Złote spadochrony ludzi premiera. Podwyżki dla zaufanych Morawieckiego
Bank Gospodarstwa Krajowego pod rządami PiS był traktowany jako instytucja do zadań specjalnych finansowanych poza budżetem państwa. W jego władzach zasiadali zaufani ludzie Mateusza Morawieckiego. Przed i po wyborach, ich finansowa przyszłość została zabezpieczona.
Nazwisk członków władz Banku Gospodarstwa Krajowego i sprawozdań z jego działalności nie znajdziemy w rejestrze przedsiębiorstw. To dlatego, że BGK nie jest, jak inne banki działające w Polsce, spółką rejestrowaną w sądzie gospodarczym.
Jego wyłącznym właścicielem jest państwo, a zasady działalności reguluje specjalna ustawa. Jako państwowy bank rozwoju, powinien wspierać zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy Polski.
Bank, który sfinansuje wszystko
Za rządów PiS bank został operatorem kilku funduszy, z których realizowano zadania należące do państwa. Chodzi m.in. o Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 i Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych.
Od kilku lat Najwyższa Izba Kontroli regularnie alarmowała, że finansowanie zadań państwa poza budżetem uchwalanym przez parlament jest psuciem finansów publicznych. Środki na realizację zadań pozyskiwano bowiem, emitując obligacje, czyli zaciągając dług, którego spłatę gwarantowało państwo, ale którego nie wykazywano w budżecie.
W analizie wykonania budżetu państwa w 2022 r. NIK pisała, że za sprawą zadłużenia BGK i Polskiego Funduszu Rozwoju poza budżetem państwa znalazły się prawie 303 miliardy złotych długu.
Izba wskazywała, że zwiększa to koszt obsługi długu (BGK i PFR muszą oferować korzystniejsze warunki wykupu obligacji), sztucznie poprawia sytuację budżetową państwa (umożliwiając zadłużanie się ponad progi ostrożnościowe) i wpływa "na pogorszenie jawności i przejrzystości finansów publicznych oraz zmniejszenie zakresu kontroli nad gromadzeniem i wydatkowaniem środków publicznych".
Politycy nowej większości parlamentarnej zapowiadają, że finanse BGK zostaną poddane szczegółowemu audytowi. Kontrolowane mają być również wydatki banku na działania związane z promocją polityki rządu i premiera Mateusza Morawieckiego. To BGK finansował swego czasu sławną kampanię promocyjną z ławeczkami w kształcie konturu Polski i szereg innych akcji, których pomysłodawcami byli premier Morawiecki i jego najbliżsi współpracownicy.
Do realizacji "zadań specjalnych" potrzebni byli Morawieckiemu ludzie zaufani, a przy okazji dobrze opłacani.
Czas podwyżek
"W BGK, gdzie rządzą ludzie premiera Morawieckiego, idą bardzo wysokie podwyżki. Po wyborach parlamentarnych wynagrodzenia zaufanych ludzi zarządu wzrosły o 6-8 tys. zł. To o tyle skandaliczne, że przed wyborami też przyznano podwyżki w takich kwotach, częściowo tym samym osobom. Ich pensje wzrosły więc nawet o kilkanaście tysięcy. Dodatkowo w umowach wprowadzane są długie okresy wypowiedzenia i zakazy konkurencji" – zaalarmował Wirtualną Polskę chcący zachować anonimowość Czytelnik.
Zaraz po otrzymaniu tej informacji, skontaktowaliśmy się z pracownikiem banku, który potwierdził:
"Podwyżki ruszyły po tym, jak kilka miesięcy temu, bez większego rozgłosu, wzrosło wynagrodzenie samego zarządu BGK".
Z pytaniami o płace zwróciliśmy się do władz BGK.
Rzeczniczka banku Anna Czyż, choć bardzo starała się odpowiadać tak, by z odpowiedzi niewiele wynikało, potwierdziła jednak, że zarząd i 305 menadżerów dostało w ostatnich miesiącach podwyżki.
Rzeczniczka BGK nie zaprzeczyła też, że płace części osób na kierowniczych stanowiskach wzrosły przed wyborami parlamentarnymi i ponownie po wyborach. I że z częścią menadżerów podpisano umowy o zakazie konkurencji, na mocy których, w przypadku zwolnienia z pracy, będą oni otrzymywać wynagrodzenie jeszcze przez pół roku po odejściu z banku.
Według zapowiedzi polityków nowej większości parlamentarnej Bank Gospodarstwa Krajowego, którego wyłącznym właścicielem jest państwo, ma być jedną z tych instytucji, w których rząd Donalda Tuska przeprowadzi najszybsze zmiany personalne.
Dla osób, które wkrótce pożegnają się z posadami, podwyżki i nowe umowy mogą być więc finansowymi spadochronami.
Zaplecze Morawieckiego
Przez cały okres rządów Prawa i Sprawiedliwości Bank Gospodarstwa Krajowego i inne podmioty należące do Grupy Polskiego Funduszu Rozwoju były strefą wpływów Mateusza Morawieckiego. Kontrolował je za pośrednictwem grona zaufanych współpracowników.
Prezeską BGK została Beata Daszyńska- Muzyczka, z którą wcześniej Morawiecki współpracował przez wiele lat jako członek zarządu, a potem prezes Banku Zachodniego WBK (obecnie Santander Bank Polska). Daszyńska-Muzyczka w BZ WBK odpowiadała m.in. za nieruchomości, a krótko przed przejściem Morawieckiego do polityki została członkinią zarządu. Na szefową BGK powołano ją w grudniu 2016 r. – właśnie minęło siedmiolecie jej rządów.
Z Banku Zachodniego WBK wywodzi się także Dariusz Szwed, który od grudnia 2021 r. do kwietnia 2023 r. zasiadał w zarządzie BGK (potem został p.o. prezesa, a następnie prezesem kontrolowanego przez państwo banku PKO BP, który za rządów PiS również był "strefą wpływów" Morawieckiego).
Przez pięć lat członkiem zarządu BGK był Przemysław Cieszyński. To kolega Morawieckiego z Wrocławia, niegdyś działacz podziemnej Solidarności Walczącej, założonej przez Kornela Morawieckiego (zmarłego już ojca premiera), prywatnie ojciec Janusza Cieszyńskiego (wiceministra zdrowia, a potem ministra cyfryzacji w rządzie PiS).
Za człowieka Mateusza Morawieckiego uważano również Wojciecha Hanna, absolwenta fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim (gdzie wykładowcą był Kornel Morawiecki), również byłego działacza wrocławskiego podziemia. Zasiadał on w zarządzie BGK przez ponad 3 lata.
Jak obliczyliśmy, Daszyńska-Muzyczka do końca 2022 r. zarobiła w BGK 9,466 mln zł, Przemysław Cieszyński - 6,639 mln zł, Wojciech Hann – 4,012 mln zł, a Dariusz Szwed – 676 tys. zł (kwoty te obejmują nagrody naliczone przez bank, które miały być wypłacone członkom zarządu po 2022 r.).
"W ubiegłych latach członkowie zarządu dostawali rocznie po 620 tys. zł pensji i drugie tyle nagrody, wypłacanej po zakończeniu roku, w kilku ratach. Szefowa miała 760 tys. zł wynagrodzenia podstawowego i oczywiście również nagrodę – maksymalnie 100 proc. rocznej pensji" – wyjaśnia w rozmowie z WP pracownik BGK.
Wynagrodzenie nie rosło, mimo że co roku wzrastała tzw. kwota bazowa, która powinna być brana pod uwagę przy wyliczaniu pensji zarządu w danym roku (czyli średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w IV kwartale poprzedniego roku).
"Z tego, co pamiętam, wskaźnik został "zamrożony' na poziomie z 2017 r., pod wpływem publikacji mediów o nagrodach dla rządu PiS, tych, które rządowi 'się po prostu należały', a które potem ministrowie mieli oddawać" – kontynuuje pracownik BGK.
W maju 2023 r. Interia ujawniła, że minister rozwoju – Waldemar Buda podjął decyzję o "odmrożeniu" kwoty bazowej. A rada nadzorcza BGK podjęła uchwałę o podniesieniu płac zarządu, zgodnie z aktualnym wskaźnikiem.
Miesięczne wynagrodzenie Daszyńskiej-Muzyczki wzrosło więc prawdopodobnie z 63,3 tys. zł do 101 tys. zł, a wynagrodzenie pozostałych członków zarządu – z 51,6 tys. zł do blisko 84,2 tys. zł miesięcznie.
Zapytaliśmy rzeczniczkę BGK, jaki był powód podniesienia płac zarządu. "Wynagrodzenia członków zarządu banku nie były podwyższane w ostatnich sześciu latach przed podwyżką. W tym okresie suma bilansowa banku wzrosła czterokrotnie, a zysk netto wzrósł do ponad 2 mld zł" – odpisała nam Anna Czyż.
W przypadku odwołania ze stanowisk, członkowie zarządu BGK będą otrzymywać przez sześć miesięcy odszkodowania z tytułu zakazu konkurencji (do wysokości miesięcznej pensji). Dostaną też odprawy (maksymalnie trzykrotność pensji).
Rada znajomych
Odmrożenie bazy branej pod uwagę przy wyliczaniu wynagrodzeń oznacza, że wzrosło także wynagrodzenie członków rady nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego. O ile? Tego nie wiadomo.
Szefem rady BGK jest od 2016 roku Paweł Borys, jeden z najbliższych współpracowników Mateusza Morawieckiego, kiedyś dyrektor w banku PKO BP (którym kierował wówczas przyjaciel Morawieckiego – Zbigniew Jagiełło). Przez 8 lat Borys kierował Polskim Funduszem Rozwoju; ostatnio ogłosił, że w grudniu odejdzie ze stanowiska. NIK poinformowała zaś, że zgłasza do prokuratury zawiadomienie dotyczące działań PFR pod jego rządami.
Jak obliczyliśmy, w radzie BGK tylko do końca 2022 r. Borys zarobił 641 tys. zł.
Nieco niższa kwota – do końca 2022 r. łącznie 560 tys. zł – trafiła na konto Beaty Gorajek, która w czasie gdy Morawiecki kierował Ministerstwem Rozwoju, była dyrektorką w tym resorcie, a potem kierowała kilkoma spółkami kontrolowanymi przez państwo.
Magdalena Tarczewska-Szymańska, była dyrektorka generalna Ministerstwa Rozwoju (w czasie, gdy jego szefem był Morawiecki), potem dyrektorka w KPRM, a dziś wicedyrektorka NASK, jako członkini rady BGK zarobiła od 2019 do 2022 r. w sumie 403 tys. zł.
Honoracie Krysiewicz, którą Morawiecki powołał do rady BGK w połowie 2020 r., tylko do końca 2022 r. bank wypłacił łącznie 266 tys. zł wynagrodzenia. Równocześnie pełniła ona funkcję dyrektora Programowania Prac Rządu w kancelarii premiera Morawieckiego.
W radzie zasiadał też przez kilka lat Artur Adamski, były działacz Solidarności Walczącej, potem członek zarządu fundacji Banku Zachodniego WBK (w czasie gdy prezesem banku był Morawiecki). W radzie państwowego BGK Adamski zarobił ponad 386 tys. zł. Do niedawna był też członkiem rady Fundacji BGK im. J.K. Steczkowskiego.
Od września 2016 r. do stycznia 2017 r. w radzie BGK zasiadała też żona Cezariusza Lesisza, kolejnego działacza Solidarności Walczącej, jednego z najbliższych współpracowników Kornela i Mateusza Morawieckich, za rządów PiS prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu. Przez tych kilka miesięcy bank wypłacił Jadwidze Lesisz 28,4 tys. zł.
W tym roku do rady powołany został Michał Kuczmierowski, kolejny człowiek Morawieckiego, w przeszłości menadżer w Banku Zachodnim WBK, a ostatnio prezes państwowej Agencji Rezerw Materiałowych. W ubiegłym tygodniu media informowały, że do ARP i domu Kuczmierowskiego weszło Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Jak ujawniliśmy w WP.pl, w ARP Kuczmierowski zarabiał około 43 tys. zł miesięcznie. W radzie BGK w ciągu kilku miesięcy dorobił sobie kolejnych kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Do rady trafił w tym roku również Kazimierz Kujda, jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, były prezes spółki Srebrna (najważniejszego podmiotu w biznesowym mini holdingu stworzonym przez Kaczyńskiego), a potem trzykrotnie prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2019 r. podał się do dymisji, gdy wyszło na jaw, że w czasach PRL został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Ryszard". Przed odejściem z NFOŚiGW Kujda zarabiał ponad 30 tys. zł miesięcznie. Teraz, w radzie BGK, dorabia co miesiąc do emerytury kilka tysięcy złotych.
Od początku rządów PiS członkiem rady BGK jest Jerzy Szmit – kiedyś związany ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi, potem senator, poseł i wiceminister infrastruktury w rządzie PiS (2015-2017), obecnie prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego. W radzie BGK zarobił dotąd 511 tys. zł.
Podwyżki dla 305 menadżerów
"Już wiosną, po podniesieniu wynagrodzeń władz banku, oczywiste było, że podwyżki pójdą też 'w dół' – do menadżerów i szeregowych pracowników. Ale przegrana PiS w wyborach parlamentarnych, oględnie mówiąc, zmotywowała kierownictwo, by zaufanym ludziom dać szczególnie duży zastrzyk finansowy" – mówi pracownik BGK.
Jak wspomnieliśmy na początku, w odpowiedzi na pytania WP, rzeczniczka BGK Anna Czyż poinformowała, że od lipca 2023 r. "podwyżki otrzymało 305 osób na stanowiskach kierowniczych". Miesięczny koszt podwyżek dla tych osób to 1,156 mln zł. Płace osób na stanowiskach kierowniczych rosły najmocniej w lipcu (miesięczny koszt wynagrodzeń wzrósł wtedy o 462 tys. zł) i w październiku (wzrost kosztów o 612 tys. zł).
Gdy zapytaliśmy o uzasadnienie podwyżek, Czyż odpisała, że BGK co roku dokonuje "przeglądu wynagrodzeń" i zmienia je tak, "aby dostosować ich wysokość do warunków rynku, na którym działa bank oraz odpowiedzieć na oczekiwania pracowników".
Rzeczniczka poinformowała też, że od lipca br. podwyżki dostało 77 procent pracowników banku – łącznie 1700 osób na stanowiskach "specjalistycznych, eksperckich i menedżerskich". Łącznie koszt miesięczny wynagrodzeń wzrósł od lipca o 3,327 mln zł.
Z odpowiedzi, którą dostaliśmy od Anny Czyż, wynika, że w ostatnich miesiącach BGK podpisał z sześciorgiem menadżerów umowy o zakazie konkurencji i że "łącznie w banku takich umów zawartych na przestrzeni ostatnich lat jest 25".
Umowy zawierane są na 3 lub 6 miesięcy, co oznacza, że przez taki okres wybrane osoby nie będą mogły podjąć pracy w sektorze finansowym i będą w tym czasie otrzymywały odszkodowanie (maksymalnie do wysokości wcześniejszej pensji).
To zabezpieczenie, które w przypadku zwolnienia z pracy, pozwoli im też spokojnie rozejrzeć się za nowym miejscem zatrudnienia.
Bianka Mikołajewska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Napisz do autorki: bianka.mikolajewska@grupawp.pl