Alarmujące słowa. "Może być potencjalnym zarzewiem konfliktu"
Kraje NATO, położone najbliżej obszaru Rosji, liczą się z najgorszymi scenariuszami. Zwiększają środki na obronę, wzmacniają granice i patrzą w stronę Zachodu, który jest gwarancją na bezpieczeństwo w przypadku rosyjskiej agresji. Niepokojące słowa płyną między innymi z Estonii.
27.03.2024 | aktual.: 27.03.2024 12:55
Pełni obaw są wszyscy sąsiedzi Federacji Rosyjskiej, ale nikt nie wpada w panikę. Jednak w debacie publicznej rozważań dotyczących prawdopodobieństwa zagrożenia wojennego jest w tych państwach znacznie więcej.
Sulev Vedler, wiceszef estońskiego dziennika "Eesti Ekspress", przyznaje w rozmowie z naTemat, że myśl o ataku Rosji nie jest nowa, ale ostatnio strach przed inwazją wzrósł. Estończycy zdali sobie sprawę, że "parasol NATO", czyli artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego, nie jest stuprocentową gwarancją bezpieczeństwa. Dodał, że część Estończyków kupiło ostatnio nieruchomości na południu Europy.
Estonia buduje bunkry
Estonia ogłosiła budowę 600 bunkrów przy granicy z Rosją. Armia, w której służba jest obowiązkowa, ma więcej specjalistycznych szkoleń. Rośnie w siłę Liga Obrony (Kaitseliit), ochotnicza organizacja obrony narodowej - czytamy na stronie serwisu.
Na poligonie Nursipalu na południu Estonii żołnierze tego kraju przećwiczyli po raz pierwszy niszczenie wrogich dronów - poinformowała agencja BNS.
- Skupiliśmy się na strzelaniu do celów powietrznych, co stało się nowym kluczowym zagadnieniem w ćwiczeniach estońskich sił zbrojnych. To jedna z lekcji wyciągniętych z wojny w Ukrainie - powiedział kapitan Taavi Kivi. Dodał, że każdy żołnierz powinien być w stanie zneutralizować dron przeciwnika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były ambasador w Łotwie, Jerzy Marek Nowakowski powiedział, że mieszkająca w Estonii, na Litwie i na Łotwie liczna mniejszość rosyjska może być dla Rosji pretekstem do interwencji zbrojnej, a dla NATO przeszkodą w reakcji. Uważa, że to może być potencjalnym zarzewiem konfliktu.
Stwierdził, że prawdopodobny jest scenariusz, że "na terenie państw bałtyckich pojawiają się zielone ludziki, dochodzi do starć, zamieszek, konfliktów fizycznych pomiędzy mniejszością "wspomaganą" przez te ludziki a lokalnymi władzami. Wtedy wkraczają wojska rosyjskie".
W państwach bałtyckich budują schrony
- Każdego z tych krajów mogą dotyczyć podobne scenariusze - jak na Krymie czy w Donbasie - obawia się Nowakowski.
- Metody wojny hybrydowej opanowali bardzo dobrze. Obawiam się, że będą starali się ją zastosować w przypadku państw bałtyckich. Nie zdziwiłoby mnie to – mówi natemat.pl ambasador, który urząd sprawował do 2017 roku. Myśli nawet, że to kwestia miesięcy.
"Jeśli spojrzycie na tę mapę, państwa bałtyckie mogą paść w ciągu 48 godzin. Rosyjskie wojska muszą tylko pokonać 250 km ofensywy, by odciąć je od Europy" - pisze z kolei Andrew Pyrma w ukraińskim serwisie UBN.
Eksperci utrzymują, że Kreml będzie gotowy do wojny z NATO za trzy lata, więc długodystansowe przygotowania mogą być przez Moskwę inicjowane już wkrótce.
Na to, że Rosja podejmuje wielowymiarowe przygotowania do działań zbrojnych w kolejnych, po Ukrainie, krajach, świadczy wiele zjawisk. Przekonywać mogą do tego intensywne działania wywiadowcze. Tak można też zinterpretować notowane w ostatnich miesiącach zakłócenia w funkcjonowaniu systemu GPS w rejonie Bałtyku.
Litwa, Łotwa i Estonia już w styczniu zdecydowały, że będą tworzyć wspólnie i w porozumieniu bałtycką linię obrony. Ma ona "bronić wschodniej flanki NATO i pozbawić naszych przeciwników wolności przemieszczania się" - napisał na platformie X Andris Spruds, łotewski minister obrony.