Bruksela uderza w "lex Tusk". "Sprawa dotyczy wolnych wyborów"
- Nie spodziewam się, aby rząd się opamiętał. Przez osiem lat nigdy tego nie robił. Czeka nas kolejna konfrontacja - mówi adwokat Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy. Rozmówca WP odnosi się do decyzji Komisji Europejskiej w sprawie kontrowersyjnej ustawy "lex Tusk".
Komisja Europejska, poprzez kolegium komisarzy, podjęła decyzję o rozpoczęciu procedury naruszeniowej wobec Polski po uchwaleniu "lex Tusk". Tym samym nie czeka na proponowaną przez prezydenta nowelizację ustawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS przyznaje się do problemu z prezydentem. "Mam dużą obawę"
Co oznaczają informacje płynące z Brukseli? Przede wszystkim wszczęcie kolejnego już postępowania o naruszenie przez Polskę unijnego prawa. Pierwszym etapem w tego typu wypadkach jest prośba Brukseli o wyjaśnienia i przesłanie odpowiedzi na wskazane pytania. Oficjalnie polska strona otrzyma w tej sprawie informacje w czwartek.
Kraje UE zazwyczaj dostają dwa miesiące na odpowiedź na "wezwanie" Komisji, a najlepiej na usunięcie wskazanych przez nią uchybień. Jednak - jak pisze Deutsche Welle - w kwestii "lex Tusk" termin ma być znacznie krótszy. Ma to być - jak mówi cytowany przez nich rozmówca z Komisji Europejskiej - kilka tygodni, ponieważ sprawa jest naprawdę pilna i chcą działać, zanim naruszenie będzie mogło wpłynąć na wynik nadchodzących wyborów.
Ponadto szefowie pięciu głównych frakcji Parlamentu Europejskiego podpisali dziś wspólny apel do OBWE o przeprowadzenie pełnowymiarowej misji obserwacyjnej podczas jesiennych wyborów parlamentarnych w Polsce. Jako jeden z głównych powodów podają niedawne przyjęcie "lex Tusk".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Polska strona zabrała głos
Na ruch Brukseli zareagował już przedstawiciel polskiego rządu - minister ds. Unii Europejskiej, Szymon Szynkowski vel Sęk. "Nasz cel jest jasny: zbadanie i ograniczenie rosyjskich wpływów w Polsce i Europie. Jesteśmy przekonani, że winien on łączyć wszystkie demokratyczne państwa i instytucje. Ze spokojem przekażemy argumenty prawne i faktyczne w tej sprawie po zapoznaniu się z wątpliwościami KE" - napisał na Twitterze.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Czy polską opozycję stać chociaż raz na to, aby zasygnalizować kolegom z Brukseli, aby się nie wtrącali w polskie sprawy? Czy może znowu niczym targowica wezwali KE na pomoc, bo są przeciw przyjmowanym ustawom?" - napisał wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
"Pokazuje to, jak wielką skalę naruszeń dostrzegają instytucje unijne"
Adwokat Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że reakcja Komisji Europejskiej jest błyskawiczna. - Pokazuje to, jak wielką skalę naruszeń dostrzegają instytucje unijne. To się nie zdarzało wcześniej, by tak szybko reagowała KE - mówi.
- Termin wyznaczony polskiemu rządowi na odpowiedź na wezwanie jest bardzo krótki. Zwykle jest to termin dwóch miesięcy, w przypadku Sądu Najwyższego skrócono ten termin do miesiąca. Teraz mają to być zaledwie trzy tygodnie. To dlatego, by postępowanie naruszeniowe było skuteczne, a nie było tylko teoretycznym postępowaniem, które zakończy się po wyborach - wyjaśnia.
Michał Wawrykiewicz dodaje, że jeśli rząd nie zlikwiduje skutków tego naruszenia, czyli np. nie wycofa tej ustawy, będzie drugi krok - uzasadniona, umotywowana opinia. - Zawierać będzie szczegółowe narzędzie, czynności, jakich ma dokonać polski rząd. Wyznaczony będzie też kolejny - adekwatnie będzie to taki termin, jaki jest teraz wyznaczony, czyli pewnie 3 tygodnie - opisuje.
"Sprawa dotyczy wolnych wyborów"
I dodaje, że jeśli rząd po upływie tego czasu nie wdroży zaleceń, złożona zostanie skarga do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. - Można liczyć, że w terminie ok. 1,5 miesiąca KE może złożyć skargę do TSUE wraz z wnioskiem o zabezpieczenie. To będzie kluczowe, ponieważ finalnie postępowanie nie skończy się przed wyborami, ale zabezpieczenie będzie mogło zostać wydane. W ekspresowym tempie jest możliwe wydanie zabezpieczenia zamrażającego stosowanie tej ustawy - podkreśla.
- I wtedy, jeśli rząd nie będzie się stosował do zabezpieczenia, ignorował je, KE wystąpi do TSUE o nałożenie kary. W tym wypadku mogą być bardzo bolesne. Sprawa dotyczy bowiem jednej z najważniejszych elementów demokracji, czyli wolnych wyborów. Stąd taka szybka reakcja. Przy demontażu wolności wyborów nie możemy mówić o demokratycznym państwie, a tylko takie może być członkiem Unii Europejskiej - ostrzega Wawrykiewicz.
Rozmówca Wirtualnej Polski podkreśla: - Nie spodziewam się, aby rząd się opamiętał. Przez osiem lat nigdy tego nie robił. Można spodziewać się, że będzie brnął w kierunku autokratycznym i starał się wykorzystać komisję do celów politycznych. Czeka nas kolejna konfrontacja.
Podpis prezydenta pod "lex Tusk". Później zapowiedź projektu nowelizacji
Przypomnijmy, że 29 maja prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 i zapowiedział, że w trybie kontroli następczej skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. 30 maja ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw, a 31 maja weszła w życie.
Natomiast w piątek, 2 czerwca, prezydent poinformował o przygotowaniu projektu nowelizacji tej ustawy i tego dnia projekt trafił do Sejmu. Andrzej Duda zaznaczył, że w jego projekcie jest zapis, iż w komisji ds. badania wpływów rosyjskich nie mogą zasiadać parlamentarzyści.
Ponadto znoszone są środki zaradcze zapisane w obecnej ustawie (to m.in. zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat), a głównym przedmiotem stwierdzenia komisji będzie uznanie, że dana osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym; ponadto odwołanie od decyzji komisji ma być kierowane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski