Kontrowersje wokół unijnych planów ograniczenia dostępu do broni. "To próba rozbrojenia obywateli"
• Pod pozorem walki z terroryzmem Komisja Europejska domaga się daleko idących ograniczeń w kwestii dostępu do broni w całej Unii Europejskiej.
• Propozycje wywołały duże kontrowersje i opór wielu środowisk w Europie.
• Eksperci uznają większość zmian za niepotrzebne lub niemożliwe do wyegzekwowania.
16.12.2015 | aktual.: 16.12.2015 16:40
Burzliwe debaty o dostępie do broni palnej były jak dotąd domeną głównie amerykańskiej sceny politycznej. W Europie, w której w zdecydowanej większości państw dostęp do broni jest ściśle regulowany, panował do tej pory względny konsensus. W ostatnich tygodniach zaczęło się to jednak zmieniać: kwestia dostępu do broni wywołuje spore emocje i stała się elementem debaty. Wszystko za sprawą paryskich zamachów terrorystycznych - a ściślej mówiąc, za sprawą reakcji na nie Komisji Europejskiej - która w osobie komisarzy Elżbiety Bieńkowskiej i Dimitrisa Awramopulosa zaledwie pięć dni po zamachach zgłosiła daleko idący i szeroki program zmian w unijnej dyrektywie o broni palnej. Zakłada on m.in. całkowity zakaz posiadania przez cywili broni samopowtarzalnej (nawet dezaktywowanej, dla celów kolekcjonerskich), obostrzenia w regulacji pistoletów alarmowych i sygnałowych (flar), a nawet replik broni.
Projekt wywołuje duże protesty środowisk strzeleckich, łowieckich i wolnościowych niemal w całej Unii. Także w Polsce unijne plany odbiły się szerokim echem.
- Proponowanie obostrzenia w dostępie do broni to jest mniej więcej tak, jakby w celu dbania o dobro ofiary przestępstw, zabrać ofierze możliwości obrony. Taki będzie efekt tej dyrektywy. Terrorysta dlatego jest terrorystą, bo zachowuje się w sposób niezgodny z prawem. Natomiast ten pomysł uderzy tylko w praworządnych mieszkańców Europy - mówi WP Andrzej Turczyn, prawnik i członek zarządu Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni (ROMB), jednej z organizacji protestujących przeciw proponowanym przepisom. - Pod hasłem walki z terroryzmem realizuje się lewicowe założenia rozbrojenia społeczeństwa, które nie mają żadnego związku z terroryzmem. Mówi ona na przykład o wprowadzeniu pozwoleń na broń na zabawki przypominające broń palną - dodaje.
Zarówno ROMB, jak i inne organizacje intensywnie lobbują przeciw wprowadzeniu nowych przepisów, które - by wejść w życie - muszą zyskać akceptację ministrów spraw wewnętrznych państw członkowskich oraz Parlamentu Europejskiego.
- Spotkaliśmy się m.in. z wiceministrem sportu Jarosławem Stawiarskim, który wsparł naszą inicjatywę i przekazał nasze stanowisko do ministra spraw wewnętrznych. Cały czas wyrażamy nasz sprzeciw także drogą elektroniczną do Komisji Europejskiej. Mało kto wie, ale jeśli dyrektywa wejdzie w życie, doprowadzi to do załamania się gospodarki łowieckiej w Polsce - ostrzega Turczyn. Podobne akcje nacisku prowadzone są w całej Unii.
Zdaniem An Vranckx, ekspertki Grupy Studiów i Informacji o Pokoju (GRIP) i w Brukseli, która brała udział w pracach Komisji nad reformą unijnych przepisów dotyczących dostępu do broni, proponowane przez Bieńkowską i Awramopulosa działania są zbyt radykalne i w ostatecznym rozrachunku przeciwskuteczne. Według ekspertki, zaostrzenie przepisów jest potrzebne, lecz jedynie w niewielkich obszarach. Chodzi przede wszystkim o standardy dezaktywacji broni, które różnią się znacznie w poszczególnych państwach Unii. I o ile w niektórych państwach dezaktywowana broń jest zmieniana na tyle skutecznie, że niemożliwe jest jej przywrócenie do użytku, to w innych krajach - chodzi tu głównie o państwa Europy Środkowej - nie jest już tak dobrze.
- Mieliśmy informacje z Europolu, który wykrył pewną liczbę przypadków, kiedy karabiny maszynowe dezaktywowane na Słowacji i w Czechach zostały kupione i przywrócone do użyteczności przez kryminalistów. Były też informacje o tym, że podobnie konwertowane mogą być pistolety alarmowe - mówi Vranckx. Wskazuje na przypadek niedoszłego zamachowca z pociągu Thalys na linii Bruksela-Paryż, który do ataku zamierzał użyć "reaktywowanego" karabinu (został wówczas powstrzymany przez grupę amerykańskich żołnierzy).
Problem w tym, że proponowane zmiany wykraczają znacznie dalej niż ustanowienie wspólnych standardów dezaktywacji broni. Zdaniem ekspertki, niektóre zawarte w propozycji KE postulaty, jak ściślejsza regulacja sprzedaży broni przez internet lub "plan działań przeciwko nielegalnemu obrotowi broni", są albo niemal niemożliwe do zaimplementowania, albo wymagałaby zainwestowania przez Unię dużych nakładów.
Tymczasem obostrzenia, które zapowiedziała i które są możliwe, są tak daleko idące, że wywołały gorące protesty zainteresowanych grup w całej Unii.
- Komisja zdecydowała się na tak gwałtowne działanie, bo chciała pokazać, że w obliczu zagrożenia terroryzmem coś robi - mówi Vranckx. - Efekt może być jednak odwrotny od zamierzanego. W obliczu krytyki tych rozwiązań, plan Komisji może upaść, a wraz z nim te konkretne rozwiązania, które rzeczywiście utrudniłyby dostęp do broni przestępcom i terrorystom - dodaje.