Kolejna odsłona cyberataku. Cieszyński: Giertych jak zwykle dezinformuje
- Roman Giertych dezinformuje, ponieważ sugeruje, że za tymi problemami mogą stać instytucje państwowe. To jest oczywista nieprawda - powiedział w piątek sekretarz stanu w KPRM Janusz Cieszyński, odnosząc się do sprawy cyberataku na telefon córki mec. Giertycha.
O kwestię cyberataku na telefon Doroty Brejzy oraz - jak ujawnił w piątek mecenas Roman Giertych - jego córki Marii Giertych pytany był sekretarz stanu ds. cyfryzacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Janusz Cieszyński.
- Pan mecenas Roman Giertych jak zwykle w swojej działalności publicznej dezinformuje, ponieważ sugeruje, że za tymi problemami mogą stać instytucje państwowe. To jest oczywista nieprawda. Wszystkie osoby, które w Polsce są dotknięte (...) phishingiem, mogą liczyć na wsparcie polskich instytucji odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo, policji, a w przypadku osób publicznych, z tego segmentu rządowego i parlamentarnego, także Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Działamy tutaj 24 godziny na dobę - stwierdził Cieszyński.
Zobacz też: SPRAWDZAM! Test Huawei Watch GT 3
Dopytywany o to, czy w najbliższym czasie można spodziewać się konkretów na temat projektu ustaw ws. m.in. phishingu, sekretarz stanu w KPRM odparł, że rząd chce, "by te rozwiązania były podobne do tego, co zaproponował rząd amerykański". Jak dodał, rządowi ma zależeć też na tym, aby "odpowiedzialnością za zabezpieczenie cyberprzestrzeni byli też obciążeni dostawcy usług".
Zobacz też: Afera z "Pegasusem". Kalisz mówi o "zbrodni konstytucyjnej"
- Warto zauważyć, że wszystkie te ataki realizowane są z wykorzystaniem publicznie dostępnych środków telekomunikacyjnych - dodał.
- Dzisiaj mamy taką informację, że ten ruch jest wpuszczany do sieci z zagranicy, co uniemożliwia, a właściwie bardzo utrudnia, namierzenie sprawców, w związku z czym chcemy wykorzystać takie rozwiązania techniczne, które już są w innych krajach wykorzystywane do tego, aby się przed takimi podszywającymi się połączeniami bronić - oznajmił.
Roman Giertych ujawnia. "Ktoś, używając numeru telefonu mojej córki, rozsyła alarmy bombowe"
"Policja poinformowała mnie, że ktoś, używając numeru telefonu mojej córki, rozsyła alarmy bombowe. Zemsta za ujawnienie afery Pegasusa coraz bardziej prawdopodobnym motywem sprawców" - napisał w piątek na Twitterze mecenas Roman Giertych. W rozmowie z WP przyznał, że kontaktował się z policją z Dąbrowy Górniczej, która prowadzi tę sprawę.
- Moja córka nie rozsyła alarmów bombowych. To znaczy, że ktoś się włamał lub użył programu hakerskiego do wysyłania alarmów bombowych. Kojarzy mi się to ze sprawą Doroty Brejzy. To część prześladowań, w których męczy się moje dorosłe, ale jednak, dziecko - mówił.
- Nie wiem, kto to robi. Bez względu na to, kto to robi, to jest to prześladowanie rodzin, których członkowie są zaangażowani w walkę z PiS. To dręczenie naszych rodzin i jest to podłe. Odbieram to bardzo osobiście. Ataki na rodzinę są najbardziej przykrą częścią życia osób publicznych - powiedział WP Giertych.
Wyciek w wojsku. "Nie doszło do wycieku danych, które byłyby niejawne"
Cieszyński pytany był także o kwestię ogromnego wycieku danych polskiego wojska. Pobrali je internauci z kilkunastu krajów, w tym również z Rosji i Chin. Wyciek zawiera dane od przyborów biurowych po myśliwce F-16 - ujawnił portal Onet.
- Tutaj, zgodnie z informacją, którą przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej, odpowiednie służby analizują, co tam się dokładnie stało. Komunikat na ten temat będzie do przekazania wtedy, kiedy te informacje już będą stuprocentowo potwierdzone. Natomiast myślę, że kluczowe jest to, co jest tam zawarte: czyli, że nie doszło do jakiegokolwiek wycieku danych, które byłyby niejawne lub w jakikolwiek inny sposób powinny podlegać reżimowej ochronie - stwierdził Janusz Cieszyński.
Przeczytaj także: