Koronawirus w Polsce. Wybory prezydenckie 2020 w cieniu epidemii. 5 sposobów na ich przesunięcie
Koronawirus w Polsce wciąż nie wymusił na władzach decyzji, by przesunąć wybory prezydenckie. By głosowanie 10 maja się jednak nie odbyło, musi sprawdzić się jeden z pięciu scenariuszy. W rozmowie z WP omawiają je Jadwiga Staniszkis i Ryszard Bugaj.
01.04.2020 | aktual.: 01.04.2020 22:18
Koronawirus w Polsce zdecyduje, czy wybory prezydenckie 2020 odbędą się w terminie. Choć nic nie wskazuje, by 10 maja nie obowiązywała kwarantanna, a liczba chorych była mniejsza niż obecnie, prezes PiS Jarosław Kaczyński wciąż nie chce słyszeć o przełożeniu wyborów. Istnieje przynajmniej pięć scenariuszy, które zakładają, że głosowanie się nie odbędzie. W tym dwa zdecydowanie wbrew woli prezesa PiS. Oba są ekstremalne.
Pierwszy ze względu na ekstremalną trudność. Jeszcze przed tygodniem rozwiązanie zakładające odwołanie wyborów za sprawą wycofania się wszystkich oficjalnych kandydatów (poza Andrzejem Dudą)
można było traktować jako możliwe. Było ich bowiem pięcioro, ale na ostatniej prostej zebranie wymaganych 100 tys. podpisów deklaruje aż 13 kolejnych, z Markiem Jakubiakiem na czele.
Koronawirus w Polsce. Wybory prezydenckie 2020 w cieniu epidemii. Scenariusze ekstremalne
- Trudno wyobrazić sobie bojkot wszystkich kandydatów. Bardziej prawdopodobne jest wycofanie się jednego bądź kilku tych bardziej znanych. Pewien ruch w tym kierunku wykonała Małgorzata Kidawa-Błońska (ogłosiła całkowite zawieszenie kampanii, choć nie zrezygnowała z kandydowania - przyp. red), ale nie wyglądało to na zbyt przemyślane i skoordynowane - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Ryszard Bugaj.
Drugi scenariusz nakreślił w rozmowie z Faktem Ludwik Dorn. Były polityk PiS sugeruje, by kandydaci opozycyjni zjednoczyli się w apelu o bojkot wyborów na każdym szczeblu. Miałby on dotyczyć członków komisji i władz samorządowych. - To jest eskalowanie konfliktu na taką skalę, którą trudno mi sobie wyobrazić. Zdaję sobie sprawę, że za obecną polaryzację odpowiada w głównej mierze PiS, tym niemniej myślę, że warto bronić formuły, która nie jest wypowiedzeniem posłuszeństwa obowiązującemu prawu - ocenia Bugaj.
- Taki bojkot nie przyczyni się do tego, że wybory zostaną odwołane. Na pewno pogorszy za to ich jakość - mówi Wirtualnej Polsce prof. Jadwiga Staniszkis. - Wybory trzeba przesunąć, ale nie tą metodą. Nie dość, że patologiczna, to nieskuteczna - dodaje.
Koronawirus w Polsce. Wybory prezydenckie 2020 w cieniu epidemii. Scenariusze nadzwyczajne
Dwa kolejne scenariusze zakładają wprowadzenie jednego z dwóch stanów nadzwyczajnych. Stan wyjątkowy może wprowadzić prezydent na wniosek Rady Ministrów na czas oznaczony, lecz nie dłuższy niż 90 dni. Przesłanki to zagrożenie bezpieczeństwo państwa, bezpieczeństwo obywateli lub porządek publiczny. Częściej pojawia się koncepcja stanu klęski żywiołowej, który wprowadzany jest przez Radę Ministrów w drodze rozporządzenia. Może on obowiązywać maksymalnie 30 dni, ale może go dowolnie wydłużać lub skracać Sejm (zatwierdzając rozporządzenia Rady Ministrów).
W obu przypadkach wybory nie mogłyby się odbyć jeszcze przez 90 dni od zakończenia obowiązywania ogłoszonego stanu. - Myślę, że ta druga opcja bardziej odpowiada sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dlaczego PiS tak długo zwleka z podjęciem tej decyzji? Nie wiem. Myślę, że to błąd - ocenia Staniszkis. Jej zdaniem rządzący zdają sobie sprawę, jaka to jest sytuacja, ale nie szanują zdolności społeczeństwa do myślenia. - PiS liczy na bierność i myślę, że ma rację. Ludzie się nie zbuntują - dodaje.
Zobacz także
Koronawirus w Polsce. Wybory prezydenckie 2020 w cieniu epidemii. Scenariusz wymarzony
Piąty scenariusz to wpisanie kolejnego scenariusza do konstytucji. Czyli uchwalenie kolejnego przepisu, który pozwala przenieść wybory lub przedłużyć kadencję prezydenta. Do tego opozycja musiałaby porozumieć się z rządem. Zdaniem prof. Bugaja byłoby to rozwiązanie będące pozytywnym sygnałem w pełnej politycznych podziałów rzeczywistości. - Byłby to znak dla ludzi, że klasa polityczna potrafi się porozumieć w obliczu nadzwyczajnego zagrożenia. Wydaje mi się, że w tym przypadku ryzyko, że Jarosław Kaczyński będzie próbował w jakiś sposób ograć opozycję, jest znikome - przekonuje.
Bugaj zwraca uwagę, że ani PiS, ani opozycja nie wydają się jednak zainteresowane takim rozwiązaniem. Co lub kto mogłoby ich do tego przekonać? - Ja jako weteran Solidarności i obrad Okrągłego Stołu wspominam tęsknie Kościół. Ale jego autorytet znacznie podupadł, a znaczna jego część jest po stronie PiS. Gdyby był w lepszej kondycji, miał dawne zaufanie społeczne, to stronom trudno byłoby na apel o porozumienie powiedzieć "nie" - ocenia.
Póki co przy wydarzeniu "wybory prezydenckie 2020" dalej widnieje data 10 maja. PiS próbuje uciszyć głosy o szafowaniu zdrowiem i życiem wyborców proponując możliwość głosowania korespondencyjnego. - Na ich korzyść działa to, że taka możliwość głosowania już była. Na ich niekorzyść - że sami to uchylili, mówiąc, że to jest furtka do nadużyć. Mieli rację, a teraz może im to być na rękę. To sprawa dosyć istotna, bo kto wie, czy pierwsza tura nie rozstrzygnie się kilkoma tysiącami głosów - podkreśla Bugaj.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień dziewiąty. Jesteśmy zatykani "zrzutami odpowiedzialności"
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl