Zaostrzenie taktyki na granicy z Białorusią? Polski generał: Ja bym się już nie wahał

- Trzeba odpowiadać bardziej zdecydowanie. Ci bandyci właśnie widzą, że nie dajemy rady - mówi o akcjach na granicy z Białorusią gen. Roman Polko. Były dowódca jednostki GROM doradza służbom zmianę taktyki odpierania ataków migrantów.

Zdjęcie z wtorku w Dubiczach Cerkiewnych na granicy z Białorusią
Zdjęcie z wtorku w Dubiczach Cerkiewnych na granicy z Białorusią
Źródło zdjęć: © Straż Graniczna
Tomasz Molga

06.06.2024 06:22

- Nie można tolerować czegoś takiego, że sanitariusz opatruje naszego rannego, a zza płotu tamci rzucają oszczepami i kamieniami, i pozostają bezkarni. Przecież to zachęca do eskalacji konfliktu - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko.

Odnosi się do nagrania wideo opublikowanego pod koniec maja przez Straż Graniczną. Żołnierz został wówczas ugodzony nożem. Podczas akcji ratunkowej na rannego i sanitariusza poleciały kamienie i konary. Zasłaniały ich auto wojskowe, karetka oraz trzymane przez kolegów tarcze. W mediach społecznościowych pytano, dlaczego nie padły strzały.

- Widzimy, że wojskowe metody się nie przydadzą. Tu trzeba przestawienia na zupełnie inny tryb, taktyki policyjnej, działań jak w przypadku zamieszek, starć z kibicami. Powinni móc w sposób zdecydowany używać broni gładkolufowej, gumowych kul, granatów gazowych - dodaje były dowódca jednostki GROM.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nie przydadzą się komandosi i moździerze"

Gen. Polko powołuje się na przykłady własnych doświadczeń z misji m.in. w byłej Jugosławii, Kosowie, Iraku i Afganistanie. Wspomina historię, gdy amerykański generał polecił mu odzyskanie kontroli nad skrzyżowaniem drogowym zajętym przez uzbrojoną grupę, ale nie dopowiedział, jakimi środkami to zrobić.

- W takich sytuacjach powstają niedomówienia i bezradność. Wojsko jest uczone strzelać i wezwać wsparcie artyleryjskie. Wobec działań na granicy z Białorusią nie przydadzą się komandosi i moździerze. Potrzebne są siły o charakterze policyjnym. Zbędny jest karabin, a bardziej przyda się pistolet dla obrony na krótkim dystansie oraz paralizator - ocenia były dowódca jednostki GROM.

W środę Onet poinformował, że Żandarmeria Wojskowa aresztowała żołnierzy, którzy użyli broni wobec uzbrojonej w niebezpieczne narzędzia grupy uchodźców. Według informacji portalu prokuratura oskarżyła dwóch z nich o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. W wojsku zawrzało. Po publikacji zareagował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i podkreślił, że zatrzymanie żołnierzy to sytuacja nie do przyjęcia.

- Nikt z tamtych nie może mieć nawet okazji sięgać nożem do Polaka, zbliżyć się do bariery stojącej przecież na naszym terenie. Ja bym tutaj się nie wahał. Mają prawo użyć broni do odparcia zamachu na życie. Muszą mieć jasność, że prawo jest po ich stronie, a nikt nie będzie ciągany po sądach, czy atakowany przez aktywistów - podkreśla w rozmowie z WP gen. Polko.

Zdaniem wojskowego bariera musi być uzupełniona drugą linią umocnień, musi pojawić się rozpoznanie dronami, które z oddali wyśledzą grupy zbliżające się do granicy. Jego zdaniem należy zakładać, że powstaną podkopy.

- Znam sposób działania białoruskich służb. Dojdziemy do tego, że z tamtej strony padną strzały. Służby powinny mieć prawo użyć broni na przykład z gumową amunicją do obrony przed napastnikami. Nie chodzi mi o to, aby ranić wielu obcokrajowców, ale o to, by zatrzymać ich intensywne ataki - ostrzega Siarhiej Pielasa, komentator polityczny z białoruskiej opozycyjnej stacji Biełsat TV.

"Sytuacja jest bardzo trudna". 100 komandosów dołączyło do akcji

W ostatnim czasie podczas akcji na granicy rannych zostało dwóch żołnierzy i czterech strażników granicznych. Następnie do pomocy w patrolach na pierwszej linii przy płocie granicznym skierowano 100 żołnierzy z elitarnych polskich jednostek. Mają wieloletnie doświadczenie z misji poza granicami kraju.

- Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy jest bardzo trudna. Od kilku tygodni obserwujemy nasilenie ataków po stronie nielegalnych migrantów, którzy stają się coraz bardziej agresywni. Dlatego też żołnierze zostali wyposażeni w tarcze ochronne oraz otrzymali wsparcie dodatkowych sił z 25. Brygady Kawalerii Powietrznej oraz 6. Brygady Powietrznodesantowej - mówi Wirtualnej Polsce major Magdalena Kościńska, rzeczniczka prasowa Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie.

Również policja poinformowała o wysłaniu wsparcia na granicę.

Żołnierze poznają zasady użycia broni na granicy

3 czerwca mjr Kościńska powiedziała dziennikarzom, że na granicy może wystąpić "konieczność zastosowania środków przymusu włącznie z użyciem broni palnej". Pytana przez WP o zasady, przywołuje ustawę, wskazującą, że strzały mogą paść przy "odparciu bezprawnego zamachu na życie i zdrowie". Przepisy te wskazują, że musi to być ostateczność, gdy inne środki zawiodą.

Rzeczniczka WZZ Podlasie zapewnia, iż żołnierze są na miejscu dodatkowo szkoleni ze znajomości zasad RoE (red. czyli zasad użycia broni ), ale w wersji uproszczonej, "wynikającej ze specyfiki działań w rejonie granicy". W trakcie instruktaży są informowani o możliwości pojawienia się w rejonie pasa granicznego osób cywilnych oraz otrzymują instrukcje dotyczące zachowania w takiej sytuacji. Każdorazowo żołnierzom są udzielane instruktaże dotyczące uprawnień, jakie mają w sytuacji napotkania migrantów nielegalnie przekraczających granicę.

- Bezpieczeństwo żołnierzy na polsko-białoruskiej granicy jest dla nas priorytetem. Uruchamiamy wszystkie dostępne środki: logistyczne, wyposażenie, a także środki prawne, żeby służba żołnierzy na granicy była służbą skuteczną i bezpieczną z punktu widzenia państwa - podkreśla mjr Kościńska.

Według relacji przedstawicieli białoruskiej opozycji, dyktator Alaksandr Łukaszenka osobiście polecił służbom nasilenie ataków na polską granicę, poprzez wysyłanie grup migrantów. Kryzysem sterują generałowie: szef MSW Iwan Kubrakow, szef KGB Iwan Tertel oraz dowódca białoruskiej straży granicznej Anatolij Lappo. Białoruś wspomaga w ten sposób rosyjską ofensywę w Ukrainie. Celem akcji jest wywołanie dylematu, czy ważniejsza jest obrona granicy UE, czy koszty wparcia Ukrainy.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie