Czarnek obnażył "Wiadomości". Nagle wypalił o spocie PiS-u
- To język, który powinien zostać przez wszystkich jednoznacznie potępiony, ale nie jest - to nie krytyka skandalicznego spotu PiS, w którym wykorzystano wizerunek Auschwitz, ale słów Tomasza Lisa. O temacie dnia "Wiadomości" nie zająknęły się ani słowem. Manipulację TVP wytknął minister Przemysław Czarnek.
- Trzy dekady temu Donald Tusk obalał pierwszy demokratyczny rząd, który chciał przeciąć siatkę rosyjskich powiązań. Teraz znów próbuje blokować dostęp do prawdy o wpływach i powiązaniach Kremla - tak pierwszy materiał zapowiedział prowadzący "Wiadomości" Michał Adamczyk. Reportaż Konrada Węża dotyczył oczywiście "lex Tusk", które TVP próbuje przemianować na "lex antyPutin".
W materiale przekonywano, że opozycja "na rosyjskie wpływy chce spuścić zasłonę milczenia". Przekonywano także, że politycy spoza rządu "nerwowo reagują" na pytania o komisję, czego przykładem miała być m.in. wypowiedź wicemarszałek Sejmu z PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która przekonywała, że nie miałaby nic przeciwko badaniu tych wpływów, "gdyby to była komisja sejmowa, stworzona zgodnie z prawem i zasadami".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister oskarża USA ws. "lex Tusk". "Złamanie granic"
"Wiadomości" skrytykowały także słowa komisarza ds. praworządności Didiera Reyndersa, który zapowiedział, że KE "nie zawaha się podjąć odpowiednich środków". Przekonywano, że nie było reakcji Brukseli na podobne komisje we Francji czy w Niemczech. W programie TVP nie podano oczywiście, że działają one na zupełnie innych zasadach.
TVP próbowała także powiązać sprzeciw Donalda Tuska wobec powołania komisji z upadkiem rządu Jana Olszewskiego. Pokazano wtedy słynną scenę, w której Tusk mówi: "Panowie, policzmy głosy". "Część polskiej sceny politycznej obawiała się ujawnienia prawdy o związkach z komunistyczną bezpieką" - mówił Wąż.
Krytyka niemieckich mediów cieszy TVP
Inny materiał "Wiadomości" - w sumie hejt na przeciwników politycznych PiS-u lał się przez kilkanaście początkowych minut programu - dotyczył krytyki "lex Tusk" ze strony niemieckich mediów. "A to tylko kolejny dowód na to, jak bardzo taka komisja jest potrzebna" - mówił Michał Adamczyk.
- Komisja nie zaczęła jeszcze działać, gdy za Odrą znów zapadł werdykt - mówi autor reportażu Krzysztof Nowina-Konopka.
W materiale przekonywał, że niemieckie media kłamią, gdyż komisja "nie będzie miała kompetencji, by ostatecznie zakazać politykowi sprawowania funkcji". - To też zapowiedź, że głos polskich wyborców może nie być uznany przez Berlin, na co z pewnością liczy Putin - mówił autor.
TVP sugerowała też, że niemieckie komentarze są w zgodzie z myślą Kremla. - Niemieckie media wyciągają Polaków na ulicę przeciwko rządowi w sytuacji, gdy nasz kraj pełni rolę zaplecza humanitarnego, gospodarczego i militarnego dla walczącej Ukrainy, a wywoływanie niepokojów społecznych to woda na młyn Kremla - stwierdził Nowina-Konopka. I pokazał fragment rosyjskiego programu propagandysty Władimira Sołowjowa, w którym padło hasło "lex Tusk".
A następnie przekonywał, że w TVN "najprawdopodobniej ukuto tę kłamliwą narrację - lex Tusk".
W innym materiale Dominika Cierpiała z kolei przekonywano, że politycy mogli "świadomie lub nie" podejmować liczne decyzje pod wpływem Rosjan.
TVP zapomniało o spocie PiS. Przypomniał im Czarnek
Telewizja Polska poświęciła także segment o języku pogardy. Chodziło niemal wyłącznie o wpis Tomasza Lisa. "Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora" - napisał dziennikarz w niedopuszczalnym języku na Twitterze. Potem ten wpis usunął.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Wysyłanie ludzi do komór przywołuje najgorsze tragiczne wydarzenie. To język, który powinien zostać przez wszystkich jednoznacznie potępiony, ale nie jest - mówił autor materiału Adrian Borecki.
W materiale krytykowano Lisa, a także zaczepiono go przed Sejmem. - Pan jest z TVP? Ja z kłamcami, oszustami i manipulantami nie rozmawiam - mówił były redaktor naczelny "Newsweeka".
TVP opisywała Lisa jako "medialnego pupila, kiedyś komunistów, dziś Platformy Obywatelskiej". Okraszono to fragmentem programu "Tomasz Lis na żywo", gdy publiczność śpiewała "sto lat" Donaldowi Tuskowi.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
To wprost niewiarygodne, ale "Wiadomości" słowem nie zająknęły się o spocie Prawa i Sprawiedliwości, które pokazywało wpis Tomasza Lisa na tle obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Tę manipulację obnażył dopiero nieoczekiwanie minister edukacji, bowiem widzowie mogli dowiedzieć się o istnieniu spotu - ale nie o kontrowersjach z nim związanych i o skandalicznej formie - od Przemysława Czarnka, który wystąpił w "Gościu Wiadomości".
Czyli mówiąc wprost: Czarnek powiedział o czymś, o czym widzowie "Wiadomości" nie mogli się dowiedzieć, a Adamczyk w żaden sposób nie zainterweniował i nie wyjaśnił o co chodzi.
- Taki ktoś, jak pan Lis powinien stanąć przed sądem i odpowiedzieć za to karnie, a wszyscy ci, którzy na to przyzwalają powinni milczeć, a nie krytykować tego i owego spotu - mówił Czarnek.
Przekonywał, że politycy opozycji wychodzili z założenia, że "Lis to Lis, jemu wolno". - Kiedy my mówimy, że nie wolno, to jest wielkie święte oburzenie, że używamy do tego chociażby tych obrazków z Auschwitz-Birkenau, bo do tego prowadziło również to, co stało się przed II wojną światową, do tego doprowadziło państwo niemieckie, Niemcy, którzy się pogubili w tym wszystkim, właśnie przez brutalizację tego wszystkiego i używania języka agresji - mówił Czarnek.
Oskarżał także opozycję o "brutalizację języka, niebywałe chamstwo i kłamstwo na każdym kroku".
Czytaj więcej: