Kolejny test wiarygodności Kościoła. Tym razem w sprawie kard. Dziwisza [OPINIA]
To już nie jest dzwonek alarmowy, ale potężny alarm. Sprawa postawienia kardynała Stanisława Dziwisza przed Państwową Komisją ds. Pedofilii w charakterze osoby "wskazanej jako sprawca" to jeden z najważniejszych testów wiarygodności Kościoła w Polsce. A w pewnym sensie jego "być albo nie być" - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Tej sprawy, choć będą takie próby, nie da się zakrzyczeć ani zamilczeć. Jeśli były metropolita krakowski, który jako biskup tego miejsca tuszował sprawy pedofilskie, jeśli były sekretarz papieski, który w tej roli także odgrywał negatywną rolę w tuszowaniu największych skandali seksualnych w Kościele (sprawa założyciela Legionistów Chrystusa czy byłego już kardynała McCarricka) sam zostaje oskarżony o udział w wykorzystaniu małoletniego, to jest to sprawa, której nie wolno zostawić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poważne oskarżenia i test wiarygodności
A takie zarzuty są formułowane. Jak wynika z ustaleń Onetu, do Państwowej Komisji wpłynęło doniesienie, że w połowie lat 70. skrzywdzony został zabrany przez księdza Stanisława Koniecznego na imprezę. Mieli tam być także inni duchowni z Archidiecezji Krakowskiej. Miało dojść do wykorzystania seksualnego, a wśród sprawców - czego skrzywdzony dowiedział się później - miał być także ks. Stanisław Dziwisz. Czy rzeczywiście tak było - musi teraz ustalić Państwowa Komisja ds. Pedofilii. A Kościół się wobec tej sprawy jasno opowiedzieć.
Milczenie, ale też krzyk, że to atak na pamięć papieża Polaka, jego sekretarza i sam Kościół, a także numerologiczne rozważania, że data publikacji nie jest przypadkowa (tekst ukazał się na początku Roku Jubileuszowego i mogą padać zarzuty, że chodzi o jego przyćmienie) - to najlepsza droga nie tylko do tego, by ponownie skrzywdzić setki tysięcy osób wykorzystanych seksualnie, ale też, by po raz kolejny skompromitować Kościół i odebrać wiarygodność tym wszystkim, którzy zajmują się jego oczyszczaniem i ochroną małoletnich. To też świetny sposób na dalsze wygaszanie znaczenia społecznego Kościoła w Polsce i kolejny dowód na to, że autorytetem moralnym ta instytucja nie chce i nie potrafi już być.
Co zrobią hierarchowie?
I dlatego gorąco namawiam hierarchów Kościoła w Polsce (słowo "pasterze", którym oni sami chętnie się określają, nie przechodzi mi przez gardło), by sprawę potraktowali bardzo poważnie. I to niezależnie od tego, jakie będą jej rozstrzygnięcia. Ja sam i nikt w Polsce na tym etapie nie może mieć pewności ani co do tego, czy kardynał jest winny, ani co do tego, że jest niewinny. Tyle że na tym etapie to nie ma znaczenia. Będzie to ustalać Państwowa Komisja ds. Pedofilii i wierzę, że zrobi to - nie ulegając żadnym naciskom politycznym czy medialnym - maksymalnie uczciwie.
Ale już teraz wiadomo, jak powinien zachować się Kościół, jeśli chce być wierny Ewangelii, ale także własnym zasadom. Oskarżenie to oznacza, że - po pierwsze - Kościół powinien wszcząć własne procedury, bo z przestrzeni publicznej podjął wiedzę o możliwości popełnienia zbrodni pedofilii przez jednego z kluczowych swoich hierarchów, w sprawie którego toczy się postępowanie quasi-sądowe. Po drugie - powinien jasno i zdecydowanie podjąć decyzję o usunięciu kardynała Dziwisza z życia Kościelnego do czasu wyjaśnienia sprawy. Kardynał nie powinien pojawiać się publicznie, sprawować nabożeństw, udzielać bierzmowania czy głosić kazań. I nie chodzi o to, by go ukarać, bo kwestia jego winy pozostaje otwarta, ale o to, by pokazać, że tego rodzaju oskarżeń nie traktuje się pobłażliwie, że nie lekceważy się ich. Kardynał Dziwisz powinien być potraktowany jak każdy inny ksiądz w Polsce.
Komisja potrzebna od zaraz
Ale to nie wszytko, bowiem zarzuty uświadamiają, że trzeba wreszcie bardzo poważnie potraktować krążące od lat po Krakowie plotki o homoseksualnych (to oczywiście nie jest przestępstwo, ale z perspektywy kościelnej poważne kanoniczne i moralne wykroczenie) i pedofilskich ekscesach bliskich przyjaciół kardynała Dziwisza. O tych sprawach mówił wprost ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, a jeśli wczytać się w książkę "Księżą wobec bezpieki" i w kolejne jego wywiady, to staje się zrozumiałe, dlaczego tak mówił.
Tej sprawy, tak jak zarzutów wobec kardynała Adama Sapiehy, nigdy nie wyjaśniono, nigdy nawet nie zbadano, ograniczając się do wrzasku i oskarżeń wobec każdego, kto stawiał choćby pytanie. Teraz jest odpowiedni moment, by się tym zająć. Powołać niezależną komisję w Krakowie, otworzyć archiwa kościelne, zbadać to, co jest w IPN, i zacząć wreszcie przyjmować skrzywdzonych. Brak działania w tej sprawie, a także dalszy krzyk, to będzie tylko przyznanie się do winy.
Takich działań trudno - niestety - oczekiwać od arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, bo on sam nigdy nie wyjaśnił własnego działania w sprawie przestępcy seksualnego, jakim był arcybiskup Juliusz Paetz. Jeśli jednak natychmiast po odejściu na emeryturę Jędraszewskiego podobnych działań nie podejmie jego następca, to będzie to ciąg dalszy kompletnej kompromitacji Archidiecezji Krakowskiej. I tylko wielu uczciwych księży i świeckich w tej archidiecezji będzie żal, bo z haniebnym zaniedbaniem będą musieli żyć dalej.
Ostre słowa wcale nie oznaczają, że rozstrzygam tu o winie kardynała. Nie, nie rozstrzygam, a jedynie wskazuję, że pewne decyzje powinny być podjęte, by sprawę wyjaśnić, i by pokazać, że Kościół naprawdę się nią przejmuje, a nie troszczy jedynie o dobre samopoczucie swojego hierarchy. Rozstrzyganie o jego winie jest przedwczesne, ale przedwczesne jest także rozstrzyganie o jego niewinności.
Tego się nie da przeczekać
Trzeba też jasno powiedzieć, że to, co się obecnie dzieje, i będzie się działo w nadchodzących miesiącach (sprawa nie umrze tak szybko), to najlepszy dowód na to, że jak najszybciej należy powołać niezależną kościelną komisję zajmującą się sprawami przestępstw seksualnych. Sprawa straciła rozmach, a z okolic Episkopatu docierają coraz częściej sugestie, że nie ma się już czym zajmować, że na szczęście media już się tym nie interesują, że można tę sprawę sobie odpuścić, bo udało się szczęśliwie ją przeczekać. Inni - ci nieco bardziej ostrożni - sugerują, żeby powołać jakiś pseudo-twór, bez realnych możliwości, który będzie jedynie markować pracę, żeby się wreszcie od Kościoła odczepili paskudni dziennikarze.
Sprawa kardynała Dziwisza pokazuje, że ci wszyscy (bardzo wysoko ustawieni i dobrze osadowieni w strukturach kościelnych), którzy nieustannie opowiadali, że nie ma się już czym zajmować, że udało się przeczekać sprawę, że Komisja Historyczna jest niepotrzebna, właśnie obudzili się z ręką nawet nie w nocniku, ale w szambie. Ta sprawa - niezależnie od tego, jaka będzie decyzja Państwowej Komisji ds. Pedofilii - uświadamia, że nic nie zostało zakończone, że prawdziwe wstrząsy są wciąż przed polskim Kościołem, że będą kolejni wskazywani biskupi i księża, także tacy, którzy uchodzili za ikony. Kardynał Dziwisz (niezależnie od jego winy lub jej braku) to może być pikuś w porównaniu z kolejnymi ujawnianymi duchownymi. I trzeba mieć tego świadomość. Jeśli ktoś tego nie wie, to znaczy, że albo jest naiwny, albo koniecznie chce coś ukrywać. A na to zgody nie ma.
Dobrze, że sprawą zajmuje się urząd państwowy
I na koniec trzeba powiedzieć zupełnie jasno, że jest ważnym sygnałem, iż sprawa wreszcie stanie przed organem państwa i to takim, którego celem jest ochrona małoletnich.
Lata zaniedbań w tych sprawach, lata ściemniania hierarchów (także w kwestii lustracji) sprawiły, że Kościół hierarchiczny stał się kompletnie niewiarygodny jako instytucja zdolna do oczyszczenia samej siebie. Z tej perspektywy, także dla kardynała Dziwisza, to lepiej, że zajmie się jego sprawą instytucja państwowa. Jeśli jest niewinny, decyzja komisji będzie o niebo bardziej wiarygodna niż jakiekolwiek oświadczenia nawet Stolicy Apostolskiej. Jeśli zaś - czego wciąż nie wiemy i nie powinniśmy tego rozstrzygać na tym etapie - jest winny, to z perspektywy społeczeństwa dobrze, że jego sprawą zajmuje się świecka komisja. Ta nie ma żadnych powodów, by ulegać jakimkolwiek naciskom.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".
Czytaj również: W tej parafii 400 zł za pogrzeb to za mało. "Zamurowało mnie"