1,5 miliona zabitych i łzy prezydenta. USA ograniczają dostęp do broni palnej
• Od 1970 r. w USA od strzałów z broni palnej zginęło 1,5 miliona Amerykanów
• W ostatnich 45 latach broń palna zabiła więcej Amerykanów niż wszystkie wojny
• Barack Obama ogłosił regulacje ograniczające dostęp do broni palnej
• To głos wołającego na pustyni - komentuje prof. Bohdan Szklarski
Tylko w samym 2015 roku w Stanach Zjednoczonych doszło do prawie 300 masowych strzelanin, czyli takich, w których ranne lub zabite zostały co najmniej cztery osoby. W ciągu trzech ostatnich lat odnotowano blisko tysiąc takich tragedii. Amerykanie są również właścicielami niemal połowy istniejącej na świecie broni przeznaczonej do prywatnego użytku. Co sprawia, że w tym kraju cieszy się ona aż tak dużą popularnością?
- W świadomości obywateli USA zakorzenione jest utożsamianie posiadania broni z wolnością. Wynika to z historii. Granica Stanów Zjednoczonych przesuwała się ze wschodu na zachód. Wówczas to człowiek, a nie państwo, musiał zadbać o swoją ziemię i życie. Także na wojnę z Brytyjczykami ludzie musieli stawić się z własną bronią. Nikt nie dostawał jej od rządu. Z tego powodu broń jest historycznie obecna w życiu Amerykanów, przekształciła się w synonim wolności - tłumaczy w rozmowie z WP prof. Bohdan Szklarski, dyrektor Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
Prawo do posiadania i noszenia broni palnej gwarantuje obywatelom USA Druga Poprawka do Konstytucji. Jej obrońcy często powołują się na słowa jednego z Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych, trzeciego prezydenta - Thomasa Jeffersona, który miał stwierdzić:
Zatrważające statystyki
Z analizy przeprowadzonej przez dziennikarza "New York Timesa" Nicholasa Kristofa wynika, że w USA od 1970 roku od strzałów z broni palnej zginęło więcej ludzi, niż we wszystkich wojnach, które prowadziły Stany Zjednoczone w całej swej historii. Chodzi o niemal 1,5 miliona osób, choć trzeba podkreślić, że 2/3 z tej liczby stanowią samobójcy. Tymczasem wszystkie konflikty, w których USA brały udział od 1776 r. (wliczając wojnę domową 1861-65), pochłonęły 1,4 miliona ofiar (500 tysięcy zginęło w sumie w obu wojnach światowych).
Bardzo ostrożnie do tego typu zestawień podchodzi prof. Szklarski. - Jeżeli popatrzymy bowiem na inne statystyki, to okaże się, że liczba broni w rękach prywatnych bardzo szybko rośnie, a przestępczość spada. Dzieje się tak ze względu na podnoszenie się stopy życia, a nie dzięki szerokiej dostępności pistoletów. Ten przykład pokazuje jednak, że statystyki to broń demagoga. Nie można z nich wyciągać zbyt pochopnie daleko idących wniosków - tłumaczy ekspert.
Kolejne masakry sprawiły jednak, że prezydent USA ogłosił wprowadzenie regulacji ograniczających dostęp do broni palnej. Mają one charakter administracyjny i nie wymagają zgody zdominowanego przez Republikanów Kongresu.
Zakładają rozszerzenie procesu sprawdzania osób, które zamierzają dokonać zakupu, czyli wprowadzenie tzw. "background check". Chodzi w nim o dokładne sprawdzenie kupujących pod względem aktywności kryminalnej i zdrowia psychicznego. Ponadto osoby sprzedające broń palną będą musiały uzyskać specjalną licencję. W przeciwnym wypadku grozić im będzie kara pozbawienia wolności do pięciu lat lub grzywny w wysokości do 250 tys. dolarów.
- Szanuję Drugą Poprawkę do Konstytucji dla tych, którzy chcą posiadać broń dla własnej obrony. Ale powinniśmy trzymać broń poza zasięgiem osób, które chcą krzywdzić innych - tłumaczył Barack Obama podczas debaty na antenie CNN.
Głos wołającego na pustyni
Podczas wcześniejszego wystąpienia prezydent, mówiąc m.in. o ofiarach strzelanin w Aurorze, Lafayette, Newtown, Columbine i Sandy Hook, nie potrafił ukryć emocji, a na jego twarzy pojawiły się łzy. - Za każdym razem, gdy myślę o tych dzieciach, doprowadza mnie to do szaleństwa - mówił.
Pomysły Obamy spotkały się jednak ze zdecydowanym oporem społeczeństwa. Według badania Instytutu Gallupa przeciw zakazowi posiadania broni palnej jest 74 proc. pytanych o tę kwestię Amerykanów. Krytyki prezydentowi nie szczędzą również Republikanie, którzy przekonują, że proponowane zmiany służą wyłącznie wzbudzeniu entuzjazmu wyborczego w szeregach Partii Demokratycznej.
Mieszane uczucia co do działań prezydenta USA ma również prof. Bohdan Szklarski. - To przypomina trochę głos wołającego na pustyni. Z jednej strony dziwię się jego działaniom, a z drugiej bardzo dobrze je rozumiem. Prezydent wysyła sygnał, że coś chce z tym zrobić. Woła: "ludzie mamy problem!". Dziwne jest dla mnie jednak to, że rozpoczął taką debatę w roku wyborczym. W ten sposób podrzucił demokratom kukułcze jajo. Teraz kandydaci tej partii będą pytani, czy wspierają działania Obamy. To z pewnością nie pomoże im w kampanii. Zajęcie stanowiska w tej kwestii może odepchnąć wyborców lub pokazać rozłam w partii - komentuje dyrektor Ośrodka Studiów Amerykańskich UW.
Jego zdaniem broń jest tak mocnym elementem tożsamości amerykańskiej, że bardzo ciężko będzie przekonać społeczeństwo, by pozwoliło wprowadzić ograniczenia. Nasz rozmówca zwraca również uwagę na fakt, że w przypadku Stanów Zjednoczonych mówimy o sytuacji, w której broń jest już od dawna powszechnie dostępna i obecna w dużej liczbie domów. - W USA jest 300 milionów sztuk legalnej broni. Trudno sobie więc wyobrazić sytuację, w której ogranicza się dostęp do czegoś, co duża część osób już posiada. Nie widzę szans, by to zmienić. Problem polega na czymś innym - czy myśliwy powinien mieć dostęp do broni maszynowej? Obama chce zakazu posiadania przez cywilów automatycznej broni typu wojskowego - tłumaczy prof. Szklarski.
Debata i emocje nie tylko w USA
Dyskusja na temat dostępu do broni palnej toczy się również w Unii Europejskiej. Powołując się na konieczność walki z terroryzmem, Komisja Europejska domaga się daleko idących ograniczeń w kwestii dostępu do broni w całej Wspólnocie (szerzej na ten temat pisaliśmy tutaj)
.
Projekt wywołuje duże protesty środowisk strzeleckich, łowieckich i wolnościowych niemal w całej Unii. Także w Polsce plany KE odbiły się szerokim echem.
- Pod hasłem walki z terroryzmem realizuje się lewicowe założenia rozbrojenia społeczeństwa, które nie mają żadnego związku z terroryzmem. Mówi ona na przykład o wprowadzeniu pozwoleń na broń na zabawki przypominające broń palną - mówił WP Andrzej Turczyn, prawnik i członek zarządu Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni (ROMB), jednej z organizacji protestujących przeciw proponowanym przepisom.
W naszym kraju co jakiś czas pojawiają się również pomysły, by zwiększyć dostępność do broni palnej. Ostatnio akcję zbierania podpisów pod petycją z takim postulatem skierowaną do prezydenta Andrzeja Dudy rozpoczął dziennikarz Mariusz Max Kolonko. Chciałby on, by Polacy wypowiedzieli się na ten temat podczas konstytucyjnego referendum.
- Dla mnie człowiek nawołujący do takich działań to wariat. W naszych warunkach ten pomysł się nie sprawdzi. Jeżeli możemy mówić o złym wpływie amerykanizacji, to jest nim właśnie próba wprowadzenia szerszego dostępu do broni palnej - komentuje ten pomysł prof. Szklarski.