Znamy szczegóły akcji Niemców z migrantami. "00:46 próbowali wjechać do kraju bez zezwolenia"

Sprawa z Osinowa Dolnego - przewiezienia do Polski rodziny migrantów przez niemiecką policję - zelektryzowała opinię publiczną. W związku z incydentem interweniował także premier Donald Tusk, który rozmawiał na ten temat z kanclerzem Olafem Scholzem. Dotarliśmy do szczegółów całego zdarzenia.

Niemiecka policja przekazała szczegóły dot. afgańskiej rodziny przerzuconej na polską stronę
Niemiecka policja przekazała szczegóły dot. afgańskiej rodziny przerzuconej na polską stronę
Źródło zdjęć: © East News | Robert Stachnik
Tomasz Waleński

19.06.2024 18:04

Jak napisał portal Chojna24.pl, w piątek 14 czerwca niemiecki radiowóz pojawił się w Osinowie Dolnym (woj. zachodniopomorskie), z samochodu wysiadła rodzina migrantów, dwie osoby dorosłe i troje dzieci. Sprawa zyskała międzynarodowy rozgłos.

Rozmowy dotyczące okoliczności zdarzenia toczyły się na najwyższym szczeblu władz. Premier Tusk rozmawiał o tym z kanclerzem Scholzem.

W sprawie konsultowali się także szefowie resortów spraw wewnętrznych Polski i Niemiec, czy szefowie służb. O rozmowach informowała m.in. polska Straż Graniczna, która przekazała, że szefowie obu służb potwierdzili, że działania funkcjonariuszy niemieckiej Policji Federalnej nie odpowiadały przyjętym procedurom dotyczącym przyjmowania i przekazywania osób przez kraje sąsiednie, a sytuacja miała charakter incydentalny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Strona niemiecka wyraziła ubolewanie z powodu zaistniałego zdarzenia. Jak zapewnił prezydent Policji Federalnej, wszyscy kierownicy inspekcji Policji Federalnej w Niemczech zostali pouczeni o tym, że takie postępowanie nie ma prawa się powtórzyć" – napisała na platformie X Straż Graniczna.

SG podkreśliła, że dodatkowo polska Straż Graniczna i Policja Federalna Niemiec będą współpracowały nad rozwiązaniami w celu poprawy komunikacji.

"Swoje stanowisko przedstawił też prezydent Dyrekcji Policji Federalnej Niemiec w Berlinie C. Glade, wskazując na niedochowanie ustanowionych procedur przez podległych mu funkcjonariuszy" - podała SG na platformie X.

Sprawa wywołała ogólne poruszenie. - Jeśli to się potwierdzi, to mamy do czynienia ze skandalem międzynarodowym do wyjaśnienia na poziomie ministerstw spraw zagranicznych. Zgodnie z ustaleniami służby przekazują sobie migrantów w sposób zorganizowany - mówili nieoficjalnie WP urzędnicy zajmujący się wyjaśnieniem zdarzenia jeszcze w poniedziałek.

00:46

Teraz policja federalna w przesłanym Wirtualnej Polsce oświadczeniu podaje szczegóły incydentu. "W ramach tymczasowo przywróconej kontroli na granicy z Polską funkcjonariusze policji federalnej zatrzymali m.in. pięcioosobową rodzinę afgańską (4/6/8/30 i 40 lat) usiłującą wjechać do kraju bez zezwolenia około godziny 00:46 w dniu 14 czerwca 2024 r. w rejonie Altmädewitz" - czytamy w przesłanym nam komunikacie przez Franziskę Gorski z działu prasowego policji federalnej.

Niemiecka policja potwierdza, że "rodzina miała przy sobie polskie zaświadczenia o nadaniu statusu uchodźcy dla dorosłych i polskie dowody osobiste dla dzieci". Następnie trafili oni na posterunek, gdzie dokonano dalszych czynności.

8:45

"Rodzina nie złożyła wniosku o nadanie statusu uchodźcy" - czytamy. W związku z toczącym się w Polsce postępowaniem azylowym niemieccy funkcjonariusze podjęli decyzję o odesłaniu Afgańczyków do Polski. "Wynikało to z faktu, że rodzina nie spełniała wymogów dotyczących wjazdu i pobytu w Niemczech oraz toczyła się procedura azylowa w sąsiedniej Polsce, w związku z którą posiadała polskie zaświadczenia o nadaniu statusu uchodźcy" - podkreślono.

Następnie podjęto decyzję o poinformowaniu strony polskiej. Komunikat został nadany poprzez Wspólne Centrum w Świecku. "Ponieważ przez kilka godzin nie było odzewu ze strony polskiej, nawet na prośbę, funkcjonariusze postanowili zabrać rodzinę patrolem na granicę polsko-niemiecką w pobliżu Hohenwutzen, aby stamtąd zawrócić ich do Polski" - przekazała Wirtualnej Polsce Gorska.

Podczas drogi do Polski dzieci zaczęły uskarżać się na problemy zdrowotne, w związku z czym funkcjonariusze w porozumieniu z ojcem rodziny zdecydowali o obraniu kursu na pobliską aptekę - która znajdowała się już po polskiej stronie granicy - do której dotarli ok. godziny 8:45.

Sytuacja nieco się skomplikowała w związku z tym, że matka dzieci zorientowała się, że zostawiła na posterunku swój telefon. Wobec czego równocześnie została podjęta decyzja, o powrocie na komisariat, celem odebrania telefonu. Następnie kobieta ponownie została przetransportowana do swojej rodziny, która znajdowała się już w Polsce.

"Zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy. W tym przypadku funkcjonariusze Policji Federalnej wraz z ojcem dziecka uznali, że ważniejsze jest zapewnienie szybkiej pomocy dzieciom niż akceptowanie dłuższych podróży i dłuższych okresów bez wstępnej opieki medycznej" - czytamy w przesłanym nam komunikacie.

"Sprawa jest intensywnie monitorowana wspólnie z polskimi kolegami" - zapewnia policja federalna.

Kontrowersje wokół spotkania Tusk-Scholz

Kontrowersje związane z incydentem zyskały także kontekst wewnątrz politycznej przepychanki. Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski poinformował we wtorek o kulisach poniedziałkowej rozmowy Tuska i Scholza. Kwestia spotkania została jednak zakwestionowana przez "Tygodnik Solidarność", który powołując się na Biuro Prasowe i Informacyjne Rządu Federalnego w Berlinie przekazał, że rozmowa się nie odbyła.

Temat podchwycili m.in. politycy PiS z byłą premier Beatą Szydło na czele.

Głos w sprawie zabrał także Donald Tusk, który potwierdził, że rozmawiał z kanclerzem. - Rozmawiałem z kanclerzem Scholzem, więc możecie uspokoić trolli pisowskich. Szkoda, że nawet byli premierzy i była pani premier pisowska w tej roli, takiego putinowskiego trolla, występuje i powtarza różne kłamstwa i niesprawdzone informacje. Interweniowałem, rozmawiałem z kanclerzem - powiedział.

- Zobowiązał się do szybkiego wyjaśnienia tej sprawy. Jak wiecie, strona niemiecka przeprosiła za działanie niezgodne z procedurami. Ważny gest, ale powiedziałem kanclerzowi, że dla mnie o wiele ważniejsze od gestów jest to, żeby tego typu sytuacje nie miały miejsca. I jestem przekonany, że strona niemiecka przyjęła to bardzo serio do wiadomości i będziemy pracować razem na rzecz powstrzymania nielegalnej migracji. I jedna strona drugiej stronie nie będzie robiła żadnych tego typu, przepraszam za kolokwializm, numerów - dodał.

Informację dotyczącą rozmowy potwierdziliśmy także w samym Biurze Prasowym i Informacyjnym Rządu Federalnego. "Na marginesie nieformalnego szczytu 17 czerwca w Brukseli kanclerz Scholz i premier Tusk wymienili poglądy na temat incydentu na granicy polsko-niemieckiej" - przekazał Wirtualnej Polsce Sebastian Feldmeier, szef Biura Prasowego i Informacyjnego Rządu Federalnego, powołując się przy tym na rzecznika rządu federalnego.

Samo zamieszanie powstało natomiast w związku z nieporozumieniem. "Cytowana informacja wynika z nieporozumienia podczas rozmowy telefonicznej z sekretariatem biura prasowego BPA. Nie był to oficjalny przedstawiciel Biura Prasy i Informacji" - dodał Feldmeier.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (145)