Kościół w Polsce na kursie kolizyjnym z Watykanem? [OPINIA]

Kościół w Polsce - ustami arcybiskupa Stanisława Gądeckiego - jasno sygnalizuje, że nie akceptuje kierunku, w jakim zmierza zwołany przez Franciszka synod. I nie jest w tym osamotniony, bo podobnie jak przywódca polskiego Kościoła myślą biskupi z Kościołów globalnego Południa, głównie z Afryki i części krajów Azji - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Abp Stanisław Gądecki
Abp Stanisław Gądecki
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk
Tomasz P. Terlikowski

18.11.2023 17:30

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Wywiad, jakiego przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski udzielił Katolickiej Agencji Informacyjnej, a także list do papieża nie pozostawiają większych wątpliwości: arcybiskup Stanisław Gądecki nie akceptuje kierunku, w jakim Franciszek prowadzi Kościół.

Nie, to nie zostało powiedziane wprost. Metropolita poznański ostro krytykuje w liście tylko niemiecką drogę synodalną, która jego zdaniem prezentuje "skrajnie niedopuszczalne i niekatolickie tezy". Następnie w wywiadzie dla KAI arcybiskup wskazuje, że ostatecznie zagrożeniem jest także to, że uczestnicy synodu w Rzymie mogą pójść drogą, jaką proponuje Kościół niemiecki czy inne Kościoły europejskie. Na to zaś, jego zdaniem, zgody być nie może.

Nie ma także jego zgody na model dialogu, jaki zaproponował papież Franciszek. Arcybiskup Gądecki żali się dziennikarzom, że "wymogiem było słuchanie rozmówcy bez uprzedzeń i niewdawanie się w polemikę", co jego zdaniem sprawiało, że "nie było okazji do autentycznej rozmowy". Jednym słowem arcybiskup nie chciał słuchać innych, nie chciał zrozumieć innego modelu myślenia, ale chciał nauczać nierozumiejących nauczania katolickiego tak dobrze jak on, biskupów z Zachodu, a papież - wprowadzając takie a nie inne zasady - mu to uniemożliwił.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tezy w liście do papieża

Te słowa może najlepiej pokazują, jaki jest stosunek arcybiskupa Gądeckiego do synodu i do dialogu. Dialog ma polegać na słuchaniu tego, co ma do powiedzenia on i Kościół w Polsce.

Widać to świetnie w tezach zawartych w liście do papieża Franciszka. W zasadzie wszystkie propozycje Kościoła niemieckiego arcybiskup w nim odrzuca. Gdy niemieccy katolicy proponują, by wprowadzić narzędzia kontrolujące biskupów, którzy zawiedli w kwestii walki z nadużyciami seksualnymi, arcybiskup odpowiada, że nie ma zgody na taką demokratyzację, bo - cytując Jana Pawła II - "łatwo przemienia się [ona] w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm".

"Pojawia się pytanie, gdzie faktycznie demokracja funkcjonuje w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej, tzn. np. szanując prawo do życia każdego człowieka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci? Ponadto przy wszystkich swoich dobrych cechach, liberalna demokracja nie jest w pewnością jedynym dobrym ustrojem. Wystarczy przypomnieć sobie klasyfikację ustrojów politycznych dokonaną przez Arystotelesa" - oznajmia arcybiskup.

Dlaczego tak obficie cytuję arcybiskupa? Odpowiedź jest prosta. Te rozważania dobitnie pokazują, że metropolita poznański i przewodniczący KEP nie rozumie, z jakiej rzeczywistości wyrosły postulaty niemieckiej drogi synodalnej, a dokładniej uważa, że problemy, na które są one odpowiedzią, dotyczą jedynie Niemiec.

"Punktem wyjścia do analizy sytuacji Kościoła katolickiego w tym kraju jest kryzys nadużyć seksualnych w niemieckim Kościele. Autorzy wydają się tak zawstydzeni sposobem reakcji niemieckich biskupów na doniesienia o nadużyciach seksualnych ze strony duchownych, że postanawiają dokonać rewolucji obyczajowej i prawnej w Kościele powszechnym. Jednak wydaje się, że nie byłaby to rewolucja ewangeliczna, lecz raczej inspirowana ideologiami lewicowo-liberalnymi" - oznajmia arcybiskup Gądecki, który najwyraźniej nie dostrzegł, że polski Kościół jest dotknięty skandalami seksualnymi w stopniu przynajmniej podobnym do Kościoła w Niemczech.

To w Polsce kilkunastu biskupów zostało ukaranych przez Watykan. Ale tego najwyraźniej arcybiskup Gądecki nie widzi, bo on dostrzega tylko problemy Niemiec. - Uważam, że Kościół w Niemczech znajduje się w największym kryzysie od czasów Reformacji - oznajmia w wywiadzie dla KAI.

To bardzo wygodna teza, ale dowodzi ona jedynie, że metropolita poznański dostrzega tylko źdźbła czy belki w oczach obcych, a w swoich nie. Problem polega bowiem na tym, że w głębokim kryzysie jest także Kościół w Polsce. Wielu polskich katolików (w tym księży, sióstr, mam nadzieję, że także biskupów) jest głęboko zawstydzonych tym, jak hierarchowie reagowali na skandale seksualne i jak nadal traktują osoby skrzywdzone.

To jest ogromne zgorszenie i dowód (nie jedyny, ale bardzo mocny), że potrzebna jest jakaś forma kontroli nad posiadającymi władzę absolutną biskupami. Kapłani coraz częściej mówią też, że wygodny język rzekomego ojcostwa, jakie biskupi mają sprawować nad nimi, również ukrywa w rzeczywistości często przemocowe relacje, które ukryte pod językiem sakralnym, w istocie ze świętością wiele wspólnego nie mają.

Ani guzika od sutanny władzy

"Nie tak będzie między wami" - mówił Jezus, ale niestety tak właśnie często jest, że władza absolutna, i to pod płaszczykiem sakralnym, rodzi ogromne nadużycia.

I to właśnie z tego, a nie z ulegania liberalnemu światu wynika konieczność zmian, kontroli, wprowadzenia świeckich (i to niezależnych od biskupa) w przestrzeń zarządzania Kościołem.

Możemy dyskutować o tym, jak to zrobić (niekoniecznie standardem musi być liberalna demokracja, którą arcybiskup tak mocno potępia), a nie, czy to zrobić. Model absolutystyczny (nota bene też przejęty z polityki, tylko z tej z XVIII i XIX wieku) skutecznie się skompromitował. Franciszek ma tego świadomość, ale przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski nie przyjmuje tego do wiadomości. U nas ma być po staremu - biskupi nie oddadzą ani guzika od sutanny swojej władzy.

Arcybiskup Gądecki zachowuje się identycznie w kwestii duszpasterskiego otwarcia, jakie zarówno papież Franciszek, jak i część uczestników synodu proponują wobec osób rozwiedzionych w nowych związkach, osób homoseksualnych żyjących w trwałych związkach czy osób transpłciowych.

Dykasteria Nauki Wiary podkreśla, że Kościół musi rozeznawać każdą sytuację z osobna, a złamanie normy nie musi od razu oznaczać grzechu ciężkiego. Gdy papież wzywa do wyjścia na peryferia i spotkania z osobami wykluczonymi, to przewodniczący KEP odpowiada, że na to nie ma szansy, bowiem Kościół musi nieustannie przypominać wszystkim, którzy nie mieszczą się w jego normach, że żyją w grzechu.

O błogosławieństwie par jednopłciowych, na które pozwala papież Franciszek, nie może więc być mowy. - Benedykcja w języku łacińskim (bene-dictio) oznacza nazwanie kogoś dobrym. Benedykcje lub błogosławieństwa związków homoseksualnych oznaczałyby, że Kościół aprobuje styl życia homoseksualnych związków partnerskich (nawet jeśli nie utożsamia ich z małżeństwami), co oznacza również relacje seksualne między parami osób tej samej płci. To, co w tradycji judeochrześcijańskiej zawsze było definiowane jako grzech, teraz stałoby się czymś pozytywnym - oznajmia arcybiskup Gądecki w wywiadzie.

Nie widać także otwarcia na rozmowę o tym, co nauka mówi o dysforii płciowej (pod tą nazwą, co niestety wprost wynika z wywiadu, arcybiskup rozumie także homoseksualność, co dowodzi jedynie, że nie ma pojęcia, o czym mówi), homoseksualności czy niebinarności.

Wynika to zapewne z faktu, że metropolita poznański nie ma czasu na słuchanie bez założeń ani ochoty na zrozumienie innego. Od razu chce ogłosić mu to, co uważa za absolutnie niezmienną doktrynę, bez której - według niego - zostanie on potępiony. Problem zaczyna się wtedy, gdy okazuje się, że w ramach przekazywania rzekomo niezmiennej nauki przekazuje się własne uprzedzenia i niewiedzę. Smutne to bardzo, bo od pasterzy chciałoby się choćby minimalnej wiedzy na tematy, na które się wypowiadają.

Krytyka linii Franciszka

Arcybiskup Gądecki ustawił Kościół w Polsce w kontrze do myślenia nie tylko niemieckiego Kościoła, ale także Watykanu. Udawanie, że jest inaczej, związane jest tylko ze świadomością, że otwarty atak na papieża może skończyć się tak, jak w przypadku amerykańskiego biskupa Josepha Stricklanda, który 11 listopada został usunięty z urzędu przez papieża Franciszka. Arcybiskup Gądecki wolałby tego uniknąć, więc udaje, że krytykuje niemiecką drogę synodalną, ale wystarczy uważnie wczytać się w jego teksty i wyraźnie widać, że krytyka dotyczy także po prostu linii Franciszka.

Co z tego wynika dla Kościoła w Polsce? Odpowiedź wcale nie jest oczywista. Warto mieć świadomość, że przeciwko papieskim pomysłom na otwieranie Kościoła są także katoliccy biskupi w Afryce czy Azji. To oni mieli zablokować jednoznaczne wpisanie postulatów strony progresywnej (a może lepiej powiedzieć: otwartej na zmiany) do dokumentów synodalnych. Jeśli gdzieś Kościół się rozwija, to właśnie tam, a tamtejsi hierarchowie są o wiele bardziej konserwatywni niż nawet polscy.

Nie brakuje afrykańskich biskupów, którzy - wbrew stanowisku Kościoła - popierają nie tylko penalizację aktów homoseksualnych, ale nawet bardzo surowe kary. I jeśli pewne zmiany są wprowadzane tak powoli, to właśnie dlatego, że papież Franciszek ma świadomość, że szybsze i bardziej jednoznaczne ich wprowadzanie może zakończyć się schizmą - odejściem globalnego Południa z Kościoła katolickiego.

Tyle że ta ostrożność, zrozumiała z perspektywy globalnego Kościoła, jest kompletnie niezrozumiała z perspektywy polskiego katolicyzmu. W odróżnieniu od katolicyzmu w Afryce, wiernych w Polsce nie przybywa, a ubywa błyskawicznie. Problemy mamy analogiczne jak katolicy niemieccy czy francuscy, a arcybiskup Gądecki proponuje, by do ich rozwiązania stosować metody z Afryki czy Azji.

Przy całym szacunku dla katolicyzmu afrykańskiego, który może mieć odmienne problemy i sposoby ich rozwiązywania, obawiam się, że stosowanie ich w Polsce jest drogą donikąd.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF 24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in. "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie