Zakaz spowiedzi do osiemnastego roku życia? Antyklerykalna hucpa [OPINIA]

Petycja w sprawie zakazu spowiedzi osób do 18. roku życia to antyklerykalny performance, a nie poważna polityka. Antyklerykalna hucpa Rafała Betlejewskiego nie tylko nie ma najmniejszych szans na realizację, ale jest sprzeczna z podstawowymi prawami człowieka i polską konstytucją. Nikomu też politycznie się nie opłaca - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

"Petycja o zakaz spowiedzi pozostanie tym, czym była od początku: akcją antyklerykalnego performera"
"Petycja o zakaz spowiedzi pozostanie tym, czym była od początku: akcją antyklerykalnego performera"
Źródło zdjęć: © Twitter
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

12 tys. osób podpisało się pod petycją antyklerykalnego performera i autora antyklerykalnych książek Rafała Betlejewskiego, której celem jest zakaz spowiedzi dzieci i młodzieży do 18. roku życia.

"Jak pokazują wspomnienia wielu osób, spowiedź to doświadczenie upokorzenia i strachu, zdarzenie traumatyczne, paskudne, którego dzieci nie chciały, a przed którym nie potrafiły się obronić" - ogłosili autorzy petycji. A dalej oznajmiają, że "żadna obca osoba dorosła nie ma prawa przesłuchiwać dziecka sam na sam bez nadzoru opiekunów i psychologów", a "spowiednikami dzieci są mężczyźni żyjący w celibacie, którzy nie mają odpowiedniego przygotowania psychologicznego".

Teraz apelem ma zająć się Sejm. I w związku z tym warto się zastanowić, czy jest się czym zajmować? Czy ten dokument ma jakiekolwiek znaczenie i czy powinno się traktować go poważnie?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nawet 1000 zł". Polacy mówią, ile wkładają do koperty na kolędę

"Zakaz byłby sprzeczny z polską konstytucją"

Odpowiedź, moim zdaniem, jest oczywista. Nie, nie można. A dowód na to znajduje się w samej treści petycji. Otóż wspomnienia różnych osób różnią się od siebie, spowiedź dla jednych mogła być przeżyciem traumatycznym (tak jak dla innych była nią szkoła czy zajęcia sportowe, w czasie, których byli poniżani przez trenerów), a dla innych takim przeżyciem nie była. Jeśli chcieć zakazać wszystkiego, co może być traumatyczne dla niektórych, to nagle obudzilibyśmy się w świecie, w którym nielegalne i niedopuszczalne dla dzieci byłoby wszystko, bo wszystko może budzić traumę.

Robienie argumentu z tego, że pewne czynności wykonują mężczyźni żyjący w celibacie też trudno traktować inaczej niż jako antyklerykalną fobię, bo gdyby chcieć go traktować poważnie, to ze szkół powinni wylecieć wszyscy nauczyciele, którzy z jakichś powodów żyją samotnie.

Można też zadać pytanie, czy Sejm - gdyby poszedł taką drogą - nie powinien wprowadzić zakazu pracy samotnym terapeutom. Czy wygląda to poważnie? Mało. Ale jest i pytanie do autorów petycji, które ujawnia ich małą wiedzę na temat Kościoła, a brzmi ono: czy dzieci i młodzież mogliby spowiadać księża grekokatoliccy, którzy mają i żony i dzieci? Jeśli zarzutem jest celibat, to to powinno być chyba rozwiązanie.

Żarty, żartami, ale są poważniejsze zarzuty wobec tej petycji, które sprawiają, że o jej uchwaleniu nie ma mowy.

Taki zakaz byłby sprzeczny z polską konstytucją, która gwarantuje nie tylko wolność sumienia i wyznania, a rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem (a to oznacza także, co warto przypominać, zgodnie z konstytucją, prawo do wychowania religijnego, co obejmuje także wolność praktyk religijnych, ale także jasno wskazuje na rozdział ["przyjazny"] państwa i Kościoła). To zaś oznacza, że państwo nie ma prawa ingerować w kult Kościoła. Tego typu interwencja oznaczałaby złamanie zasady separacji państwa i Kościoła, a jako taka podlegałaby zaskarżeniu nie tylko do polskich instytucji, ale także do instytucji europejskich.

Zasada wolności sumienia, wolności kultu pozostaje fundamentalną w polskim i europejskim prawodawstwie, a to oznacza, że po zaskarżeniu sprawy do europejskich sądów sprawa byłaby wygrana w cuglach. Polska, gdyby zdecydowała się na tego typu rozwiązania (obecne wyłącznie w Związku Sowieckim, i to na początku jego istnienia), zostałaby zmuszona do zmiany prawa i wypłaty odszkodowań.

Trudno mi też sobie wyobrazić, by Kościół i księża zdecydowali się na posłuszeństwo takiemu prawu. Spowiedź nadal by się odbywała, a ja (i nie tylko ja) nie wyobrażam sobie sądu, który skazałby księdza za to, że zrobił to, do czego jest powołany. A gdyby nawet znalazłby się rozgrzany sędzia, który by się na taki wyrok zdecydował (pozbawienia wolności czy nawet grzywny), to można bez ryzyka większego błędu uznać, że to oznaczałoby ogromne wzmocnienie Kościoła. Letni nawet katolicy z pewnością, by tak tego nie zostawili.

To się nikomu nie opłaca

Wszystkie te futurologiczne rozważania, można jednak włożyć między bajki, bo tak się składa, że nikt w poważnej polskiej polityce nie poprze tej petycji. Rafał Trzaskowski (a to oznacza, że także Koalicja Obywatelska) musi teraz szukać poparcia po centrowej i lekko konserwatywnej stronie, więc choćby najłagodniejsze wsparcie tego projektu jest dla niego niedopuszczalne.

PiS i Konfederacja wykorzystałaby do granic możliwości jakąkolwiek sugestię na temat ograniczenia wolności spowiedzi. Dlatego Trzaskowski i jego otoczenie będą unikać jak ognia jakichkolwiek sugestii z tym związanych. Ale to nie wszystko: wśród polityków Koalicji Obywatelskiej nie brakuje też katolików, a ten pomysł nie jest już po prostu polemiką z politycznym uwikłaniem części hierarchów, ale to atak na fundamenty praktyk religijnych. Na to - niezależnie od własnych poglądów politycznych - nie zgodzi się ogromna większość polityków.

O tym, dlaczego na takie rozwiązanie nie zgodzą się PSL, Konfederacja i PiS, nie ma nawet, co pisać, a i Szymon Hołownia - praktykujący katolik, a jeszcze całkiem niedawno świecki rekolekcjonista, i znaczna część jego partii, z pewnością tego nie wesprze.

Jeśli ktoś mógłby to zrobić, to lewica, ale… i jej politycy powinni być przywiązani do zasady wolności sumienia i wyznania, a do tego, jeśli nie wystarczą im zasady, to będą mieli świadomość tego, że petycję wsparło… 12 tysięcy osób. Zysk z ich wsparcia jest więc niewielki, a stracić można naprawdę sporo.

Efekt? Petycja o zakaz spowiedzi pozostanie tym, czym była od początku: akcją antyklerykalnego performera, który buduje na tym swoją rozpoznawalność i zaspokaja silne antyklerykalne emocje.

Politycznie nic z tego nie będzie. I bardzo dobrze, bo gdyby ktokolwiek potraktowałoby te propozycje poważnie, to znaczyłoby, że kompletnie nie rozumie, jak fundamentalne znaczenie dla nas wszystkich ma zasada wolności sumienia.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (737)