Centrum Pomocy Dzieciom © Pixabay\WP

Fundusz Sprawiedliwości nie działa, bo "rozlicza" PiS. Na pomoc gwałconym dzieciom zbierają w internecie i na weselu

Michał Janczura

Kamila była wykorzystywana przez księdza, Radek jest ofiarą trenera. Ojciec Witka zabił matkę na jego oczach, a Julkę zgwałcił rówieśnik. Wszyscy są dziećmi. Wychodzą z traumy w tym samym Centrum Pomocy Dzieciom, to jedyna taka placówka na Śląsku. Żeby przetrwać, ogłosiła zbiórkę w internecie. Ministerstwo Sprawiedliwości ma gigantyczne środki na ten cel, ale w większości województw nie daje na pomoc dzieciom pokrzywdzonym przestępstwem ani grosza.

  • Centrum Pomocy Dzieciom w Sosnowcu może przestać istnieć. Pieniądze mają zagwarantowane tylko do końca roku. W podobnej sytuacji jest wiele takich placówek w kraju.
  • Organizacje pozarządowe oddolnie tworzyły sieć wsparcia dla dzieci, a teraz zaczynają zbierać na utrzymanie.
  • Jak dowiedziała się WP, na koncie Funduszu Sprawiedliwości jest 425 milionów na pomoc pokrzywdzonym.
  • Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy, że od ponad roku nie ogłasza nowych konkursów, bo ma za dużo obowiązków z rozliczaniem nadużyć z czasów PiS-u.

- Wyjechaliśmy z mężem na jedną noc - tak zaczyna opowiadać historię matka 17-letniej dziś Julii. Historię, która zmieniła ich życie bezpowrotnie. - Córka zaprosiła koleżankę. Przyszło też dwóch chłopców, był alkohol - kobieta cedzi przy tym słowa, bo ciągle przeżywa to, co się stało. Od tamtych wydarzeń nie minął jeszcze rok. Rok walki o życie dziecka.

Julia zadzwoniła do niej około północy. Była przerażona. Opowiedziała o gwałcie, którego padła ofiarą. Natychmiast rodzice wezwali policję i popędzili do domu. Następnie obdukcja ginekologiczna, czyli kolejna trauma dla młodej Julii. - Stałam obok z wyrzutami sumienia i poczuciem winy, że wyjechałam - matka zawiesza głos, by po chwili dodać, że dramat nie skończył się tej sierpniowej nocy.

W szkole dziewczynie zgotowano piekło. Koledzy i koleżanki nie stanęli po jej stronie. Wręcz przeciwnie - wyzywano ją od "dziwek", "szmat". Hejt lał się na nią z każdej strony. Rówieśnicy to właśnie ją obarczali winą za to, co się stało. W efekcie Julię trzeba było przenieść do Szkoły w Chmurze. Dzięki temu mogła uczyć się zdalnie, nie wychodząc z domu. To rozwiązało tylko część problemu, bo w domu też nie czuła się bezpiecznie.

- Od tamtej nocy nie wchodziła do swojego pokoju. Wszystko kojarzyło się jej z gwałtem. Wyrzuciliśmy to, co tam było, włącznie z łóżkiem. Zmieniliśmy kolory ścian, układ mebli. Córka się kaleczyła, bałam się o jej życie - mówi matka dziewczyny. Szukali pomocy prywatnie u psychoterapeutów.

Bezskutecznie. Były długie kolejki, odległe terminy. Jak już znaleźli psychologa, Julia nie chciała do niego chodzić. Znów nie czuła się bezpiecznie.

Pani Beatka z CPD

- Wszystko zmieniło się, gdy na jej drodze stanęła pani Beatka - matka Julii nigdy nie mówi Beata, zawsze używa zdrobnienia. Będzie jej wdzięczna do końca życia.

Kim jest pani Beatka? To psychoterapeutka z CPD w Sosnowcu. To miejsce poleciła im znajoma lekarka. Natychmiast w otoczeniu dziewczyny pojawili się psychiatra, prawnik oraz psychoterapeuta. - Niczym się nie musieliśmy martwić - mówi matka dziewczyny i dodaje, że pomogli także jej. Rozmawiali z nią, tłumaczyli wszystko, podpowiedzieli, jak radzić sobie z traumą córki i czego nie robić. Podkreśla, że nikt nie oceniał, nikt ich nie obwiniał.

- Pierwszy raz potrafiłam się rozpłakać jak dziecko. Opowiadałam o wszystkim. Julia też. Po prostu obie poczułyśmy się bezpiecznie - mówi kobieta i dodaje, że Julia wreszcie zaczęła odważniej mówić o powrocie do szkoły. Wychodziła z tego miejsca uśmiechnięta. A matka to odbiera jako ogromny sukces tych, którzy im pomogli. Podkreśla, że córka bała się wychodzić do sklepu, po paczki, gdziekolwiek.

Największe traumy zwalcza się w CPD

- Są u nas głównie dzieci wykorzystywane seksualnie: w kościele, w klubach sportowych, w domach. Są dzieci bite i świadkowie zabójstw najbliższych. Rocznie pomagamy ponad setce takich dzieciaków, a także ich rodzinom - wylicza jednym tchem Adrian Drdzeń, prezes Stowarzyszenia Moc Wsparcia.

Jego organizacja prowadzi jedyne na Śląsku Centrum Pomocy Dzieciom (CPD). Ośrodek mieści się w Sosnowcu. Dzieci, które zakwalifikują się do przyjęcia, natychmiast trafiają pod skrzydła zespołu składającego się z psychologa, psychiatry i prawnika. - Dziecko nie czeka, nie jest odsyłane z miejsca na miejsce. Nie wpada w wieloletnią kolejkę do psychiatry dziecięcego. Pomoc jest darmowa - ani pacjenci, ani ich rodzice nie muszą płacić - mówi prezes.

Ośrodek ma działać na wzór tzw. barnahusów, czyli jednostek znanych w USA, Kanadzie i krajach Europy Zachodniej.

Barnahus (z jęz. islandzkiego: dom dziecka) to model interwencji w przypadkach przemocy wobec dzieci. Łączy w jednym miejscu działania różnych służb: wymiaru sprawiedliwości, ochrony zdrowia, pomocy społecznej i psychologicznej. Jego celem jest ochrona dziecka przed wtórną traumatyzacją oraz zapewnienie mu kompleksowej, skoordynowanej pomocy. Model powstał w Islandii w 1998 roku. Od tego czasu został zaadaptowany w wielu krajach Europy, m.in. w Szwecji, Norwegii, Estonii, Niemczech.

W Polsce za stopniowe wdrażanie wzięły na siebie organizacje pozarządowe. Pomoc ma być udzielana w wielu aspektach jednocześnie, szybko i w jednym miejscu. Dziecko nie musi powtarzać wszystkiego dziesiątki razy psychologom, psychiatrze, prokuratorowi, a później też sędziemu. Przesłuchanie dziecka odbywa się tylko raz, w przyjaznych warunkach (przez specjalnie przeszkolonego eksperta) a nagranie może być użyte w procesie sądowym. Ministerstwo Sprawiedliwości wielokrotnie deklarowało chęć stworzenia sieci takich miejsc w Polsce. W trakcie posiedzenia sejmowej komisji dzieci i młodzieży w 2024 roku wiceminister Zuzanna Rudzińska-Bluszcz mówiła, że resort pracuje nad projektem. - Analizujemy już w sposób bardzo zaawansowany możliwość wprowadzenia systemu centrów pomocy dzieciom, czyli barnahusów. Te centra istnieją teraz wyłącznie w formule finansowanej w części z grantów prywatnych, w części samorządowych - tak mówiła wiceminister w październiku 2024 roku. Obecne działania rządu, a w zasadzie ich brak, mogą doprowadzić do likwidacji już istniejących placówek, w tym tej w Sosnowcu.

Nikt nie wie co dalej

Adrian Drdzeń mówi, że placówka ma pieniądze na funkcjonowanie tylko do końca roku. Co potem? Prezes sam nie wie. Choć działalność opiera się głównie na pomocy ofiarom przestępstw, nigdy nie otrzymali wsparcia finansowego od rządu. Pełna nazwa funduszu znanego jako Fundusz Sprawiedliwości to Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Ośrodki takie jak ten wpisują się idealnie w ideę jego istnienia i działania.

- Nie otrzymaliśmy od ministerstwa nawet złotówki. Nie było żadnego konkursu, w którym moglibyśmy wystartować - tłumaczy Drdzeń.

Jak wyjaśnia stowarzyszenie przez 13 lat kompletowało zespół. Dziś ma specjalistów gotowych pomagać w przypadkach traum i dramatycznych doświadczeń. Niektórych psychologów brało pod skrzydła już pod koniec studiów. Pomagało im się kształcić, doszkalać, zdobywać doświadczenie. W stowarzyszeniu mają psychiatrę dziecięcego, pediatrę, psychoterapeutów przygotowanych do pracy z dziecięcą traumą. Mają też prawnika.

Zespół stanowi 10 osób, które zarabiają tam cząstkę tego, co mogliby zarobić w prywatnym gabinecie.

Adrian Drdzeń mówi, że personel czasem godzi się na obcięcie stawek, a czasem godzi się poczekać na wypłaty. - Są z nami, bo widzą, jakie są potrzeby. Praca w takim miejscy to też jakiś prestiż - dodaje.

Ogłosili zbiórkę w serwisie siepomaga.pl. Drdzeń mówi, że placówka nie może się publicznie reklamować i opowiadać, z jakimi dramatami codziennie walczą jej specjaliści. A są to często historie z pierwszych stron mediów. Muszą chronić jednak prywatności pacjentów. To Stowarzyszenie, a nie instytucje państwa, przejmują pod swoje skrzydła dzieci, które doświadczają najcięższych przestępstw.

Nie tylko Julka

Dotarliśmy do bliskich rodzin dzieci pokrzywdzonych przestępstwami. Ze względu na sytuacje pacjentów Centrum, nie wszystkie historie możemy opisać. Część dzieci byłaby łatwa do identyfikacji, bo ich losy śledziły lokalne, a nawet ogólnopolskie media.

Matka Julki, gdy usłyszała, że ośrodek może przestać istnieć, zdecydowała się rozmawiać. Chce zrobić cokolwiek, by pomóc. Jedyne co dziś może, to mówić, jak dziękuje Bogu, że tam trafiła jej córka. Ich dramat jeszcze się nie skończył. Julia nadal ma lęki, nadal boi się wychodzić z domu. Jest jednak zdecydowanie lepiej, ale potrzebna jest praca.

Goście weselni pomagają CPD

Na rozmowę zgodziła się też Marta. Prosiła, żeby zadzwonić do niej "po weekendzie". Okazuje się, że w sobotę brała ślub. Opowiada, że mieli małe przyjęcie, a zamiast kwiatka goście mieli dorzucić się na Centrum Pomocy Dzieciom. Zebrali ponad 2 tysiące, ale Marta zapewnia, że coś dołożą od siebie i przekażą placówce.

Odkąd usłyszała o problemach ośrodka w Sosnowcu, wiedziała, że musi coś robić. Chce pomóc. Sama nie korzystała z pomocy tamtejszych specjalistów, ale wie, jak bardzo ich potrzebowała.

Była jeszcze w przedszkolu, gdy doświadczyła wykorzystania seksualnego. Oprawcą była osoba najbliższa. Opowiedziała o wszystkim, dopiero gdy stała się dorosła. Latami cierpiała, bała się, ukrywała swój dramat w milczeniu. Od niedawna korzysta z terapii i wie, ile straciła i ile ją to kosztowało. - Nie rozumiem, jak można takie osoby zostawiać bez pomocy - mówi rozgoryczona, słysząc, że ośrodek w Sosnowcu nie ma wsparcia od rządu i że zbiera środki w internecie.

Gdzie są te pieniądze?

Ośrodek w Sosnowcu, żeby działać, potrzebuje 400-500 tys. rocznie. Za te pieniądze pomaga ponad stu dzieciakom. Do końca roku ma finansowanie ze środków unijnych przeznaczonych na politykę społeczną. Miasto przekazało im też nieodpłatnie budynek, utrzymują się z darowizn, zbiórek, a także z tego, co sami zarobią, szkoląc specjalistów.

W 2024 roku rozmawiali z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości. W spotkaniu wziął udział ówczesny dyrektor Funduszu Sprawiedliwości i jego zastępczyni. - W założeniach wszystko prezentowało się kolorowo - relacjonuje Adrian Drdzeń. Miały być konkursy, miało być wsparcie. Konkurs się pojawił, ale okazało się, że istniejące już ośrodki nie mogły w nim uczestniczyć. Tak jakby ktoś uznał, że skoro do tej pory sobie radziły, to teraz też sobie poradzą. Ogłoszono konkursy dla dziesięciu województw, zwycięzców wybrano tylko w pięciu z nich, a i tak nie ze wszystkimi podpisano umowy. W wielu województwach nadal nie ma CPD i prędko nie będzie.

Na rynku zarobią więcej

- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie rozumiem, dlaczego pomija się te centra, które już istnieją - mówi Beata Wojtkowska, wiceprezeska Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która podkreśla, że takich placówek jak ta w Sosnowcu jest w Polsce więcej. Fundacja sama prowadzi placówki w Warszawie, Gdańsku oraz w Starogardzie Gdańskim. Oddolnie stworzyła sieć 12 takich miejsc. Jej pracownicy wyznaczają standardy, jeżdżą po świecie uczyć się od innych, wzajemnie się kontrolują. Centrum w Rzeszowie istnieje od kilku tygodni i jako jedyne w sieci ma wsparcie od ministerstwa. Reszta musi prosić o pieniądze, a czasem ogłaszać zbiórki.

- Psychologowie, psychiatrzy dziecięcy to teraz najbardziej rozchwytywani i najlepiej opłacani na rynku eksperci. To wielka strata marnować taki potencjał, gdy ktoś już ich zebrał i stworzył - mówi wiceprezeska Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę Beata Wojtkowska.

Eksperci podkreślają, że nawet jeśli ktoś miałby zastrzeżenia do sposobu działania i metod stosowanych w konkretnym Centrum Pomocy Dzieciom, to może to zweryfikować poprzez procedurę konkursową. Tylko że takich konkursów nie ma.

Polski rząd nie jest zainteresowany

Beata Wojtkowska zwraca uwagę, że model oparty o model Barnahus wdraża kilkadziesiąt krajów w Europie. Nie tylko kraje starej Unii i państwa bogatsze od Polski. Jest wśród nich też Bułgaria, a nawet w pewnym zakresie Ukraina. Powstało też międzynarodowe zrzeszenie Barnahus Network. Dochodzi do tego, że Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę i jej eksperci brali udział w tworzeniu standardów, które są aktualnie stosowane albo wcielane w bardzo wielu krajach Rady Europy, ale nie w Polsce.

W ostatnim tygodniu odbyło się spotkanie zrzeszenia w Tallinie. - W trakcie takich spotkań wymieniamy się praktykami, doświadczeniami. Są prokuratorzy, sędziowie, eksperci z innych krajów - mówi Wojtkowska i dodaje, że udział wzięli przedstawiciele rządów wszystkich krajów Rady Europy poza Polską.

Gdyby Haneczka trafiła do Centrum...

- Sprawa Hani, którą opisaliście w Wirtualnej Polsce, pokazała systemową dziurę - mówi Beata Wojtkowska. Chodzi o bohaterkę serialu "Haneczka", publikowanego w WP w kwietniu i maju. Opisaliśmy tam historię 15-letniej dziewczynki, która zmarła nie otrzymując systemowej pomocy.

Po tym, jak Hania opowiedziała o wykorzystaniu seksualnym przez dziadka, z matką odbijały się od drzwi różnych placówek i przychodni. Szukały bezpiecznego miejsca, ale na Pomorzu Zachodnim, gdzie mieszkały, go nie było. Nie przyjął ich też żaden z prywatnych ośrodków w Polsce.

Po naszych publikacjach Rzecznik Praw Dziecka zaapelowała do ministra Adama Bodnara o rozpisanie nowego konkursu na stworzenie takiej placówki dla Szczecina i okolic. Monika Horna-Cieślak głośno mówi też o konieczności tworzenia kolejnych miejsc profesjonalnego wsparcia.

- Centra Pomocy Dzieciom są miejscem, które realnie zmieniają dziecięce życia. Dzieci pokrzywdzone przestępstwem potrzebuje wsparcia. Wsparcia psychologa, prawnika czasami także lekarza psychiatry. I właśnie w CPD dzieci to wsparcie mogą uzyskać. Ale przede wszystkim mogą uzyskać wiarę, że ich życie może się zmienić, że mogą być bezpieczne - mówi rzeczniczka w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ministerstwo Sprawiedliwości na jej postulaty i apele nie odpowiedziało.

Kolejne instytucje mówią sprawdzam

Problemy z pozyskaniem informacji na temat pomocy pokrzywdzonym przestępstwem miała też Państwowa Komisja do Spraw Pedofilii. Jej przewodnicząca Karolina Bućko w rozmowie z WP przyznała, że nie może się doczekać na dane z resortu. Chce wiedzieć, dlaczego pieniądze, które zasilają konto funduszu, nie trafiają do pokrzywdzonych przestępstwami w takiej skali, jakiej wymaga tego sytuacja.

I RPD Monika Horna Cieślak, i Karolina Bućko są przekonane, że w budżecie resortu są środki na wsparcie dla takich placówek jak ta w Sosnowcu, ale jest problem z ich wydatkowaniem.

Ile pieniędzy ma Fundusz Sprawiedliwości?

To, co się dzieje w Funduszu Sprawiedliwości, od lat jest objęte tajemnicą. Resort nie publikuje sprawozdań i rozliczeń. Z oficjalnych stron resortu nie dowiemy się też, ile jest obecnie w kasie. Zapytaliśmy więc w resorcie, czy brak pomocy dzieciom wynika z braku środków. Okazuje się, że obecnie Fundusz Sprawiedliwości ma na koncie ponad 425 milionów złotych! To niewykorzystane środki.

Przez cały 2024 rok na realizację wszystkich ustawowych zadań wykorzystano niespełna 100 milionów, a od stycznia do kwietnia 2025 roku - 35 milionów.

Dlaczego więc FS nie ogłasza konkursów? Przecież urzędnicy ministerstwa, a nawet ministrowie są zgodni: system Centrów Pomocy Dzieciom powinien działać. Potrzebujących jest coraz więcej. W odpowiedzi na pytania WP czytamy, że resort ma zbyt dużo obowiązków związanych z rozliczaniem nieprawidłowości w Funduszu. Oto obszerniejszy fragment odpowiedzi, którą Wirtualna Polska otrzymała z ministerstwa:

"Ministerstwo Sprawiedliwości prowadzi dalsze prace związane z procedurą rozliczenia oraz kontroli Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Zakres prowadzonych prac okazał się większy niż pierwotnie zakładaliśmy. Wciąż trwają szczegółowe prace mające na celu przekazanie niezbędnych dokumentów do prokuratury, Krajowej Administracji Skarbowej oraz Najwyższej Izby Kontroli."

Z przesłanej nam odpowiedzi dowiadujemy się też, że nowy konkurs będzie można rozpisać najwcześniej pod koniec tego roku, a innych możliwości pozyskania środków z ministerstwa nie ma.

Niech się zgłoszą. Tylko gdzie?

Zapytaliśmy też Ministerstwo Sprawiedliwości, dlaczego do tej pory nie ogłoszono żadnego konkursu na wsparcie już istniejących placówek. Jak mają się utrzymać? Na to pytanie resort nie odpowiedział. Stwierdził, że ośrodki mogą się zgłaszać, jak konkursy będą. Skoro ich nie ma, to znaczy, że muszą sobie same radzić.

Ze strony rządu padła też deklaracja, że we współpracy z UNICEF oraz Rumunami pracują nad wdrożeniem gotowego modelu opartego na europejskich standardach:

"Powyższy model zostanie dostarczony w III kwartale 2026 roku i będzie mógł stanowić podstawę do zapewnienia systemowego wsparcia dzieci doświadczających skrzywdzenia."

Kto ma pomagać dzieciom do tego czasu? Ministerstwo nie wyjaśnia. Co z placówkami takimi jak ta w Sosnowcu i innych miastach? Ministerstwo nie przedstawia żadnych konkretów na ten temat.

Imiona dzieci w materiale zostały zmienione.

Michał Janczura, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Zatrzymano kuriera. Przewoził Somalijczyków z Łotwy
Zatrzymano kuriera. Przewoził Somalijczyków z Łotwy
Zełenski w Rzymie. Spotkał się z Kelloggiem
Zełenski w Rzymie. Spotkał się z Kelloggiem
Zwolennicy Trumpa są wściekli. Wszystko przez raport ws. Epsteina
Zwolennicy Trumpa są wściekli. Wszystko przez raport ws. Epsteina
Kosmiczna skamielina. Odkryto galaktykę, tłumaczącą działanie kosmosu
Kosmiczna skamielina. Odkryto galaktykę, tłumaczącą działanie kosmosu
"Szok dla rosyjskich elit" po tajemniczej śmierci ministra
"Szok dla rosyjskich elit" po tajemniczej śmierci ministra
Rekonstrukcja rządu 22 lipca. Data wzbudziła konsternację
Rekonstrukcja rządu 22 lipca. Data wzbudziła konsternację
Taksówkarz zaatakowany podczas kursu. "Myślałem, że już po mnie"
Taksówkarz zaatakowany podczas kursu. "Myślałem, że już po mnie"
Woda odcięła drogę do domków letniskowych. Są w nich turyści
Woda odcięła drogę do domków letniskowych. Są w nich turyści
Ważne spotkanie z Tuskiem. PO szykuje się do wyborów
Ważne spotkanie z Tuskiem. PO szykuje się do wyborów
Wyskoki chatbota Grok. Antysemityzm, antyislamizm, obraza i bluzgi
Wyskoki chatbota Grok. Antysemityzm, antyislamizm, obraza i bluzgi
Alert RCB. Zagrożonych 10 województw
Alert RCB. Zagrożonych 10 województw
Pomoc dla powodzian, w tym dla Polski. PE zdecydował
Pomoc dla powodzian, w tym dla Polski. PE zdecydował