Będzie skandal międzynarodowy? Polska czeka na wyjaśnienia od Niemiec

- Polska i Niemcy przekazują sobie migrantów w sposób zorganizowany, we wspólnym punkcie granicznym w Pomellen koło Szczecina. Jeśli prawdziwe jest zdarzenie z podrzuceniem cudzoziemców do wsi Osinów Dolny, mamy do czynienia ze skandalem międzynarodowym - słyszymy od urzędników zajmujących się wyjaśnianiem incydentu granicznego.

Polsko-niemiecka granica niedaleko Kołbaskowa. Tymczasowa kontrola graniczna
Polsko-niemiecka granica niedaleko Kołbaskowa. Tymczasowa kontrola graniczna
Źródło zdjęć: © East News | ANDRZEJ SZKOCKI/POLSKA PRESS
Tomasz Molga

W poniedziałek rano Straż Graniczna nie uzyskała oficjalnych wyjaśnień od niemieckiej policji na temat zdarzenia. - W tej sprawie ponaglamy niemieckie służby za pośrednictwem naszego oficera łącznikowego w Berlinie. Nie mamy oficjalnego stanowiska - przekazał w poniedziałek rano Wirtualnej Polsce Tadeusz Gruchalla-Wensierski, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.

W ten sposób odniósł się do doniesień na temat zdarzenia z przygranicznej miejscowości. Niemiecki radiowóz, który przyjechał do miejscowości Osinów Dolny w powiecie gryfińskim (woj. zachodniopomorskie), przywiózł i pozostawił na parkingu rodzinę cudzoziemców - wynika z relacji lokalnego serwisu chojna24.pl (opublikowano m.in. zdjęcia).

Następnie rzecznik niemieckiej policji Gero von Vegesack potwierdził w rozmowie z "Faktem", że taka sytuacja miała miejsce. Wyjaśnił, że pięcioosobowa rodzina z Afganistanu - dwoje dorosłych w wieku 30 i 40 lat oraz troje dzieci - została zatrzymana w ramach kontroli na granicy z Polską. Cudzoziemcy mieli przy sobie polskie zaświadczenia o nadaniu statusu uchodźców dla dorosłych i polskie dowody osobiste dla dzieci.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oddamy baterię Patriot Ukrainie? Ekspert: "Są tam bardziej potrzebne"

"Jeśli to się potwierdzi, mamy do czynienia ze skandalem"

Według niemieckiej policji rodzina musiała zostać odesłana do Polski, ponieważ nie złożyła wniosku o azyl w Niemczech. Podwieziono ich, aby uniknąć konieczności przetrzymywania przez nadmiernie długi czas, a także po uprzednim powiadomieniu naszych służb.

Według Gruchalli-Wensierskiego z MOSG procedury w relacjach służb obu krajów nie przewidują jednak takiego działania jak podwiezienie radiowozem migrantów do sąsiedniego kraju.

Mocniejszego języka używają polscy urzędnicy zajmujący się wyjaśnieniem zdarzenia. - Jeśli to się potwierdzi, to mamy do czynienia ze skandalem międzynarodowym do wyjaśnienia na poziomie ministerstw spraw zagranicznych. Zgodnie z ustaleniami służby przekazują sobie migrantów w sposób zorganizowany - mówią nieoficjalnie WP.

Szlak białoruski aktywny. Liczba przejść to tysiące

O komentarz poprosiliby polskiego prawnika, który świadczy pomoc prawną dla cudzoziemców migrujących do UE szlakiem białoruskim.

Zdarza się, że osoby z nadanym statusem uchodźcy myślą, że mogą wyjechać z Polski głębiej do strefy Schengen. Zgodnie z przepisami muszą jednak pozostać na terenie kraju, który udzielił im ochrony, czyli u nas. Chyba że złożą wniosek o ochronę uzupełniającą w kolejnym kraju. Tego brakowało Niemcom. Wydaje się, że działanie tamtejszej policji wykracza poza rutynowe procedury - przyznał prawnik, jednak nie chciał być cytowany z nazwiska.

Do końca maja odnotowano około 18 tys. usiłowań przekroczenia polsko-białoruskiej granicy - wynika z danych SG. Aktywność na szlaku potwierdzają służby niemieckie. Według ich danych od stycznia do końca kwietnia 2024 r. policja federalna zarejestrowała łącznie 5,6 tys. migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-niemiecką. Według danych Berlina 3,5 tys. osób przekazano Polsce, jako krajowi, który był miejscem przekroczenia granicy UE i ma zdecydować o statusie tych obcokrajowców.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
niemcymigrancistraż graniczna

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (740)