Giertych i prok. Wrzosek byli śledzeni oprogramowaniem szpiegowskim Pegasus
Kanadyjska grupa Citizen Lab badająca przypadki śledzenia polityków i dziennikarzy przy pomocy oprogramowania Pegasus poinformowała, że w Polsce ofiarami takich działań padli Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek.
Associated Press ujawniła, że działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab potwierdziła, że Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani przy pomocy opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus. Badacze nie byli jednak w stanie wskazać kto dokładnie stoi za szpiegowaniem prawników, ale podkreślono, że jedynymi klientami izraelskiej firmy są rządowe agencje.
Rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn odnosząc się do tych informacji stwierdził, że nie może ich ani potwierdzić, ani im zaprzeczyć.
Sprawę w mediach społecznościowych skomentował za to Roman Giertych. "Niewiarygodny skandal" - napisał.
Tymczasem, na kilka godzin przed publikacją AP, prokurator regionalny złożył do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla adwokata w związku ze śledztwem ws. spółki Polnord. Żaryn w odpowiedzi na pytania agencji w tej sprawie stwierdził, że "sugestia, jakoby obie sprawy miały ze sobą coś wspólnego jest kompletnie nieuzasadniona".
Telefon Giertycha zhakowany tuż przed wyborami
Citizen Lab poinformowało , że najwięcej śladów inwigilacji dotyczy okresu przed wyborów parlamentarnych w 2019 roku. W tym okresie Giertych kontaktował się również z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, który miał współpracować z PiS i prezesem Jarosławem Kaczyńskim w celu wybudowania w centrum Warszawy dwóch bliźniaczych biurowców. Sprawa ta wywołała w Polsce skandal ponieważ partiom politycznym nie wolno czerpać korzyści z działalności biznesowej.
W tym czasie Giertych był również pełnomocnikiem Radosława Sikorskiego w sprawie dotyczącej rozmów nagrywanych w warszawskiej restauracji "U Sowy". Były minister spraw zagranicznych utrzymywał wówczas, że obóz polityczny Kaczyńskiego, doprowadził do ogromnych zaniedbań w toczącym się w tej sprawie śledztwie.
Wielkie śledztwo dziennikarzy z całego świata
O oprogramowaniu szpiegowskim Pegasus zrobiło się głośno po tym, jak na jaw wyszły ustalenia dziennikarzy 17 redakcji z całego świata, w tym m.in. "Washington Post", "Guardian" i "Le Monde". Ich śledztwo wykazało, że rządy niektórych państw, którym sprzedane zostało oprogramowanie, używały go do szpiegowania dziennikarzy i członków opozycji. Wśród krajów Unii Europejskiej, którym nie przedłużono licencji znalazły się Polska i Węgry.
Co więcej, po tych doniesieniach technologiczny gigant Apple pozwał twórców Pegasusa za włamywanie się na produkowane przez niego urządzenia. Do użytkowników iphonów, które zostały zhakowane rozesłane zostały informacje, że są szpiegowani. W Polsce taka wiadomość trafiła do prokurator Ewy Wrzosek ze stowarzyszenia Lex Super Omnia, która minionego roku wszczęła śledztwo w sprawie przeprowadzenia ostatnich wyborów prezydenckich.
Polskie służby próbowały odzyskać licencję
Na początku grudnia "Gazeta Wyborcza" informowała, że polskie służby próbowały odzyskać licencję na Pegasusa. W tym celu do USA miał pojechać zaufany współpracownik szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, komendant główny policji Jarosław Szymczyk. Nadinspektor miał tam spotkać się z przedstawicielami FBI i prosić o sprzedaż licencji na bliźniacze programy stosowane przez amerykańskie służby.
Te starania miały jednak zakończyć się fiaskiem, ponieważ rozwiązania stosowane w USA również działają w oparciu o licencję izraelskiego dostawcy. Ponadto, według źródeł "GW" Amerykanie mieli również odmówić Polsce sprzedaży licencji na oprogramowanie NICE służące monitorowaniu mediów społecznościowych.