Można błogosławić związki homoseksualne. Czy rewolucja papieża skończy się schizmą? [OPINIA]

To jest prawdziwa kościelna rewolucja. Odpowiedź Franciszka na nowe Dubia zgłoszone przez grupę konserwatywnych kardynałów niesie ze sobą gigantyczny potencjał zmiany. I to na poziomie praktyki Kościoła - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

 Papież Franciszek
Papież Franciszek
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | VATICAN MEDIA HANDOUT
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Teraz nie ma już najmniejszych wątpliwości. Nowy prefekt Dykasterii Doktryny Wiary, arcybiskup Victor Manuel Fernandez, wyraźnie ma dokończyć proces ogromnych zmian w etyce seksualnej zapoczątkowany przez papieską adhortację "Amoris laetitia". Franciszek uznał w niej, że osoby rozwiedzione, będące w nowych związkach mogą przystępować do Eucharystii, a także wskazał, że w wielu kwestiach istotniejsze jest osobiste rozeznanie wiernych niż jednoznaczne zapisy nauczania moralnego Kościoła.

Teraz nadszedł czas na kolejny etap rewolucji i papież - odpowiadając na pięć Dubiów (czyli wątpliwości, zapytań dotyczących doktryny) - jasno wskazał, że w Kościele katolickim nie tylko możliwe stanie się błogosławienie (pod pewnymi warunkami) związków osób tej samej płci, ale i być może z czasem nadejdzie czas święceń kapłańskich dla kobiet. Inne zapisy odpowiedzi papieskiej na wątpliwości kardynałów otwierają zaś kolejne możliwości zmiany doktryny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Błogosławieństwa par homoseksualnych

Największą zmianą, bo bezpośrednio kształtującą praktykę Kościoła, jest uznanie, że duchowni katoliccy będą mogli oficjalnie błogosławić związki osób tej samej płci. Nie oznacza to, co trzeba jasno zastrzec, że Kościół zamierza uznać takie związki za małżeństwa czy choćby za związki analogiczne do małżeństwa.

Małżeństwem, jak wskazuje Franciszek, jest w Kościele "wyłączny, trwały i nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety, w sposób naturalny otwarty na prokreację". Inne formy życia, choć zachowują swoje znaczenie i wartość, nie mogą być nim określone. Nie oznacza to jednak, że nie wolno czy nie należy takich odmiennych od małżeństwa form życia błogosławić.

"W naszych relacjach z ludźmi nie wolno nam utracić miłości duszpasterskiej, która powinna przenikać wszystkie nasze decyzje i postawy. Obrona prawdy obiektywnej nie jest jedynym wyrazem tej miłości; obejmuje także życzliwość, cierpliwość, zrozumienie, czułość i zachętę. Dlatego nie możemy być sędziami, którzy tylko zaprzeczają, odrzucają i wykluczają" - wskazuje papież.

To właśnie z tej tezy wyprowadza wniosek, że duszpasterz może rozeznawać, "czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie przekazują błędnej koncepcji małżeństwa", ale jednocześnie mogą być formą "prośby do Boga o pomoc, prośby o lepsze życie". Jedynym warunkiem, jaki musi zachować duchowny chcący udzielić takiej formy błogosławieństwa jest to, by nie przypominała ona formuły sakramentalnego małżeństwa. Nic więcej.

To dopiero pierwszy krok

Ale papież w swoich odpowiedziach idzie jeszcze dalej i pozwala duszpasterzom ominąć potencjalny sprzeciw swoich biskupów.

"Decyzje, które w pewnych okolicznościach mogą należeć do roztropności duszpasterskiej, niekoniecznie powinny stać się normą. Oznacza to, że nie jest właściwe, aby diecezja, Konferencja Episkopatu czy jakakolwiek inna struktura kościelna stale i oficjalnie umożliwiały procedury lub rytuały we wszelkiego rodzaju sprawach, ponieważ nie wszystko, co jest częścią praktycznego rozeznania w określonych okolicznościach, może zostać podniesione do poziomu reguły. (…) Prawo kanoniczne nie powinno i nie może obejmować wszystkiego, ani też Konferencje Episkopatów ze swoimi różnorodnymi dokumentami i protokołami nie powinny rościć sobie do tego pretensji, ponieważ życie Kościoła płynie wieloma kanałami innymi niż normatywne" - podkreśla Franciszek.

Te słowa, choć oczywiście ograniczają możliwość wprowadzenia jednego dla całego kraju rytu błogosławienia związków, to jednocześnie - i to informacja istotniejsza dla Polski - uniemożliwia wprowadzenie odgórnego zakazu błogosławienia związków osób tej samej placu.

Konferencja Episkopatu Polski ani nawet biskup ordynariusz, jeśli chcieć czytać dokument dosłownie, nie ma prawa zakazać księdzu pobłogosławienia pary jednopłciowej. Ten dokument i jego rozstrzygnięcia będzie więc o wiele trudniej zablokować niż rozstrzygnięcia "Amoris Laetitia" dotyczące osób rozwiedzionych w nowych związkach, które część episkopatów - w tym polski - uznała za niebyły. 

Już tylko te rozstrzygnięcie można uznać za rewolucyjne, ale na tym sprawa się nie kończy. Papież bowiem dość szeroko otwiera okno zmian w kwestii osób w rozmaitych sytuacjach nieformalnych, w tym par jednopłciowych. Błogosławieństwo takich par to bowiem tylko pierwszy krok.

"Konfesjonał to nie komora celna"

Jest także drugi, nie mniej ważny. Otóż obecnie - jeśli traktować zasady spowiedzi dosłownie - to osoby żyjące w stabilnym, trwałym związku osób tej samej płci nie mogą otrzymać rozgrzeszenia w czasie spowiedzi, a to oznacza, że nie mogą przystępować do Komunii świętej. Powód? Istotnym elementem spowiedzi jest postanowienie poprawy, które - jeśli wraca się do związku, którego Kościół nie uznaje - jest niemożliwe.

Właśnie tej kwestii dotyczy kolejna odpowiedź papieska, która choć nie znosi samej zasady postanowienia poprawy, to znacząco ją luzuje.

"Nie ma tu matematyki i jeszcze raz przypominam, że konfesjonał to nie komora celna. Nie jesteśmy dysponentami, ale pokornymi szafarzami Sakramentów, które karmią wiernych" - wskazuje papież.

"W ślad za św. Janem Pawłem II stoję na stanowisku, że (…) nawet przewidywalność nowego upadku nie szkodzi autentyczności żali" - dodaje Franciszek.

Praktyczny wymiar tych słów jest dość oczywisty. Otóż duchowny, nawet jeśli ma świadomość, że osoba, która się spowiada, pozostaje w stałym nieformalnym związku (niekoniecznie jednopłciowym, ale także takim), może udzielić jej rozgrzeszenia. A to oznacza otwarcie drogi do Komunii świętej. To ogromna zmiana, której znaczenia trudno nie dostrzegać.

Kapłaństwo kobiet

Te głębokie zmiany opierają się - i taką tezę także znajdziemy w dokumencie - na uznaniu, że nauczanie Kościoła może się zmieniać. Wpływ na zmianę może mieć pogłębiająca się wiedza, głębsze rozumienie pewnych kwestii, zmiany społeczne. Każdy z tych elementów sprawia, że doktryna (także moralna) Kościoła może podlegać reinterpretacji.

Oczywiście - jak zaznacza Franciszek - nie oznacza to, że wszystko można zmienić, ale - jak pokazują zmiany, o których już pisałem - całkiem sporo tak. A do tej listy możliwych zmian Franciszek dorzuca jeszcze jedną, a mianowicie badanie możliwości kapłaństwa kobiet.

Jak dotąd kolejni papieże twierdzili, że jest to niemożliwe, a ostatecznie drogę do święceń zamykać miało stanowisko Jana Pawła II. Franciszek, choć zastrzega, że stanowisko to nadal obowiązuje, jednocześnie pozwala nie tylko na to, by je badać, ale i podkreśla, że wcale nie musi być ono ostateczne.

To kolejny element gigantycznej rewolucji, która rozgrywa się na naszych oczach.

Dochodzimy tu do kwestii kluczowej. Takie zmiany, choć są oczekiwane przez pewną część Kościoła, dla innej są absolutnie nie do przyjęcia. Kardynałowie, którzy zadali te pytania, nie ukrywają, że ich celem było ustalenie, czy papież jest jeszcze ortodoksyjny, a odpowiedzi, których udzielono, dalekie są od tego, czego oni by oczekiwali.

Przeciwników zmian, które proponuje Franciszek, jest zresztą o wiele więcej, a polski Kościół jest tego znakomitym przykładem. Czy zatem opublikowanie odpowiedzi na Dubia może spowodować rozłam w Kościele? Nie tak szybko.

Na razie przeciwnicy zmian przyjmą jedną z dwóch strategii: albo będą mówić, że w zasadzie nic się nie zmieniło, a nawet to, co się zmieniło, to w istocie zmienić się nie mogło, albo będą ten dokument przemilczać. Ale na dłuższą metę jest to działanie nieskuteczne, bo zmiany i tak będą wprowadzane.

Może się więc okazać, że w pewnym momencie pojawią się hierarchowie czy duchowni, wokół których skupi się opozycja wobec zmian, jakie wdraża Franciszek i które będą wprowadzać, a przynamniej podtrzymywać jego następcy. Obecny skład kolegium kardynalskiego nie pozostawia wątpliwości, że następca Franciszka będzie szedł tą samą drogą. A skoro tak, to może się okazać, że w pewnym momencie do schizmy dojdzie, bo przeciwnicy zmian naprawdę są wciąż w Kościele silni.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

* Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF 24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in. "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (750)