Dwie twarze Adama Bodnara [OPINIA]

Jedna narracja dla mediów, zupełnie inna w zaciszu gabinetów i na salach sądowych. Tak w ostatnich dniach postępuje minister sprawiedliwości - prokurator generalny.

Adam Bodnar
Adam Bodnar
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Jacek Szydlowski/FORUM
Patryk Słowik

15.01.2024 | aktual.: 15.01.2024 14:26

Najdobitniej to widać na przykładach dotyczących jednoczesnego uznawania i nieuznawania Dariusza Barskiego za prokuratora krajowego oraz jednoczesnego uznawania i nieuznawania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego za sąd, który jednego dnia - w ocenie Bodnara - nie może orzekać, ale kolejnego jest już do orzekania uprawniony.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Uwagi wstępne

Zaznaczmy na wstępie trzy kwestie.

Pierwsza: w dalszej części tej opinii nie nawiązuję już do tego, czy Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat działało na korzyść wymiaru sprawiedliwości, czy na niekorzyść. Nie o tym bowiem jest ten tekst. Tu jedynie krótko zaznaczam, że moja ocena tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości sprowadza się do tego, że nie była to żadna reforma, tylko deforma. I pisałem o tym od 2015 do 2023 roku kilkadziesiąt, a być może nawet kilkaset razy.

Druga rzecz: nie przesądzam tu, kto ma merytorycznie rację w różnych sporach. Jeśli więc ktoś liczy, że znajdzie odpowiedź na pytanie, czy decyzje dotyczące zmian w Prokuraturze Krajowej są legalne czy nie, będzie zawiedziony.

Trzecia kwestia: o wszystkie opisywane i wiele nieopisanych spraw chcieliśmy zapytać samego Adama Bodnara, by Czytelnicy WP mogli poznać jego stanowisko.

Adam Bodnar jednak rozmawiać z nami nie chce - od kilku tygodni w ogóle nie reaguje na propozycje rozmowy. Tak jak przed zostaniem ministrem i prokuratorem generalnym błyskawicznie odpowiadał na różne pytania, a czasem sam prosił o zajęcie się tematem, tak odkąd trafił do rządu - po prostu milczy.

Piszę to nie dlatego, by się poskarżyć, bo mamy co robić i co opisywać. Każdy dziennikarz przyzwyczaił się też do tego, że niektórzy politycy nie chcą rozmawiać. Chodzi jedynie o to, by każdy miał świadomość, że nie jest tak, że specjalnie pomijamy stanowisko Adama Bodnara.

Sprawa prokuratora krajowego

12 stycznia 2024 roku wieczorem Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że "prof. Adam Bodnar w czasie spotkania z prokuratorem krajowym panem Dariuszem Barskim wręczył mu dokument, stwierdzający, że przywrócenie go do służby czynnej w dniu 16 lutego 2022 przez poprzedniego prokuratora generalnego pana Zbigniewa Ziobrę, zostało dokonane z naruszeniem obowiązujących przepisów i nie wywołało skutków prawnych. Zastosowano bowiem przepis ustawy, który już nie obowiązywał".

Tu wyraźnie zaznaczmy: odwołanie prokuratora krajowego (ważne zastrzeżenie: prokurator krajowy to szef Prokuratury Krajowej; nie należy go mylić z prokuratorem Prokuratury Krajowej) wymagałoby zgody prezydenta RP. Ale w ocenie Adama Bodnara jednak nie doszło do żadnego odwołania, bo Dariusz Barski w 2022 roku w ogóle nie wrócił z prokuratorskiej "emerytury" do pracy, w efekcie czego nie został prokuratorem krajowym.

Adam Bodnar do takiego wniosku doszedł na podstawie trzech opinii prawnych, sporządzonych przez troje doktorów habilitowanych nauk prawnych.

Jedna z opinii datowana jest na 5 stycznia 2024 roku, druga na 7 stycznia 2024 roku, a trzecia nie jest opatrzona żadną datą.

12 stycznia 2024 roku wieczorem, po uznaniu, że Dariusz Barski nie jest prokuratorem krajowym, premier Donald Tusk powierzył obowiązki prokuratora krajowego prokuratorowi Jackowi Bilewiczowi.

Jacek Bilewicz na stanowisko prokuratora Prokuratury Krajowej został powołany tego samego 12 stycznia 2024 roku.

Art. 74 par. 1 ustawy Prawo o prokuraturze stanowi, że prokuratorów powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury na stanowiska prokuratorskie powołuje prokurator generalny na wniosek prokuratora krajowego.

Zgodnie z art. 16 Prawa o prokuraturze powszechnymi jednostkami organizacyjnymi prokuratury są Prokuratura Krajowa, prokuratury regionalne, prokuratury okręgowe i prokuratury rejonowe.

Mówiąc najprościej: z przepisów wynika, że aby dana osoba została prokuratorem Prokuratury Krajowej, niezbędna jest aktywność dwóch osób: prokuratora krajowego oraz prokuratora generalnego. Ten pierwszy musi złożyć wniosek, a ten drugi musi ten wniosek pozytywnie rozpatrzyć.

Brak któregokolwiek z elementów powoduje, że dana osoba nie może zostać powołana, bo byłoby to niezgodne z art. 74 par. 1 Prawa o prokuraturze.

W jaki sposób Jacek Bilewicz 12 stycznia 2024 roku został prokuratorem Prokuratury Krajowej?

Wniosek o jego powołanie złożył Dariusz Barski. Biorąc pod uwagę, że Barski jest człowiekiem Zbigniewa Ziobry, a Bilewicz był przez Zbigniewa Ziobrę zwalczany, oczywiste jest to, że pomysł powołania Bilewicza nie wyszedł od Barskiego.

Bilewicza w Prokuraturze Krajowej chciał Adam Bodnar.

Adam Bodnar, gdy rozpatrywał wniosek o powołanie Bilewicza do Prokuratury Krajowej, miał już zlecone opinie prawne, z których wynika, że Dariusz Barski nie jest prokuratorem krajowym.

Mimo to, po tym gdy Barski złożył wniosek, Adam Bodnar go pozytywnie rozpatrzył. W ten sposób Jacek Bilewicz został prokuratorem Prokuratury Krajowej. A kilka godzin później został pełniącym obowiązki prokuratora krajowego, gdy Adam Bodnar stwierdził, że Dariusz Barski prokuratorem krajowym nie był.

Czyli: Adam Bodnar 12 stycznia 2024 roku najpierw uznał, że Dariusz Barski jest prokuratorem krajowym. Zrobił to, gdy zaakceptował wniosek Barskiego o powołanie Bilewicza. A potem, tego samego 12 stycznia 2024 roku, gdy już Bilewicz został powołany, uznał, że Barski prokuratorem krajowym nie był i nie jest. A Bilewicz zastąpił Barskiego.

Adam Bodnar 12 stycznia 2024 roku musiał postąpić błędnie - albo uznając Barskiego, albo nie uznając Barskiego.

Jeżeli Bodnar uważał, że Dariusz Barski nie jest prokuratorem krajowym, nie powinien merytorycznie rozpoznać złożonego przez Barskiego wniosku.

Przecież gdybym ja, dziennikarz, złożył do prokuratora generalnego wniosek o powołanie nowego prokuratora Prokuratury Krajowej, prokurator generalny nie miałby prawa na podstawie tego wniosku powołać nowego prokuratora. Ba, gdyby to zrobił, naraziłby się na zarzut niedopełnienia obowiązków (poprzez niezweryfikowanie, czy wniosek pochodzi od osoby uprawnionej) albo przekroczenia uprawnień (poprzez zaakceptowanie wniosku, pomimo świadomości, że pochodzi od osoby nieuprawnionej).

A jeśli Adam Bodnar uważał, że Dariusz Barski jest uprawniony do złożenia wniosku, to nie miał żadnego powodu kilka godzin później stwierdzić, że Barski nie był i nie jest prokuratorem krajowym.

Rażąca niekonsekwencja

Tu warto wyjaśnić trzy kwestie, o których być może pomyśleli niektórzy Czytelnicy.

Ktoś bowiem może myśleć, że kluczowy jest moment, w którym Adam Bodnar wręczył Dariuszowi Barskiemu dokument, stwierdzający, że Barski nie wrócił do służby czynnej. Innymi słowy, że przed wręczeniem dokumentu Bodnar mógł uznawać Barskiego, a po złożeniu już go nie uznaje.

Tyle że taka narracja nie miałaby żadnego oparcia w prawie. Sam fakt przekazania Dariuszowi Barskiemu informacji o tym, że prokurator generalny nie uznaje go za prokuratora krajowego, w ogóle nie zmienia stanu prawnego.

Nie jest przecież tak - jak już wskazaliśmy - że Dariusz Barski został odwołany. Bodnar twierdzi, że Barski został wadliwie przywrócony do służby, więc prokuratorem krajowym w ogóle nie został.

Wręczenie mu oznajmiającego to dokumentu nie ma więc charakteru prawotwórczego.

Druga wątpliwość co uważniejszych Czytelników może dotyczyć fragmentu komunikatu Ministerstwa Sprawiedliwości.

Wskazano w nim: "Wszelkie decyzje władcze, jakie zostały podjęte przez pana prokuratora Dariusza Barskiego od dnia 18 marca 2022 roku do dnia 11 stycznia 2024 roku pozostają w mocy w tym zakresie, w jakim prokurator Dariusz Barski działał na podstawie upoważnienia i w imieniu prokuratura generalnego. Natomiast w przypadku samodzielnych rozstrzygnięć podejmowanych przez prokuratora krajowego wszelkie kwestie w tym zakresie będą przedmiotem szczegółowej analizy i - w zależności od jej wyników - będą podejmowane dalsze decyzje".

Mówiąc prościej: Barski nie był prokuratorem krajowym, ale decyzje podejmowane przez Barskiego jako prokuratora krajowego albo zostają w mocy, albo być może zostaną w mocy, a być może nie - po analizie.

Szkopuł w tym, że wniosek Dariusza Barskiego z 12 stycznia 2024 roku w ogóle nie wchodzi w zakres decyzji i rozstrzygnięć, o których mowa w tym komunikacie.

W procedurze powołania nowego prokuratora Prokuratury Krajowej mamy bowiem procedurę, w której najpierw działa prokurator krajowy, a następnie prokurator generalny.

Komunikat zaś dotyczy sytuacji, w których albo prokurator krajowy działa samodzielnie (nie ten przypadek), albo działa z upoważnienia i w imieniu prokuratora generalnego (również nie ten przypadek).

Należałoby więc zdecydować się na jeden z wariantów. Albo Dariusz Barski mógł skutecznie złożyć wniosek o powołanie Jacka Bilewicza na stanowisko prokuratora Prokuratury Krajowej, albo Jacek Bilewicz nie został zgodnie z prawem powołany na stanowisko prokuratora Prokuratury Krajowej.

Tymczasem Adam Bodnar prezentuje stanowisko, w którym Barski był prokuratorem krajowym, gdy był potrzebny do wprowadzenia do Prokuratury Krajowej Jacka Bilewicza, a przestał być, gdy przestał być potrzebny, bo Bilewicz był już powołany do Prokuratury Krajowej.

Jedyna możliwość, w której można by przyjąć, że Adam Bodnar postąpił konsekwentnie, opiera się na założeniu, że Adam Bodnar zlecił sporządzenie opinii prawnych, ale z góry zakładał, że będzie z nich wynikało, że Barski jest prokuratorem krajowym, po otrzymaniu opinii przez kilka dni ich nie przeczytał, rozpatrzył wniosek Barskiego, a potem szybko przeczytał opinie, złapał się zaskoczony za głowę, wręczył pismo Barskiemu i mając w pamięci, że w Prokuraturze Krajowej pojawił się nowy prokurator, akurat jego powołanie rekomendował premierowi Donaldowi Tuskowi.

Na ile to prawdopodobne - każdy musi ocenić samodzielnie.

Sprawa (neo)izby

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego nie jest sądem, więc jej orzeczenia nie mają żadnego znaczenia. Z takim komunikatem w ostatnich kilkunastu dniach wyszło wielu polityków. Do głoszenia tego poglądu mają podstawę - z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE wynika, że w wypadku tej izby i składów sędziowskich w niej orzekających nie można mówić o "organie mającym status niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy, jak wymaga tego prawo Unii".

Sprawa ta zyskała na znaczeniu, gdy Sąd Najwyższy zajmował się odwołaniami Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od postanowień marszałka Sejmu o wygaszeniu ich mandatów poselskich.

Mimo że izba kontroli wydała korzystne dla Kamińskiego i Wąsika orzeczenia, marszałek Sejmu ich nie uznał. Stwierdził, że istotne dla niego są orzeczenia zapadłe w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN.

10 stycznia 2024 roku Adam Bodnar napisał na Twitterze (obecnie: X): "Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego potwierdziła wygaszenie mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego. Izba Pracy uznała też, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest sądem w rozumieniu prawa. Oznacza to, że jej wypowiedzi nie są aktami stosowania prawa".

Z kilku innych wypowiedzi Adama Bodnara również wynika, że nie uznaje on orzeczeń izby kontroli.

11 stycznia 2024 roku Sąd Najwyższy, działając w pełnym składzie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych na posiedzeniu jawnym, wydał uchwałę, mocą której stwierdził ważność wyborów do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej przeprowadzonych w dniu 15 października 2023 roku.

Przed wydaniem uchwały odbyło się posiedzenie izby kontroli.

Na posiedzeniu tym obecny był przedstawiciel prokuratora generalnego, czyli Adama Bodnara.

Gdy mówił w kierunku zasiadających za stołem sędziowskim osób - wstawał.

Zwracał się słowami "Wysoki Sądzie" oraz "Sądzie Najwyższy".

I, co najważniejsze, wniósł w imieniu prokuratora generalnego o stwierdzenie ważności wyborów.

Innymi słowy, Adam Bodnar 10 stycznia 2024 roku uważał, że izba kontroli nie ma przymiotu sądu, więc jej orzeczenia nie wywołują skutków. A 11 stycznia 2024 roku jego przedstawiciel uznał, że ta sama izba kontroli ma prawo stwierdzić ważność wyborów parlamentarnych.

Przesadna grzeczność

I tu znów co uważniejsi Czytelnicy mogą mieć kilka pytań lub wątpliwości.

Po pierwsze, tyle się mówiło o zabetonowaniu prokuratury przez Prawo i Sprawiedliwość, więc czy nie jest tak, że Adam Bodnar nic nie mógł zrobić?

Odpowiedź jest prosta: mógł, bo z ustawy Kodeks wyborczy wprost wynika kompetencja w sprawach wyborczych dla prokuratora generalnego.

Z art. 244 par. 2 Kodeksu wyborczego wynika, że uprawnionym do wzięcia udziału w posiedzeniu w przedmiocie stwierdzenia ważności wyborów jest prokurator generalny.

Czyli Adam Bodnar mógł przyjść sam, mógł zdecydować o wysłaniu dowolnie wskazanej przez siebie osoby lub mógł podjąć decyzję o niewysyłaniu nikogo.

Mimo to na sali sądowej pojawił się właściwie umocowany przedstawiciel Adama Bodnara, który uznał izbę kontroli za sąd mający prawo orzekać.

Kwestia kolejna, która pojawiała się, gdy tylko zwróciłem na tę niekonsekwencję uwagę w mediach społecznościowych: czy nie możemy uznać, że Adam Bodnar nie chciał zaogniać sytuacji i jego przedstawiciel pojawił się w sądzie z grzeczności?

Z grzeczności raczej można powiedzieć komuś "dzień dobry", ewentualnie życzyć mu miłego dnia. Uznanie izby Sądu Najwyższego za uprawnioną do wydania ważnego orzeczenia "z grzeczności", gdy jednocześnie uważa się ją za niespełniającą wymogu niezależności, byłoby raczej przejawem nadmiernego ułożenia.

Wreszcie: czy nie jest tak, że Adam Bodnar po prostu się pomylił?

I to jest wariant bardzo prawdopodobny. Przedstawicielem Adama Bodnara przed izbą kontroli był bowiem... Robert Hernand, zastępca prokuratora generalnego, zaufany człowiek Dariusza Barskiego i Zbigniewa Ziobry.

Prawdopodobny scenariusz - podkreślam: to hipoteza, sam Bodnar nie chce o tym rozmawiać z WP - jest taki, że Adam Bodnar nie sprawdził, jak wygląda zarządzenie prokuratora generalnego w przedmiocie prokuratorów uprawnionych do zastępowania go przed sądami, w tym Sądem Najwyższym.

Nikt z kierownictwa Prokuratury Krajowej, niechętnej przecież Adamowi Bodnarowi, nie czuł zaś potrzeby mu o tym przypominać.

W efekcie niewykluczone, że Adam Bodnar o tym, że na sali sądowej przed izbą kontroli reprezentuje go Robert Hernand, dowiedział się z telewizji.

Jednocześnie jednak - warto byłoby, aby prokurator generalny publicznie wyjaśnił, dlaczego formalnie uznał izbę kontroli SN za sąd mający prawo orzekać. Jeżeli to efekt niedopatrzenia Adama Bodnara, który w czasie zajmowania się ważnością wyborów przez sąd spotykał się z ambasadorem USA w Polsce - w porządku. Ale obywatele mają prawo wiedzieć.

Najpierw polityk

Wielokrotnie - dawniej na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", a następnie Wirtualnej Polski - chwaliłem Adama Bodnara. Uważałem, że jest dobrym rzecznikiem praw obywatelskich. Widziałem w nim kandydata na dobrego ministra sprawiedliwości. Nie kryję więc, że ucieszyłem się, iż to właśnie Adam Bodnar został wybrany na to stanowisko.

Wierzyłem bowiem, że choć w ostrym świecie polityki ciężko będzie funkcjonować w pełni niezależnie, to Adamowi Bodnarowi uda się być w pierwszej kolejności ekspertem i prawnikiem, a dopiero w drugiej - politykiem.

Sprawy prokuratora krajowego oraz izby kontroli SN pokazują jednak, że Adam Bodnar jest już pełnokrwistym politykiem.

Jedno mówi, drugie robi. A gdy mu się to wytknie, to albo przemilczy temat, albo powie, że to nie jego ręka.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1330)