Wszyscy jesteście z Hamasu [OPINIA]
Uznanie państwa palestyńskiego przez kilka ważnych stolic może na długi czas zatruć relacje między najważniejszymi sojusznikami w świecie Zachodu - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Rządy Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii oraz Portugalii uznały wczoraj Państwo Palestyńskie. Za chwilę uczynią to Francja i Belgia. To sytuacja bez precedensu i - powiedzmy sobie szczerze - klęska izraelskiej dyplomacji.
Jednak, paradoksalnie, te decyzje wcale nie przybliżają Palestyńczyków do utworzenia własnego, niezawisłego bytu. Wręcz przeciwnie, prawdopodobnie "rozwiązanie dwupaństwowe" właśnie zostało pogrzebane na wieki wieków.
- Ustanowienie państwa palestyńskiego zagroziłoby naszej egzystencji i stanowiłoby absurdalną nagrodę dla terrorystów - stwierdził w niedzielę premier Beniamin Netanjahu. O "nagradzaniu Hamasu" mówili też minister spraw zagranicznych Gideon Sa’ar oraz były minister obrony Joaw Galant. Ambasador Izraela w USA, Yechiel Leiter, nagrał krótki klip wideo, porównując w nim brytyjskiego premiera Keira Starmera do Neville’a Chamberlaina, który "zaprzedał się nazistom". Leiter dodaje: "Starmer zostanie surowo osądzony przez historię".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska wywłaszczy ambasadę Rosji? "Trudne i oznacza reperkusje"
Ta gwałtowna i równobrzmiąca reakcja świadczy o jednym: izraelskie elity polityczne nie są już w stanie przedstawić logicznej, racjonalnej argumentacji przeciwko utworzeniu państwa palestyńskiego. Pozostało im jedynie ślepe stosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej i zrównywanie wszystkich Palestyńczyków z Hamasem. Według tej narracji, Palestyńczycy nie zasługują na swoje państwo, gdyż byłaby to struktura na wskroś - i dosłownie - terrorystyczna. W skrócie: Palestyna to Hamas. A Hamas to Palestyna.
Zobacz również: Błyskawiczna reakcja Izraela po uznaniu państwa palestyńskiego
"Hamasnikiem" jest zatem nie tylko terrorysta odpalający rakiety ze Strefy Gazy w kierunku Sderot czy Aszkelonu. "Hamasnikiem" nie jest jedynie napastnik, dźgający nożem izraelskich żołnierzy na uliczkach starej Jerozolimy. Jest nim też palestyński sprzedawca arbuzów na rynku w Tel Awiwie. Oraz palestyński przewodnik oprowadzający turystów po Betlejem. Może nim także zostać nauczyciel z Nazaretu, pielęgniarka z Hebronu czy mechanik samochodowy z Jerycha.
Żadne z nich "nie zasłużyło na swoje państwo". Bo wszyscy wymienieni są "odpowiedzialni" za masakrę 7 października 2023 roku.
Gwoli ścisłości: Hamas (jak również kilka innych palestyńskich organizacji) to zbrodnicza klika, hołdująca ludobójczej ideologii, którą cała społeczność międzynarodowa powinna zwalczać z pełną determinacją. Izrael ma prawo bronić się przed terrorem, tak jak dysponują tym prawem Amerykanie, Brytyjczycy czy Francuzi. Niemniej, wybór zbiorowej odpowiedzialności jako metody walki z Hamasem, jedynie pogłębia konflikt.
Stanowisko Izraela jedynie się utwardzi
Po uznaniu państwa palestyńskiego przez kilka państw zachodnich, stanowisko władz Izraela jedynie się utwardzi, a retoryka zaostrzy. O ile jeszcze kilka lat temu tylko najbardziej radykalni politycy prawicy twierdzili, iż państwo palestyńskie "nie powstanie nigdy", obecnie mówią tak wszyscy ministrowie i większość parlamentarzystów. Domaganie się oficjalnego przyłączenia do Izraela terytoriów okupowanych było do niedawna domeną ekstremistów; dziś to opinia politycznego mainstreamu. Na Zachodnim Brzegu powstają kolejne, nielegalne osiedla, gdyż Netanjahu wie, że jedyna siła, która mogłaby ten proces powstrzymać - Biały Dom - przymknie na to oko. Podobnie jak republikańska administracja przymyka oko na to, co dzieje się w Strefie Gazy.
Decyzje Londynu, Paryża, Ottawy i Canberry będą miały również długofalowe konsekwencje dla relacji między tymi stolicami a Waszyngtonem.
Wśród członków grupy G7 nie było do tej pory ani jednego, który uznawałby Palestynę. Teraz, z dnia na dzień, pojawi się trzech. W gronie stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ były dotąd dwa takie kraje (Chiny i Rosja). Za moment proporcje się odwrócą, a Stany Zjednoczone będą w tym towarzystwie osamotnione. W sojuszu tzw. Pięciorga Oczu (państw wymieniających się formalnie informacjami wywiadowczymi), wynik z 5:0 zmieni się na 2:3 - USA i Nowa Zelandia na "nie", Wielka Brytania, Kanada i Australia już na "tak".
Powtórzmy: te wszystkie roszady nie przyczynią się do powstania państwa palestyńskiego, ale mogą zatruć relacje między najważniejszymi sojusznikami. W tym kontekście, ze strony administracji Donalda Trumpa możemy się spodziewać dużo ostrzejszych kroków wobec działań Emmanuela Macrona, Keira Starmera czy Marka Carneya, niż krytyki bombardowań przez izraelską armię szpitali w Gazie.
Czytaj więcej: Izraelskie ataki w Gazie. 31 ofiar śmiertelnych
A skoro mówimy o kolejnym klinie wbitym w alians świata Zachodu, to już wiemy, iż korki od szampana znów będą strzelać tylko w jednej stolicy…
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski, dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".