Sebastian J. oraz Roman Giertych © WP | WP

Jak prokuratura umorzyła śledztwo ws. Romana Giertycha w aferze Polnordu

Prokuratura umorzyła śledztwo wobec Romana Giertycha, choć zarzuty prania brudnych pieniędzy i przywłaszczenia kilkudziesięciu milionów zł wciąż ciążą na bliskich współpracownikach i klientach posła. Według śledczych Giertych o niczym nie wiedział, nie decydował, a na swojego wieloletniego ochroniarza nie miał wpływu. Umorzenie wątku polityka jest prawomocne, a śledczy wciąż ukrywają uzasadnienie decyzji. Wirtualna Polska poznała jego treść.

  • W śledztwie w sprawie wyprowadzenia pieniędzy ze spółki deweloperskiej Polnord i prania pieniędzy zarzuty usłyszało dziewięć osób, w tym adwokat Roman Giertych. To właśnie do tej sprawy polityk był w 2020 r. zatrzymany. Postępowanie przeciwko Giertychowi w styczniu 2025 r. umorzono.
  • Z prokuratorskiego dokumentu wynika, że Giertych pełnił tylko rolę usługową - był prawnikiem czterech spółek uczestniczących w wytransferowaniu kilkudziesięciu milionów złotych ze spółki Polnord, co sprawiło, że stanęła ona u progu bankructwa.
  • Decyzje, zdaniem śledczych, podejmowali przede wszystkim Ryszard K., były miliarder oraz Sebastian J., ps. Foka. To wieloletni współpracownik Giertycha, jego ochroniarz, kierowca oraz były prezes spółki Giertych-Kancelarie.
  • Foka założył dwie spółki - w 13-metrowym pokoju w mieszkaniu żony. Spółki natychmiast podpisały umowy na obsługę prawną z Giertychem, a po chwili dostały zlecenie życia - obróciły wierzytelnościami o wartości ponad 70 mln zł.
  • "Wszelkie zarzuty wobec mnie zostały umorzone. Ponieważ Polnord nie odwołał się od tego umorzenia, to stało się ono prawomocne" - przekazał w odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski Roman Giertych.

Postanowienie o umorzeniu śledztwa w części przeciwko Romanowi Giertychowi zostało wydane 16 stycznia 2025 r. Podpisał je Andrzej Markowski, prokurator Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Pracował nad nim kilkuosobowy zespół prokuratorski.

Wszystkie zarzuty, które Giertychowi postawiła prokuratura w latach 2020-2021, uznano za niewystarczające do stwierdzenia, że adwokat i poseł Koalicji Obywatelskiej mógł popełnić przestępstwo.

W skrócie: śledczy - po pierwsze - uznali, że Giertych nie był współodpowiedzialny za wyrządzenie spółce akcyjnej Polnord szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, czyli w wysokości 72,5 mln zł. A to dlatego, że Giertych zajmował się obsługą prawną spółki, a nie zajmował się sprawami majątkowymi Polnordu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Krzyki i obelgi w Sejmie. "Brakowało chyba tylko jakiegoś kisielu"

Po drugie, nie można uznać, że Giertych popełnił przestępstwo nadużycia zaufania (art. 296 kodeksu karnego) i wyrządził Polnordowi szkodę w wysokości 4,5 mln zł związaną z wypłatą wynagrodzenia za świadczone usługi prawne w postępowaniu przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Giertych bowiem - w ocenie świadków - faktycznie drogo wyceniał swoje usługi, ale nie można przecież skazać adwokata za to, że pracuje na rzecz klienta, który decyduje się dużo płacić.

Po trzecie wreszcie, Giertych - zdaniem prokuratury - nie prał brudnych pieniędzy. Aby bowiem doszło do prania pieniędzy, najpierw trzeba by uznać, że są brudne. A skoro Giertych żadnego innego przestępstwa nie popełnił, nie może być mowy o praniu.

"W śledztwie [dotyczącym wszystkich podejrzanych - red.] zgromadzono ponad 300 tomów akt. Ma charakter skomplikowany i zawiły" - informuje Prokuratura Regionalna w Lublinie.

Redakcja Wirtualnej Polski uznaje, że opinia publiczna powinna poznać powody tego umorzenia.

Od miliardera do zera

Polnord na początku XXI wieku stał się jednym z bardziej znanych polskich deweloperów. Pakiet kontrolny w Polnordzie - do czego wystarczyło niewiele ponad 20 proc. akcji ze względu na rozproszenie pozostałego akcjonariatu - sprawował Ryszard K. (nazwisko skrócone ze względu na fakt, że mężczyzna jest podejrzany w sprawie wyprowadzenia środków z Polnordu). To znany biznesmen, były miliarder, twórca potęgi Prokomu - przedsiębiorstwa informatycznego, które wygrywało konkurs za konkursem na obsługę informatyczną szeregu instytucji państwowych, w tym Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

"Spółka Polnord S. A. z siedzibą w Gdyni jest jednym z wiodących polskich przedsiębiorstw deweloperskich notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Podstawowym przedmiotem działalności spółki jest działalność deweloperska, prowadzona głównie w Warszawie i Trójmieście, ale także poza granicami kraju. Polnord to przedsiębiorstwo typu holdingowego, realizujące projekty deweloperskie poprzez spółki celowe, które związuje samodzielnie lub z partnerami" - czytamy w postanowieniu prokuratury.

Relacje między Prokomem kontrolowanym przez Ryszarda K. oraz Polnordem również kontrolowanym przez Ryszarda K., ale mającym wielu innych akcjonariuszy, były skomplikowane. Prokuratura dostrzegła, że gdy K. poniósł znaczne koszty w następstwie prowadzonej inwestycji w Kazachstanie, stratę powetował sprzedażą nieruchomości w spółce Polnord.

To przyczynek do całej sprawy i zarzutu dla szeregu osób: gdy Ryszard K. popadł w tarapaty finansowe i chciał ratować swój "główny" biznes, ratunku szukał m.in. w Polnordzie. Szkopuł w tym, że gdy z tej spółki przekazywano pieniądze do innych podmiotów, mogło to być nieopłacalne dla mniejszościowych akcjonariuszy Polnordu.

Za darmo czy za miliony?

Czołowym projektem deweloperskim Polnordu była budowa tzw. Miasteczka Wilanów, czyli osiedla mieszkaniowego na terenie warszawskiej dzielnicy Wilanów.

Prace budowlane rozpoczęły się w 2002 r., a w celu realizacji projektu "Miasteczko Wilanów" Polnord zawiązał kilka spółek celowych.

Ustalenia pomiędzy Polnordem, Prokomem, szeregiem spółek celowych oraz samym Ryszardem K. a Gminą Warszawa Wilanów były wielowątkowe i skomplikowane. Miejscy urzędnicy zażądali m.in., by deweloper stworzył infrastrukturę kanalizacyjną i drogową. W zamian zobowiązali się do ustalenia stałej ceny dostawy wody i odprowadzania ścieków, a także obiecano inwestorowi stałą wysokość opłaty rocznej za użytkowanie wieczyste nieruchomości (która to obietnica nie została ostatecznie dotrzymana, bo opłaty za użytkowanie wieczyste szybko zostały podniesione).

Sieć urządzeń wodno-kanalizacyjnych, po wybudowaniu przez inwestora, miała zostać przekazana gminie. Przekazano ostatecznie w 2004 r. tzw. magistralę wodociągową.

W 2009 r. Polnord wspólnie z Prokomem zawnioskowały o odpłatne przejęcie przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie (spółka komunalna) części infrastruktury.

Tak narodził się spór pomiędzy Polnordem a MPWiK i Miastem Stołecznym Warszawa. Polnord uważał, że wybudował kolektor oraz system odprowadzania wód deszczowych i miejska spółka powinna to przejąć i za inwestycję zapłacić. MPWiK płacić nie chciało.

Zdaniem pracowników i doradców Polnordu – MPWiK powinno przejąć instalację i za nią zapłacić. Zdaniem miejskich urzędników i ekspertów - taki obowiązek nie istniał.

Powołano szereg zespołów negocjacyjnych, ale sprawa ostatecznie trafiła do sądu. Polnord stworzony przez siebie system wycenił na ponad 50 mln zł. Dodatkowo uznał, że MPWiK lub miasto powinny zapłacić za bezumowne korzystanie z instalacji.

I wchodzi on, Roman Giertych

Prokuratura w uzasadnieniu umorzenia postanowiła w tym miejscu przyjrzeć się działalności Romana Giertycha oraz jego kancelarii, którzy zaczęli obsługiwać Prokom (co do zasady chodzi o spółkę Prokom Investments, jedną ze spółek znajdujących się w grupie podmiotów związanych z Ryszardem K., ale dla ułatwienia po prostu nazywamy ją później Prokomem, tak jak też robiła to prokuratura - red.) i Polnord.

Z całego dokumentu wynika, że to była dla prokuratorów najważniejsza kwestia. Mówiąc najprościej, jeśli Giertych i jego kancelaria pobierały pieniądze za świadczone usługi prawne - wszystko jest w porządku. Gdyby brali pieniądze, a żadnych usług nie świadczyli - wtedy byłby kłopot.

Śledczy wskazali, że Prokom kontrolowany przez Ryszarda K. podpisał umowę o świadczenie usług adwokackich z kancelarią adwokacką prowadzoną przez Romana Giertycha 18 czerwca 2010 r. Chodziło wówczas o spór Prokomu z syndykiem Telewizji Familijnej S.A. Obsługa prawna miała obejmować również doradztwo w zakresie relacji z mediami oraz innymi instytucjami, w tym bankami.

Postanowiono, że kancelaria otrzyma maksymalnie 2,5 mln zł plus VAT, w zależności od efektów pracy.

Kolejną umowę Prokom zawarł z kancelarią Giertycha 26 listopada 2010 r. Postanowiono, że kancelaria będzie otrzymywać wynagrodzenie w wysokości 200 euro za każdą godzinę pracy adwokata oraz 100 euro za każdą godzinę pracy innego prawnika.

Za obsługę prawną od marca do grudnia 2012 r. Prokom i kancelaria Giertycha postanowiły rozliczać się wynagrodzeniem za każdy miesiąc w wysokości 299 912 zł plus VAT, przy czym uznano, że lepiej będzie, jeśli Prokom zapłaci jednorazowo niemal 3 mln zł netto.

Ogółem, na podstawie umów i faktur wystawionych przez kancelarię Roman Giertych otrzymał w okresie od lipca 2010 r. do końca 2012 r. nie mniej niż 5 mln zł brutto.

Giertych bywał w siedzibie spółki w Gdyni, widywał się z Ryszardem K.

"Świadek Marcin D. [anonimizujemy nazwisko nie ze względu na zarzuty, lecz ochronę prywatności świadka - red.] - członek zarządu Prokom Investments (...) potwierdził, że Roman Giertych był prawnikiem obsługującym Ryszarda K., Prokom Investments i Polnord S.A. Odnosząc się do wysokości wynagrodzenia Romana Giertycha, zeznał, że nie docierały do niego żadne kontrowersje z tym związane, zaś patrząc na złożoność dokumentacji, to adwokat zajmował się sprawami czasochłonnymi. Decyzję co do wysokości wynagrodzenia podejmował Ryszard K." - cytuje jednego ze świadków prokuratura.

Giertych zajmował się m.in. sprawą pomiędzy Polnordem a MPWiK.

Prokuratorzy w toku oględzin skrzynki e-mail Sebastiana J., ps. "Foka", znaleźli umowę spółki Polnord S.A. o obsługę prawną z kancelarią adwokacką Romana Giertycha zawartą 14 września 2011 r. Dlaczego umowa znajdowała się akurat na skrzynce Foki – tym prokuratura się nie zajęła.

W umowie wskazano, że adwokat Giertych otrzyma 2 proc. sumy faktycznie uzyskanej przez Polnord od MPWiK lub Miasta Stołecznego Warszawy.

Kolejna umowa między Polnordem a kancelarią Giertycha zawarta została 14 lutego 2012 r. Na jej podstawie w zamian za świadczone usługi prawne Polnord zobowiązał się płacić 1000 zł za jedną godzinę pracy Giertycha, 600 zł za godzinę pracy innych adwokatów lub radców prawnych oraz 400 zł stawki godzinowej za pracę pozostałych prawników (kwoty netto).

23 lipca 2012 r. Polnord i kancelaria zawarły następną umowę, tym razem na reprezentację spółki przed Naczelnym Sądem Administracyjnym oraz podczas ewentualnych negocjacji sprzedaży wierzytelności należących do Polnordu. Ustalona kwota? 4,5 mln zł netto. Przy czym część należności - 2,5 mln zł - postanowiono rozliczyć w zamian za sprzedaż kancelarii lokali mieszkalnych od spółek będących własnością Polnordu.

W ten oto sposób kancelaria Romana Giertycha nabyła własność pięciu mieszkań w Warszawie wraz z dziewięcioma miejscami postojowymi oraz mieszkania w Sopocie wraz z miejscem postojowym.

15 marca 2013 r. Polnord zawarł kolejną umowę z kancelarią Romana Giertycha. W zamian za stałe świadczenie usług doradztwa prawnego i pomocy prawnej kancelaria miała otrzymywać 100 tys. zł netto miesięcznie oraz dodatkowo pewien procent od korzyści wynikających z prowadzonych przez kancelarię spraw. W ramach obsługi prawnej w siedzibie spółki bywał regularnie jeden z prawników oddelegowanych przez kancelarię Giertycha.

Prokuratura ustaliła na podstawie przesłuchania świadków pracujących w Polnordzie, że spółka korzystała z usług kilku kancelarii prawnych. Zarazem usługi kancelarii Romana Giertycha były najdroższe.

"Jerzy K. [anonimizacja ze względu na prywatność świadka - red.] - członek zarządu Polnord S.A. zeznał, iż spółkę reprezentowała w sporach z miastem Warszawa Kancelaria Romana Giertycha. Polnord S.A. płacił kancelarii 100 000 zł. Zdaniem świadka kwota ta była wygórowana, ale po analizie co do możliwości rozwiązania umowy z kancelarią, konkluzja była taka, że spółce nie opłaca się tego robić. W drodze negocjacji udało się obniżyć wynagrodzenie kancelarii do kwoty 80 000 zł miesięcznie" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia prokuratury.

Kilku świadków zeznało: decyzje o kierunkach działalności Prokomu oraz Polnordu podejmował Ryszard K. O wynagrodzeniu dla kancelarii Giertycha także.

"Foka", przyjaciel Romana

Sebastian J., ps. Foka, to wieloletni współpracownik Romana Giertycha. W mediach był przedstawiany jako jego ochroniarz, kierowca, pracownik jego kancelarii. Giertych tak ufa Foce, że ten został nawet prezesem jednej ze spółek - Giertych-Kancelarie (dziś ta spółka nazywa się KLIM-SEAL i - według dokumentów - zajmuje się doradztwem biznesowym oraz administracją biurową).

W umorzonym w styczniu 2024 r. śledztwie dotyczącym działalności hejterskiego profilu Sok z Buraka (śledczy badali powiązania z nim Romana Giertycha) Sebastian J. zeznał, że zna Giertycha od 25 lat, w latach 2007-2009 zajmował się obsługą techniczną jego kancelarii adwokackiej, a obecnie pracuje dla jego żony Barbary, która jest współwłaścicielką spółki Kancelaria Adwokacka Roman Giertych. "Foka" twierdził, że prowadzona przez niego firma zajmowała się organizacją pracy biurowej kancelarii, m.in. dostarczaniem papieru i obsługą techniczną.

Z kolei przesłuchany w śledztwie dotyczącym gróźb polegających na rozgłaszaniu wiadomości uwłaczających czci Jana Kulczyka "Foka" został zapytany o spotkanie w kancelarii Giertycha z udziałem dziennikarzy Piotra Nisztora i Jana Pińskiego w sierpniu 2011 r. "Wiele podobnych spotkań w kancelarii pamiętam. Może na nich byłem, bo w tych czasach pracowałem dla Kancelarii. Ja z mec. Giertychem współpracuję około 20 lat. Od 2011 roku już byłem na swojej działalności" - zeznał Sebastian J. Na przesłuchanie "Foka" przyszedł z pełnomocnikiem, adwokatem z kancelarii Romana Giertycha.

"Rzeczpospolita" w 2018 r. pisała o Sebastianie J. wprost: "człowiek Giertycha".

"Dziennik" w 2009 r. pisał z kolei, że "goryl Giertycha trzyma finanse Libertas". Pełnomocnikiem finansowym polskiego Libertasu, partii, z którą związał się wówczas Giertych, został bowiem właśnie Sebastian J.

"W swoim środowisku bardziej znany jako 'Foka'. Giertych mówi o nim 'Sebuś'. J. od lat jest jego nieformalnym ochroniarzem" - pisał Dziennik.

Gazeta pisała, że Foka przez pewien czas był ochroniarzem, bramkarzem w kilku lokalach. Po wyborach w 2001 r., gdy Liga Polskich Rodzin, partia kierowana przez lata przez Romana Giertycha dostała się do Sejmu, Giertych znalazł Foce pracę w partii.

Do dziś w internecie można znaleźć zdjęcie Foki, na którym - w towarzystwie butelek z alkoholem - trzyma uniesioną prawą rękę z wyciągniętymi palcami, co przypomina gest nazistowskiego pozdrowienia ("hajlowania").

Dlaczego tyle piszemy o Foce? Bo część zarzutów, z których został oczyszczony Giertych, wciąż ciąży na Sebastianie J., w tym zarzut prania brudnych pieniędzy.

Z akt śledztwa wynika, że Sebastian J. 29 listopada 2010 r. utworzył spółkę New Industry sp. z o. o. Miał w niej 100 proc. udziałów. Kapitał zakładowy wynosił 5 tys. zł, zaś na siedzibę spółki wybrano mieszkanie w Błoniu. Żona Sebastiana J. wynajęła New Industry jeden pokój o powierzchni 13 m2.

25 stycznia 2011 r. w tym samym pokoju i na tych samych zasadach Foka założył spółkę TG sp. z o. o.

24 stycznia 2011 r. New Industry zawiera umowę na obsługę prawną w zakresie obrotu wierzytelnościami z kancelarią Romana Giertycha.

31 stycznia 2011 r. umowę z kancelarią Romana Giertycha zawiera TG.

Spółki - co dostrzega prokuratura - nie mają środków finansowych na zapłatę za właściwą obsługę prawną.

Już 3 lutego 2011 r. Prokom wskutek zawartych umów przenosi na spółki Foki wierzytelności, jakie mogłyby przysługiwać wobec MPWiK, gdyby tylko doszło do przeniesienia własności urządzeń infrastruktury, o które podmioty powiązane z Ryszardem K. spierały się z MPWiK i Miastem Stołecznym Warszawa.

Do spółek trafiają wierzytelności wycenione przez Prokom na niemal 73 mln zł. Spółki J. zobowiązują się za nie zapłacić Prokomowi 51 mln zł.

Sytuacja finansowa spółek założonych przez Sebastiana J. jest w tym momencie na tyle kiepska, że Prokom opłaca im wymagane przez państwo podatki.

Ale już 19 kwietnia 2011 r., czyli niewiele ponad dwa miesiące od nabycia przez podmioty założone przez Fokę wierzytelności od Prokomu, znajduje się na nie kupiec. To Polnord. Na podstawie dwóch umów nabywa od New Industry i TG wierzytelności za łączną kwotę 58 mln zł.

Prokuratura uznała, że w ten sposób doszło do narażenia Polnordu na stratę znacznej wartości i wyprowadzenia kilkudziesięciu milionów, za co postawiono zarzuty uczestnikom tej operacji.

Ale prokurator Markowski nie wyjaśnia w postanowieniu o umorzeniu śledztwa przeciwko Romanowi Giertychowi bliżej tego wątku: dlaczego Prokom zawarł umowę ze spółkami bez jakiegokolwiek majątku ani doświadczenia? Jak to się stało, że Polnord zdecydował się nabyć wierzytelności? Czy kwota 58 mln zł za sporne wierzytelności o wartości ponad 72 mln zł, których do dziś nie udało się wyegzekwować - pomimo upływu ponad 14 lat – to odpowiednia kwota? Wreszcie, jaką rolę w tej całej operacji odegrał Foka?

Wiadomo za to, że New Industry i TG zapłaciły kancelarii Romana Giertycha. Łącznie grubo ponad milion zł.

Wiadomo też, że śledczy sprawdzili skrzynkę mailową Sebastiana J. i w toku analizy uznali, że między nim a Romanem Giertychem "istniał stosunek podległości".

Sprawdzono też prywatną skrzynkę mailową Romana Giertycha.

"Z ujawnionych e-maili z okresu 6-23 stycznia 2011 r. wynika, że podejrzany Roman Giertych, który w tym czasie zawarł umowę o obsługę prawną z Prokom Investments S.A., był na bieżąco informowany o realizacji działań zmierzających do zbycia przez tę spółkę wierzytelności na rzecz spółek TG i New Industry, a także do ich planowanego nabycia przez Polnord S.A." - czytamy w postanowieniu prokuratury.

Śledczy nie dopatrzyli się w tym nic dziwnego. Kancelaria Giertycha obsługiwała przecież wszystkie strony transakcji: Prokom, Polnord, TG i New Industry.

Nic dziwnego nie znaleziono też w analizie przelewów pomiędzy tymi podmiotami a Romanem Giertychem i jego kancelarią oraz tym, co się później działo z pieniędzmi.

Przykładowo 29 lipca 2011 r. z rachunku bankowego Romana Giertycha przelano 800 tys. zł na rzecz ustalonej osoby (prokuratura nie podaje kogo). Z tych środków założono 40 lokat po 20 tys. zł każda, po czym środki pochodzące z sześciu zakończonych lokat wraz z odsetkami przekazano na rachunek Romana Giertycha. Z pozostałych środków założono kolejne lokaty, po czym jedną z nich – na kwotę 400 tys. zł - zlikwidowano, by dokonać przewalutowania pieniędzy na funty brytyjskie. Po zakończeniu drugiej dokonano przewalutowania środków na euro, by te następnie trafiły na rzecz ustalonej osoby tytułem darowizny.

1 czerwca 2011 r. z rachunku bankowego Romana Giertycha na rachunek jego żony Barbary trafia 1 mln zł, które następnie zostaje przelane innej osobie jako zapłata za działkę w Józefowie przy ul. Polnej. Dziś działa tam ośrodek kultury prowadzony przez Fundację Józefów Patria. Na jej archiwalnej stronie czytamy, że opiekę duchową nad ośrodkiem sprawuje Opus Dei. W przeszłości działali w niej żona oraz brat polityka PO.

17 czerwca 2011 r. z rachunku bankowego Romana Giertycha przelano na konto osoby fizycznej 245 tys. zł. tytułem zapłaty za mieszkanie przy ul. Żurawiej w Warszawie. Z ksiąg wieczystych wynika, że lokal kupili rodzice polityka PO.

21 marca 2014 r. z kolei przelano na rachunek bankowy prowadzony na terenie Włoch równowartość 690 tys. zł.

Za opisywane powyżej transakcje z udziałem Romana Giertycha, jego żony, jego ojca oraz ich kont i konta kancelarii Giertycha polityk PO i Sebastian J. usłyszeli zarzuty prania brudnych pieniędzy. Choć wobec Giertycha sprawę umorzono, to - jak przekazała nam 10 czerwca prokurator Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie - na "Foce" te zarzuty wciąż ciążą.

Zresztą Sebastian J. to nie jedyny kolega Romana Giertycha z czasów działalności w Młodzieży Wszechpolskiej i Lidze Polskich Rodzin, który ma zarzuty w tej sprawie. Przywłaszczenie mienia wielkiej wartości śledczy zarzucają też Piotrowi S., byłemu wiceprezesowi Młodzieży Wszechpolskiej, posłowi LPR i wiceministrowi budownictwa w rządzie PiS-LPR-Samoobrona w latach 2006 – 2007, który według prokuratury był słupem w opisanej już spółce TG sp. z o. o.

Z kolei prawnikiem, który według prokuratury był oddelegowany z kancelarii Giertycha do Polnordu był Tomasz Połetek, w przeszłości lider Młodzieży Wszechpolskiej w Krakowie. On też został uwieczniony na zdjęciach z uniesioną prawą rękę z wyciągniętymi palcami, co przypomina gest nazistowskiego pozdrowienia ("hajlowania").

W sprawie Polnord zarzuty usłyszał m.in. Ryszard K.
W sprawie Polnord zarzuty usłyszał m.in. Ryszard K. © WP | WP

Giertych jedno, jego obrońcy co innego

Prokuratura w uzasadnieniu postanowienia stwierdziła, że niezbędne jest wyjaśnienie, jaki status w całej sprawie miał Roman Giertych: czy był podejrzanym (co oznacza, że skutecznie postawiono mu zarzuty), czy też podejrzanym nie był (czyli zarzutów mu nie postawiono, którą to teorię forsował sam Giertych).

Cały galimatias wziął się stąd, że 15 października 2020 r. zatrzymano Giertycha i dokonano czynności przeszukania jego samego, jego rzeczy, a także mieszkania i kancelarii. Szkopuł w tym, że Giertych podczas czynności zasłabł i został przewieziony do szpitala.

16 października o godz. 14:59 w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim sporządzono protokół przesłuchania podejrzanego, w którym zamieszczono adnotację o odczytaniu Giertychowi treści postanowienia o przedstawieniu zarzutów oraz stwierdzenie, że podejrzany śpi i nie ma z nim żadnego kontaktu.

17 października o godz. 10:45 prokurator ogłosił Giertychowi postanowienie o zastosowaniu wobec niego środków zapobiegawczych oraz poinformował obrońców prawnika o "ustaniu" zatrzymania.

Od 21 października 2020 r. prokuratura próbowała wezwać Giertycha na przesłuchanie. Robiła to na przestrzeni czterech lat kilkadziesiąt razy, wyznaczając ok. 100 terminów. Giertycha wzywano na wszelkie możliwe sposoby: wysyłając mu wezwania na adres domowy w kraju, na adres domowy we Włoszech, na adres kancelarii, na prywatną skrzynkę mailową. Bezskutecznie.

Sam Giertych pisał zaś, że nie ma statusu podejrzanego w sprawie. Innego zdania była jednak prokuratura - i gdy kierował nią Zbigniew Ziobro, i gdy prokuratorem generalnym został Adam Bodnar.

W uzasadnieniu postanowienia czytamy m.in., że sami prawnicy Giertycha przyznali, że miał on status podejrzanego, wskazując, że są jego obrońcami oraz korzystając z uprawnień, jakie mają podejrzani i ich obrońcy.

Giertych bez samodzielności decyzyjnej?

Prokuratura w swojej analizie skupiła się przede wszystkim na tym, czy Roman Giertych świadczył usługi prawne dla Prokomu, Polnordu, New Industry oraz TG, czy też pobierał jedynie pieniądze, a żadnej pracy nie wykonał.

Śledczy ustalili, że Giertych oraz prawnicy z jego kancelarii pracowali. Nie można zatem mówić o wyprowadzeniu środków ze spółek, w tym przede wszystkim z Polnordu, na fikcyjne umowy.

Jako najistotniejszą okoliczność w sprawie - przynajmniej jak wynika z dokumentu - prokuratura uznała, że Roman Giertych jest adwokatem. W ocenie śledczych pełnił więc on rolę doradczą i usługową w stosunku do tych, którzy podejmowali decyzje o co najmniej kontrowersyjnych biznesowo ruchach Polnordu. Mówiąc jeszcze prościej: decyzje, w ocenie prokuratury, podejmowali Ryszard K. w stosunku do Prokomu i Polnordu, menedżerowie tych spółek, a także Sebastian J. w stosunku do działań New Industry i TG.

"Roman Giertych na podstawie wiążących go umów w zakresie świadczenia usług prawnych, mając na uwadze ich przedmiot oraz faktycznie wykonywane w realizacji ich zapisów czynności podejmował działania wyłącznie wykonawcze, pozbawione samodzielności decyzyjnej" - uznała prokuratura. Dalej zaś zaznaczyła, że Giertych nie zajmował żadnych stanowisk kierowniczych w strukturach podmiotów zaangażowanych w przeniesienie wierzytelności na Polnord w zamian za kilkadziesiąt mln zł.

"Rola Romana Giertycha w dokonywanych transakcjach nabycia przez spółki wierzytelności pozostających w zainteresowaniu niniejszego śledztwa, ograniczała się jedynie do przygotowania prawnych formuł w granicach zawartych umów na świadczenie usług prawnych. Przy tym nie był jedynym fachowym doradcą prawnym zaangażowanym w transakcje obrotu wierzytelnościami i ich dochodzenia przed sądami" - stwierdziła prokuratura.

Oznacza to, że śledczy za jeden z mózgów operacji uznali Sebastiana J., wieloletniego pomocnika Romana Giertycha, który - jak dostrzegła sama prokuratura - był na co dzień Giertychowi podległy. Tym razem - przy obrocie wierzytelnościami - wybił się jednak na samodzielność i to on, a także Ryszard K. i inni menedżerowie Polnordu, podejmowali decyzje, zaś mecenas Giertych jedynie je w ramach prawniczego rzemiosła wykonywał.

Śledczy uznali także, że wysokość wynagrodzenia pobieranego przez Giertycha mogła zostać uznana za wysoką, ale nie jest to przecież przestępstwem.

"Nawet jeśli przyjmie się, że wysokość pobieranego przez Romana Giertycha wynagrodzenia z tytułu świadczenia usług prawnych na rzecz podmiotów wymienionych w zarzucie w istocie nie była mała, to nie ma racjonalnego związku pomiędzy wysokością wypłaconego wynagrodzenia a rzekomą 'pozornością' podejmowanych przez niego działań dotyczących zagadnień prawnych" - wskazano w uzasadnieniu postanowienia.

I dalej: "strony obrotu gospodarczego mają prawo swobodnego kształtowania łączących ich stosunków prawnych, w tym wysokości wynagrodzenia".

Nie mogło być też mowy, w ocenie zespołu prokuratorskiego, o praniu brudnych pieniędzy. Aby bowiem do niego doszło, adwokat Giertych musiałby najpierw wiedzieć, że są brudne. Tymczasem - jak wyjaśnia prokuratura - stosunek łączący profesjonalnego pełnomocnika z klientem opiera się na zaufaniu i nakłada na adwokata lub radcę prawnego powinność działania na korzyść klienta. Roman Giertych zaś na korzyść klienta działał.

"Wszelkie zarzuty wobec mnie zostały umorzone. Ponieważ Polnord nie odwołał się od tego umorzenia, to stało się ono prawomocne. Zarzuty prania brudnych pieniędzy zostały umorzone, gdyż sądy w sześciu orzeczeniach stwierdziły, że pieniądze były legalne, a następnie tą oczywistą prawdę przyjęła też prokuratura. Śledztwo w pozostałej części, jak wynika z komunikatu prokuratury, zawieszono przed uprawomocnienie się postanowienia w mojej sprawie. Jest oczywiste, że po tym uprawomocnieniu zarzuty pomocnictwa w praniu brudnych pieniędzy, które zdaniem sądów i prokuratury okazały się czyste, muszą być umorzone, bo nie można być pomocnikiem w przestępstwie, którego nie było. Podejrzewam, że przyczyną tego, iż jeszcze nie wydano takiego postanowienia, jest fakt, że - jak wynika z informacji medialnych - jeden z podejrzanych zażalił postanowienie o zawieszeniu i sprawa trafiła z aktami do sądu" - napisał Roman Giertych w odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski.

Mecenas nie odniósł się do pytań o jego znajomość i współpracę z Sebastianem J., ps. Foka.

Okoliczności współpracy Romana Giertycha ze spółką Polnord na swojej stronie Reporterzy Online szczegółowo opisał dziennikarz Leszek Kraskowski.

Paweł Figurski, Szymon Jadczak, Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Anomalie podczas liczenia głosów. Bodnar mówił o zaprzysiężeniu
Anomalie podczas liczenia głosów. Bodnar mówił o zaprzysiężeniu
Pogoda na kolejne dni lipca. Ciepło się utrzyma?
Pogoda na kolejne dni lipca. Ciepło się utrzyma?
Awaryjne lądowanie. Samolot z Poznania do Londynu usiadł na holenderskim lotnisku
Awaryjne lądowanie. Samolot z Poznania do Londynu usiadł na holenderskim lotnisku
Działo się w niedzielę. Podejrzenie cholery, Kaczyński ostro też atakuje Brauna [SKRÓT DNIA]
Działo się w niedzielę. Podejrzenie cholery, Kaczyński ostro też atakuje Brauna [SKRÓT DNIA]
Jordańska armia przechwyciła 310 dronów. Transportowały captagon
Jordańska armia przechwyciła 310 dronów. Transportowały captagon
"Chaos i anarchia w Polsce". Welt am sonntag o Tusku i sądownictwie
"Chaos i anarchia w Polsce". Welt am sonntag o Tusku i sądownictwie
W obronie druzów czy dla własnych interesów? Izrael bombarduje Syrię i buduje strefę wpływów
W obronie druzów czy dla własnych interesów? Izrael bombarduje Syrię i buduje strefę wpływów
Sytuacja w syryjskiej Suwejdzie. Mimo rozejmu rośnie liczba ofiar
Sytuacja w syryjskiej Suwejdzie. Mimo rozejmu rośnie liczba ofiar
Podróże do Moskwy. Były szef SPD latał na spotkania z Rosjanami
Podróże do Moskwy. Były szef SPD latał na spotkania z Rosjanami
Król Filip o sytuacji w Gazie. "Hańba dla ludzkości"
Król Filip o sytuacji w Gazie. "Hańba dla ludzkości"
Poród na poboczu drogi. Niezwykłe narodziny w Kostrzynie nad Odrą
Poród na poboczu drogi. Niezwykłe narodziny w Kostrzynie nad Odrą
Na termometrach nawet 30 stopni. Upalna pogoda w Polsce
Na termometrach nawet 30 stopni. Upalna pogoda w Polsce