Wywozili ich tysiącami w workach. Gigantyczne straty Rosjan
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że od początku pełnoskalowej wojny wyeliminowanych zostało 505 tys. rosyjskich żołnierzy. "Wyeliminowanych", czyli zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli. Z każdym miesiącem tempo tych strat rośnie.
02.06.2024 | aktual.: 02.06.2024 09:12
Szacując straty wroga, Ukraińcy opierają się na raportach swoich jednostek liniowych oraz danych wywiadu własnego i państw NATO. Analizują to także organizacje międzynarodowe. W zależności od źródła dane wyraźnie się różnią.
Straty rosną w błyskawicznym tempie
W grudniu 2022 roku - w dziesięć miesięcy od chwili rosyjskiej napaści - ukraińskie dowództwo informowało, że zabitych zostało 100 tys. Rosjan, rannych i zaginionych było 300 tys., a do niewoli trafiło ich tysiąc. W tym samym czasie Amerykańskie Połączone Dowództwo Szefów Sztabów oraz Brytyjczycy podawali liczbę 100 tys. wyeliminowanych Rosjan. Z tym że Amerykanie wliczali w to zabitych i rannych, a Anglicy dodawali również jeńców wojennych.
Wyraźnie widać, że któreś ze źródeł albo znacznie przeszacowało, albo znacznie niedoszacowało strat armii Putina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet jeśli dane były zawyżone, to i tak były bliższe prawdy, niż te podawane przez Kreml - rosyjskie Ministerstwo Obrony twierdziło, że w 2022 roku zginęło zaledwie 5937 żołnierzy. A Rosstat informował, że z "przyczyn zewnętrznych" zginęło 18 tys. Rosjan. Z kolei dziennikarze rosyjskiej Mediazony i Meduzy - na podstawie danych Rosstatu dotyczących śmierci mężczyzn z "przyczyn zewnętrznych", spraw spadkowych i nekrologów - szacowali, że zginęło 47 tys. żołnierzy, a ok. 125 tys. zostało rannych.
W 2023 roku Rosjanie stracili więcej ludzi niż w pierwszym roku inwazji i co do tego wszyscy się zgadzają. Różnice w ostatecznym rozrachunku wynikają z różnicy w liczbie wyjściowej. Wedle Ukraińców rosyjskie straty w żołnierzach "bezpowrotnie straconych" (zabitych i rannych) wynosiły ok. 160-170 tys. Amerykanie podawali liczbę 150 tys. (w tym ok. 40 tys. zabitych).
Teraz Ukraińcy - w raporcie z 25 maja 2024 roku - twierdzą, że od początku konfliktu wyeliminowali 505 tys. Rosjan, a tylko w ciągu zaledwie czterech miesięcy roku 2024 wróg miał stracić bezpowrotnie ok. 150 tys. ludzi (w tym tylko od marca 60 tys.). Najgorszym miesiącem dla agresora był luty, w którym w walkach o Awdijiwkę i Wuhłedar zabitych i rannych było średnio 983. dziennie.
Zobacz także
Przepis na rzeź
Same liczby bezwzględne są porażające, ale dla Rosjan najgorszy wydaje się ciągle rosnący poziom strat. Rok do roku, regularnie rosną o półtora raza. Liczba utraconych żołnierzy jest również znacznie większa niż w poprzednich wojnach toczonych przez Kreml. Podczas pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej armia rosyjska traciła miesięcznie od 95 do 185 żołnierzy. W Afganistanie 130–145. W Ukrainie to aż 5–5,8 tys.
Dla Rosjan szczególnie dotkliwe stały się straty wśród oficerów. Do 24 maja 2024 roku potwierdzono śmierć 3500 oficerów regularnej armii i sił bezpieczeństwa. 414 z nich miało stopień podpułkownika i wyższy.
To jest jedna z przyczyn obecnej masakry Rosjan. Fakt - od początku wojny żołnierze byli słabo dowodzeni, bo dowódcy kompanii i batalionów słabo radzili sobie z dowodzeniem w polu. To efekt tego, że awansowani byli ci, którzy przede wszystkim byli wierni władzy, a nie ci, którzy wyróżniali się umiejętnościami polowymi.
Oficerowie popełniali podstawowe błędy taktyczne. Poruszali się wąskimi drogami w ciasnych kolumnach, brak było osłony przeciwlotniczej, całkowicie zaniedbano rozpoznanie. Do tego dowódcy grup nie potrafili współdziałać z artylerią i lotnictwem. Okazało się, że wojska lądowe zostały praktycznie bez bliskiego wsparcia z powietrza.
Kiedy zaczęło brakować kadry dowódczej z jakim takim doświadczeniem, zaczęto stosować najprostsze metody ataku, czyli frontalne uderzenie na umocnione pozycje Ukraińców poprzedzone przygotowaniem artyleryjskim. Ze względu na liczbę ofiar te uderzenia nazywane są "atakami mięsnymi".
Główna wina leży jednak po stronie słabego wyszkolenia rosyjskich żołnierzy. Na poligonach byli szkoleni w warunkach wręcz komfortowych. Nikt nie przeszkadzał w rozwinięciu ugrupowania, artyleria prowadziła ogień z przygotowanych stanowisk przy wsparciu bezzałogowców, a lotnictwo hulało nad polem walki. Taki proces szkoleniowy znakomicie wyglądał na pokazach dla oficjeli, ale zupełnie nie sprawdził się podczas walki.
Putin karmi potwora wojny
W rok przed uderzeniem na Ukrainę rosyjska armia liczyła ok. 900 tys. żołnierzy. W niespełna pół roku po inwazji siły zbrojne zwiększyły się o kolejne ok. 140 tys., a w grudniu 2023 r. Putin podpisał dekret zwiększający liczbę żołnierzy do 1,3 mln.
Rzeź rosyjskich żołnierzy zdaje się nie robić wrażenia na Putinie, który - w odróżnieniu od władz w Kijowie - jest wyraźnie przekonany o nieskończoności zasobów ludzkich Rosji.
Jak podaje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, w roku 2023 do armii wstąpiło 490 tys. osób (ok. 277 tys. stanowili poborowi). PiSM wskazuje, że kuszące okazało się wynagrodzenie - minimalna kwota żołdu w 2023 r. wynosiła 210 tys. rubli (ok. 2,3 tys. dol.).
Gigantyczne straty, które od 2022 roku Rosjanie ponieśli w Ukrainie, udało się więc w znacznym stopniu uzupełnić i stąd przekonanie Kremla, że w każdej sytuacji będą mogli dalej karmić potwora wojny życiem swoich żołnierzy. Według PISM, na okupowanych terenach Ukrainy stacjonowało na początku tego roku ok. 470 tys. żołnierzy.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski