Będzie skandal międzynarodowy? Polska czeka na wyjaśnienia od Niemiec
- Polska i Niemcy przekazują sobie migrantów w sposób zorganizowany, we wspólnym punkcie granicznym w Pomellen koło Szczecina. Jeśli prawdziwe jest zdarzenie z podrzuceniem cudzoziemców do wsi Osinów Dolny, mamy do czynienia ze skandalem międzynarodowym - słyszymy od urzędników zajmujących się wyjaśnianiem incydentu granicznego.
W poniedziałek rano Straż Graniczna nie uzyskała oficjalnych wyjaśnień od niemieckiej policji na temat zdarzenia. - W tej sprawie ponaglamy niemieckie służby za pośrednictwem naszego oficera łącznikowego w Berlinie. Nie mamy oficjalnego stanowiska - przekazał w poniedziałek rano Wirtualnej Polsce Tadeusz Gruchalla-Wensierski, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
W ten sposób odniósł się do doniesień na temat zdarzenia z przygranicznej miejscowości. Niemiecki radiowóz, który przyjechał do miejscowości Osinów Dolny w powiecie gryfińskim (woj. zachodniopomorskie), przywiózł i pozostawił na parkingu rodzinę cudzoziemców - wynika z relacji lokalnego serwisu chojna24.pl (opublikowano m.in. zdjęcia).
Następnie rzecznik niemieckiej policji Gero von Vegesack potwierdził w rozmowie z "Faktem", że taka sytuacja miała miejsce. Wyjaśnił, że pięcioosobowa rodzina z Afganistanu - dwoje dorosłych w wieku 30 i 40 lat oraz troje dzieci - została zatrzymana w ramach kontroli na granicy z Polską. Cudzoziemcy mieli przy sobie polskie zaświadczenia o nadaniu statusu uchodźców dla dorosłych i polskie dowody osobiste dla dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jeśli to się potwierdzi, mamy do czynienia ze skandalem"
Według niemieckiej policji rodzina musiała zostać odesłana do Polski, ponieważ nie złożyła wniosku o azyl w Niemczech. Podwieziono ich, aby uniknąć konieczności przetrzymywania przez nadmiernie długi czas, a także po uprzednim powiadomieniu naszych służb.
Według Gruchalli-Wensierskiego z MOSG procedury w relacjach służb obu krajów nie przewidują jednak takiego działania jak podwiezienie radiowozem migrantów do sąsiedniego kraju.
Mocniejszego języka używają polscy urzędnicy zajmujący się wyjaśnieniem zdarzenia. - Jeśli to się potwierdzi, to mamy do czynienia ze skandalem międzynarodowym do wyjaśnienia na poziomie ministerstw spraw zagranicznych. Zgodnie z ustaleniami służby przekazują sobie migrantów w sposób zorganizowany - mówią nieoficjalnie WP.
Szlak białoruski aktywny. Liczba przejść to tysiące
O komentarz poprosiliby polskiego prawnika, który świadczy pomoc prawną dla cudzoziemców migrujących do UE szlakiem białoruskim.
- Zdarza się, że osoby z nadanym statusem uchodźcy myślą, że mogą wyjechać z Polski głębiej do strefy Schengen. Zgodnie z przepisami muszą jednak pozostać na terenie kraju, który udzielił im ochrony, czyli u nas. Chyba że złożą wniosek o ochronę uzupełniającą w kolejnym kraju. Tego brakowało Niemcom. Wydaje się, że działanie tamtejszej policji wykracza poza rutynowe procedury - przyznał prawnik, jednak nie chciał być cytowany z nazwiska.
Do końca maja odnotowano około 18 tys. usiłowań przekroczenia polsko-białoruskiej granicy - wynika z danych SG. Aktywność na szlaku potwierdzają służby niemieckie. Według ich danych od stycznia do końca kwietnia 2024 r. policja federalna zarejestrowała łącznie 5,6 tys. migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-niemiecką. Według danych Berlina 3,5 tys. osób przekazano Polsce, jako krajowi, który był miejscem przekroczenia granicy UE i ma zdecydować o statusie tych obcokrajowców.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski