Staniszkis: Palikot to błazen, kłopotliwy dla PO
Janusz Palikot nie jest żadnym politykiem, jest rodzajem błazna, człowiekiem absolutnie niepoważnym, kłopotliwym w coraz większym stopniu dla swojej partii - w ten sposób profesor Jadwiga Staniszkis komentuje dla Wirtualnej Polski słowa Janusza Palikota, który w programie Moniki Olejnik w Radiu Zet mówił, że "za tego typu sformułowania [polityk PO miał na myśli wywiad prezesa PiS dla "Gazety Polskiej", w którym obwiniał premiera za śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego] Jarosław Kaczyński powinien być wygoniony z kraju".
Janusz Palikot w porannym programie Moniki Olejnik w Radiu Zet mówił, że polityka szefa PiS szkodzi polskiemu państwu „w sposób niebywały”. - Wiemy na pewno, że Jarosław Kaczyński jest oszustem, że przez kilka miesięcy oszukiwał cały naród tylko po to, żeby wygrać wybory i zdobyć władzę, a tak naprawdę żyje chęcią odwetu i poniżenia wszystkich innych – przekonywał polityk Platformy.
Prof. Staniszkis mówi Wirtualnej Polsce, że zgadza się z Jarosławem Gowinem, który pytał retorycznie, jak Palikot jest „umocowany” w PO, że tyle rzeczy mu uchodzi. - Palikot nie jest żadnym politykiem, jest rodzajem błazna, użytecznego w pewnych sytuacjach, ale jest człowiekiem absolutnie niepoważnym, kłopotliwym w coraz większym stopniu dla swojej partii – twierdzi profesor. Dodaje, że teraz, kiedy widać, jaki typ ludzi gromadzi się wokół nowego prezydenta Bronisława Komorowskiego, a są to, jak określiła ich umownie profesor, poważni technokraci władzy, Palikot na tym tle zachowuje się tym bardziej histerycznie i wywołuje u nich jedynie wzruszenie ramion.
Profesor tłumaczy, że Jarosław Kaczyński mówiąc w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" o "winie Donalda Tuska", nie miał na myśli bezpośredniej odpowiedzialności premiera za katastrofę, tylko cały ówczesny klimat polityczny. - Palikot jest częścią tej złej atmosfery i powinien milczeć - sugeruje.
Przypomina o atmosferze presji czy nagonki na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jaką można było wyczuć w kraju przed tragedią. - Być może Jarosław Kaczyński spodziewa się powrotu do tego nurtu, w który zresztą celuje sam Palikot, że do katastrofy doszło z winy prezydenta i jego niecierpliwości, jego nacisków ws. lądowania w Smoleńsku - mówiła. Przywołała w tym kontekście ujawniony w środę przez TVN24 fragment stenogramu z ostatnich sekund lotu prezydenckiego TU-154 [pilot miał powiedzieć: "jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)"], który "mógłby wskazywać, że pilot czuł presję, choć nigdzie na taśmie nie ma tej presji wprost wyrażonej".
Prof. Staniszkis komentując słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w „Gazecie Polskiej” mówił m.in. że opóźniano jego dojazd do Smoleńska, tłumaczy, że jej zdaniem to „opóźnianie” można interpretować nie tyle złą wolą ile strachem premiera Tuska, co zrobi prezes PiS, jeśli spotka się oko w oko z Putinem. To raczej był niezręcznie okazywany niepokój, szok. Bo ewidentnie Tusk też był w szoku – ocenia.
Pytana, skąd teraz nagle wzięły się takie ostre słowa Jarosława Kaczyńskiego, profesor przypomina, że szef PiS przez całą kampanię unikał tematu katastrofy i po wyborach niektórzy politycy PO nawet się śmiali, że nie wygrał, mając w dłoni takie atuty jak powódź i tragedia smoleńska. - Dlatego myślę, że teraz jest to naturalne odreagowywanie tej całej sytuacji. Być może trauma tragedii wraca teraz do Jarosława Kaczyńskiego. Chociaż oczywiście trudno to jednoznacznie oceniać - podkreśla.
Paulina Piekarska, Anna Kalocińska, Wirtualna Polska