Ze śrubokrętem na Tuska. Zobacz kim jest ambasador, który odkręcił pamiątkową tablicę
Ma na swoim koncie tytuł „Antyrzecznika prasowego”, jako wiceminister spraw zagranicznych kazał kupić komplet szklanek do whisky, a ostatnio odkręcił w Brukseli tablicę, na której widniało nazwisko Donalda Tuska. Według opozycji, Andrzej Sadoś kompromituje nasz kraj. PiS twardo go broni.
Andrzej „Śrubokręt” Sadoś – taki pseudonim nadali urzędnikowi internauci, po tym jak Stały Przedstawiciel Polski przy Unii Europejskiej własnoręcznie odkręcił pamiątkową tablicę. Wszystko działo się w hallu polskiego przedstawicielstwa w Brukseli. Tablica upamiętniała uroczyste otwarcie placówki w 2011 roku. Znalazły się na niej nazwiska Donalda Tuska, Jerzego Buzka, Hermana Van Rompuya i Jose Manuela Barroso.
Według portalu politico.eu, szarża Andrzeja Sadosia mogła mieć związek z wizytą premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli. Jednak MSZ temu zaprzecza. I jako przyczynę wskazuje "remont wnętrz". - Okolicznościowa plastikowa tablica została tymczasowo zdjęta w związku z trwającym od kilku tygodni cyklicznym (po 8 latach) odświeżeniem i rearanżacją wnętrza jednego z wejść Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE, remontem fasady oraz wymianą zewnętrznych szyb. Aranżacją zajmują się profesjonalni architekci wnętrz, zgodnie z wytycznymi w zakresie wymogów reprezentacji budynków dyplomatycznych - informuje MSZ.
Sytuację skomentował osobiście szef Rady Europejskiej Donald Tusk. - Mniejsza o tabliczkę. Ważne, żeby Polski nie odkręcili od Unii Europejskiej - napisał na Twitterze.
Zobacz także: Zdumiewające zarzuty ministra PiS pod adresem Tuska. Adam Bielan dolewa oliwy do ognia
Kim jest Sadoś? Ma 46 lat, jest absolwentem wydziału prawa i administracji na Uniwerystecie Warszawskim i jego zawodowa kariera od lat jest związana z dyplomacją. Pracował w Departamencie Unii Europejskiej w MSZ i Stałym Przedstawicielstwie RP przy Biurze ONZ w Genewie, wchodził w skład polskich delegacji na sesje organizacji międzynarodowych m.in. WHO. Od 2006 r. objął funkcję rzecznika prasowego resortu spraw zagranicznych na czele którego stała Anna Fotyga.Został również pełnomocnikiem ministra ds. ochrony i promocji wizerunku . Potem jako minister w kancelarii premiera doradzał Jarosławowi Kaczyńskiemu w sprawach zagranicznych.
W 2006 roku miesięcznik "Press" przyznał Sadosiowi tytuł "Antyrzecznika". - Zdarza mu się, że nie zna treści własnych komunikatów lub nie umie ich powtórzyć. Raz poproszony przez dziennikarza radiowego o wypowiedź odparł: - Niech pan sobie wybierze fragment komunikatu, a ja to przeczytam – argumentował przyznanie tytułu „Press”. Jak ujawniła „Gazeta Wyborcza”, jako wiceminister w MSZ zamówił do swojego gabinetu komplet szklanek do whisky i wiśniówki wraz z karafkami. Ostatecznie do zakupu nie doszło, a minister tłumaczył się, że odpowiednie karafki znajdowały się w magazynach ministerstwa.
Jak mówi jego wieloletni znajomy, Sadosia kariera wystrzeliła za rządów PiS w 2006 roku.
- Robił karierę w MSZ dzięki Zofii i Zbigniewowi Romaszewskim. Już na studiach pracował w klubie senackim „ NSZZ Solidarność”, do którego należał senator Romaszewski. Z uczelni wyjechał prosto na Węgry, gdzie jego ojciec pracował jako przedstawiciel znanej, polskiej spółki. Dalej studiował w Budapeszcie, gdzie nauczył się języka węgierskiego. Po tym jak AWS doszedł do władzy, zaczął robić karierę urzędniczą - był przedstawicielem ONZ w Genewie. Następnie dzięki Michałowi Kamińskiemu, który wtedy był bliskim współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego dostał posadę rzecznika prasowego u Anny Fotygi. Zdobył zaufanie ówczesnej szefowej resortu. Później, o czym mało kto pamięta, został ministrem ds. europejskich w kancelarii u Jarosława Kaczyńskiego. W przeszłości miał pseudonim „Spławik”. Jak czyjeś akcje szły w górę, to on jak ryba się pojawiał. Jak czyjeś akcje leciały w dół, to Andrzeja nie było – mówi nam nasz informator, osoba z kręgu znajomych ambasadora.
Jego zdaniem, jego kandydaturę na ambasadora Polski przy Unii Europejskiej osobiście aprobował prezes Jarosław Kaczyński. – Zapamiętał go z pracy w Kancelarii Premiera. Andrzej zna języki, w sprawach europejskich jest fachowcem. W przeszłości był rozrywkowy, miał swoje grzechy młodości. Ale kto ich nie miał... A sytuacja z odkręceniem tablicy? Równie dobrze mógł sam na to wpaść, jak i przyszła dyspozycja z Nowogrodzkiej – ocenia nasz rozmówca.
Według europosła PiS, byłego wiceministra spraw zagranicznych Karola Karskiego, afera z odkręceniem tablicy została rozdmuchana. – To już spokojnego remontu w hallu polskiego przedstawicielstwa nie można przeprowadzić, żeby różne emanacje inteligencji się nie odezwały? Po pierwsze, premier Mateusz Morawiecki był w tamtejszej siedzibie wielokrotnie, więc zarzut, że tablicę zdjęto w związku z jego przyjazdem jest nietrafiony. Po drugie, tablica wisi tak, że jej nie widać – mówi WP europoseł Karol Karski.
Z kolei były szef MSZ Radosław Sikorski na Twitterze napisał: - My budowaliśmy, oni przykręcają albo odkręcają tablicę (…) Nie wiem, czy to bardziej gówniarstwo czy włazidupstwo – stwierdził Sikorski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl