Janusz Walentynowicz apeluje do Macieja Laska o udział w debacie
Janusz Walentynowicz, syn tragicznie zmarłej w Smoleńsku Anny Walentynowicz zaapelował w liście do przewodniczącego Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych, Macieja Laska o udział w debacie z członkami zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Walentynowicz apeluje o udział, ale przypomina, że to Maciej Lasek jako jeden z członków komisji Jerzego Millera podpisany był pod raportem. "Oskarżyliście państwo polskich pilotów o spowodowanie tej tragedii" - pisze syn Anny Walentynowicz, dodając: "nie prowadziliście samodzielnie żadnych szczegółowych badań".
Maciej Lasek o filmie National Geographic
Janusz Walentynowicz w liście, opublikowanym przez serwis Niezależna.pl uważa, że "raport (komisji Millera) jest swoistą kopią raportu pani Tatiany Anodiny". Syn Anny Walentynowicz pisze: "Nie prowadziliście (...) samodzielnie żadnych szczegółowych badań. W szczególności nie zbadaliście wraku, silników samolotu, przyrządów nawigacyjnych, czarnych skrzynek, trajektorii lotu i dokumentów sekcji zwłok ofiar. Oparliście się na materiałach rosyjskich, w tym mało wiarygodnych jak zdjęcia amatora Siergieja Amielina".
Zwracając się do Macieja Laska, Walentynowicz pisze: "Zwalcza Pan systematycznie badania podejmowane przez niezależnych naukowców z Polski i z zagranicy, w szczególności związanych z zespołem parlamentarnym, jedyną instytucją państwową prowadzącą niezależne badania katastrofy smoleńskiej".
Jak przypomina Janusz Walentynowicz, Maciej Lasek zapowiadał, że w styczniu może zacząć działać zespół ekspertów do wyjaśniania opinii publicznej kwestii związanych z wypadkiem. Ma przypominać ustalenia komisji Millera oraz proces, który doprowadził do wyciągnięcia przez nią wniosków. Walentynowicz pisze, że to "kampania na rzecz tez zawartych w Waszym raporcie dyskredytująca wszelkie inne badania". Syn Anny Walentynowicz pisze także, że Lasek wziął udział w "propagandowym filmie uzasadniającym rosyjski punkt widzenia i oskarżającym raz jeszcze polskich pilotów" ("Śmierć prezydenta" National Geographic - przyp. red.).
"Budzi moje szczególne zdziwienie, że prowadząc intensywną kampanię polityczną na rzecz stanowiska rządu premiera Putina równocześnie odmawia Pan merytorycznej dyskusji z ekspertami, naukowcami niezależnymi. uczestniczy pan w debatach mediów od dawna zaangażowanych na rzecz tez rosyjskich, a nie chce Pan wziąć udziału w debacie zorganizowanej przez wyższą uczelnię, w której biorą udział wyłącznie naukowcy" - pisze Walentynowicz.
Na zakończenie Walentynowicz apeluje do Laska, by "miał odwagę i podjął się obrony swoich tez w dyskusji z fachowcami, naukowcami i inżynierami lotnictwa tej miary co profesor Wiesław Binienda, Kazimierz Nowaczyk, Wacław Berczyński".
Maciej Lasek wielokrotnie deklarował, że gotów jest spotkać się z ekspertami, którzy mają inny pogląd na przyczyny katastrofy smoleńskiej niż przedstawiony w raporcie komisji Millera, ale pod warunkiem debaty merytorycznej, a nie politycznej.
Mówił, że może spotkać się z ekspertami, którzy wystąpili w filmie Anity Gargas "Anatomia upadku", pod warunkiem, że eksperci będą się zachowywać jak eksperci, a nie jak politycy. - Z żalem stwierdziłem, oglądając film pani Anity Gargas i słuchając wypowiedzi panów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka, że ich wypowiedzi bardziej przypominały wypowiedzi członków zespołu parlamentarnego niż ekspertów - mówił.
W poniedziałek kanał National Geographic pokazał film "Śmierć prezydenta " z serii "Katastrofy w przestworzach", opowiadający o katastrofie smoleńskiej, oparty na ustaleniach zawartych zarówno w raporcie rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), jak i w raporcie polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, tzw. komisji Millera.
Z kolei w piątek zaprezentowano angielskojęzyczną wersję filmu o katastrofie smoleńskiej Anity Gargas "Anatomia upadku", który sugeruje, że na pokładzie samolotu mogło dojść do wybuchu.
Debata o katastrofie smoleńskiej - jak pisze serwis niezależna.pl - organizowana jest 5 lutego przez "naukowców i studentów warszawskich uczelni".