Morawiecki wywołał spore zamieszanie. "Wielka nieodpowiedzialność"

Słowa Mateusza Morawieckiego o końcu wsparcia militarnego wobec Ukrainy wywołały spore zamieszanie. Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie szczędzą słów krytyki wobec premiera. - Niedojrzałość polityczna, która pokazuje, jak słabe mamy elity polityczne - mówi gen. Waldemar Skrzypczak.

Premier Mateusz Morawiecki i prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski
Premier Mateusz Morawiecki i prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

"My już nie przekazujemy żadnego uzbrojenia na Ukrainę z tego względu, że my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń" - powiedział w środę w Polsat News premier Mateusz Morawiecki.

I dalej: "Jeżeli nie chcesz się bronić, to musisz mieć się czym bronić - taką zasadę wyznajemy. I dlatego dokonaliśmy zwiększonych zamówień (...) stawiamy na szybkie uzbrojenie polskiej armii".

Słowa te wywołały niemałe zamieszanie. Płyną do nas bowiem niespójne komunikaty zarówno ze strony premiera, polskiego rządu, jak i z Ukrainy. Rzecznik rządu Piotr Müller powiedział PAP: "W kontekście pytań o dostawy uzbrojenia informuję, że Polska realizuje wyłącznie uzgodnione wcześniej dostawy amunicji oraz uzbrojenia, w tym wynikającego z podpisanych kontraktów z Ukrainą".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Natomiast deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Mykoła Kniażycki stwierdził w RMF FM, że "Polska oczywiście dalej przekazuje uzbrojenie Ukrainie". I dodał: - Polska otrzymuje za to inne uzbrojenie od krajów zachodnich, od sojuszników i pieniądze. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie trwała.

W sprawie wypowiedzi premiera Morawieckiego skierowaliśmy zapytanie do Ministerstwa Obrony Narodowej. Otrzymaliśmy odpowiedź: "W kwestii wypowiedzi Pana Premiera Mateusza Morawieckiego oraz polskich donacji uzbrojenia (które są zatwierdzane przez Radę Ministrów) prosimy o kontakt z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów". Równolegle napisaliśmy także do KPRM. Do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.

"To wielka nieodpowiedzialność"

Gen. Waldemar Skrzypczak, były szef Wojsk Lądowych w Polsce, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost: - To brak odpowiedzialności za wcześniej podjęte działania i zobowiązania wobec Ukrainy.

- To wielka nieodpowiedzialność, niedojrzałość polityczna, która pokazuje, jak słabe elity polityczne mamy. Jak ludzie zabierają głos, nie mając świadomości tego, co w konsekwencji ich wypowiedzi może się wydarzyć - dodaje.

I podkreśla, że wyszło ogromne zamieszanie. - Wynikające z tego, że niekompetentna osoba zabiera głos i mówi, że nie będzie dawała broni. A przecież są zobowiązania, są umowy, które - jak powiedział rzecznik rządu - się dzieją. Wsparcie, jak przekazała strona ukraińska, jest realizowane - wylicza generał.

"Walka o sondaże deprecjonuje Polskę w oczach świata"

- Skąd ten dualizm? Nie wiem. Ale to wynika z braku kompetencji ludzi, którzy odpowiadają m.in. za bezpieczeństwo państwa polskiego. Nie buduje to wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.

Zaznacza także, że nie wie, czemu ma służyć ta konfrontacja polsko-ukraińska. - Rozumiem, że chodzi o to, by zadowolić Polaków, którzy są przeciwni Ukrainie, czyli skrajny elektorat antyukraiński. O to idzie walka. Nie chodzi o sprawy bezpieczeństwa państwa polskiego, a o walkę o elektorat, o głosy, sondaże - ocenia.

- W konsekwencji walka o sondaże, prowadzona w ten sposób, deprecjonuje Polskę w oczach świata. Odbierani jesteśmy jako mało wiarygodni, a politycy jako mało poważni, którzy z dnia na dzień zmieniają opinię i swoje poglądy. To poważny zarzut dla tych elit. Świadczy to o tym, że nie są w stanie zapanować nad sobą, nad emocjami i nad tym, co robią - mówi gen. Skrzypczak.

"Uderzenie w sojusz amerykański"

Zwraca także uwagę, że to, co się dzieje, uderza w sojusz amerykański. - Amerykanie są głównymi, którzy wiodą prym pod swoją flagą państwa do wsparcia Ukrainy. A ta przewrotka ze strony Polski absolutnie burzy koncepcję Amerykanów. W konsekwencji budzi u nich brak zaufania do Polski - ocenia.

- Takie sprawy, jeśli się chce załatwić na poziomie politycznym, załatwia się w ciszy gabinetu. Ale widocznie nie chodzi tu o bezpieczeństwo - podkreśla rozmówca WP.

"Należy mieć świadomość konsekwencji"

Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że "strona rządowa ma problem z przekazem informacyjnym". I dodaje: - Niefortunne jest to, jakich słów i określeń użył premier, jak to przedstawił.

- Należy jednak pamiętać, że Polska przekazała Ukrainie bardzo dużo sprzętu. Teraz przekazuje go mniej, ale przekazuje i ten wysiłek jest cały czas spory. Należy jednak mieć świadomość konsekwencji, co się dokładnie mówi i tego, jak ważyć słowa - ocenia.

"Cały czas toczy się wojna informacyjna"

I wylicza, że mamy teraz kumulację wielu rzeczy. - Końcówkę ofensywy w Ukrainie, która nie idzie tak, jak wszyscy zakładali - sporo czasu minęło, wszyscy się męczą. Do tego mamy zaognienie w stosunkach ze względu na zboże. A do tego jest dorzucane niefortunne stwierdzenie premiera Morawieckiego - mówi.

- Premier powinien był powiedzieć, że Polska przekazała bardzo dużo sprzętu, że nie mamy już wiele, by przekazać, więc dajemy mniej. Jednak cały czas wykonujemy wysiłek wspierający Ukrainę. Dobór słów jest tak istotny, bo cały czas toczy się wojna informacyjna. Każde stwierdzenie musi być precyzyjne, by nie dawać przesłanek i paliwa w takiej sytuacji. Także Rosji - ocenia płk Matysiak.

"Przyjaźń trąci fałszem politycznym ze strony Polski"

Płk Matysiak dodaje: - Z punktu widzenia dyplomacji to, co się dzieje, to tragedia. Choć nie podoba mi się to, co robi Ukraina, byłbym w stosunku do nich bardziej wyrozumiały. Ukraina jest w sytuacji tragicznej. Jako silniejszy i potencjalnie mocniejszy kraj, powinniśmy wykazać się większą empatią, zrozumieniem, poziomem dyplomacji.

- A my, widzimy tonącego, ale mówimy: słuchaj, pomożemy ci, ale nie krzycz tak głośno, bo nas wkurzasz - komentuje wojskowy.

Jak mówi, nasze wcześniejsze relacje z Ukrainą były "nijakie, takie sobie". - Były bez fajerwerków. One się jakoś po prostu toczyły. Były animozje, zaszłości historyczne. Sytuacja inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 zmieniła je na korzyść w każdym aspekcie. Ten wysiłek jest teraz marnotrawiony. Rząd kompletnie nic nie robi w tym zakresie, przyjaźń trąci niestety fałszem politycznym ze strony Polski - dodaje.

"Ujęliśmy swoich zdolności obronnych, przekazując Ukrainie sprzęt"

Rozmówca Wirtualnej Polski odniósł się także do fragmentu wypowiedzi Morawieckiego, mówiącego o polskim zaopatrywaniu się w broń. - Oczywiście, że ujęliśmy swoich zdolności obronnych, przekazując Ukrainie sprzęt. Przekazaliśmy kilkaset czołgów, amunicję, transportery opancerzone. Ale nasze ujęcie, poprzez wspieranie Ukrainy, obniża zagrożenie ze strony Rosji. Sprzęt jest celowo używany - podkreśla.

- Co do zasady Polska ma sprzętu mniej. Sytuacja wymusiła takie działania. Zbroimy się, ale premier podkreśla to tylko na użytek kampanii wyborczej. Liczba umów (na sprzęt - red.), podpisywanych z obłędnym pośpiechem, temu służy - ocenia płk Matysiak. I dodaje: - Nie widzę logiki, planu, schematu systemowego. To rzucanie liczbami.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mateusz morawieckiukrainapolska
Wybrane dla Ciebie