Putin nie ma wyjścia. Przerzucając rezerwy, przegrałby w Donbasie
Ukraina z sukcesem uderzyła na obwód kurski, czym całkowicie zaskoczyła Kreml. Jeśli celem ataku było zmuszenie Rosjan do przerzucenia rezerw z Donbasu, to na razie nie został on osiągnięty. Putinowcy pozostawili odwody, aby móc kontynuować ofensywę we wschodniej Ukrainie. Innego wyjścia nie mieli.
24.08.2024 13:06
Najcięższe walki toczą się w rejonie Torecka i Pokrowska. Ponad połowa kontaktów bojowych pomiędzy obydwiema armiami ma miejsce właśnie w pobliżu tych dwóch miast. Na odcinku toreckim Rosjanie koncentrują się na atakach na osiedla typu miejskiego Nowy Jork (Nowohrodśkie), Nelipiwka i Zalizne. Od strony Nowego Jorku próbują przejść w stronę Nelipiwki wzdłuż wschodniego brzegu rzeki Krutyj Toreck.
Rosjanie prą w kierunku Pokrowska
Do najbardziej intensywnych starć dochodzi jednak pod 60-tysięcznym Pokrowskiem. Rosjanom udało się zbliżyć do jego przedmieść na kilkanaście kilometrów. Na tym odcinku, liczącym ok. 20 km szerokości, zgromadzili około 40 tys. ludzi i obecnie skupiają się przede wszystkim na dotarciu do osiedla miejskiego Nowogrodiwka.
Kilkukrotnie próbowali uderzać też na Sełydowe, jednak zostali skontrowani od zachodu i południa, co zmusiło ich do cofnięcia się pod Perszą. Ukraińcy także uderzyli na północ od Krutego Jaru, skąd odrzucili Rosjan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lecz nie jest tak kolorowo, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Na całym froncie Rosjanie posunęli się w sumie o niemal 10 km. W ogólnym rozrachunku Ukraińcy są w trudnej sytuacji, a front trzeszczy. Potrzebne są pilne rotacje przemęczonych oddziałów i stworzenie głębszej rezerwy osobowej.
Tylko w nocy 20 sierpnia wojska rosyjskie ostrzelały Pokrowsk, niszcząc obiekty cywilne. Dzień później artyleria ostrzelała z kolei Konstantynówkę, w której zniszczyli nie tylko kilka bloków, ale również budynki administracji i dwa obiekty przemysłowe.
Lokalne władze cały czas apelują do mieszkańców rejonu, aby zgodzili się na ewakuację z zagrożonych terenów. Obowiązkową ewakuacją objęci są jedynie obywatele powyżej 70. roku życia i dzieci.
Choć Rosjanie czynią postępy, to jak zauważają zachodnie wywiady, intensywność działań rosyjskich wojsk w Donbasie nieco spadła - dzienna ilość przeprowadzonych ataków rzadko przekracza 80, co jeszcze pół roku temu było niespotykane.
Bez wsparcia
Sytuacja Ukraińców nie jest jednak łatwa. Jednym z nielicznych pozytywów jest to, że - podobnie, jak na Zaporożu - również w Donbasie Rosjanie coraz rzadziej używają pojazdów opancerzonych – czołgów i bojowych wozów piechoty.
Oficer prasowy 26. Samodzielnej Brygady Artylerii, por. Oleg Kałasznikow, zauważył, że Rosjanie już od miesiąca przestali używać komponentu zmechanizowanego, czyli szturmują samą piechotą. Te ataki poprzedza ostrzał artyleryjski. Prawidłowością jest również, że rosyjskie uderzenia następują falami.
- Jeśli pewnego dnia następuje np. kilkanaście ataków, to podczas nich Rosjanie ponoszą znaczne straty w sile żywej. Wtedy możemy obserwować, jak w kolejnych dniach liczba uderzeń spada do 5-6. W okresie tej osłabionej aktywności próbują się przeformować i przygotować nowe jednostki szturmowe. Gdy już to zrobią, następuje koleje wzmożenie – wyjaśnił Kałasznikow na kanale telegramowym brygady.
Cena, którą agresor płaci za szturmy bez czołgów i wozów piechoty, jest straszliwa. W ubiegłym tygodniu Rosjanie stracili ponad 7,5 tys. żołnierzy - zabitych, rannych i wziętych do niewoli.
To skokowy wzrost. W drugim kwartale tego roku Rosjanie tracili 5–5,8 tys. żołnierzy, ale miesięcznie. W raporcie z 25 maja 2024 roku - Ukraińcy twierdzili, że od początku konfliktu wyeliminowali 505 tys. Rosjan, a tylko w ciągu zaledwie czterech miesięcy roku 2024 wróg miał stracić bezpowrotnie ok. 150 tys. ludzi (w tym tylko od marca 60 tys.). Najgorszym miesiącem dla agresora był luty, w którym w walkach o Awdijiwkę i Wuhłedar zabitych i rannych było średnio 983. dziennie. Jak widać, teraz te rekordy zostały zdecydowanie pobite.
Czy zdecydował kurski wyłom?
Rosyjskie straty są spowodowane słabym wyszkoleniem żołnierzy. Na poligonach byli szkoleni w warunkach wręcz komfortowych. Nikt nie przeszkadzał w rozwinięciu ugrupowania, artyleria prowadziła ogień z przygotowanych stanowisk przy wsparciu bezzałogowców, a lotnictwo hulało nad polem walki. Taki proces szkoleniowy znakomicie wyglądał na pokazach dla oficjeli, ale zupełnie nie sprawdził się podczas walki.
O tym, że Rosjanom z każdym miesiącem będzie brakowało rezerw, pisaliśmy jeszcze wiosną tego roku. Taki bieg wydarzeń musiał mieć w końcu miejsce. Podobnie uważają ukraińscy oficerowie.
- Nie łączyłabym tego z operacją kurską, bo miesiąc temu mówiłam, że Rosjanie nie mają środków, aby prowadzić skuteczne działania ofensywne w kilku kierunkach jednocześnie – podkreślał w "Jedynych Nowinach, oficer prasowy Grupy Operacyjnej Tawria, kpt. Dmytro Łychowij.
Putin przespał moment, kiedy mógł się zdecydować na powszechną mobilizację, spokojnie przygotowanie wojsk do działań i wprowadzenie świeżych oddziałów na front. Zmobilizowani w ostatnim poborze będą wysyłani na front bez podstawowego szkolenia przypominającego, bez odpowiedniego wyposażenia i zgrania w pododdziałach.
Tak działo się już jesienią 2022 r. Żołnierze, którzy trafili na front w kolejnych etapach mobilizacji, wprost mówili, że w najlepszym przypadku przeszli dwutygodniowy kurs, dostali przydział i trafili do okopów. Często nawet z przydziałem, który nie miał nic wspólnego ze specjalizacją, z jaką kończyli zasadniczą służbę wojskową.
Rosnące straty Rosjan i słabe wyszkolenie żołnierzy trzymanych w odwodach to zapewne powód, dla którego Putin nie zdecydował o przerzuceniu znaczących sił do obwodu kurskiego. Jeśli by to zrobił, byłoby to równoznaczne z załamaniem się rosyjskiej ofensywy w Donbasie i przyczyniłoby się do szybkiej degradacji jego armii.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski