Rosjanie wystrzelili rakiety za miliard dolarów. Morze ognia, a potem cisza
W odwecie za wkroczenie do obwodu kurskiego Kreml rozpoczął ataki rakietowe o skali porównywalnej do tej z początków wojny. Głównymi celami jest sieć energetyczna i obiekty cywilne. Utrzymanie tempa uderzeń jest uzależnione od tego, kiedy Rosja osiągnie pełnię możliwości szybkiej odbudowy potencjału. Odpowiada za to minister obrony Andriej Biełousow.
Niemal dwa tygodnie przed rosyjskim atakiem, ukraiński Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony poinformował, że w okolicach Dnia Niepodległości Ukrainy spodziewane jest zmasowane uderzenie rakietowe. Podano przy tym szacunkowe stany rosyjskich zapasów, skalę produkcji i przypuszczalną częstotliwość ataków.
Dane, opublikowane 16 sierpnia, okazały się trafniejsze, niż wakacyjne prognozy pogody - na 15 ukraińskich regionów Kreml uderzył w nocy z niedzieli na poniedziałek, dzień po święcie narodowym. Do ataku użyto 127 rakiet (zestrzelono 102) i 109 dronów (99 zestrzeleń). Poprzedni porównywalny atak odbył się 11 kwietnia. Wtedy na Ukrainę wystrzelono 82 pociski rakietowe i bezzałogowce.
Spadająca częstotliwość masowych uderzeń ataków nie jest zaskoczeniem ze względu na niewydolność przemysłu zbrojeniowego i gigantyczne koszty. Tylko poniedziałkowy ostrzał miał kosztować Rosję 1,26 mld dolarów. Takie szacunki podała "Ukraińska Prawda". Nawet jeśli są przesadzone, to i tak Kreml musiał "przepalić" bez wyraźnego efektu przynajmniej setki milionów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hołownia dla WP. Mówi o "systemie łamania prawa wyborczego" przez PiS
Fabryki dotychczas nie nadążały
Jeszcze rok temu można było się spodziewać, że Rosjanie będą atakować 50-60 pociskami co dwa-trzy tygodnie, ograniczając skalę uderzeń pomiędzy turami. Było to związane z cyklem produkcyjnym pocisków rakietowych, głównie manewrujących z rodziny Ch-101. To one, obok irańskich bezzałogowców, są głównym środkiem napadu powietrznego.
W 2021 r. rosyjskie fabryki wyprodukowały 56 rakiet Ch-101. W zeszłym roku było to już 460. Obecnie, po trwającym nadal przestawieniu gospodarki w tryb wojenny, rosyjski przemysł jest w stanie dostarczyć maksymalnie rakiet 500 rocznie. Pytanie czy to już szczyt rosyjskich możliwości.
W ostatnim ataku putinowcy wykorzystali 77 Ch-101, czyli niemal dwumiesięczną produkcję. Jak wielki to wysiłek dla Kremla pokazują dane z ostatnich trzech tygodni. Dzień po masowym ataku, 27 sierpnia wystrzelono zaledwie pięć Ch-101.
Podobnie sprawa się ma z rakietami balistycznymi do systemu Iskander. Produkcja pocisków typu 9M723 o zasięgu ponad 500 km wzrosła z około 50 sztuk rocznie przed rozpoczęciem wojny do 180 sztuk w ubiegłym roku i 150 obecnie. Bardziej skomplikowanych pocisków 9M729 o zasięgu ponad 1,5 tys. km, Rosjanie są w stanie wyprodukować ok. setki rocznie.
Iskandery są jednak używane częściej, za to w mniejszej skali. W ostatnim masowym ataku wykorzystano ich sześć, a następnego dnia - dwa. Na ogół Rosjanie wystrzeliwują z tego systemu do 10 pocisków tygodniowo.
Rosyjski przemysł ma również kłopot z dostawami bardziej skomplikowanych hipersonicznych Kindżałów. W ostatnich dwóch atakach wystrzelono ich zaledwie sześć. I to po niemal dwutygodniowej przerwie. W ten sposób Rosjanie pozbyli się dwumiesięcznej produkcji pocisków 47M2. Dlatego główną siłę uderzeniową dalekiego zasięgu stanowią irańskie Shahedy.
Mają siać terror
W zeszłym roku Kreml rozpoczął licencyjną produkcję dronów Shahed-136, znanych w Rosji jako Geran-2. Dzięki nieskomplikowanej konstrukcji, prostym silnikom i możliwości wykorzystania komponentów z cywilnych dronów, Rosjanie są w stanie produkować około 500 Geranów-2 miesięcznie. Dlatego jedynie one są wykorzystywane w Ukrainie codziennie, choć zwykle skala nie przekracza tuzina wysłanych statków powietrznych. To dokładnie tyle, ile na stanie ma jedna bateria. Jednak w ostatnich dwóch atakach nad Ukrainę wystrzelono 190 Geranów-2, z czego 152 zestrzeliła ukraińska obrona przeciwlotnicza, a dwa spadły na teren Białorusi.
Ataki z ich użyciem wyglądają w wielu przypadkach na chaotyczne. Drony zniszczyły np. XIX-wieczny dwór, w którym znajdowało się muzeum atamana Nestora Machno i hotel w Krzywym Rogu, czyli z militarnego punktu widzenia cele bezwartościowe. Podobnie jak ataki na Liceum Rolnicze w Odrannem lub ogródki działkowe w obwodzie nikopolskim.
Ta przypadkowość w wyborze celów i straty Geranów-2 sięgające 90 proc. zdają się nie robić na Rosji wrażenia. Dla Kremla nie jest istotne bowiem czy trafiają w cele wojskowe, czy cywilne - ich głównym zadaniem jest sianie terroru. Ataki przy wykorzystaniu dronów mają przede wszystkim wywoływać efekt psychologiczny. Zupełnie jak niemieckie ataki przy wykorzystaniu pocisków V-1 na Londyn i Antwerpię w ostatnich miesiącach II wojny światowej.
Brak nośników
Rosjanie nie rozwiązali dotychczas jeszcze jednego problemu, istotnego z ich punktu widzenia - widoczny jest brak sprawnych samolotów, zdolnych do przenoszenia pocisków manewrujących dalekiego zasięgu. Po pierwsze ukraińskie ataki wygoniły lotnictwo bombowe daleko od stref zrzutu pocisków, a po drugie zaczyna brakować części zamiennych i znacznie spada gotowość bojowa maszyn.
Jest to zauważalne zwłaszcza w przypadku ciężkich bombowców Tu-95, wykorzystywanych do przenoszenia pocisków Ch-101 i Ch-22 Raduga oraz MiG-31K, specjalnie zmodyfikowanej wersji, dostosowanej do przenoszenia pocisków Kindżał. Przed wojną spośród 44 Tu-95MS i 20 Tu-95MSM w gotowości bojowej znajdowało się ok. 40 proc. maszyn. Obecnie odsetek spadł do 20 proc.
Z kolei spośród 22 posiadanych przez Rosję MiG-31K obecnie sprawnych jest zaledwie kilka maszyn. Dlatego od około miesiąca w powietrzu nie znalazły się więcej niż trzy MiGi-31.
Rosjanom będzie ciężko poprawić gotowość bojową, ponieważ żaden z głównych typów nosicieli pocisków manewrujących nie jest już produkowany. Dlatego coraz częściej dochodzi do kanibalizacji najbardziej zużytych egzemplarzy - części z nich są zużywane do naprawy maszyn zdolnych do walki.
Zadanie dla gospodarczego guru Putina
Wszystkie te czynniki składają się na coraz rzadsze uderzenia Rosjan przy wykorzystaniu pocisków balistycznych i manewrujących. Kreml znów będzie musiał odczekać kilka tygodni, nim przeprowadzi kolejny atak o podobnej skali.
Gdy w maju Putin odwołał ze stanowiska ministra obrony Siergieja Szojgu, jako jeden z powodów jego odejścia, wymieniana była korupcja wśród przedstawicieli resortu. W miejsce Szojgu powołany został Andriej Biełousow - ekonomista, doradca kilku kolejnych premierów Rosji, ale przede wszystkim zaufany człowiek samego Putina "od gospodarki".
Głównym celem Biełousowa jest zintegrowanie przemysłu zbrojeniowego z innymi sektorami gospodarki. Ma też uporządkować finanse przeznaczone na zbrojenia. Po trzech miesiącach nie widać jeszcze gwałtownego przyśpieszenia w tym zakresie. Nie znaczy to jednak, że sytuacja będzie utrzymywać się w nieskończoność.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski