Abp Głódź hodował tam daniele. Jest zawiadomienie
- Pani Dulkiewicz jest lepszą parafianką niż prezydentką - mówi Beata Maciejewska. Posłanka Lewicy zawiadomiła gdańską prokuraturę ws. niedopełnienia obowiązków przez gdańskich urzędników. Chodzi o działkę, na której abp Sławoj Leszek Głódź przez lata hodował daniele.
Nie pomogła petycja, pod którą podpisało się ponad 2,6 tys. osób, więc posłanka Lewicy idzie dalej. Beata Maciejewska złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. niedopełnienia obowiązków przez gdańskich urzędników. Jej zdaniem popełnili oni przestępstwo, nie żądając od Kościoła zwrotu bonifikaty, z jaką ziemia została sprzedana 10 lat temu.
- Niestety pani prezydent nie czuje się w obowiązku stanąć po stronie mieszkańców i uważa, że nie należy występować po tę bonifikatę. To niemal pół miliona złotych. Składam zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej. Zawiadamiam, że osoby pracujące dla gminy Gdańsk, nie dopełniając swoich obowiązków, nie wydali decyzji o zwrocie bonifikaty, czym spowodowali znaczne szkody w mieniu publicznym na kwotę przeszło 400 tys. zł - mówi Beata Maciejewska.
Zobacz też: Arcybiskup Głódź sołtysem. Reakcje mieszkańców. "Człowiek z dobrym charakterem"
"Murem za Kościołem"
Zdaniem posłanki Lewicy miasto powinno zażądać zwrotu 99-procentowej bonifikaty, dzięki której Kościół kupił ziemię za ok. 4,5 tys. zł.
- Według wszelkich dowodów działalność sakralna się tam nie odbywała. Przedmiotowa nieruchomość od momentu sprzedaży na rzecz Kościoła nie wypełniała celów działalności sakralnej, a cele rezydencjalne. Zamiast służyć parafii i parafianom, działka stała się rezydencją abpa Sławoja Leszka Głódzia oraz paśnikiem dla danieli. Jest mi przykro, że pani Aleksandra Dulkiewicz jest lepszą parafianką niż prezydentką miasta. To pokazuje, że część politycznej elity stoi murem za Kościołem - komentuje Beata Maciejewka.
W kwietniu posłanka Lewicy wystąpiła do władz Gdańska o urzędową kontrolę umowy. Odbyła się ona w czerwcu. Beata Maciejewska już wcześniej wskazywała, że przez lata na działce przy dawnej rezydencji arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia
We wtorek 13 lipca minęło 10 lat odkąd miasto zawarło umowę sprzedaży działki z Kościołem. W tym czasie władze Gdańska mogły domagać się zwrotu bonifikaty jeżeli działka nie byłaby użytkowana zgodnie z umową, która zakładała cele sakralne.
Umowa zakładała też, że Kościół zrzeka się tym samym roszczeń do części Parku Oliwskiego. Jeszcze w 1990 ówczesny wojewoda gdański Jerzy Jędykiewicz, związany wówczas z PZPR i później SLD, potwierdził prawa Kościoła do parku.
Wiceprezydent Gdańska: brak podstaw
Ks. Henryk Kilaczyński, proboszcz parafii św. Ignacego Loyoli, która administruje terenem, tłumaczył w korespondencji urzędowej, że odbywały się tam spotkania księży oraz duszpasterstw, których elementem bywała modlitwa.
Gdańscy urzędnicy przyznają z kolei, że brak podstaw prawnych do żądania zwrotu bonifikaty. Wiceprezydent Gdańska Alan Aleksandrowicz tłumaczył niedawno w rozmowie z "Gazetą Wyborczą Trójmiasto", że nie ma znaczenia, w którym momencie rozpoczęto prowadzić tam działalność sakralną, jeżeli wydarzyło się to w dowolnym momencie obowiązywania dziesięcioletniej umowy.
W kwietniu po apelu posłanki o kontrolę, na miejscu pojawiła się rzeźby. Wcześniej były tam paśniki dla danieli. Zwierzęta obecnie są w Wejherowie.
Argumentacja urzędników nie przekonuje posłanki Lewicy. Wskazuje ona, że krzyże oraz figury sakralne pojawiły się tam dopiero po jej apelu.