ABW tuż po tragedii przeszukała pokoje zmarłych posłów
Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w kilka godzin po tragicznym wypadku pod Smoleńskiem weszli do pokoi zmarłych parlamentarzystów w Domu Poselskim. Agenci zabezpieczali rzeczy osobiste, aby pobrać z nich materiał do badań DNA - informuje na swoich stronach internetowych dziennik "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" twierdzi, że ABW weszła do hotelu po godzinie 12.00, czyli w około trzy godziny po tragedii. Zdaniem dziennika, funkcjonariusze mieli zgodę marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego.
Agentom przy zabezpieczeniu np. szczoteczek do zębów albo grzebieni towarzyszyli pracownicy Domu Poselskiego. O akcji nie wiedziały rodziny ofiar - bliscy zostali o tym poinformowani dwa dni później, 12 kwietnia.
Materiały genetyczny zostały przekazane 12 kwietnia Rosjanom, aby umożliwić identyfikację ofiar.
Były włamania?
W felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis napisała, że w cztery godziny po tragedii włamano się do domu Aleksandra Szczygły (miał zginąć laptop) i domu Zbigniewa Wassermanna, a także przeszukano szuflady Janusza Kurtyki. Prof. Staniszkis zastrzega, że są to informacje z drugiej ręki i nie jest pewna, czy to prawda.
Dziennikarze Wirtualnej Polski ustalili jednak, że nikt nie zgłosił tych incydentów na policji. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji napisał w oświadczeniu, że fakty takie nie miały miejsca.
ABW - jak pisze "Rzeczpospolita" - zaprzeczyła, by agenci wchodzili do mieszkań Szczygły, Wassermanna i Kurtyki, by zabezpieczyć tam próbki materiału DNA.