Zlecenie na Beatę Szydło. "Pisowscy mężczyźni" nie dają rady
"W polityce przyjaźnie i lubienie się podobno nie istnieją" - lubi powtarzać Beata Szydło. Była premier wie, co mówi. Sama jest przekonana o tym, że wiele niekorzystnych, a często niesprawiedliwych dla niej publikacji w mediach jest inspirowana przez... polityków PiS. Nawet przy okazji tzw. afery KNF złe języki nie dają byłej premier spokoju.
13.11.2018 | aktual.: 19.11.2018 10:42
Jest 8 listopada, kilka dni po drugiej turze wyborów samorządowych.
- Kto mógł na panią dać zlecenie, pani premier, przecież nie Grzegorz Schetyna? - zagaduje dziennikarka Beatę Szydło.
- Trudno nie mieć takiego wrażenia [że ktoś "wydał zlecenie"]. Ze zdumieniem czytam dzień po ogłoszeniu wyborów samorządowych w jednym z tabloidów, że oto Szydło przywiozła pecha i że przez Szydło ktoś tam przegrał. No, mogę powiedzieć, że w tych samych miastach byli inni politycy Prawa i Sprawiedliwości, łącznie z premierem Morawieckim i gdyby taką logikę stosować, to musiałabym się zastanowić: czy to pan premier przyniósł pecha w tych miastach, czy może Szydło? - odpowiada była szefowa rządu.
- Każdy ma w polityce wrogów, a ci najwięksi są z twojej partii. Nie ma nic dziwnego w tym, że są i u nas osoby, które nie życzą dobrze, oczywiście w sensie politycznym, Beacie Szydło - przyznaje jeden z posłów PiS.
Zlecenie kontrolowane
7 listopada, RMF FM. Beata Szydło załamuje ręce: - Są sytuacje, które wymyśla ktoś nie wiem po co i dlaczego. Dostrzegam, że jest jakieś zlecenie na Beatę Szydło, które co jakiś czas jest odnawiane.
Kilka dni później, Polskie Radio 24: - Każdy pretekst jest dobry, by wypaczyć to, co robię. Nie jest to przypadek i jest to element niszczenia mojej osoby. Nękania.
Telewizja wPolsce.pl: - To są też ludzie, którzy na naszym zapleczu funkcjonują. Którzy źle rozumieją wspólnotę celu. To szkodzi całemu obozowi. Nie boję się o tym mówić. Nie wystraszę się i nie będę siedzieć cichutko. Wiem, że polityka nie jest dla grzecznych panienek. Ale proszę o cofnięcie tego zlecenia.
Szydło twierdzi, że zderza się z "próbą mobbingu".
- Kto mobbinguje panią premier? - pytamy jednego z posłów PiS. - Media mobbują. Nie dziwię się, że Beata chce stąd uciec do Brukseli - słyszymy w odpowiedzi.
Nasz rozmówca nawiązuje do publicznych wypowiedzi Beaty Szydło, która już nie kryje się z tym, że chce wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Prezes Kaczyński - jak słyszymy - już dawno wyraził na to zgodę.
Nic dziwnego - w partii słychać, że już od dłuższego czasu relacje Beaty Szydło z częścią kierownictwa partii są jeśli nie lodowate, to bardzo oziębłe. - Pani premier jest poza kręgiem decyzyjnym, mimo że formalnie w partyjnej strukturze jest wysoko. Ale to chłopcy robią dziś politykę - dosadnie przyznają rozmówcy w partii.
Jeden z nich dodaje: - Ostatnią jej walką na Nowogrodzkiej było forsowanie Rafała Bochenka [byłego rzecznika rządu Szydło - przyp. red.] na marszałka województwa małopolskiego. Rafał był wymieniany jako faworyt, sami o tym pisaliście, ale władz partii nie uda się do niego przekonać.
Zobacz także
"Pisowscy mężczyźni", nie inspirujcie ataków, bo skończycie w zupie
Szydło oparcie znajduje u życzliwych jej dziennikarzy. Michał Karnowski z tygodnika "Sieci" pisał pod koniec października w emocjonalnym tekście: "Nie można pozwalać, by polityka, kobietę, która dała z siebie obozowi rządzącemu wszystko, od kampanii prezydenckiej, parlamentarnej, a potem w rządzie, w ten sposób traktowano. To milczenie pisowskich mężczyzn tylko rozzuchwala agresorów (...) Pamiętam pucz grudniowy roku 2016. Wielu politykom prawicy drżały wtedy ręce. Ale nie pani premier. Twardo stanęła, nazwała sprawy po imieniu, zasłoniła sobą innych. Była dzielna. Dziś pisowscy mężczyźni pozwalają, by ją dzień w dzień, przy bierności jej własnego obozu, niszczono. A jak znam życie, niektórzy pewnie to (współ)inspirują. Wstyd".
Dorota Łosiewicz z tego samego tygodnika pisała z troską: "Wielkie święto, jakim jest stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę, wspólny marsz pod Biało-Czerwoną, to dobry moment nie tylko na ostudzenie emocji w polsko-polskim sporze, ale także dobry moment na zrobienie porządku w biało-czerwonej drużynie. Jeśli do tego nie dojdzie, jeśli nie skończą się wewnętrzne kłótnie i swary głupie, to faktycznie cały tzw. obóz niepodległościowy skończy w zupie. Jeszcze jest czas na refleksję".
Ze złością na ataki na Szydło zareagował nawet satyryk Ryszard Makowski. I uderzył w polityków PiS: "Niestety należy się obawiać, że pisowscy mężczyźni podzielają ocenę speców od wojny informacyjnej. Oni znowu widzą w premier Beacie Szydło groźną rywalkę do najwyższych zaszczytów. Ot, natura ludzka. Podkopanie jej pozycji cudzymi rękami w zasadzie nie narusza statusu dżentelmena. Jeszcze nawet można zatrzeć ręce z adekwatnym uśmieszkiem. Najlepiej oczywiście, gdy nikt nie widzi" - pisał niedawno na łamach portalu wPolityce. Jak dodawał kabareciarz: "Polska, podobnie jak świat, stoi przed poważnymi wyzwaniami i takich charyzmatycznych polityków, jak premier Beata Szydło, powinniśmy chronić, bo lista osób z tej półki nie jest wcale długa".
Sama była premier ataki na siebie przewidziała już wcześniej. Wiosną zapewniała: - Jeśli ktoś myśli, że uderzając we mnie, może mnie złamać, to się myli. Nie tak łatwo mnie zniszczyć. I na to nie pozwolę.
Nawet przy okazji ujawnionej przez "Gazetę Wyborczą" afery KNF politycy nie dają Beacie Szydło spokoju, mimo że była premier nie ma z nią nic wspólnego. Powód? To Szydło powołała Marka Chrzanowskiego, zdymisjonowanego szefa KNF, którego nagrał biznesmen Leszek Czarnecki, na to stanowisko. A że nie ma to właściwie żadnego znaczenia? Nieważne. Ważne, że jest kolejny "powód", by uderzyć we "wroga"
- Przerwa od tego polskiego piekiełka na pewno pani premier dobrze zrobi. A "pisowskim mężczyznom" też czasem przydałby się kubeł lodu na głowę - mówi nam polityk partii rządzącej.
On sam z "pisowskimi mężczyznami" zdecydowanie identyfikować się nie chce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl