Marcin Makowski: Kaczyński na miesięcznicy smoleńskiej: ”Chwała Antoniemu Macierewiczowi”, czyli wojny na prawicy nie będzie
Choć niektórzy spodziewali się, że na pierwszej miesięcznicy po rekonstrukcji rządu wielkim nieobecnym będzie Antoni Macierewicz, nic takiego nie miało - i prawdę mówiąc nie mogło mieć - miejsca. Były minister obrony, choć w drugim rzędzie, uczestniczył zarówno w porannej mszy, jak i wieczornym marszu. Jarosław Kaczyński podziękował mu również za ”pełnioną misję i obronę krzyża”. Czy to wystarczy dla zachowania jedności prawicy?
10.01.2018 | aktual.: 10.01.2018 22:43
Grzegorz Schetyna, w jednym z pierwszych komentarzy po rekonstrukcji rządu wysunął tezę o ”wojnie domowej na prawicy”, która wybuchnie między zwolennikami Antoniego Macierewicza (twardym jądrem PiS)
, a obozem prezydenckim, gowinowcami i ludźmi Morawieckiego (centrowymi technokratami). O ile napięcie i zarzuty kierowane pod adresem Andrzeja Dudy przez część obozu konserwatywnego faktycznie sugerowały powstanie niemożliwego do odbudowania pęknięcia - publicystyka to jedno, a polityka drugie.
“Marsze nie będą już potrzebne”
Jarosław Kaczyński swoim przemówieniem na pierwszej w 2018 r. miesięcznicy smoleńskiej udowodnił, że zdecydowanie bieglej porusza się właśnie w przestrzeni pragmatycznego sprawowania i utrzymania władzy, nieprzypadkowo rozkładając akcenty swojego przemówienia. Jak zwykle było ono dosyć krótkie, jak zwykle zawierało stwierdzenie, że ”prawda jest coraz bliżej”, ale tym razem z jedną różnicą. Wiemy już, że miesięcznice skończą się dokładnie w ósmą rocznicę katastrofy, ale tym razem Jarosław Kaczyński potwierdził ten fakt bez żadnego cienia wątpliwości: ”(…) w tym roku dojdziemy do prawdy, i te marsze nie będą już potrzebne”.
Dlaczego przez tyle lat były? Tutaj również bez zaskoczeń prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział to, o czym jego zwolennicy mogli usłyszeć wielokrotnie: ”Nie mogliśmy przejść do porządku dziennego nad tym, co stało się w Smoleńsku”. Jednak dopiero po tych słowach padła najważniejsza deklaracja wieczoru. Chodzi o oficjalne podziękowanie Antoniemu Macierewiczowi za ”pełnioną misję”, oraz bycie jedną z tych osób, którzy ”nie dali zapomnieć o tragedii, jak tego chciał pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski”. - Chwała tym, którzy walczyli o prawdę i bronili krzyża, na czele z Antonim Macierewiczem - stwierdził Kaczyński, następnie wśród zgromadzonych rozległy się okrzyki: ”Antoni, Antoni!”.
“To, o co was teraz proszę, to zaufanie”
Można powiedzieć, że to rytualny gest, który niewiele zmienia, a na pewno nie przywróci Macierewiczowi jego ministerstwa. Można również słusznie zapytać dlaczego - skoro był tak ważną figurą - nie dano mu przeprowadzić śledztwa smoleńskiego do końca, i opublikować ”długo oczekiwanej prawdy” za trzy miesiące. I właśnie w takich okolicznościach pożegnać się z byłym współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników? Macierewicz schowany był z resztą tak głęboko w tłumie, że nie wyłapały go w tym momencie nawet kamery TVP Info. Pierwsze skrzypce grali natomiast Ryszard Czarnecki, Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński, czy Jacek Kurski.
Stało się tak właśnie dlatego, że polityka to nie zerojedynkowe dziennikarstwo, które rzuca się w ogień za lubianym ministrem. Politycy mają świadomość, że nawet, gdy przychodzi chłodne rozstania, pewnych mostów nie warto burzyć, a formalny gest sympatii kosztuje znacznie mniej, niż jego brak. - Droga do naprawy Rzeczpospolitej bywa czasem kręta. To, o co was teraz proszę, to zaufanie. Zaufajcie nam - apelował do zgromadzonych prezes Kaczyński, jednocześnie zapewniając, że wszyscy, którzy uczestniczyli w miesięcznicach smoleńskich, zapiszą się w historii Polski ”złotymi zgłoskami”. To jest również sygnał, który został wysłany do elektoratu rozczarowanego rekonstrukcją. Zaufajcie, trwajcie, zobaczcie jak zachowuje się Antoni. Dlatego właśnie, choć Grzegorz Schetyna prognozował wojnę domową na prawicy, być może powieje chłodem, ale wojny nie będzie.
Marcin Makowski dla WP Opinie