Kontratak Macierewicza w konflikcie z prezydentem. Wraca sprawa likwidacji WSI
Prezydent Andrzej Duda wywierał presję na Antoniego Macierewicza ws. polityki MON, a teraz minister kontratakuje. Wraca bowiem do sprawy, która jest w rękach głowy państwa. Chodzi o ujawnienie aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, który w otoczeniu Macierewicza uchodzi niemal za "święty Graal".
Słowa szefa MON przeszły bez echa, ale są istotne, bo teraz - dla odmiany - to Antoni Macierewicz wywiera presję na prezydenta Andrzeja Dudę. Głowa państwa wezwała niedawno ministra na dywanik do prezydenckiego Biura ministra na dywanik do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, a wcześniej Duda skierował do szefa MON kilka pism z żądaniami wyjaśnień ws. polityki kadrowej i realizowania postanowień szczytu NATO w Warszawie. Był to najgłośniejszy do tej pory przejaw coraz gorętszego konfliktu prezydenta z ministrem obrony.
Macierewicz rewanżuje się teraz sugestią, że Duda może pomóc walczyć z mafią, ale póki co tego nie robi.
"Na pewno byłoby nam dużo prościej..."
W "Magazynie Śledczym Anity Gargas" w TVP pokazano, że handlująca bronią państwowa firma Cenzit stała się "źródłem gigantycznych zysków dla grona wybrańców powiązanych ze służbami specjalnymi" - WSI. Takie były wnioski z audytu przeprowadzonego przez MON w tej spółce.
Podsumowując wyniki audytu Macierewicz stwierdził, że na przeszkodzie do wyjaśniania takich spraw stoi m.in. brak ujawnienia aneksu do raportu z likwidacji WSI. - Na pewno byłoby nam dużo prościej, gdyby wreszcie zostały ujawnione materiały z aneksu do raportu z likwidacji WSI, bo tam jest opisana bardzo dokładnie geneza struktur mafijnych w Polsce. A także ich zakorzenienie w Ludowym Wojsku Polskim, a także wśród generałów, którzy byli w służbie po roku 1989. Być może są problemy prawne, ale warto pomyśleć nad sposobem ich uszanowania, rozwiązania, bo ta wiedza jest dla bezpieczeństwa państwa polskiego po prostu niezbędna. Inaczej cień WSI będzie nieustannie zatruwał życie gospodarcze, polityczne i społeczne państwa polskiego, jak to czasami się po dzień dzisiejszy dzieje - stwierdził Antoni Macierewicz.
Raport w kręgach bliskich Macierewiczowi uchodzi wręcza za "święty graal" i zasób wiedzy pokazujący skalę patologii w Polsce. Dzisiejszy szef MON domagał się jego upublicznienia już nie raz. Do tego potrzebna jest jednak decyzja prezydenta - tak stanowi ustawa o likwidacji WSI uchwalona jeszcze przez Sejm kadencji z lat 2005-2007.
"Ludziom się wydaje - mógłby to już zrobić"
Tuż przed wyborami parlamentarnymi 2015 r. Macierewicz na chwilę stał się centralną postacią kampanii. Powiedział bowiem: - Po wyborach zostanie opublikowane tzw. uzupełnienie zwane także aneksem do raportu z WSI. Chcę od razu powiedzieć, żebyście państwo się nie niepokoili, że to się jeszcze teraz nie dzieje, chociaż pan prezydent ma to w swojej gestii. Ludziom się wydaje - mógłby to już zrobić.
Wówczas zasugerował więc - bez żadnych ustaleń z głową państwa - że sprawa jest przesądzona. A tak nie było, co Macierewicz sam potem przyznał.
Pierwsza część raportu została już opublikowana przez Lecha Kaczyńskiego w lutym 2007 r. Ale drugą tzw. aneks) Kaczyński zdecydował się pozostawić w kancelarii tajnej. Prezydent nie był z aneksu zadowolony - stwierdził wprost, że "zbyt wiele jest tam fragmentów, w których fakty zastąpiono interpretacjami". Słowem: że to w dużej mierze publicystyka. Do tego doszedł - w istocie bardzo wygodny pretekst do odmowy ujawnienia aneksu - wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2008 r. Sędziowie uznali za sprzeczne z konstytucją pozbawienie osób wymienionych w raporcie (a więc i w rozszerzajacym go aneksie) prawa do wysłuchania przez komisję likwidującą WSI, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie.
Efekt wyroku był taki, że bez wszelkich informacji o personaliach aneksu nie można opublikować i tak jest do dziś. Prezydent Bronisław Komorowski też nie chciał doprowadzić do jego ujawnienia. Przez prawie 10 lat osoby wymienione w pierwszej części raportu jako agenci wytoczyły MON ponad 20 procesów. MON przeprosiło wielu z nich i wypłacało odszkodowania. I Komorowski, i ministrowie obrony z nadania PO byli oskarżani przez polityków PiS o sprzyjanie tym, którzy pozywali MON do sądów.
Kwestia aneksu - jak zapewniał Macierewicz - miała się po przejęciu władzy przez PiS zmienić. Ale tak się nie stało. Prezydent Duda w kilka miesięcy po zaprzysiężeniu stwierdził nawet, że aneksu jeszcze nie czytał, a w ogóle to "ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza" i są ważniejsze. Ale dodawał: - W tej sprawie zostanie podjęta decyzja. Ja żadnej decyzji w tej sprawie nie ogłaszam w tej chwili.
Czy w Kancelarii Prezydenta coś się w tej materii dzieje? Urzędznicy w reakcji na pytania WP uchylają się od odpowiedzi. - Ze względu na materię tego dokumentu żadne inne informacje na jego temat nie mogą być udostępnione - stwierdza Biuro Prasowe KP. Wiadomo jednak, że prokuratura zwracała się do głowy państwa o przekazanie tajnego aneksu, ale miała go nie uzyskać. Gdyby został przekazany, to ryzyko jego wycieku znacznie by wzrosło.
Wyrok TK nie pozwala na publikację
Ujawnienie pełnej wersji aneksu nie ma dziś żadnej podstawy prawnej. Andrzej Duda nawet, gdyby chciał, to nie może - tak jak w 2007 r. Lech Kaczyński - po prostu wydrukować tego dokumentu w "Monitorze Polskim". Od 2008 roku nie zrealizowano bowiem wyroku TK. Na to też wskazuje Pałac Prezydencki w odpowiedziach na pytania WP.
- W uzasadnieniu tego wyroku Trybunał Konstytucyjny wskazał, że raport (…) i jego uzupełnienia sporządzane w oparciu o dotychczasowe przepisy, nie zawierające wymaganych gwarancji konstytucyjnych, mogą naruszać prawa osób w nim ujętych. Z tego względu, do czasu uzupełnienia przez ustawodawcę ustawy oraz przeprowadzenia odpowiednich postępowań na podstawie nowych unormowań, organy władzy publicznej powinny wstrzymać się z podawaniem do publicznej wiadomości pełnej wersji uzupełnień raportu (…) bez uprzedniej anonimizacji danych osób objętych raportem - podkreśla za TK Kancelaria Prezydenta.
I dodaje jasno, że "brak jest podstaw prawnych do podawania do wiadomości publicznej danych osób wymienionych w tym przepisie". Publikacja aneksu z pozamazywanymi danymi osobowymi byłaby możliwa, ale budziłaby pytania, czy ma to sens.
Słowem: aby tak oczekiwana przez Macierewicza publikacja pełnego aneksu (z nazwiskami) w ogóle była możliwa, to trzeba zmienić prawo z 2006 roku.
#
Zmiana w ustawie została zainicjowana w roku 2012, gdy ministrem obrony był Tomasz Siemoniak (PO). Na stronach Rządowego Centrum Legislacji znajdują się założenia do projektu. Ale prace nad nimi szybko zamarły. Status jest "otwarty" i od czterech lat założenia tkwią w uzgodnieniach.
Gdy kilka miesięcy temu WP dopytywała MON, co dzieje się z tym projektem, resort odpowiadał, że jest on procedowany. "Obecnie trwają uzgodnienia międzyresortowe projektu założeń" - dodawało ministerstwo. Wedle informacji na stronach RCL prace nie posunęły się naprzód. Dla Macierewicza założenia te są o tyle niewygodne, że przewidują szybką ścieżkę weryfikacji tego, co Macierewicz napisał w aneksie.
Szef MON w cytowanej na wstępie wypowiedzi stwierdził, że istnieją "problemy prawne", a więc chodzi o opisany wyrok TK z 2008 roku. Jego konsekwencją jest - przypomnijmy - brak możliwości opublikowania aneksu wraz z nazwiskami negatywnych bohaterów. Skoro jednak minister sugeruje "uszanowanie" lub "rozwiązanie" tego "problemu", to jest to sugestia, aby Andrzej Duda wreszcie zajął się aneksem.