Konfederacja - jedna z ważniejszych zagadek polskiej polityki ad 2025 [OPINIA]

Jedyną partią, która jednoznacznie poprawiła notowania w mijającym, pełnym politycznych nawałnic 2024 roku, jest… dystansująca się od nich Konfederacja. Uważana kiedyś za partię niepoważną, dziś - dzięki zręczności liderów i sprzyjającym okolicznościom - przykuwa uwagę coraz większej liczby Polek i Polaków zmęczonych duopolem PiS-PO - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński.

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak
Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Nowak
Sławomir Sowiński

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Polityczna przyszłość i rola partii Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena jawi się ciągle jako niewiadoma polskiej polityki. Dla politycznych scenariuszy 2025 roku może to być jedna z najważniejszych zagadek.

Sprzyjająca fala i sprawne polityczne surfowanie

W większości sondaży wyborczych Konfederacja zajmuje dziś mocne trzecie miejsce, a jej kilkunastoprocentowe poparcie jest znacząco większe od dość rozczarowującego wyniku 7,16 proc. z wyborów sejmowych w październiku 2023 roku. Za wyraźnym wzrostem jej popularności w 2024 roku stoi to, co w polityce sprawdza się zawsze - dobre wykorzystanie sprzyjających okoliczności.

Falę, która w ostatnim roku wyraźnie niosła Konfederację, tworzyło kilka różnych politycznych i społecznych procesów. Należały do nich: zmiana nastawienia Polaków do Ukrainy, Ukraińców i problemu migracji, rosnące znużenie części wyborców rytualnością konfliktu PiS-PO, społeczny sceptycyzm wobec "zielonej" polityki suflowanej przez Brukselę, szersza obawa przed kulturową zmianą pod rządami Lewicy i KO, wyraźna dominacja w polityce głównego nurtu retoryki socjalnej nad wolnorynkową, czy choćby zmiana społecznej optyki w ocenie czasu szczepień i lockdownów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wszystkie te czynniki sprawiły, że wyraziście narodowa, konserwatywna, rynkowa i wolnościowa zarazem retoryka Konfederatów, postrzegana niegdyś jako zbyt skrajna, dziś w oczach części wyborców staje się uosobieniem politycznego umiaru i rozsądku.

Trzeba jednak natychmiast dodać, że nie byłoby rosnącej popularności Konfederacji bez pracy jej liderów i zręcznego surfowania po sprzyjającej politycznej fali.

Wobec braku silnych struktur i własnych przyczółków w mediach tradycyjnych Konfederaci postawili na pracowitość w mediach społecznościowych i bezpośrednie spotkania z wyborcami. Odróżniają się też oryginalnością języka na tle dość przewidywalnych, rytualnych zaklęć polskiej polityki. Sięgając chętnie po figurę politycznej satyry, ciętej riposty, a nawet prowokacji odsunęli jednocześnie - lub wysłali poza obręb polityki krajowej - Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna, których polityczny styl wyraźnie utrudniał przesuwanie się całej formacji ku centrum.

Nie sposób też nie zauważyć, jak bardzo służy dziś Konfederacji nieco staromodna elegancja, kultura polityczna i sprawność retoryczna Krzysztofa Bosaka, czy pracowitość Sławomira Mentzena widoczna w jego prezydenckiej prekampanii.

Wysokie progi salonów władzy

A jednak, pomimo wyraźnych symptomów politycznego sukcesu w 2024 roku, nad przyszłością Konfederacji w poważnej polskiej polityce unosi się ciągle wyraźny znak zapytania. I nie chodzi tu tylko o skłonności niektórych Konfederatów do niezbyt mądrych i mało odpowiedzialnych, a czasem po prostu nieakceptowalnych politycznych prowokacji, które same w sobie mogą odstraszać elektorat centrowy. Główny ich kłopot z ewentualnym wejściem na salony władzy ma charakter bardziej strukturalny i tkwi gdzie indziej. 

Zasadniczy, polityczny problem Konfederacji polega na tym, że formacja ta i jej liderzy, mimo sporej popularności, dotąd nie rządzili i nie pokazali wyborcom kompetencji, sprawności i doświadczenia w dźwiganiu ciężkiego brzemienia władzy. Przykłady takie, jak choćby kariera premier Włoch Giorgii Meloni, dobrze pokazują zaś, że długa i trudna droga od prawicowej kontestacji systemu politycznego do salonów władzy wymaga konsekwencji, cierpliwości, ale też wiarygodności, jaką zdobywa się, współuczestnicząc we władzy.

Co ważniejsze, nie widać też u Konfederatów póki co pomysłu, jak przejść od ciętej publicystyki do realnej polityki i jak wyjść z pułapki partii wiecznej prowokacji i kontestacji. I z której strony, z solidnym poparciem kilkunastu procent, wejść w system politycznej władzy w Polsce, by go realnie zacząć zmieniać. Sama zaś demonstracja równego dystansu wobec PO i PiS, czy też wyczekiwanie na pokoleniową zmianę, nie wydają się ani obiecującą strategią, ani nawet zręczną taktyką.

Wyborca centrowy, od którego w dużej mierze zależy przyszłość Konfederatów w polskiej polityce, zachowuje się bowiem trochę jak ostrożny klient na poważnych zakupach. Różne intrygujące propozycje może wprawdzie przeglądać, rozważać czy przymierzać. Ale gdy przychodzi do poważnych konsumenckich decyzji na lata, sięga ostatecznie po marki, które już gdzieś sprawdziły się w praktyce.

Dobrze pokazuje to chyba przykład 2023 roku, gdy pomimo dobrych notowań Konfederacji jeszcze latem tamtego roku, w październiku, przy urnach, wyborcy zmęczeni konfliktem PO-PiS postawili chętniej na Trzecią Drogę, bardziej kojarzącą się z doświadczeniem i polityczną przewidywalnością.

Ważny element prezydenckich puzzli 2025

Rozważając z pewną ostrożnością wszystkie te wątpliwości i znaki zapytania, jedno powiedzieć można z większą pewnością. Choć nie widać dziś realnego planu, a może nawet gotowości Konfederacji na rychłe wejście do gabinetów władzy, to zasadnicze znaczenie dla polskiej sceny politycznej w 2025 roku będzie mieć kampania prezydencka Sławomira Mentzena.

Jej sukces na miarę mocnego trzeciego miejsca i kilkunastoprocentowego poparcia - trochę jak w przypadku Pawła Kukiza w roku 2015 - może tworzyć dla pewnej grupy wyborców centrowych swego rodzaju prawoskrętną stację pośrednią do głosowania na kandydata popieranego w II turze przez PiS.

Jej zaś słabość bądź porażka - analogiczną szansę na mocne trzecie miejsce i zbudowanie swego rodzaju lewostronnej stacji przesiadkowej otwierać będzie przed Szymonem Hołownią. A wtedy - wiele na to wskazuje - pełnię władzy nad Polską w 2025 roku przejąć może Donald Tusk. Podobnie, jak pełnię władzy w 2005 i 2015 roku przejmował Jarosław Kaczyński.

Dla Wirtualnej Polski Sławomir Sowiński

Dr hab. Sławomir Sowiński, politolog z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (343)