Robert Telus dla WP: Lista firm importujących zboże powinna być ujawniona
"Skoro poszedł pan ze zdrajcami polskiej wsi, to my nie mamy już o czym rozmawiać" - miał napisać w SMS-ie minister Robert Telus do lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka. Tak twierdzi sam szef resortu rolnictwa. Jak powiedział nam minister: - "On się wkurzył, poszedł do mediów i skłamał, że proponowałem mu współpracę". Telus deklaruje też, "rząd zatrzyma import zboża z Ukrainy do Polski".
Michał Wróblewski, WP: Czy nie ma pan obaw, że państwa propozycja dotycząca polskiej żywności może być niezgodna z prawem unijnym? Niektórzy mówią o naruszeniu swobodnego przepływu towarów.
Minister Robert Telus: Ależ takie przepisy - analogiczne, działają już w wielu krajach UE. Dlaczego zatem u nas nie powinny działać? My wręcz wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom UE, która mówi: skracajmy drogę od pola do stołu! To jest jedno z głównych haseł Zielonego Ładu. Ale cóż, jeśli Unia chce się z nami kłócić, to my jesteśmy się w stanie kłócić - byle dla dobra polskich rolników.
Nie ma pan obaw, że po wprowadzeniu waszej propozycji podaż produktów w sklepach się zmniejszy? I że wpłynie to na wzrost cen?
A dlaczego ma się zmniejszyć podaż? Wręcz przeciwnie. W sklepach będą polskie pomidory, a nie sprowadzanie z zagranicy. Podaż się nie zmieni. A jeśli tak, to wyłącznie z korzyścią dla rolników i konsumentów.
A dla sklepów?
Też! Jeśli sklepy w to wejdą, będą miały więcej klientów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
RPP tnie stopy procentowe. "Trudno uzasadnić tę decyzję w dobrej wierze"
No OK, może sieci handlowe tak. A co z małymi sklepami? Nie ucierpią? Jeśli lepsza polska żywność będzie w tych dużych sieciach, to klienci z małych sklepów pójdą do tych większych.
Nie zgadzam się z tym. Nasze przepisy będą obowiązywać również w małych sklepach. Ja chcę, żeby u pani Ani w Ostrowie były jajka od jej sąsiadów. A nie sprowadzane nie wiadomo skąd.
Dlaczego nowy pomysł PiS-u przedstawił Jan Krzysztof Ardanowski, a nie pan?
Chce pan naprawdę wiedzieć? Byłem w Hiszpanii na spotkaniach! (śmiech). Nagrałem się do spotu tam, na miejscu, ale wyszło kiepsko jakościowo. To było nagrywane w ostatniej chwili, było trochę nerwowo. Słaby zasięg, wie pan, mieliśmy problem, żeby to wysłać… Zwariowana sprawa. Ale kropkę nad i w spocie postawiłem ja! Nie ma tu żadnego drugiego dna i politycznego podtekstu.
Widzi się pan w rządzie, w Ministerstwie Rolnictwa, z Ardanowskim?
Oczywiście. Bardzo go cenię. I cenię sobie to, że mogę się z nim w niektórych sprawach nie zgadzać (śmiech).
Donald Tusk ramię w ramię z Michałem Kołodziejczakiem punktują was i wasze pomysły. Mówią o waszej nieudolności.
Nie wiedzą, co mówią. Kołodziejczak atakuje, ale z drugiej strony sam nagłaśnia to, że w supermarketach sprzedają żywność z zagranicy. No to niech się zdecyduje.
Kołodziejczak może wam zabrać sporo głosów.
Wie pan co? Szczerze? Ubolewam, że ktoś taki jak Michał Kołodziejczak poszedł z Platformą. On był trybunem, był przedstawicielem rolników, ale on ich zostawił. Osierocił rolników, którzy mu uwierzyli. Osierocił nawet swoich współpracowników. Wiem od niektórych z nich, że nie wiedzą, co mają teraz zrobić. Kołodziejczak ich zawiódł. Oni by mu nawet wybaczyli, gdyby poszedł z PSL-em. Ale z Platformą?
Michał Kołodziejczak mówił, że pan proponował mu niedawno współpracę.
Śmieszna sprawa. Pamięta pan, kiedy Kołodziejczak na siłę wszedł do resortu. Dałem mu znać, że odezwę się do niego w sprawie list firm importujących zboże z Ukrainy. Bo on się ich domagał. No i powiedziałem, że w ciągu dwóch tygodni przedstawię im, co dalej.
Po tych dwóch tygodniach zadzwoniłem do Michała Kołodziejczaka i powiedziałem: panie przewodniczący, jednak nie mam żadnej informacji dla pana, dlatego proponuję spotkanie w późniejszym terminie. A on wtedy już był dogadany z Platformą. Napisałem mu wtedy SMS-a w stylu: skoro poszedł pan ze zdrajcami polskiej wsi, to my nie mamy już o czym rozmawiać. I on się wkurzył, poszedł do mediów i skłamał, że proponowałem mu współpracę. Ot, cała historia.
Ciągnie się za panem deklaracja o tym, że ujawni pan listę firm importujących zboże. Ma pan tego świadomość?
Mam. Co prawda zapowiedziałem, że nie ja to zrobię, ale OK, nie chcę się tłumaczyć. Powiedziałem, że lista powinna być ujawniona i nadal tak uważam. Tylko że problem jest taki: ja mam listy kontrolowane przez moje inspekcje. Nie mam zaś firm, których nie kontrolowały moje inspekcje czyli tych, które sprowadzały zboże techniczne. I teraz proszę sobie wyobrazić sytuację, że opublikuję jedne listy, a innych nie. I że zabraknie niektórych firm, a niektóre będą. Nie można dopuścić do takiej sytuacji.
No więc może się pan zapędził w tej deklaracji.
Wierzę, że doprowadzimy do sytuacji, że te pełne listy zostaną opublikowane. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż wtedy, gdy o tym mówiłem.
Panie ministrze, ponoć deputowani z Rady Najwyższej Ukrainy nie mogą przyjeżdżać do Polski do 15 września ze względu na nasz spór w sprawie embarga na zboże. Co z tym dalej zrobić?
Oni mają swój interes, my mamy swój. Będziemy bronić swojego interesu w tym zakresie. To jest normalne.
I co po 15 września?
Zatrzymamy import zboża z Ukrainy do Polski.
Prezes PSL mówi, że jesteście nieudolni, bo nie potraficie przekonać do tego Komisji Europejskiej.
A czy opozycja w europarlamencie robiła coś, żeby wesprzeć nasze interesy w tym zakresie? Przecież wszystkim nam zależy na tym samym!
Premier Morawiecki, jak poinformowaliśmy, nie przyjechał do Karpacza, bo musiał radzić sobie z kryzysem rolnym. Tak przekazała mi kancelaria premiera. Potwierdza pan?
Spotkaliśmy się z premierem. Sprawa była poważna. Kryzysy trzeba rozwiązywać tu i teraz. Jesteśmy w historycznym momencie.
Rozmawiał Michał Wróblewski z Forum Ekonomicznego w Karpaczu
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski