ukrainy działa

Jak dodaje, blokującym i tym, który nie chce rozszerzenia NATO w obecnym w formacie, jest prezydent Joe Biden. - Stosunek Niemiec nie jest niczym, co przechyla szalę sprawy w tę czy inną stronę - dodaje.

- Należy wywierać wpływ na Stany Zjednoczone, jeżeli uznajemy, że w naszym interesie jest to, aby Ukraina stała się członkiem NATO. Presja ze strony koalicji państw sprzyjających Ukrainie działa. Tak było w przypadku Leopardów, Patriotów. Presja ma wpływ na Biały Dom i prezydenta Bidena - podkreśla dr Zaborowski.

"Szczyt w Wilnie stracił znaczenie"

Dr Piotr Łukasiewicz, były ambasador RP w Afganistanie, pułkownik rezerwy Wojska Polskiego i analityk ds. międzynarodowych, w swoim poście na Twitterze podkreśla, że tym samym "szczyt w Wilnie stracił znaczenie", a liczyć się za to będzie szczyt w Waszyngtonie w 2024 roku.

Zauważa także, że "karmiono nas" przez rok hasłami, że Polska to "nowe mocarstwo środkowoeuropejskie" czy też że obserwujemy "nowe znaczenie Polski". - Tymczasem powstaje QUAD: US-UK-FR-GER (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Niemcy - red.), tworzący system gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Polska… nieobecna. Może tylko jako plac przeładunkowy dla sprzętu - dodaje.

"Nie osiągniemy znaczących wzrostów pozycji Polski"

Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że sytuacja wojny w Ukrainie postawiła Polskę przed wielkimi szansami.

Niestety, przy obecnym rządzie i sposobie sprawowania władzy, nie osiągniemy znaczących wzrostów pozycji Polski, głosu w strukturach Unii Europejskiej czy NATO - ocenia.

- Idziemy na zwarcie. Amerykanie nie tolerują systemów niedemokratycznych, dlatego tolerują nas jedynie z powodu geografii. Graniczymy z Ukrainą i Rosją, miejsce w Europie sprowadza nas, niestety, do pozycji magazynowej, hubu logistycznego. Nie ma się z czego cieszyć - podkreśla rozmówca WP.

"Nie potrafimy wykorzystać pozycji"

I zaznacza, że obecnie Polska nie ma możliwości podniesienia swojego znaczenia. - Nie ma zdolności kompromisu dyplomatycznego ani budowania kontaktów, nad czym ubolewam - mówi płk. Matysiak.

- Niemcy i Francja są - oprócz USA - jednymi z głównych sił w NATO. A my nie potrafimy tej potencjalnej pozycji Polski wykorzystać - podkreśla.

Ukraina chce szybkiej akcesji

Przypomnijmy, że Ukraina cały czas podkreśla, że chce szybkiej akcesji do NATO. Jeszcze w kwietniu prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski, mówiąc o lipcowym szczycie NATO w Wilnie stwierdził, że jego kraj oczekuje, że podczas niego padnie polityczne zaproszenie do Sojuszu.

Płk Matysiak ocenia, że Ukraina tak szybko, jeśli w ogóle, w NATO się nie znajdzie. - Mówimy o perspektywie co najmniej pięcioletniej - mówi. I dodaje, że Polska mogłaby starać się na bycie takim wprowadzającym Ukrainę członkiem do struktur.

- Decyzje w NATO podejmuje się na zasadzie konsensusu. Cały czas trwają konsultacje w jaki sposób odpowiedzieć na ukraińskie aspiracje do członkostwa w NATO - stwierdził wówczas sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg. I dodał: - Wszyscy zgadzamy się, że Ukraina zostanie członkiem Sojuszu. Wszyscy zgadzamy się, że drzwi NATO są otwarte.

- Zgadzamy się też, że najważniejszym zadaniem na teraz jest, by Ukraina przeważyła jako niepodległe, suwerenne państwo - powiedział Stoltenberg.

Wyraził także nadzieję, że podczas lipcowego szczytu NATO w Wilnie zostanie zaakceptowany wieloletni program, który pomoże Ukrainie przejść "z sowieckich doktryn, wyposażenia i standardów na natowskie".

Moglibyśmy być potęgą, ale...

Płk Matysiak rozważa także, w jakiej sytuacji staje Polska, gdyby Ukraina do NATO nie weszła.

Pozycja Polski mogłaby być znacząca, bo jesteśmy największym krajem flanki wschodniej NATO, gdybyśmy mieli, oczywiście, zdolności kompromisu i współpracy, np. w Grupie Wyszehradzkiej. Plusem byłaby też geografia i to, jak podchodzimy kierunkowo do modernizacji sił zbrojnych - mówi.

I dodaje, że zgadza się z gen. Rajmundem Andrzejczakiem, który uważa, że Polska ma szansę być jednym z silnych krajów, potęg.

Moglibyśmy być zwornikiem, obrotowym, wyjściem dla Ukrainy. Jednak nie zostaniemy nim, jeśli będziemy tworzyć w Polsce drugi Budapeszt, drugą Ankarę. Żaden logicznie myślący wojskowy, forum NATO nie pójdzie na to, bo nie jesteśmy przewidywalni. Potrzebne są jasne, klarowne reguły, także dotyczące sprawności armii - zaznacza płk. Matysiak.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
natoolaf scholzWołodymyr Zelenski