PublicystykaMarcin Makowski: Rząd wycofuje się rakiem z obecnego kształtu ustawy o IPN. Poprawki kwestią czasu

Marcin Makowski: Rząd wycofuje się rakiem z obecnego kształtu ustawy o IPN. Poprawki kwestią czasu

Olszewski, Romaszewska, Cenckiewicz, Zychowicz, Chodakiewicz - lista krytyków nowelizacji ustawy o IPN z prawej strony jest coraz dłuższa. Padają mocne słowa o ”szkodliwości” i ”idiotyzmie” jej zapisów. Skutecznie naciska również dyplomacja USA. Wygląda na to, że rząd szuka sposobu na wyjście rakiem z impasu. W tle równocześnie toczy się spór o to, kto ponosi winę za brak przygotowania do kryzysu. Ministerstwo Sprawiedliwości czy MSZ?

Marcin Makowski: Rząd wycofuje się rakiem z obecnego kształtu ustawy o IPN. Poprawki kwestią czasu
Źródło zdjęć: © East News | Reporter
Marcin Makowski

16.02.2018 | aktual.: 16.02.2018 19:20

Były premier Jan Olszewski uważa, że nowy kształt ustawy o IPN to ”bubel prawny”, który nie powinien być uchwalony. Przytakuje mu prof. Marek Chodakiewicz, a w piątkowej rozmowie z TVN24, Zofia Romaszewska idzie jeszcze dalej. - Ustawa zostanie prawdopodobnie zmieniona, przecież ona jest idiotyczna. Tak wyglądać nie może. (…) Nie może być tak nieokreślone, że każdy kto wypowiada się nieładnie o Polakach, to natychmiast go do kryminału na trzy lata. No przecież tak też nie może być. Musi to być jasne, o co chodzi dokładnie - stwierdziła społeczna doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy.

"Przemoc kodeksowa"

- W sytuacji kompletnej katastrofy związanej z naszym wizerunkiem i wieloletnimi zaniedbaniami, uciekanie się do przemocy kodeksowej może być uznane za objaw słabości państwa polskiego - uważa z kolei prof. Sławomir Cenckiewicz, wiceprzewodniczącym Kolegium IPN. W identycznej argumentacji wspiera go również Paweł Zychowicz. - Ta ustawa jest bardzo niedobra. Robi rzecz niedopuszczalną, czyli do sporów i debat historycznych miesza prokuraturę, policjantów oraz sądy. Myśl, że można na 3 lata wsadzić człowieka do więzienia za inne poglądy, jest przerażająca. Rząd przekonuje nas, że ustawa będzie służyć do walki z ’polskimi obozami śmierci’. Ale wszyscy doskonale wiemy, że ona będzie służyła do wszystkiego, tylko nie do tego - przekonuje historyk i publicysta w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną, dodając, że źle się stało, że nie zastosowano wobec niej prezydenckiego weta.

Nie jest tajemnicą, że przynajmniej w części środowisk prawicowych, bunt wobec sposobu uchwalenia, nieprecyzyjności i dyplomatycznych konsekwencji promowanej przez Patryka Jakiego nowelizacji ustawy, z kuluarowych dyskusji przechodzi w otwarte manifesty. Podobne przekonanie narasta również wśród wielu polityków koalicji rządowej, zmagających się z dyplomatycznymi konsekwencjami obecnego kryzysu. - Do Jarosława Kaczyńskiego zaczyna docierać, jak negatywnie na nasz wizerunek wpływa forsowanie nowelizacji ustawy o IPN w obecnym, nieprecyzyjnym kształcie. Nie byliśmy do obrony naszych racji dostarecznie przygotowani - mówi mi jeden z polityków PiS-u. Sam prezes nie ukrywał zresztą w wywiadzie z ”Do Rzeczy”, że reakcja Izraela i eskalacja napięcia międzynarodowego wyraźnie go zaskoczyła.

Kto winny?

Według jednej z popularnych w kręgach komentatorów politycznych teorii, za taki stan rzeczy ma być odpowiedzialne Ministerstwo Sprawiedliwości, które chcąc przechylić szalę narracji z ”polskich neonazistów” na obronę prawdy historycznej, pospiesznie, bez przeanalizowania konsekwencji dyplomatycznych i przy wyraźnym zaskoczeniu MSZ oraz Kancelarii Premiera, postanowiło procedować w Sejmie nowelę do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej w przeddzień Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, tym samym czyniąc wewnątrzpolskiej politycznej układanki problem o globalnych konsekwencjach. W nieoficjalnej rozmowie z jednym z amerykańskich dyplomatów pracujących na placówce w Polsce dowiedziałem się również, że zaskoczona była ambasada USA. - Stale monitorujemy terminy i treść procedowanych ustaw, tę zgłoszono dosłownie w ostatniej chwili, bez wcześniejszej zapowiedzi terminu - twierdzi.

Z tak postawioną tezą nie zgadza się jednak w rozmowie z WP inny ważny polityk z kręgów rządowych. - W jaki sposób Ministerstwo Spraw Zagranicznych albo Kancelaria Premiera mogły być zaskoczone? O ustawie wiadomo od ponad 1,5 roku. MSZ wiedziało o możliwych protestach po uchwaleniu ustawy i niewiele w tej sprawie zrobiło. Zgłaszane uwagi zostały wykorzystane do zmiany brzmienia kształtu nowelizacji - twierdzi jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy. Jak dodaje, szefowie MSZ głosowali za ustawą na Komitecie Stałym Rady Ministrów, podczas trzech czytań w Parlamencie, nie zgłaszano również większych uwag podczas prac komisji. - Porządek obrad znany był tydzień przed głosowaniem, Amerykanie również nie powinni się czuć zaskoczeni. Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest odpowiedzialne za kreowanie polityki zagranicznej. Gdzie w tym wszystkim były polskie służby, czy one wcześniej nie potrafiły zbadać możliwych następstw, nie miały wywiadu z jaką reakcją spotka się ruch polskiego rządu - pyta mój rozmówca, który pragnie zachować anonimowość.

"Uważajcie co i jak mówicie"

Również podczas Polsko-Amerykańskiego Szczytu Przywództwa, który odbył się pomiędzy 9 a 11 lutego w Miami, kwestia polskiej polityki historycznej odmieniana była przez wszystkie przypadki. Analityk polityczny George Friedman, zapytany o ten problem odpowiedział następującą radą: „Uważajcie co i jak mówicie. Zaczynacie być zauważani na świecie, wasi wrogowie będą was atakować używając argumentu faszyzmu, ale nie jesteście faszystami. Jesteście narodowymi romantykami. Nie dawajcie im niepotrzebnie broni do ręki”. Również w rozmowach kuluarowych, które przeprowadziłem w Miami z doradcami jednego z członków Izby Reprezentantów z Oklahomy, brak zrozumienia dla konieczności karania więzieniem za kwestie dyskusyjne historycznie - pomimo podkreślania strategicznej od strony energetycznej i militarnej wagi naszego sojuszu - przebijał się na plan pierwszy.

Z bardzo podobnym przekazem w specjalnym nagraniu umieszczonym w piątek na Facebooku Ambasady USA w Warszawie, wystąpił również Paul Jones. - My, Amerykanie też mamy w historii swojego narodu niełatwe okresy i też czasem trudno nam o nich otwarcie rozmawiać, mierzymy się z tym trudnym zadaniem przez rozmowę i wymianę poglądów - powiedział ambasador. - Stany Zjednoczone doskonale rozumieją, że Polska dąży do obrony dobrego imienia, zgadzamy się, że sformułowanie takie jak "polskie obozy zagłady" są niewłaściwe i krzywdzące, jednak należy je zwalczać sposobami, które chronią podstawowe wartości- zaznaczył Paul Jones, jednocześnie dodając, że w Ameryce przekonano się, że ”wolność słowa i edukacja to najlepsze antidotum na bolesne i nieprawdziwe słowa”. Oficjalna narracja Stanów Zjednoczonych, potwierdzona również przez Departament Stanu brzmi zatem następująco. Zarówno w interesie Polski, jak i USA oraz Izraela, nie leży eskalowanie napięcie dyplomatycznego wywołanego przez nieprecyzyjnie napisaną ustawę. ”Korzystają tylko nasi przeciwnicy” - dodają amerykańscy dyplomaci. Rząd zaczyna to widzieć.

Zmiany ustawy w ustawie o IPN kwestią czasu

- Jeżeli będzie taka konieczność i Trybunału Konstytucyjny tak uzna, to być może nastąpi pewne doprecyzowanie niektórych zapisów (ustawy) w myśl taką, żeby żadni nasi partnerzy, przyjaciele czy nawet nie do końca przyjaciele, a ludzie, którzy mogą mieć jakieś obawy jak będzie interpretowana ustawa o IPN, żeby się nie obawiali, że będzie zagrożona swoboda wypowiedzi czy swoboda działań artystycznych. Niczego takiego tutaj nie mieliśmy na myśli – mówił w programie I Polskiego Radia premier Mateusz Morawiecki. Zaznaczył również, że ”wielkopostnym postanowieniem rządu” będzie ”(…) żeby jak najwięcej się komunikować pozytywnie i cierpliwie. Tak jak my mamy swoją perspektywę, tak nasi partnerzy mają prawo do swojej perspektywy, indywidualnej” - podkreślił premier.

Z kolei Michał Dworczyk, również w piątek, w wywiadzie w Radiu ZET podkreślił zrozumienie wobec stanowiska Amerykanów. – To ważne oświadczenie, nie należy go lekceważyć. Ta ustawa nie ogranicza wolności słowa. Wskazujemy, że nie ogranicza badań naukowych. Mamy stan prawny taki, że ustawa została skierowana do Trybunału, prezydent to napisał że są problemy interpretacyjne. Czekamy spokojnie na orzeczenie TK – zapewniał szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Trzy możliwe scenariusze

Z rozmów, które odbyłem zarówno z politykami rządowymi, jak i z osobami zbliżonymi do Pałacu Prezydenckiego wynika, że obecnie na stole znajdują się trzy ewentualne scenariusze. Pierwszy to pozytywne zaopiniowanie ustawy przez Trybunał z jednoczesnym wyłożeniem interpretacji kontrowersyjnych zapisów, które ma eliminować ewentualne spory interpretacyjne. Drugi to uznanie ustawy i jej nowelizacji za niekonstytucyjną i odesłanie jej do poprawek w Parlamencie. Trzeci natomiast to jej przyjęcie, z równoczesną błyskawiczną nowelizacją przeprowadzoną przez parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy.

- Potrzeba było trochę czasu, żeby wycofać się z tej ustawy na miękko, a nie bronić jej jak niepodległości - mówi mi jeden z dobrze poinformowanych doradców obozu władzy. Który z tych wariatów zwycięży, czas pokaże. Nie ulega natomiast wątpliwości, że bez korekt się już nie obędzie.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)