Mocna pozycja Polski. "Wpisuje się w grupę liderów wspierania Ukrainy"
Od początku wojny w Ukrainie Polska robi wszystko, by jak najmocniej wspierać swojego sąsiada. I na polu polityczno-dyplomatycznym, i na polu społeczeństwa obywatelskiego. Po 100 dniach od rozpoczęcia wojny ocena działań Polski jest jednoznaczna. - Spisujemy się dobrze, a Polska wpisuje się w grupę liderów wspierania Ukrainy - mówi Jerzy Marek Nowakowski, polski historyk i były ambasador RP w rozmowie z Wirtualną Polską.
Od 24 lutego, czyli od ataku Rosji na suwerenną Ukrainę, polskie władze umacniają się na pozycji sojusznika prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i wszystkich ukraińskich obywateli. Przedstawiciele polskich władz odbywają liczne wizyty u naszego sąsiada. Zarówno sam prezydent Andrzej Duda, jak i premier Mateusz Morawiecki czy prezes PiS i minister ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński. Na miejscu pojawiają się także przedstawiciele Sejmu czy Senatu.
Działania polskich władz są zauważane na arenie międzynarodowej. Tuż po ostatniej majowej wizycie prezydenta Polski w Ukrainie, były ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślał, że mówi się o "nowym układzie dobrosąsiedzkim". Dodał, że to przełomowa sytuacja w relacjach polsko-ukraińskich.
Jerzy Marek Nowakowski, polski historyk i były ambasador RP w rozmowie z Wirtualną Polską mówi jednoznacznie: - Spisujemy się dobrze.
W jego ocenie Polska wpisuje się w grupę liderów wspierania Ukrainy. - Polska jest hubem centralnym, przez który przebiega pomoc, przez który przejeżdżają podróżujący do Kijowa politycy. Jesteśmy też, obok USA, potężnym kontrybutorem sprzętu dla Ukrainy - wylicza.
Podobnego zdania jest Wojciech Lorenz, analityk PISM (program Bezpieczeństwo Międzynarodowe). W jego ocenie interesem Polski jest niepodległa i suwerenna Ukraina. - Polska wzięła na siebie rolę państwa, które stara się mobilizować wspólnotę międzynarodową do udzielenia Ukrainie maksymalnego wsparcia i wywiązuje się dobrze z tej roli - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską. Zaznacza: - Jest to dostrzegane na świecie.
- Dodatkowo, przyjęcie milionów uchodźców z Ukrainy, oprócz wymiaru moralnego, humanitarnego, ma też wymiar strategiczny i polityczny. Umożliwia ukraińskim żołnierzom, którzy mają poczucie, że ich rodziny są zaopiekowane, skoncentrowanie się na walce i obronie swojego kraju. Wpływa to bezpośrednio na ich morale - zaznacza Lorenz.
Podkreśla również, że Polska aktywnie zabiega w NATO o to, by państwa członkowskie w jak największym stopniu i w skoordynowany sposób udzielały wsparcia Ukrainie w uzbrojeniu. - Tak, żeby Ukraina mogła się bronić przed rosyjską agresją i żeby mogła nałożyć maksymalnie wysokie koszty na Rosję, by ta ponosiła jak największe straty - zaznacza.
Lorenz dodaje, że "jesteśmy liderem, jeśli chodzi o podejmowanie działań, które mają zmobilizować Unię Europejską i Zachód". - By sankcje nakładane na Rosję, były jak najbardziej dotkliwe i utrudniały Rosji prowadzenie wojny i ewentualne wywołanie wojny w przyszłości - mówi ekspert PISM.
"Bez zaplecza europejskiego jesteśmy krajem za słabym, by czuć się bezpiecznie"
Jerzy Marek Nowakowski ma jednak zastrzeżenie, jeśli chodzi o działania Polski w kontekście spraw ukraińskich. - Politycy kreujący nasze działania, powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tak bardzo głośne wpisywanie się w pomoc jest z punktu widzenia polskiej polityki i polskich interesów sensowne - mówi. I zadaje pytanie: - Czy nie lepiej byłoby pewne rzeczy robić bardziej po cichu, bardziej dyplomatycznie?
Nowakowski wyraźnie podkreśla, że "na poziomie politycznym trudno nam cokolwiek zarzucać". - Jeśli chodzi jednak o realia - Polska, prowadząc asertywną politykę wobec Federacji Rosyjskiej, znalazła się na pierwszej linii frontu. Mimo tej sytuacji nie potrafiliśmy załagodzić większości sporów z krajami UE. Wobec napięcia na wschodniej granicy może nas to drogo kosztować. Bez zaplecza europejskiego jesteśmy krajem za słabym, by czuć się bezpiecznie - podkreśla.
"USA zdają sobie sprawę, że Rosja będzie głównym zagrożeniem militarnym"
Od początku wojny w Ukrainie USA bardzo mocno wskazuje na wsparcie, jakie zarówno oni, jak i cały sojusz NATO oferują Polsce, która sąsiaduje zarówno z Ukrainą - ofiarą wojny, jak i Białorusią, która jawi się jako militarne wsparcie Putina.
Zarówno prezydent Joe Biden jak i jego przedstawiciele, jak np. ambasador USA w Polsce, Mark Brzezinski, zapewniają Polskę, że może czuć się bezpiecznie. - Gdy mówimy, że jesteśmy gotowi bronić każdego skrawka NATO, to nie jest to czcze gadanie. Polska jest bezpieczna - zapewniał Brzezinski wielokrotnie.
Wojciech Lorenz zwraca uwagę, że USA zareagowały, zanim jeszcze wybuchła wojna w Ukrainie. - Podjęły ryzyko informowania całego świata o tym, że atak nastąpi. Mimo że była masa głosów bagatelizujących zagrożenie. Mówiono, że Rosja nie jest do tego przygotowana. Okazało się, że oceny wywiadowcze USA były trafne - podkreśla.
I dodaje, że wsparcie dla Ukrainy było znaczące. - USA, poprzez współpracę bilateralną z Polską i wspierając adaptację NATO do zagrożenia Rosji, wzmacniały zdolność do odstraszania Rosji i do prowadzenia misji obronnej w regionie - mówi.
- Wsparcie USA to kwestia przede wszystkim tego, że Polska jest krajem frontowym i kluczowym, jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy - ocenia Jerzy Marek Nowakowski. I podkreśla: - Skoro Amerykanie zdecydowali się na bardzo poważne wspieranie walki Ukrainy o suwerenność, muszą dogadać się z Polską i polskimi władzami.
Jak zaznacza, "cały czas wsparcie opatrzone jest znaczkiem, że to obecność rotacyjna". - Mimo wszystko to duża szansa na wzmocnienie polskiego wojska. Do tego współpraca na poziomie sztabowym, wymiany informacji też będzie zdecydowanie lepsza. Wojna wytoczona Ukrainie pokazuje, jak ważna jest kwestia wywiadu, obserwacji pola walki. Tu też musimy liczyć na Amerykanów. Kwestie naszego bezpieczeństwa całkowicie uzależniliśmy od sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi - zaznacza.
- Znaczenie Polski, jako największego z państw przyjętych do NATO po 1999 roku, państwa, które graniczy z Białorusią (będącą w wymiarze militarnym częścią Rosji), z Kaliningradem, Ukrainą, ale i jej położenie w nowej sytuacji strategicznej, to wszystko ma kolosalne znaczenie - podkreśla Lorenz.
Jak dodaje, sytuacja Polski "jest porównywalna, ze względów geograficznych, z sytuacją Niemiec Zachodnich w czasie zimnej wojny". - Główna misja kolektywnej obrony, gdyby doszło do ataku, byłaby prowadzona głównie z terytorium Polski. Nawet jeśli nasz kraj nie byłby zaatakowany - dodaje.
Lorenz zaznacza, że USA zdają sobie sprawę z tego, że w dłuższej perspektywie, Rosja będzie głównym zagrożeniem militarnym, więc obecność militarna NATO musi się przesunąć na wschód.
- Stany Zjednoczone, zarówno w czasie zimnej wojny, jak i po jej zakończeniu, starają się ograniczać swoje zobowiązania. Rozłożenie kosztów dbania o wspólne bezpieczeństwo musi być bardziej równomierne. Nie są zainteresowane utrzymaniem dużych sił w Europie, ale zmiana perspektywy zagrożeń doprowadzi do tego, że obecność USA przesuwa się na wschód i jest utrwalana - dodaje.
"Polityka jeżdżenia po supermarketach i kupowania tego, co dają"
W ostatnich tygodniach pojawia się coraz więcej informacji na temat poprawy obronności naszego kraju i coraz to nowszych możliwości zbrojeniowych. We wrześniu do Polski trafią elementy systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu Narew. Pod koniec maja informowaliśmy również, że minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał dwa zapytania ofertowe w sprawie zakupów systemów rakietowych HIMARS i Patriot. MON wyciąga słuszne wnioski z wojny i próbuje tym samym odbudować zdolność Sił Zbrojnych RP do rażenia celów na większe odległości.
- Na efekty tych zakupów trzeba będzie poczekać - uważa Nowakowski. - Polityka modernizacji prowadzona od 2015 roku, szczególnie w czasach ministra Antoniego Macierewicza, jeżyła włos na głowie - ocenia. I wylicza: - Nie mamy helikopterów, efektywnej obrony antyrakietowej.
- Mamy wciąż słabe lotnictwo, bazujące wyłącznie na F-16 i ogromne problemy z dronami. Procesy modernizacyjne były hamowane w czasach Macierewicza. W tej chwili przyspieszyły, ale to polityka jeżdżenia po supermarketach i kupowania tego, co dają - mówi.
Jak podkreśla, efektem ostatniej wizyty ministra Mariusza Błaszczaka w Korei Południowej jest to, że będziemy mieć wojska pancerne z czterech różnych rodzin czołgów, każdy z inną logistyką, każdy z innym szkoleniem. - Czołgi koreańskie są świetne, ale trzeba było je kupić z pakietem licencyjnym dużo wcześniej, a nie w momencie, gdy na granicy prawie się pali - dodaje Nowakowski.
"Musi być polityka integracji, a nie przymusowej asymilacji"
Polskie społeczeństwo zdaje egzamin z empatii i człowieczeństwa. Od początku wojny w Ukrainie okazuje solidarność z Ukrainą, organizując akcje pomocowe. Począwszy od zbiórek pojedynczych osób, przez zorganizowane szukanie noclegów dla uchodźców zza wschodniej granicy, przez pomoc na polskich dworcach kolejowych czy autobusowych oraz na samych przejściach granicznych.
Jak informuje Straż Graniczna, od 24 lutego na przejściach granicznych na kierunku z Ukrainy do Polski odprawiono ponad 3,7 mln osób. W przeciwnym kierunku od początku wojny odprawiono ponad 1,7 mln osób.
- Zachowanie na poziomie społecznym to rewelacja - ocenia Nowakowski. I wylicza, że na uwagę zasługuje ofiarność ludzi i ich zaangażowanie. - Jako społeczeństwo Polacy zareagowali wzorowo. Poprawa notowań Polski w świecie jest w ogromnym stopniu związana z zachowaniem społeczeństwa. Wcześniej widoczny był nasz chłodny stosunek do uchodźców, psuło to nam wizerunek. Poświęcenie społeczne Polaków jest obecnie na całym świecie odnotowywane jako coś godnego pochwały - dodaje.
Jak zaznacza, "w większości krajów świata, kiedy pojawiały się duże fale uchodźców, lądowali oni w obozach". - Uchodźcy z Ukrainy lądowali zwykle w rodzinach lub wynajmowali mieszkania ze wsparciem Polaków - mówi.
Podkreśla jednak, że w niedalekiej przyszłości "mogą się pogorszyć nastroje". - To naturalne. Nastąpi opatrzenie się kwestii ukraińskich. Stąd tak ważna jest rola państwa w usystematyzowaniu wsparcia - zaznacza.
- Będzie też występować zmęczenie tym, że mamy w domu sublokatorów, że istotną część - malejących przez inflację dochodów - musimy przeznaczać na wspieranie naszych znajomych z Ukrainy. W tym momencie potrzebne jest włączenie się państwa - podkreśla.
W jego ocenie bardzo ważne jest, by stworzyć dobre ścieżki integracji. - Większość osób z Ukrainy będzie chciało w Polsce zostać na dłużej lub na stałe. A to w pewnym sensie dar od losu. Mamy, z powodu przyjazdu tysięcy dzieci z Ukrainy, załataną częściowo lukę demograficzną. Nasza gospodarka ma ponad 2 mln nowych klientów, którzy robią zakupy i kilka milionów osób poszukujących pracy. Teraz zadaniem państwa jest stworzenie polityki integracji, a nie przymusowej asymilacji - zaznacza Nowakowski.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski