RELACJA ZAKOŃCZONA

Rosjanie ostrzelali Kijów. "Wkrótce tego pożałują" [RELACJA NA ŻYWO]

Rosja znowu zaatakowała. "Nie będziemy zwlekać z odpowiedzią"
Rosja znowu zaatakowała. "Nie będziemy zwlekać z odpowiedzią"
Źródło zdjęć: © East News | LIBKOS
Mateusz CzmielMaciej Zubel

28.05.2023 21:49, aktual.: 29.05.2023 22:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Poniedziałek to 460. dzień rosyjskiej inwazji. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow zapewnił, że ci, którzy próbują zastraszyć jego kraj "już wkrótce tego pożałują". W ten sposób skomentował ostrzał rakietowy Kijowa przez wojska Rosji. "Wszyscy ci, którzy próbowali nas zastraszyć wyobrażając sobie, że przyniesie to jakiś skutek, już wkrótce tego pożałują. Nie będziemy zwlekać z odpowiedzią" - napisał Budanow na serwisie Telegram. Zwrócił się także do tych, którzy - jak ocenił - "wierzą, że mogą zastraszyć Ukrainę". Zapewnił, że ich plany się nie powiodły, bo na Ukrainie "wszyscy są na swoich miejscach i nadal działają". Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Najważniejsze informacje
Relacja zakończona

Dziękujemy. To wszystko w tej części naszej relacji z wydarzeń związanych z wojną w Ukrainie. To, co dzieje się dalej, można śledzić TUTAJ

Około 100 rosyjskich żołnierzy zginęło, a ponad 400 zostało rannych w niedzielnym ostrzale koszar w okupowanej Jurjiwce w pobliżu Mariupola; to kolejny skuteczny atak ukraińskich wojsk na pozycje wroga w tym mieście lub jego okolicy - powiadomił w poniedziałek lojalny wobec Kijowa doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.

Zauważył też, że nawet jeżeli walki toczyłyby się poza terytorium kraju, to Czechy musiałyby zapewnić ruchy wojsk oraz przeloty samolotów, miejsca koncentracji oraz zapewnić bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej.

Podczas seminarium w Izbie Poselskiej mówiono także o odporności państwa, także wobec chińskiej technologii w dziedzinie telekomunikacji.

Szef cywilnej agencji kontrwywiadowczej Informacyjnej Służby Bezpieczeństwa (BIS) Michal Koudelka ostrzegł także przed działaniem rosyjskiej piątej kolumny w Czechach. Celem ma być niedopuszczenie do ratyfikacji podpisanej w ubiegłym tygodniu umowy obronnej ze Stanami Zjednoczonymi.

Szef sztabu generalnego armii Czech Karel Rzehka ostrzegł w poniedziałek, że Rosja zmierza w kierunku konfliktu z NATO. Na seminarium w Izbie Poselskiej o bezpieczeństwie stwierdził też, że Czechy będą w takim konflikcie uczestniczyć „od pierwszej chwili”.

- Wojna między Rosją a NATO jest możliwa, a nie niemożliwa - powiedział Rzehka i dodał, że aby uniknąć takiego scenariusza, potrzebne jest wcześniejsze przygotowanie i odstraszanie. Generał stwierdził, że czeska armia stara się przygotować na konflikt o wysokiej intensywności.

Rehka podkreślił, że gdyby wybuchła wojna, duża część armii wyruszyłaby do walki zgodnie z planami Sojuszu Północnoatlantyckiego. Część zadań musiano by realizować w Czechach, które są korytarzem tranzytowym z zachodu do Polski, jak i krajów bałtyckich oraz na południowy wschód do Morza Czarnego.

Użycie brytyjskich rakiet Storm Shadow przez ukraińską armię przynosi efekty. Na odcinku zaporoskim Ukraina przeprowadziła skuteczny atak rakietowy na rosyjskie pozycje w kilkunastu miejscowościach. - Żeby odnieść sukces w tamtym rejonie, priorytetem jest odcięcie rosyjskich odwodów. I Ukraina to robi – mówią nam eksperci.
 

Do końca 2024 roku fundusz wynoszący obecnie 7 mld koron (ok. 1 mld USD) ma zostać podwyższony do 14,5 mld koron (ponad 2 mld USD). W 2024 roku ma na ten cel trafić dodatkowe 10,4 mld koron (ok. 1,5 mld USD).

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podziękował duńskim politykom na Twitterze, pisząc: "nasza siła tkwi w jedności".

Według rządu w Kopenhadze Fundusz Ukraiński został do tej pory wydany w 70 proc. Pozwoliło to przede wszystkim na zakup dla Ukrainy broni i amunicji.

We wtorek minister obrony Danii Troels Lund Poulsen przedstawi plan zwiększenia nakładów na obronność. Media spekulują, że oznaczać to będzie szybkie osiągnięcie wymaganego przez NATO progu 2 proc. PKB na wojsko.

Premier Danii Mette Frederiksen zapowiedziała w poniedziałek zwiększenie przeznaczonego m.in. na zakup broni dla Ukrainy Funduszu Ukraińskiego w tym roku oraz kontynuację jego finansowania w 2024 roku.

- Wojna w Ukrainie znajduje się w krytycznym momencie, więc trzeba zwiększyć pomoc. Nic również nie wskazuje, aby w przyszłym roku zapanował pokój - podkreśliła premier Frederiksen w wywiadzie dla duńskiego nadawcy publicznego DR.

Rzecznik armii dodał, że oddziały ukraińskie na kierunku bachmuckim prowadzą rotację i reorganizację.

Z informacji docierających z Bachmutu wynika, że oddziałom rosyjskim, złożonym przede wszystkim z najemników Grupy Wagnera, udało się zająć niemal całe miasto, przy czym na południowo-zachodnich przedmieściach wciąż znajduje się pewna grupa sił ukraińskich. 

- W Bachmucie trwają działania rotacyjne, przede wszystkim z powodu znacznych strat, jakie poniosła przestępcza Grupa Wagnera; muszą oni to zrobić. (Do miasta) wkraczają oddziały okupacyjnych wojsk powietrznodesantowych i oddziały zmotoryzowane. Znamy ich nazwy, znamy (nazwiska) dowódców i potencjał bojowy - powiedział Czerewaty. Zapewnił, że wszystkie te oddziały już były na froncie, poniosły znaczne straty i zostały uzupełnione żołnierzami zmobilizowanymi na front.

Armia Rosji wymienia Grupę Wagnera w Bachmucie na wojska powietrznodesantowe i zmotoryzowane; Ukraina zna potencjał tych oddziałów i nazwiska dowódców – oznajmił w poniedziałek rzecznik Wschodniego Zgrupowania Wojsk armii ukraińskiej Serhij Czerewaty.

W informacji tej podano także, że "brygada Białorusinów prowadziła prace przy rozbiórce zrujnowanych budynków" w Mariupolu.

Liczby pracowników z Białorusi nie określono. Portal wyraził przekonanie, że "coraz więcej obywateli Białorusi jedzie na terytoria okupowane, by wykonywać pracę, której nie chcą się podjąć mieszkańcy" ukraińskich terytoriów pod okupacją. Jest to związane z "trudną sytuacją gospodarczą i rosnącym bezrobociem" na Białorusi - ocenia Sprotyw.

W okupowanym przez Rosję Mariupolu na południu Ukrainy przy budowie fortyfikacji pracują obywatele Białorusi – podał ukraiński portal Sprotyw utworzony przez Siły Operacji Specjalnych. Według portalu mieszkańcy Mariupola nie chcieli podjąć się tej pracy.

"Mieszkańcy terytoriów tymczasowo okupowanych nie chcą pracować dla okupantów, zatem Rosjanie muszą angażować do prac inżynieryjnych gastarbeiterów z Białorusi" - podał portal w poniedziałek.

W poniedziałek w rosyjskich ostrzałach zginęły dwie osoby cywilne w Torecku w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, a także po jednej osobie w obwodach chersońskim i dniepropietrowskim na południu kraju - powiadomiły władze tych regionów w komunikatach na Telegramie.

Przed południem rosyjskie lotnictwo zrzuciło na Toreck bomby burzące FAB-250. Uszkodzono wielopiętrowy budynek mieszkalny i stację paliw. Na skutek ataku wroga zginęli dwaj cywile, a ośmiu mieszkańców miasta zostało rannych - przekazał gubernator obwodu donieckiego Pawło Kyryłenko.

Wśród nich są członkowie rodziny Edelbiev, obywatele Rosji czeczeńskiego pochodzenia, którzy według ABW mają utrzymywać kontakt z przywódcą Czeczenii Ramzanem Kadyrowem. Sankcjami objęte zostały powiązane z nimi m.in. spółki High League Bielski i H-Agency działające w ramach federacji High League, która zajmuje się organizowaniem gali typu freak show fight. Na liście jest też należąca do członków tej rodziny spółka Monolit zajmująca się m.in. wyrabianiem nagrobków i mająca siedzibę w Warszawie.

Na prowadzoną przez MSWiA listę sankcyjną wpisywani są ci, którzy wspierają - bezpośrednio lub pośrednio - rosyjską agresję na Ukrainę, a także naruszenia praw człowieka i represje w Rosji i na Białorusi. Stanowi ona uzupełnienie sankcji unijnych i nie może powielać ich rozwiązań. Dotychczas wpisanych na polską listę, a tym samym objętych sankcjami - takimi jak zamrożenie środków finansowych czy zakaz wjazdu do Polski - było ok. 80 osób lub firm. Teraz to prawie pół tysiąca podmiotów. Poniedziałkowe decyzje szefa MSWiA zostały opublikowane na stronie resortu.

Sankcjami objęto również szefa Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Iwana Tertela i prokuratora generalnego Andreja Szweda, szefową wyższej izby parlamentu Natallę Kaczanawą.

Wpisano na listę również kilkudziesięciu sędziów, odpowiedzialnych za wydawanie politycznych wyroków. M.in. jest tam Dzmitryj Bubienczyk, który prowadził proces i ogłosił wyrok na przedstawiciela polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podało, że wpisani na listę sankcyjną przedstawiciele białoruskiego reżimu znajdą się w wykazie cudzoziemców, których pobyt na terytorium Polski jest niepożądany. Zostaną również objęci zakazem wjazdu do strefy Schengen. Zamrożone zostały też ich fundusze i zasoby gospodarcze.

Szef MSWiA zdecydował też o wpisaniu na listę 20 podmiotów gospodarczych, z czego 19 firm jest powiązanych z Rosją, a jedna z Białorusią, oraz 16 przedsiębiorców, w tym 15 Rosjan i jednego Białorusina. Fundusze i zasoby gospodarcze tych osób i spółek zostały zamrożone.

Na liście sankcyjnej znaleźli się m.in. parlamentarzyści z obu izb parlamentu, którzy dotychczas nie byli objęci sankcjami.

Są tam również najbardziej rozpoznawani dziennikarze mediów państwowych i propagandyści, m.in. bohater licznych audycji w telewizji i radiu Ryhor Azaronak, szef telewizji państwowej Iwan Ejsmant, reporterka Ksenia Lebediewa oraz rzeczniczka Alaksandra Łukaszenki Natalia Ejsmant, komentator Wadzim Hihin.

Znalazł się na niej również najstarszy syn Alaksandra Łukaszenki, Wiktor, obecnie będący szefem białoruskiego Komitetu Olimpijskiego, a w przeszłości sprawujący funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa.

Syn Alaksandra Łukaszenki i szef białoruskiego Komitetu Olimpijskiego Wiktor Łukaszenka, szef KGB Białorusi, prokurator generalny oraz sędzia, który ogłosił wyrok na Andrzeja Poczobuta, są wśród osób wpisanych na listę sankcyjną MSWiA. Na listę trafiły też spółki związane z federacją High League.

Szef MSWiA Mariusz Kamiński w poniedziałek zdecydował o wpisaniu na listę sankcyjną i objęcie restrykcjami 365 przedstawicieli białoruskiego reżimu. To odpowiedź na podtrzymanie wyroku skazującego działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta na osiem lat kolonii karnej, a także na represje ze strony władz białoruskich wobec przeciwników politycznych reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Na Białoruś przybył z Rosji system rakietowy S-400; zestaw ten trafił do jednostki wojskowej w miejscowości Nawakołasawa w obwodzie mińskim - podał w poniedziałek niezależny projekt monitoringowy Biełaruski Hajun.

Informacja ta znalazła się w doniesieniach o przemieszczeniach sprzętu wojskowego na terytorium Białorusi w dniach 27-28 maja.

W odpowiedzi Polska ograniczyła przejazd przez przejście w Kukurykach. Ruch towarowy jest tam otwarty wyłącznie dla pojazdów zarejestrowanych w państwach członkowskich Unii Europejskiej w Szwajcarii, Islandii, Norwegii i Liechtensteinie. Przez przejście przewożono jednak np. zarejestrowane w innych krajach, w tym na Białorusi, naczepy ciągnięte przez pojazdy zarejestrowane w Polsce. Opublikowane w poniedziałek rozporządzenie to uniemożliwi.

Po zamknięciu przejścia w Bobrownikach, 18 lutego, reżim białoruski wprowadził ograniczenia, przez które polscy przewoźnicy nie mogą korzystać z przejść granicznych na odcinku granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. Ich pojazdy odprawiane są tylko na przejściu granicznym Kukuryki - Kozłowicze z terminalem w Koroszczynie, jedynym otwartym obecnie drogowym polsko-białoruskim przejściem towarowym.

Źródło artykułu:WP Wiadomości