Konflikt z Ukrainą rzuca cień na kampanię PiS. Rząd mówi o "wpływach Berlina". Taki ma plan

- Jesteśmy zaskoczeni, gdy widzimy reakcje Ukrainy, która chce skonfliktować się z wszystkimi krajami tranzytowymi, nie tylko z Polską. To pokazuje kompletny brak realizmu i rozeznania sytuacji - mówi Wirtualnej Polsce wiceminister spraw zagranicznych ds. polityki europejskiej Arkadiusz Mularczyk.

Polska i Ukraina mają trudny moment w relacjach
Polska i Ukraina mają trudny moment w relacjach
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | East News
Michał Wróblewski

20.09.2023 | aktual.: 20.09.2023 21:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Polskie władze nie chcą eskalować sporu z Ukrainą, ale też nie zamierzają "nadstawiać drugiego policzka" i "dawać się niesprawiedliwie okładać".

- Eskalowanie konfliktu nie będzie służyć naszym krajom. Władze Ukrainy muszą zdać sobie sprawę, że nasz spór chcą rozgrywać państwa, które zamierzają dominować w tej części Europy. My się na to godzić nie możemy - mówi WP wiceszef MSZ.

Rządzący w nieoficjalnych rozmowach twierdzą, że "różnymi kanałami dyplomatycznymi" rozmawiają ze stroną ukraińską o "sposobach na załagodzenie nieporozumień". - Wiele spraw i rozmów rozstrzyga się z dala od kamer. Przed kamerami często widzimy teatr polityczny, który trzeba odbierać w pewnym kontekście - mówi dość oględnie jeden z polskich dyplomatów, odnosząc się do głośnych wypowiedzi polityków ukraińskich, które padły w ostatnim czasie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zdaniem rządzących w Polsce, władze w Ukrainie mają swoje wewnętrzne problemy; muszą mierzyć się z nie tak wysokim już poparciem społecznym, demobilizacją części wojskowych, spadkiem morale i politycznymi podziałami. Chcą też - zdaniem niektórych - "odwrócić uwagę" od kłopotów: opisywaną przed media korupcją w ukraińskiej administracji czy rządowych roszad w kluczowych ministerstwach.

- Przyjmujemy to z pewnym zrozumieniem, ale jeśli ofensywne gesty wobec nas będą szły zbyt daleko, to należy się spodziewać, że nie zostawimy tego bez odpowiedzi - wskazuje nasz rozmówca z rządu PiS.

MSZ nie pozostaje z założonymi rękami. W środę 20 września ukraiński ambasador został wezwany do siedziby ministerstwa. Miał odnieść się do słów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który w Nowym Jorku zasugerował, że kraje tranzytowe - w tym Polska - mogą działać dziś na rzecz Moskwy.

Głos z MSZ: Kijów pod wpływem Berlina

W szeregach PiS panuje przekonanie, że Ukraina jest "pod ogromną presją"; stąd "bardzo duże błędy dyplomatyczne". - Dyplomacji nie uprawia się na Twitterze. A niestety od jakiegoś czasu dokładnie to obserwujemy. A potem ktoś coś powtórzy, ktoś się z czegoś wycofa, i robi się niepotrzebna kakofonia - wskazuje rozmówca z rządu.

Podkreśla, że "politycy sobie jeszcze z tym poradzą"; gorzej, że "przenosi się to na społeczeństwo" i "wpływa na sceptyczne wobec Ukraińców nastroje". A to - jak zauważają nasi rozmówcy - odbija się na kampanii wyborczej w Polsce. - Trzeba będzie to przeczekać, a po wyborach na nowo ułożyć sobie relacje. W nowych warunkach i, wierzę, w spokojniejszej atmosferze - mówi jeden z dyplomatów.

Wiceminister Mularczyk dodaje: - W moim przekonaniu napięcia wokół Polski i wrogie nastawienie do nas niektórych krajów zachodnich bierze się właśnie z tego, że przed nami wybory. Po wyborach sytuacja się prawdopodobnie uspokoi.

Inny rozmówca WP: - Po 15 października wróci "nowa normalność" w relacjach z Kijowem.

Rozbieżne interesy jednak pozostaną. A dziś brak jest pomysłów, jak je rozwiązać. - Pytanie, komu zależy na tym, by polsko-ukraińskie relacje były napięte i żeby nie było współpracy? Wydaje się, że odpowiedź jest oczywista: Moskwie i Berlinowi - mówi Wirtualnej Polsce Arkadiusz Mularczyk.

Jak twierdzi, "Niewątpliwie czas ponad 1,5 roku dobrych relacji Polski z Ukrainą zaniepokoił Niemcy, które, niewykluczone, złożyły prezydentowi Zełenskiemu jakieś obietnice bez pokrycia". - Stąd być może podburzające wypowiedzi władz Ukrainy, które nie są przemyślane, jeśli chodzi o długofalowe skutki - wskazuje polityk rządu PiS.

Tak twierdzą też nieoficjalnie politycy PiS: prezydent Ukrainy szuka poparcia w Niemczech i Brukseli, dlatego uderza w kraje, które Niemcy krytykują. Ale to tylko przypuszczenie.

Wiceszef MSZ podkreśla, że dziwi go obecna sytuacja, zwłaszcza że to Polska była hubem dla całego świata, przez który dostarcza się sprzęt na Ukrainę. I że to m.in. u nas powstają inwestycje, dzięki którym będzie można pomóc w odbudowie Ukrainy.

- Ta sytuacja niewątpliwie zbudowała Polskę politycznie i gospodarczo, zacieśniła nasze relacje z wieloma ważnymi państwami, jak USA czy Wielką Brytanią. Centrum Europy przesuwa się z Zachodu na Wschód, a to nie jest na rękę Berlinowi, który traktuje nasz region jako swoją strefę wpływów - uważa wiceszef MSZ.

Słowem: polityk sugeruje, że dziś Kijów jest pod silnym wpływem polityki Berlina. I że jest to "duży błąd" i "brak właściwego rozeznania".

Duda i Zełenski wrócą do rozmowy? Jest sygnał

Z kryzysem w politycznych relacjach mamy do czynienia od momentu, gdy pojawił się spór o wjazd ukraińskiego zboża do Polski i straty polskich rolników.

Szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Szrot w rozmowie z Wirtualną Polską w programie "Tłit" zasugerował, że ukraińskie władze są pod zbyt dużym wpływem oligarchów, którzy robią wszystko, co mogą, by prowadzić interesy z Zachodem. Wszystko w kontekście zniesienia przez Komisję Europejską embarga na ukraińskie zboże. Ukraina o to walczyła, Polska się temu sprzeciwiała.

Nasz rozmówca przyznał, że "władze Ukrainy podejmują złą decyzję", a część polityków ukraińskich "prowadzi niezrozumiałą grę".

Z twierdzeniami tymi zgadzają się politycy z rządu PiS. - To strategiczny błąd elit ukraińskich. Patrzę na to z dużym smutkiem. Uważam jednak, że wciąż jest duży potencjał do budowania pozytywnych relacji polsko-ukraińskich i współpracy w wielu obszarach - podkreśla wiceminister Mularczyk.

Według nieoficjalnych informacji - przekazanych nam przez jednego z dyplomatów - "polskie i ukraińskie władze będą czynić starania, by w nieodległym czasie doszło do spotkania, a na pewno rozmowy, prezydentów Polski i Ukrainy".

Nieprzyjazne gesty

Prezydent Andrzej Duda - wbrew zapowiedziom - nie spotkał się we wtorek 19 września w Nowym Jorku z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Obaj politycy mieli rozmawiać na marginesie trwającego Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Jak przekazał dziennikarzom Duda, "spotkanie spadło z agendy" ze względu na napięty harmonogram.

Korespondentka Polsat News w USA Magda Sakowska przekazała, że prezydent Ukrainy potraktował osobiście decyzję polskich władz o przedłużeniu embarga na ukraińskie zboże. "Jest wściekły. Ukraińcy na pytanie o spotkanie prezydentów Zełenskiego i Dudy odpowiadają: nigdy takiego spotkania nie potwierdzaliśmy" - napisała w mediach społecznościowych.

Prezydent Ukrainy dał upust swoim emocjom podczas swojego wystąpienia w trakcie Debaty Generalnej. Ocenił, że "niepokojące jest to, jak niektórzy ludzie w Europie, niektórzy z przyjaciół w Europie, bawią się w solidarność w teatrze politycznym, robiąc thriller ze zboża". - Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora - powiedział.

Ta wypowiedź - jak słyszymy - zdenerwowała rządowych dyplomatów w Polsce.

Ale to nie koniec nieprzyjaznych wobec Polski działań ze strony Ukrainy. Wiceszef resortu gospodarki i handlu Ukrainy Taras Kaczka zapowiedział 19 września, że w ciągu kilku najbliższych dni jego kraj wprowadzi embargo na cebulę, pomidory, kapustę i jabłka. Wcześniej o takiej możliwości mówił ukraiński premier Denys Szmyhal.

Akcja-reakcja

Reakcja strony polskiej? - Przestrzegam władze ukraińskie. Jeżeli będą w ten sposób eskalować ten konflikt, to my będziemy dokładać kolejne produkty do zakazu wwozu na terytorium RP - oświadczył w środę 20 września premier Mateusz Morawiecki.

W ten sam dzień rzecznik rządu Piotr Mueller stwierdził, iż ma nadzieję, że "słowa Zełenskiego nie są skierowane do Polski".

Kilka godzin później głos ponownie zabrał wiceminister Kaczka i… zmienił decyzję. - Spodziewam się, że nie wprowadzimy embarga - zapowiedział w rozmowie z RMF FM. Stwierdził, że w pierwszej kolejności przewidywane jest "znalezienie porozumienia".

Wiceminister gospodarki i handlu Ukrainy nie wspomniał nic o swoich wcześniejszych zapowiedziach, jakoby Ukraina szykowała pozew wobec Polski, Węgier i Słowacji do Światowej Organizacji Handlu.

Na odpowiedź rządu PiS i w tym przypadku nie musieliśmy długo czekać. Rzecznik Piotr Mueller wspomniał o przepisach dotyczących pomocy obywatelom Ukrainy, które zostały uchwalone na rok. - To nie jest nic dane na stałe, tylko na okres właśnie trwającego konfliktu zbrojnego, i te przepisy po prostu wygasną w przyszłym roku - zapowiedział.

To był jasny i świadomie wysłany sygnał - choć w tym przypadku przede wszystkim do polskich obywateli.

Według naszych informacji, w tej sprawie nie toczą się jednak jeszcze żadne prace ani nie zostały podjęte wiążące decyzje. Minister Paweł Szrot w programie "Tłit" WP podkreślił, decyzje dotyczące ewentualnego ograniczenia wsparcia dla Ukraińców "jeszcze przed nami".

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wybory 2023ukrainapolska
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także