Apokalipsa na oczach świata. Gaza stała się dosłownym piekłem na ziemi
Armia izraelska, Cahal, prowadzi ofensywę, której celem jest zajęcie miasta Gaza. Setki tysięcy ludzi uciekają z zamienianego w ruinę miasta. Liczba ofiar ataków lotniczych i z użyciem transporterów opancerzonych zamienionych na bomby jest niemożliwa do oszacowania - pisze dla Wirtualnej Polski Jarosław Kociszewski.
Gaza stała się dosłownym piekłem na ziemi. Ponad milionowe miasto z historią liczącą 3 tys. lat jest odcięte od prądu, wody, wszelkiej pomocy, bombardowane i ostrzeliwane. Gazę atakują grupy bojowe trzech zmechanizowanych i pancernych dywizji Cahalu. Czołgi Merkawa IV i ciężkie transportery Namer powoli, metodycznie, z trzech stron posuwają się w głąb miasta.
Ofensywy nie zatrzymają ani dyplomatyczne działania w Nowym Jorku, ani flotylla Sumud z Gretą Thurnberg na czele, zmierzająca w stronę Strefy Gazy.
Izraelczycy praktycznie nie napotykają oporu. Hamas jako zorganizowana siła militarna został rozbity ponad rok temu. Atakującym przeciwstawiają się niewielkie grupy miejskich partyzantów organizujących sporadyczne zasadzki, w których giną i rany odnoszą pojedynczy żołnierze, lecz nie zatrzymuje to postępów ofensywy.
Odkrycie pod szpitalem w Gazie. Tunel Hamasu skrywał wiele tajemnic
Transportery-pułapki burzą całe kwartały domów
W pierwszej kolejności lotnictwo izraelskie zburzyło wysokie budynki, które mogły stanowić punkty obserwacyjne lub oporu. Teraz, w obawie lub w odpowiedzi na zasadzki, samoloty zrzucają tony bomb na budynki, co do których istnieje choćby niewielkie podejrzenie, że mogą się w nich ukrywać członkowie Hamasu.
Najbardziej niszczycielską bronią są jednak zamienione na drony, wyładowane tonami materiałów wybuchowych stare transportery opancerzone M-113 "Zelda". Zdalnie sterowane pojazdy służą do przełamywania hipotetycznego oporu i detonowane są w dzielnicach, w których Izraelczycy spodziewają się oporu.
Według Palestyńczyków, zdetonowano już ponad 120 transporterów-pułapek. Każda taka eksplozja wyburza kwartał domów, siła uderzeniowa uszkadza budynki w promieniu kilku kilometrów, a odgłosy eksplozji słyszane są nie tylko w całej Strefie Gazy, ale niekiedy także w centralnym Izraelu.
Spór izraelskich generałów
Ataki zmechanizowanej piechoty, wspartej przez potężne uderzenia z powietrza i artylerię, są charakterystyczne dla sposobu prowadzenia wojny przez Cahal. Uzasadniałaby je dbałość o życie własnych żołnierzy, gdyby nie okoliczności prowadzenia przez Izrael operacji "Rydwany Gedona 2", zmierzającej do zajęcia Gazy.
Grupa kilkudziesięciu były dowódców Cahalu i izraelskich służb bezpieczeństwa wyraźnie stwierdziła, że Hamas jako organizacja militarna już nie istnieje, ofensywa nie pomoże uwolnić zakładników uprowadzonych przez terrorystów 7 października 2023 r., a jedynie pogłębi międzynarodową izolację Izraela.
Podobnego zdania był gen. Ejal Zamir, dowódca Cahalu, który przekonywał polityków, że jego żołnierze jedynie uwikłają się w niemożliwą do wygrania walkę z partyzantką w ruinach. W odpowiedzi od premiera Binjamina Netanjahu miał usłyszeć, że może podać się do dymisji, jeżeli nie zamierza wykonać planu rządu sprawującego kontrolę nad armią.
Setki tysięcy ludzi walczą o przetrwanie
Pierwotnie Izraelczycy nakazali wszystkim cywilom opuszczenie miasta, które miało zostać następnie odcięte od świata i zamienione w strefę śmierci dla członków Hamasu.
Pomimo ulotek, nakazów i bombardowań, z Gazy uciekła nieco ponad połowa mieszkańców, co powoduje, że setki tysięcy ludzi nadal walczą o przetrwanie w niemożliwych do życia warunkach, bez opieki medycznej, prądu, żywności, wody i w obliczu ciągłego zagrożenia bombardowaniem. Wielu z nich nie stać na transport z miasta, inni kilkakrotnie już uciekali i nie mają siły ponownie się tułać.
Są tacy, którzy w ostatnich dniach dotarli do przeludnionej "strefy humanitarnej" na południu Strefy Gazy, przekonali się, że nie ma tam warunków do życia, a bombardowania izraelskie są podobne jak w ich mieście, po czym wrócili do Gazy. W rezultacie trudno jest nawet szacować, ilu ludzi codziennie ginie w Gazie, lecz nawet statystyki Cahalu pokazują, że są to niemal wyłącznie cywile.
W odpowiedzi na sposób prowadzenia wojny przez Izrael, zbrodnie wojenne i coraz głośniejsze oskarżenia o ludobójstwo popełniane w Strefie Gazy, kolejne państwa uznały państwowość palestyńską. Większość krajów na świecie, w tym Polska, zrobiła to już pod koniec lat 80. ubiegłego wieku w reakcji na powstanie palestyńskie, Intifadę.
Obecnie do grona krajów uznających Palestynę jako państwo dołączyły, m. in., Francja, Wielka Brytania, Austria, Kanada czy Belgia. Nadal nie zrobiły tego Niemcy i Włochy, o Stanach Zjednoczonych nie wspominając.
Flotylla Sumud na pomoc Gazie
Trwa także rejs międzynarodowej flotylli Sumud, która zamierza przełamać morską blokadę Strefy Gazy. Na pokładach ok. 50 statków i jachtów z wielu krajów są politycy, aktywiści czy aktorzy, na czele z Gretą Thurnmberg.
Izrael zapowiedział, że nie pozwoli aktywistom dotrzeć do wybrzeży obleganej enklawy. Cahal nie przyznaje się, lecz podejrzewany jest o powtarzające się ataki dronów, które mają zastraszyć aktywistów i zniechęcić ich do dalszej podróży. W rezultacie włoska marynarka wojenna wysłała okręty, które mają chronić flotyllę, a zwłaszcza parlamentarzystów włoskich znajdujących się na pokładach jachtów.
Trudno jednak spodziewać się, aby Włosi zbrojnie przeciwstawili się Izraelczykom, gdy ci postanowią siłą zatrzymać statki i aresztować aktywistów. Minister bezpieczeństwa Izraela Itamar Ben Gwir zapowiedział już, że potraktuje ich jako terrorystów, a media izraelskie publikują materiały mające wykazać związki flotylli z Hamasem.
Ani działania dyplomatyczne, ani flotylla Sumud nie zatrzymają jednak czołgów izraelskich i żołnierzy, przekonanych, że ich misją jest zrównanie Gazy z ziemią. Dla rządu w Jerozolimie znaczenie ma jedynie bezwarunkowe wsparcie Waszyngtonu i dopóki ono nie osłabnie, żadne naciski zewnętrzne nie wpłyną na politykę premiera Netanjahu. Szef izraelskiego rządu stwierdził zresztą podczas kongresu biznesmenów, że nadszedł czas izolacji, a Izrael musi stać się "super Spartką", samowystarczalną autarkią, która nie liczy się z niczyim zdaniem.
Dla Wirtualnej Polski Jarosław Kociszewski
Jarosław Kociszewski - reporter zajmujący się tematyką międzynarodową. Wieloletni korespondent na Bliskim Wschodzie. Prowadził audycje o tematyce międzynarodowej w Polskim Radiu. W przeszłości związany z "Rzeczpospolitą", "Życiem Warszawy". Politolog wykształcony na Uniwersytecie w Tel-Awiwie i Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Uwielbia jeździć i opowiadać o świecie, ze szczególnym naciskiem na Bliski Wschód i Afrykę. Współpracuje z Magazynem Wirtualnej Polski.