Polska"Pilot w tym przypadku nie miał prawa zejść poniżej stu metrów"

"Pilot w tym przypadku nie miał prawa zejść poniżej stu metrów"

Nawet jeśli kontrolerzy nie pracowaliby prawidłowo, to załoga nie powinna dopuścić do tej katastrofy - mówił w programie "Kropka nad I" w TVN24 Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Był pytany m. in. o film "Śmierć prezydenta", wyemitowany w National Geographic o katastrofie w Smoleńsku, który wzbudził w Polsce spore kontrowersje.

"Pilot w tym przypadku nie miał prawa zejść poniżej stu metrów"

- Minima tego lotniska przy tym wyposażeniu mówią o stu metrach. Jeśli załoga zastosowałaby się do tych stu metrów, to dziś nie rozmawialibyśmy o katastrofie - mówił Maciej Lasek, wspominając również o uprawnieniach dowódcy samolotu, które pozwalały w tych warunkach na zejście na 120 metrów. Na pytanie o obraz lotniska przedstawiony w filmie - jak mówiła Monika Olejnik dość "sterylny" - i o to, czy lotnisko nie powinno być w ogóle zamknięte, odrzekł, że to na prośbę strony polskiej lotnisko zostało przygotowane do rejsów 7 i 10 kwietnia.

Maciej Lasek powiedział, że trzeba sporej odwagi, by mówić o błędach również ze strony polskiej załogi. - Ale gdyby załoga zastosowała się do dwóch procedur: nie zejść do poziomu poniżej stu metrów - a właściwie do stu dwudziestu metrów - oraz błyskawicznie zareagować na informacje "terrain ahead" i "pull up" - mówił - to dziś nie rozmwaialibyśmy o katastrofie.

Tymczasem - jak przypomniał - z raportu wynika, że dopiero po siedmiu sekundach pilot zareagował na "bezduszny" komunikat systemu TAWS: "pull up". Następnie przez pięć sekund samolot poruszał się siłą bezwładności, by dopiero potem zacząć wznoszenie.

- Ten film nie ustrzegł się przed błędami, ale to nie jest nasz film - mówił Lasek, odnosząc się do pytania o przedstawienie w filmie współpracy ze stroną rosyjską. - Nie można w 45 minutach filmu zamknąć kilku miesięcy pracy - mówił.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1783)