Dowiedział się chwilę temu. Drżącym głosem mówił o podsłuchach
Podczas senackiej komisji ds. Pegasusa Grzegorz Napieralski odniósł się do doniesień dotyczących inwigilowania jego osoby. Po polityku widać było zdenerwowanie, momentami drżał mu głos. Był wyraźnie poruszony tym, że zbyt późno dowiedział się o inwigilowaniu Pegasusem.
Temat afery podsłuchowej z 2014 roku wrócił za sprawą poniedziałkowej publikacji "Newsweeka". Tygodnik ujawnił zeznania wspólnika Marka Falenty Marcina W., który ma status oskarżonego w sprawie. Z jego zeznań wynika, że Falenta miał sprzedać taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele, na których zostali nagrani politycy rządu PO-PSL, rosyjskim służbom specjalnym. Według ustaleń tygodnika miało do tego dojść, zanim w czerwcu 2014 roku wybuchła afera podsłuchowa ujawniona przez tygodnik "Wprost".
W środę wieczorem Prokuratura Krajowa upubliczniła protokoły z zeznań Marcina W. Twierdzi on, że wraz z Falentą wręczył synowi Donalda Tuska reklamówkę, w której miało znajdować się 600 tys. euro w gotówce. Michał Tusk od razu zaprzeczył tym rewelacjom.
Teraz "Gazeta Wyborcza" dodaje, że Marcin W. złożył także zeznania dot. posła SLD Grzegorza Napieralskiego, który miał domagać się od niego 20 lub 30 tys. zł na stowarzyszenie zajmujące się prowadzeniem szkoły muzycznej. Do placówki uczęszczała córka polityka.
Z relacji Marcina W. wynika, że miał za to otrzymać pomoc w "spacyfikowaniu" posłanki SLD. Ta z kolei miała utrudniać mu prowadzenie interesów. Napieralski zaznaczył w rozmowie z "GW", że nie domagał się od W. pieniędzy, a cała sprawa jest "nadmuchana przez Ziobrę". Jako argument podał, że jego zeznania nie były dołączone do protokołów.
Afera podsłuchowa. "Pegasus w telefonie Napieralskiego"
W piątek rano "Gazeta Wyborcza" podała także, że z jej ustaleń wynika, iż po zeznaniach Marcin W. CBA zainfekowało Pegasusem telefon Napieralskiego. Zrobiono to bez jego wiedzy.
"Wyborcza" wyjaśnia, że jako członek międzynarodowego konsorcjum "Pegasus Project" ma dostęp do danych na ten temat. Z tych informacji ma wynikać też, że CBA kilkakrotnie włamywało się do telefonu Napieralskiego po zeznaniach W.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jaki był cel Zbigniewa Ziobry? Szef klubu Lewicy ironizuje i oskarża służby specjalne
Grzegorz Napieralski zabrał głos
Podczas obrad senackiej komisji ds. Pegasusa Grzegorz Napieralski odniósł się do doniesień dotyczących inwigilowania jego osoby. Po polityku widać było zdenerwowanie, przyznał też, że jest zaskoczony całą sprawą i nie miał jeszcze możliwości podjęcia kroków, np. przekazania telefonu do badań.
Polityk przypomniał, że wiele lat temu wygrał sprawę ze Zbigniewem Ziobrą. - Wiedziałem, że się kiedyś zemści. I się zemścił. Przedwczoraj była tego próba. Pytanie, czy system Pegasus też nie jest formą zemsty polityków PiS - powiedział senator.
Zdaniem Napieralskiego, który powołał się na artykuł "GW", był on inwigilowany jako senator, czyli przed kampanią wyborczą w 2019 roku. - Nie przypominam sobie, żeby cokolwiek uzasadniało użycie tego systemu do inwigilacji. Natomiast w 2018 roku zadeklarowałem się absolutnie po stronie największej partii opozycyjnej w wyborach samorządowych. Współpracowałem ze sztabem centralnym i lokalnym. Wspierałem kandydatów na burmistrzów i prezydentów. Rozumiem, że z moich rozmów i spotkań była szeroka wiedza w tym temacie - dodał polityk i zaznaczył, że informacje mogły być wykorzystana przez władzę.
W opinii Napieralskiego publikacja protokołów dotyczących zeznań Marcina W. to manipulacja władzy. - Patrząc pani senator i wszystkim członkom prosto w oczy, patrząc prosto w kamery, mogę powiedzieć tak: nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Politycy poznają wiele osób. Wśród tych osób mogą pojawiać się złe, które są na bakier z prawem. Wszystkie wystąpienia pana Marcina są tak samo wiarygodne jak to, że ojciec Rydzyk maybacha dostał od bezdomnego - przekonywał.
- Natomiast manipulacja polega na tym, że byłem proszony o wyjaśnienia w tej sprawie przez prokuraturę i co najmniej trzy lata temu zgłosiłem się, aby to wyjaśnić. Wszystko, o co prokurator pytał, wyjaśniałem. Przedwczoraj pojawiły się zeznania tylko jednej strony. Moje wyjaśnienia się nie pojawiły - kontynuował senator. Napieralski potwierdził również, że po przesłuchaniach nie przedstawiono mu żadnych zarzutów.
Tak inwigilowano za pomocą Pegasusa
Przypomnijmy, że afera ze szpiegowaniem przeciwników politycznych przez system Pegasus poruszyła opinię publiczną przed świętami Bożego Narodzenia w 2021 roku.
Grupa Citizen Lab potwierdziła, że adwokat Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek oraz Krzysztof Brejza byli inwigilowani przy pomocy oprogramowania szpiegującego Pegasus. Niezależni eksperci z Kanady wskazali mechanizm działania i daty szpiegowania.
Następnie okazało się, że inwigilowany był również szef AgroUnii. - Mój telefon był sprawdzany przez dwa dni - potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską Michał Kołodziejczak.
Głos w tej sprawie zabrał m.in. Jarosław Kaczyński. Prezes PiS w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" potwierdził, że polskie służby korzystały z oprogramowania Pegasus. Przyznał również, że na jego zakup przeznaczone zostały środki z Funduszu Sprawiedliwości, mającego służyć ofiarom przestępstw. Oskarżenie o użyciu programu w celach politycznych nazwał "kompletnymi bzdurami".
Czytaj też:
Źródło: "Gazeta Wyborcza", WP