Druga rocznica tragedii w Biesłanie
Dwa lata po tragedii w Biesłanie, w Osetii
Północnej, gdzie kaukascy terroryści zajęli szkołę i wzięli ponad
tysiąc zakładników, 50% Rosjan jest przekonanych, że władze
mówią tylko część prawdy o tamtych wydarzeniach. Takie rezultaty
przyniósł sondaż przeprowadzony w tych dniach przez Centrum
Analityczne Jurija Lewady na próbie 1600 osób.
31.08.2006 | aktual.: 31.08.2006 14:12
Zobacz galerię:
Druga rocznica tragedii w Biesłanie
Wynika z niego też, że ponad jedna czwarta (28%) Rosjan uważa, że władze ukrywają prawdę, a 8% - że świadomie wprowadzają w błąd opinię publiczną. Zaledwie 5% uważa, że otrzymuje wszystkie informacje o okolicznościach biesłańskiego dramatu.
Według sondażu, ponad połowa (53%) obywateli Rosji ocenia, iż władze zrobiły wszystko, co mogły, aby uratować zakładników. Przeciwnego zdania jest 34% badanych.
Co drugi (52%) respondent wyraził dezaprobatę dla wyników operacji federalnych sił specjalnych, której celem było uwolnienie zakładników. Natomiast za zadowalające uznało je 33%. uczestników sondażu.
1 września 2004 roku kaukascy terroryści zajęli Szkołę Podstawową nr 1 w Biesłanie, biorąc 1127 zakładników, głównie dzieci, które uczestniczyły w uroczystej inauguracji roku szkolnego. 3 września siły specjalne wzięły budynek szturmem. Zginęło 318 zakładników, w tym 186 dzieci.
Do zorganizowania ataku na szkołę przyznał się Szamil Basajew, radykalny czeczeński dowódca polowy, który w Rosji był uważany za terrorystę nr 1. Basajew zginął 10 lipca 2006 roku w wyniku eksplozji ciężarówki z materiałami wybuchowymi na terytorium Inguszetii.
Okoliczności dramatu w Biesłanie badała m.in. federalna komisja utworzona przez Radę Federacji i Dumę Państwową, dwie izby parlamentu Rosji. Do dzisiaj nie opublikowała ona swojego raportu. Wstępnie ogłosiła tylko, że operacja sił specjalnych nie była wolna od błędów, a atakowi terrorystów można było zapobiec, gdyby zostało wykonane rozporządzenie MSW o wzmocnieniu ochrony szkół.
Republikańska komisja, powołana przez władze Osetii Północnej, otwarcie wytknęła niekompetencję służbom specjalnym. Z kolei zdaniem Matek Biesłanu, organizacji walczącej o rzetelne wyjaśnienie okoliczności masakry zakładników i ukaranie wszystkich winnych, do tragedii doprowadziły zaniedbania ze strony władz - zarówno republikańskich, jak i federalnych. Wśród winnych wymieniają również prezydenta Rosji Władimira Putina.
Matki Biesłanu uważają, że na ławie oskarżonych powinien znaleźć się nie tylko Nurpasza Kułajew - jedyny schwytany uczestnik ataku na szkołę, skazany w maju tego roku przez Sąd Najwyższy Osetii Północnej na dożywocie - ale także były prezydent tej kaukaskiej republiki Aleksandr Dzasochow oraz byli szefowie lokalnych struktur Federalnej Służby Bezpieczeństwa i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Osetyjski sąd uznał, że Kułajew zasługuje na karę śmierci, ale w związku z obowiązywaniem w Rosji moratorium na jej wykonywanie skazał go na dożywocie w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Rosyjska Prokuratura Generalna domagała się dla niego kary śmierci.
Putin, przyjmując w Moskwie 2 września 2005 roku - w pierwszą rocznicę ataku na szkołę - rodziców, których dzieci tam zginęły lub zostały ranne, publicznie obiecał, że wszystkie okoliczności biesłańskiej tragedii zostaną rzetelnie wyjaśnione i podane do wiadomości publicznej.
Wszelako opinia publiczna do dzisiaj nie doczekała się obiektywnego raportu, który odpowiedziałby na nurtujące ją pytania.
W tej sytuacji profesor Jurij Sawieljew, członek parlamentarnej komisji, która badała okoliczności dramatu, w miniony poniedziałek ogłosił swoją wersję wydarzeń, odbiegającą od ustaleń całej komisji. Zdaniem Sawieljewa, szturm szkoły został zaplanowany przez służby specjalne.
Tymczasem władze utrzymują, że po sprowokowanej przez terrorystów eksplozji w budynku szkoły siły rządowe musiały zaatakować, by osłaniać uciekających zakładników.
Zdaniem Sawieljewa, dwie eksplozje w sali gimnastycznej szkoły, które poprzedziły szturm sił specjalnych, a które spowodowały śmierć wielu zakładników, to rezultat ostrzelania budynku z miotaczy ognia i granatników z dachów sąsiednich domów.
Sawieljew twierdzi również, że na co najmniej trzy godziny przed zajęciem szkoły przez terrorystów służby specjalne były w posiadaniu wiarygodnych informacji o planowanym ataku, a w zajęciu szkoły brało udział 70 terrorystów, a nie 32, jak utrzymują władze.
Matki Biesłanu podziękowały w środę wszystkim, "którzy dzielą z nimi rozpacz". "Natomiast nigdy nie zapomnimy i nie wybaczymy tym, którzy nie wywiązali się ze swojego zawodowego, ludzkiego i męskiego obowiązku wobec bezbronnych dzieci, kobiet i starców" - napisały w specjalnym oświadczeniu w drugą rocznicę tragedii.
Jerzy Malczyk