Skandal, który wstrząsnął Kościołem. Ofiary mówiły o "pluciu w twarz" [OPINIA]
Sprawa księdza Marko Rupnika wywołała ogromne kontrowersje. Pokazała, że sam Franciszek brał raczej stronę sprawcy niż ofiar. Ale to pokazuje, że Polska potrzebuje niezależnej, państwowej komisji, która wreszcie zacznie badać nadużycia seksualne w Kościele - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wierzyłem, że Kościół jest zdolny do samooczyszczenia, niestety kolejne wydarzenia jasno pokazują, że nie jest to możliwe. Za wiele jest w Kościele obrony dobrego imienia instytucji, duchownych, a także niechęci do świeckiej kontroli, by uznać, że takie badania są możliwe. Polski Kościół nadal w wielu miejscach jest niezdolny do zmierzenia się z własną przeszłością, a nawet do empatycznego podejścia do skrzywdzonych.
Oczywiście są wyjątki, ale są miejsca, gdzie nadal przełożeni tuszują sprawy i nadal nie mają ani czasu, ani ochoty, by spotykać się z ofiarami.
Wymowny jest ruch samego papieża Franciszka, który 15 września 2023 roku spotkał główną obrończynię Rupnika - dr Marię Campatelli. Na osobistej, prywatnej audiencji przyjął ją właśnie papież Franciszek, który - dodajmy - nie miał dotąd czasu, by spotkać się z ofiarami Rupnika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta sprawa jest dowodem na to, że badania nadużyć nie wolno zostawić Kościołowi. Nadal - mimo wielu pięknych słów - nie wolno im zaufać i zostawić spraw do załatwienia w ich rękach. Tu konieczna jest kontrola, i to bardzo ścisła.
Watykańska obrona predatora seksualnego
Historia jezuity, księdza Rupnika pokazuje to z całą mocą. Przez lata uważano go za charyzmatycznego zakonnika, który otwiera nowe przestrzenie duchowości, uczy modlitwy i zakłada nowe wspólnoty życia zakonnego.
Pierwsze rysy na tym wizerunku - wówczas jeszcze nieujawnione - pojawiły się w październiku 2018 roku, gdy został on oskarżony o to, że rozgrzeszył osobę, z którą zgrzeszył przeciwko szóstemu przykazaniu. Za tego rodzaju nadużycie przewidziana jest w prawie kanonicznym najwyższa kara, czyli ekskomunika. Towarzystwo Jezusowe, którego jest członkiem, rozpoczęło dochodzenie, po którym uznano, że oskarżenia są wiarygodne i przekazano sprawę do Kongregacji Nauki Wiary. Ta nakazała wszczęcie dochodzenia i sędziowie powołani przez jezuitów jednogłośnie w styczniu 2020 uznali Rupnika za winnego.
Pięć miesięcy później kongregacja nałożyła na niego karę ekskomuniki, która niemal od razu została - za sprawą decyzji Franciszka - zdjęta.
Niewiele zmieniło się także rok później, gdy do jezuitów docierają kolejne zarzuty, tym razem dotyczące wykorzystywania seksualnego zależnych od Rupnika dorosłych kobiet. Część z nich była członkiniami podlegającej mu Wspólnoty Loyola, dla innych był kierownikiem duchowym i spowiednikiem. I jedne i drugie uzależniał od siebie, a potem wykorzystywał seksualnie. Oskarżenia i tym razem uznano za wiarygodne, na Rupnika po raz pierwszy nałożono ograniczenia (choć z oporami i wieloma próbami dalszego zamiatania sprawy pod dywan), a do zakonu jezuitów zaczęły zgłaszać się kolejne osoby skrzywdzone przez zakonnika. Ostatecznie jezuici poprosili Kongregację Nauki Wiary o wszczęcie dochodzenia, a sami nałożyli na Rupnika ograniczenia dotyczące celebracji i działań artystycznych, by wreszcie - w czerwcu tego roku - wydalić go z zakonu.
Wszystko to działo się pod nieustannym naciskiem mediów, i na każdym poziomie część z urzędników kurialnych i jezuickich robiła sporo, by Rupnika wybronić. Jednak, co jakiś czas duchowni, którzy chcieli sprawę uczciwie załatwić, puszczali przeciek do mediów i dopiero afera z tym związana zmuszała do uczciwego badania sprawy.
Ale jeśli myślicie, że wydalenie z zakonu oznaczało pozytywny koniec tej historii, to nic bardziej błędnego. Oto bowiem "niesłusznie oskarżonego księdza" w obronę wziął biskup słoweńskiej diecezji w Koprze (z tego kraju pochodzi Rupnik, jak i część jego ofiar), który w sierpniu tego roku przyjął go do swojej diecezji i oznajmił, że Rupnik jest - według jego wiedzy - niewinny i dopóki nie zostanie skazany, to taki pozostanie. W opinii tej utwierdzić go miał nuncjusz apostolski na Słowenii i wikariusz diecezji rzymskiej kard. Angelo De Donatis. Ten ostatni zresztą we wrześniu opublikował oświadczenie, w którym w zasadzie uniewinnił Rupnika. 15 września 2023 roku Rupnika na osobistej, prywatnej audiencji przyjął papież Franciszek, który - dodajmy - nie miał dotąd czasu, by spotkać się z jego ofiarami.
Po pierwsze kontrola
I być może ta sprawa tak by się zakończyła. Człowiek, który wykorzystywał przez lata dziesiątki kobiet, który nie obawiał się przemocy wobec nich i wobec współpracowników, zostałby uznany za niewiernego, a papież przyjmowałby go na prywatnych audiencjach, gdyby nie fakt, że o sprawie - ponownie - poinformowały media. To one nie tylko przytoczyły skandaliczne słowa kurii, ale też reakcję na zachowania strony kościelnej kobiet skrzywdzonych przez Rupnika, które wprost mówiły o pluciu im w twarz.
Media także wzmocniły działania Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich, której członkowie jasno mówili o licznych nieprawidłowościach w działaniu Kościoła w sprawie Rupnika. To właśnie te działania sprawiły, że pod koniec października papież Franciszek zdecydował się znieść przedawnienie spraw dotyczących nadużyć ojca Rupnika i na ponowne ich przekazanie do Dykasterii. To oznacza, że Rupnik może zostać skazany za wszystkie swoje nadużycia.
Dlaczego o tym piszę? Co to ma wspólnego z koniecznością powołania niezależnej od Kościoła komisji badającej nadużycia? Ta historia pokazuje, że gdy rzecz dotyczyła osoby znanej i szanowanej, sam Franciszek brał raczej stronę sprawcy niż ofiar. To pokazuje, jak istotne jest powołanie niezależnych od Kościoła komisji badających nadużycia. Kościół, mimo zmian, wbrew wielu deklaracjom nie jest gotowy, by zmierzyć się z rzeczywistością nadużyć.
Historia Rupnika nie jest zresztą jedynym na to dowodem. Franciszek obiecał zdjęcie tajemnicy papieskiej, udostępnianie dokumentów związanych z dochodzeniami przeciwko pedofilii sądom i prokuraturom krajowym, ale gdy Polska zwróciła się z taką prośbą, Watykan wydał dokument, w którym odmówił udostępnienia dokumentów polskiej Komisji ds. Pedofilii. I właśnie dlatego konieczna jest kontrola, budowa alternatywnych do kościelnych instytucji, które - podobnie jak media - powinny wymuszać w pełni uczciwe rozliczanie się z tymi sprawami wewnątrz wspólnoty katolickiej.
Możliwa skala
Tego typu działania są tym ważniejsze, że kolejne raporty instytucji państwowych (ale i francuski raport kościelny) pokazują, jak ogromna może być skala nadużyć. Raport przygotowany ostatnio przez rzecznika praw obywatelskich w Hiszpanii jest tego niezwykle mocnym przykładem. Jego autorzy, którzy zajmują się nie tylko nadużyciami w Kościele, ale także w społeczeństwie, przekonują, że aż 11,7 proc. Hiszpanów wyznaje, że w dzieciństwie padło ofiarą wykorzystywania seksualnego. 1,13 proc. twierdzi, że do molestowania doszło w środowisku religijnym. 0,6 proc. miało być ofiarami duchownych. Jak to przekłada się na szacowaną liczbę ofiar? Jeśli rzeczywiście ponad jeden procent osób padł ofiarą wykorzystania w środowiskach związanych z Kościołem, to oznacza to 450 000 ofiar. O,6 proc. ofiar duchownych to około 270 000 osób.
To wstrząsające dane. A podobne znajdziemy w raportach przygotowanych przez komisję powołaną przez Kościół we Francji.
Nie ma żadnych powodów, by zakładać, że liczby w Polsce będą odmienne. I to właśnie dlatego trzeba jak najszybciej - po pierwsze - powołać wreszcie nowego członka państwowej Komisji ds. Pedofilii, później jej przewodniczącego, a wreszcie rozpocząć zablokowane przez brak przewodniczącego prace. Istotne wydaje się także to, by zacząć prace nad powołaniem instytucji, która zajęłaby się dokumentacją skali nadużyć seksualnych w Kościele (Kościołach i związkach wyznaniowych), ale także innych instytucjach.
Jej powołanie nie tylko mogłoby uruchomić istotne procesy społeczne związane z ujawnianiem przestępstw seksualnych, ale i nakłonić Kościół hierarchiczny w Polsce do powołania własnej, rzeczywiście niezależnej od Episkopatu Komisji. Zapowiedź jej powołania już jest, ale warto wzmocnić determinację biskupów do jej powołania i rzeczywistej niezależności przed naciski państwa i świadomość, że jeśli Kościół sam nie będzie działał, to państwo - bez żadnej taryfy ulgowej - zrobi to za niego.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski